9. Twoim superbohaterem

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Proszę cię jedź wolniej... - Poprawił się w fotelu.

- Ale dlaczego? Zawsze lubiłeś szybszą jazdę.

- Po prostu... Od czasu tego wypadku nie czuję się pewnie w samochodzie.

- Wybacz... - Wcisnęłam powoli hamulec i samochód zaczął zwalniać. - Próbowałeś już prowadzić od czasu wypadku?

-Nie... -Pokręcił głową. - Nawet nie mam samochodu..

- Może chcesz spróbować.

-Mustangiem?

- No co? - Rzuciłam mu szybkie spojrzenie. - Przecież już go raz prowadziłeś... Dobra, może nie tego, ale mój poprzedni samochód nie stanowił dla ciebie wyzwania.

-Sam nie wiem.

- Jak nie spróbujesz to się nie dowiesz nie?- Zjechałam na pobocze. - Jedziesz skarbie. - Wysiadłam z samochodu i otworzyłam drzwi od jego strony. - Ruchy. - Wysiadł powoli z samochodu i zmierzył mnie wzrokiem.

Usiadłam i zamknęłam za sobą drzwi, kiedy wreszcie zasiadł na miejscu kierowcy i popatrzył na mnie. - Co?

- Pas.

- No masz pasek, fajny.

- Skarbie zapnij pas.

- Nie mów do mnie skarbie. - Prychnęłam.

- Mała zapnij pas.

- Daj spokój.

- Dobrze... - Nachylił się i chwycił pas od strony pasażera zapisał go. - Teraz siedź

- Proszę cię, przecież umiem to odpisać. - Położyłam rękę na przycisku zwalniającym pas, ale od razu uderzył mnie delikatnie w dłoń.

- Nie ruszaj. - Skarcił mnie spojrzeniem.

- No dobra. - Położył ręce na kierownicy. Wziął wdech i przymknął oczy.

- Spokojnie... Dasz radę. - Położyłam mu ręke na udzie.

- Dobra. - Powoli wcisnął pedał gazu i wyjechał na drogę. Na początku jazda mu się nie kleiła i trochę się wlekł, ale później szło już z górki. - Kurde...- Zjechał na pobocze. - To jest...Niesamowite.

- O co chodzi? - Oderwałam się na chwilę od telefonu, żeby na niego spojrzeć. Odpinał pas.

- Przez tyle tygodni bałem się wsiąść do samochodu, na samą myśl dostawałem ataku paniki, a ty zmieniłaś to w jeden wieczór.

- Czary mały, czary. - Zaśmiałam się i wróciłam do odpisywania na wiadomości.

- Z kim piszesz?

- Z Ernestem...Poprosił mnie, żebym załatwiła mu spotkanie z Adamem.

- Dużo facetów się ostatnio obok ciebie kręci.

- Proszę cię. - Prychnęłam. - Adam to mój brat, Ernest jest przyjacielem...

- Mateusz... - Odkaszlnął.

- A...No tak, jeszcze on...- Westchnęłam. - Chyba nic z tego nie będzie.

- Czemu? - Wyczułam w jego głosie wyraźne zdziwienie.

- A co, nie spodziewałeś się tego? - Odłożyłam telefon.

-Myślałem, że tu będzie jakiś dramat rozstania, problem z wyborem ja czy on...A ty mi tak po prostu mówisz, że nic z tego nie będzie? - Uśmiechnął się półgębkiem.

- No tak, w dużym uproszczeniu ale tak. - Zaśmiałam się. -Jedźmy stąd...Las ostatnio mi się źle kojarzy.

- Jasne, ale ty prowadź, ja już mam dość na dziś. - Otworzył drzwi i wysiadł z samochodu.  Szedł w stronę bagażnika, kiedy usłyszałam jak coś uderza o tył samochód. Szybko zerknęłam w lusterko. - O kurwa. - Chciałam odpiąć pas, który akurat w tamtym momencie się zaciął. Szarpałam się z całych siły, ale przycisk nie odpuszczał. - No do jasnej cholery!

- Nie ruszasz się. - Odwróciłam się w stronę szyby kierowcy. - Jeden ruch za dużo i chłopak skończy bez zębów. - Znów szybko popatrzyłam w lusterko. Jakiś potężny typ, trzymał Igora z głową przyciśniętą do bagażnika. - Będziesz współpracować? - Zapytał, a ja skinęłam głową. - Daj go tutaj! - Wyprostował się i krzyknął do tamtego. Mężczyzna przeciągnął Igora na przód.  - Przejdź laleczko na tylne siedzenia.

- Pas się zaciął. - Mruknęłam.

- No to lepiej żeby się odciął. - Zaśmiał się paskudnie. Jeszcze raz oparłam się o fotel i spróbowałam wcisnąć przycisk, tym razem blokada poszła. Pas się zwinął, a ja przeszłam na tyły samochodu.   Po chwili dołączył do mnie Igor z delikatnie już sinym policzkiem.

- Przepraszam...-Wyszeptałam mu do ucha. - Ten cholerny pas...

- Wszystko gra.

- Zamknijcie się. - Załadowali się do wozu i powoli ruszyli.

- Od kogo jesteście? - Zapytałam.

- Laluniu, nie rozumiesz słowa zamknij się?

- To dwa słowa. - Skomentowałam i niemal od razu tego pożałowałam. Mężczyzna, który siedział, na miejscu pasażera odwinął się i dostałam w twarz.

- Kurwa! - Igor krzyknął. - Ty skurwysynu! Rozjebie cię!

- Igor...Daj spokój. - Próbowałam go uciszyć. - Nie warto.

- Nie tym razem skarbie, oj nie...- Nabrał powietrza. -Tym razem nie będę pizdą.

-Bo się popłaczę.-  Wybuchli śmiechem. Igor wyciągnął ze spodni pasek i jednym naprawdę szybkim ruchem założył pętle na szyję kierowcy.

- Zatrzymaj się...Albo cię uduszę. - Mówił przez zęby.

- Ty gówniarzu...-Warknął. Jego towarzysz już miał coś zrobić, ale Igor zacisnął mocniej pętlę, kierowca zaczął łapczywie nabierać powietrza.

- Koniec zabawy cwaniaku. - Pasażer wyciągnął scyzoryk, małą kosę i zamachnął się na rękę Igora. Przeciął jego bluzę, która po chwili nasiąknęła krwią.  Myślałam, że zwinie się z bólu, syknie coś pod nosem  i odpuści, ale on się nie ugiął. Kierowca zaczął zwalniać i po chwili się zatrzymał.

- Macie natychmiast wysiąść z tego samochodu. -Widziałam Igora, ale głos był zupełni kogoś innego. Tak wściekłego ostatnio widziałam go kiedy...- No już! Wypad.- Nie dawał za wygraną. Mężczyzna z noże wyszedł z samochodu i pomógł to zrobić kierowcy, który po zwolnieniu z uwięzi miał problem z utrzymaniem równowagi.

- Siedź. - Powiedziałam do niego i przeszłam na fotel kierowcy. Szybko dodałam gazu i po chwili  byliśmy już daleko za naszymi oprawcami. Kim byli? Od kogo byli? Czego chcieli? Tego się raczej nie dowiemy.

**

- Nie wiem, czy to się nie nadaje do szycia? - Przyglądnęłam się przedramieniu Igora.

- Przestań to tylko draśnięcie. - Machnął kpiąco ręką.

- Nie, nie, nie...Raz w życiu postawię na swoim. Ernest! -  Zawołałam i po chwili w kuchni pojawił się on.

- Co tam? - Zapytał  i spojrzał na Igora. - O...-Podszedł bliżej i uważnie obejrzał ranę. - E tam...Będzie żył.

- Nie trzeba szyć? - Uniosłam brew.

- Nie, załóż mu bandaż i z głowy. - Zaśmiał się, zadzwonił dzwonek do drzwi.  - Otworzę, to pewnie Adam.

- No i co? Nie trzeba szyć. - Patrzył na mnie i wyraźnie bawiło go to, że znów wygrał.

- Siedź już...- Zacisnęłam mocno bandaż.

- Spokojnie, bo mi  krew nie dopłynie.

- Mela wychodzę! - Usłyszałam Ernesta. 

- Czekaj! - Przykleiłam szybko lepiec i ruszyłam przez korytarz. - Wrócisz tu jeszcze dzisiaj?

- Nie wiem, a co? - Ernest zakładał kurtkę.

- Muszę ci powiedzieć coś bardzo ważnego.

- No dobra...

- On tu dziś nie wróci Mela, sprawa jest poważna. - Adam wychylił się zza drzwi wejściowych.

- Co się stało? - Zrobiłam kilka kroków w ich stronę.

- Mateusz zgodził się dołączyć do mnie...Będzie musiał przejść inicjację, a chłopcy ostatnio wariują.

- Ernest boi się, że mogą mu coś zrobić. - Adam nerwowo sprawdzał telefon.

- Nie lubią nowych. - Zgarnął z szafki klucze.

- Chodź już. -Mój brat go pospieszał.

- No nic w takim razie jutro ci powiem. - Dodałam szybko, kiedy już wychodzili.

- Jasne, cześć.  - Zamknęli za sobą drzwi.

Wróciłam do Igora, który przyglądał mi się z głupim uśmieszkiem na twarzy.

- Co? - Zmarszczyłam brwi.

- Zostałem dziś twoim superbohaterem..

- No tak - skinęłam głową. - Ale jest coś co mnie uderzyło.

- Co takiego?

- Zanim go zaatakowałeś, powiedziałeś, że już nie chcesz być pizdą...Nie rozumiem.

- Bo byłem taki rozjebany...Nawet nie wiesz ile razy zastanawiałem się, jakim cudem ty cały czas jesteś silna. Ja...

- Przestań. - Podeszłam do niego i usiadłam mu na kolanach. Oparłam swoje czoło o jego. - Jesteś silny...Jesteś cholernie silny...

- Ale?  - Skupił wzrok na mich ustach.

- Ale ja chcę być twoją jedyną słabością.

- Jesteś mała...-  Złączył nasze usta. - Definitywnie jesteś...

...Ostatnio tak wściekłego widziałam go, gdy zabijał Samuela...


Cześć!

Jest nowa okładka jak wam się podoba? A rozdział jak wam się podoba? Mam nadzieję, że jest okey...

Zostawcie jakąś opinię, kolejny już niebawem!

Trzymajcie się!

Mela X.x

Tu nic...Ale to nic...Nie dzieje się bez powodu...Miłej nocy kanarki :)

01.05.2019

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro