[17]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Wracasz? 

Głos jego byłego menadżera był pełen niedowierzania. Kto by mu się zresztą dziwił? 

- Nie, raczej nie. Nie wiem. Może - odparł chaotycznie. 

- Powiedziałeś mi przed chwilą, że chcesz wrócić do treningów i skoczyć na przebudowanym mamucie. Czy jest w jakiś język, w którym nie oznacza to powrotu? 

- To tylko jeden skok, góra dwa - bronił się. 

- To kilka miesięcy treningu, setki oddanych skoków, nim ktokolwiek wpuści cię na belkę tego kolosa. Nie ma próbowania, stary. Albo wracasz na stałe, albo nie mamy o czym rozmawiać - głos menadżera był twardy, ale rzeczowy. 

- Oddzwonię - rzucił krótko do słuchawki i rozłączył się. 

Nie chciał wracać, nie zniósłby tego wszystkiego po raz kolejny. Zresztą, wątpił, by był w stanie ponownie stanąć na szczycie po takiej przerwie. Nawet dla niej. A jeżeli nie miał być najlepszy, to po co miał wracać? 

Owszem tęsknił za sławą. I za tą spersonifikowaną i za tym zwykłym zainteresowaniem kibiców. Zresztą, kto wie? Może tak naprawdę były jednym? To jednak nie był jeszcze powód, by wrócić tak do końca. 

Mimo to... 

Mimo to, zdecydował się zaryzykować.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro