Rozdział 4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po szkole, pojechałam zestresowana prosto na trening. Widząc samochód Franka przed budynkiem, poczułam, że skręca mi się żołądek z nerwów. Zgarnęłam torbę z kimonem, udając się prosto do szatni dla dziewczyn. Oczywiście zastałam tam znienawidzoną przeze mnie Felicie wraz ze świtą. Powiedziałam im krótkie "cześć", na co odpowiedziały niechętnie. Moje "koleżanki" były już przebrane, więc szybko włożyłam na siebie białe kimono, udając, że mam problemy z zawiązaniem pasa. Trzeba w końcu pilnować wszystkich szczegółów. Usiadłam na ławeczce próbując się uspokoić.

-Umówiłam się dzisiaj z Harrym na bieganie.- pisnęła rozanielona Felicia, swoim irytującym głosikiem.
Nie mogłam jej dłużej słuchać, dlatego czym prędzej opuściłam szatnie. Wolałam już, natknąć się na Stana wcześniej, niż dłużej tam siedzieć, będąc skazanym na ich żałosne pogaduszki. Skierowałam się na salę, witając się z Senseiem i siadając pod ścianą. Wybiła czwarta, a wszyscy znaleźli się na sali, jednakże Stana jeszcze nie było. Nie miałam co się łudzić, że nie przyjdzie, ponieważ widziałam jego auto. Wszyscy ustawiliśmy się w szeregach, podczas gdy Adam sprawdzał obecność.  Kiedy skończył do sali, jak zwykle musząc robić wielkie wejście, wbiegł spóźniony Stan. Wyglądał dziwnie w nowym kimonie z białym pasem, zawiązanym niechlujnie na biodrach, za coś takiego, Hektor kazałby nam robić pompki. Ludzie nie zareagowali na jego widok tak jak na mój, byli raczej pod wrażeniem jego wyglądu i muskulatury. Dziewczyny wlepiały w niego przepełniony pożądaniem wzrok, na co nie mogąc się powstrzymać przewróciłam oczami. Stan ustawił się obok mnie, łapiąc ze mną przez ułamek sekundy kontakt wzrokowy i uśmiechając się cwanie.

-Moi drodzy, znowu mamy kolejnego członka, Harry zajmiesz się również nim zaraz po rozgrzewce, a resztę czeka sparing.- zarządził Adam, ku niezadowoleniu Stylesa, gdyż miał na głowie kolejnego świeżaka. Rozpoczęliśmy bieg, jak poprzednio obijałam się udając, że brakuje mi tchu. Co jakiś czas zerkałam w stronę Stana, który nie pozorował braku kondycji, tylko po prostu wyprzedzał dosłownie wszystkich, biegnąc niczym maratończyk. Co zabawne potrafiłam pędzić tak samo jak on, lecz wolałam tego nie okazywać.

-Jest mój, zamawiam go.- usłyszałam Amber, mówiącą do Lucy. Gdyby Stan to usłyszał, pewnie był by rozbawiony, ale również zadowolony.

Po biegu i rozciąganiu, podczas którego Stan, również postanowił nie odstawać od reszty i posłał mi tylko pełne politowania spojrzenia, ruszyłam prosto do Harrego, czekającego już pod ścianą. Mój były chłopak podążył za mną, stając obok mnie przed Stylesem.

-Harry.- podał mu dłoń, przedstawiając się

-Stan.- uścisnął jego rękę.

-Okej, w sumie dobrze, że jest was dwoje, będziecie mogli ćwiczyć w parze.- stwierdził. Byłam ciekawa, czy dalej go boli po moim kopniaku. Nie podobało mi się, że miałam ćwiczyć ze Stanem, to nie wróżyło nic dobrego.- Mam nadzieję, że okażesz się lepszy od Rachel, która boi się złamać paznokieć.- zwrócił się do Stana, z pełną powagą. Chłopak popatrzył na mnie i nie mogąc wytrzymać zaczął się śmiać, tak bardzo, że, aż złapał się za brzuch. Styles patrzył na niego nie wiedząc o co chodzi. Jednak Stan Brooks doskonale wiedział, że podczas walki nie przejmowałam się bólem potem, a tym bardziej paznokciami, dlatego było to dla niego tak bardzo śmieszne.

-Przepraszam.- zakrztusił się.- po prostu mnie to rozśmieszyło.- otarł pojedyncze łzy, które wypłynęły z jego oczu, pod wpływem intensywnego śmiechu oraz braku tlenu.

-Acha.- skwitował Styles.- Dobra chciałbym sobie trochę powalczyć, dlatego pokażę wam co macie robić i pod koniec przyjdę sprawdzić postępy.- przyjął pozycję walki.- Jakby wam to wytłumaczyć.- zastanawiał się.- Uderzacie Zuki na strefę Chudan czyli na brzuch, po czym druga osoba wykonuje blok soto uke. Blok ten wykonuje się ręką, którą prowadzicie zza głowy na końcu skupiając całą energię i zbijając rękę przeciwnika.- pokazał nam podstawowe ćwiczenie, które obydwoje doskonale znaliśmy.- Nie zapominajcie, pięści zaciśnięte. Róbcie to na zmianę, co jakiś czas będę do was zaglądał.- poinformował nas, oddalając się do swoich walczących kolegów, tym samym zostawiając mnie samą ze Stanem.

-No to, jak my sobie z tym poradzimy?- odezwał się wciąż rozbawiony, przebierając odpowiednią pozycję, to jest jedna noga z przodu ugięta, druga wyprostowana z tyłu. Na moje szczęście, nikt się nie interesował tym co robimy. Ludzie byli zajęci biciem się między sobą.

-Stan proszę cię nie rób żadnych numerów.- powiedziałam groźnie.

-Spokojnie Rachel, masz tydzień. Przez ten czas z chęcią, wezmę udział w tej szopce.- uniósł ręce w geście obronnym. Stanęłam tak jak on i uderzyłam lekko Zuki, niczym największa niezdara w historii. Brooks odparł ten żałosny atak z całej siły jaką posiadał, czego się nie spodziewałam, więc zachwiałam się lekko.

-Co ty robisz?- zdenerwowałam się. Przed chwilą mówił, że nie będzie niczego próbował.

-Wykonuję zalecane ćwiczenie.- wyszczerzył się. Jak mu zaraz pokażę zalecane ćwiczenie, to straci zęby. 
Zerknęłam w stronę walczących osób. Było jakieś pięć minut do zmiany partnera, wtedy się od siebie odsuną i będzie ryzyko, że spojrzą w naszą stronę.

-Pięć minut.- warknęłam skracając się na pięcie i wykonując mocne kopnięcie w okolice głowy, które Stan natychmiast  zablokował. Moja noga opadła na ziemię, wykorzystałam okazję i zrobiłam obrót, unosząc łokieć do góry, w celu uderzenia go szczękę. Chłopak schylił się, uciekając przed spotkaniem z moim łokciem, po czym złapał mnie za nadgarstek, próbując zastosować dźwignię.  Nie dałam się zwieść, znałam bardzo dobrze jego ruchy. Szybko obróciłam się z powrotem przodem do niego. Stan podjął próbę kopnięcia lokingu w okolicach mojego kolana, na co błyskawicznie podciągnęłam nogę do góry, zatrzymując siłę jego uderzenia na łydce. Już miałam zrobić kontratak gdy usłyszeliśmy senseia.

-Zmiana!- krzyknął, na co odsunęliśmy się od siebie zdyszani, w samą porę. Patrzyłam złowrogo prosto w oczy Stana, starając się uspokoić oddech. Zaciskałam pięści, będąc wciąż w pozycji walki.

-No proszę bardzo!- pojawił się obok nas również zmęczony walką Harry.- Widzę jest jakiś progress dzięki nowemu koledze, bo się zmęczyłaś, a nawet spociłaś. Brawo Stan!- zaczął teatralnie klaskać.

-Czy teraz zamiast na karate jesteśmy w cyrku, czy pomyliłam zajęcia?- zapytałam ironicznie.

-Dziesięć pompek za pyskowanie.- nakazał Harry. Myślał, że nie poradzę sobie z dziesiątką? Śmieszny jest. Ustawiłam się na ziemi, postanawiając tym razem nie udawać łamagi. Styles obserwował mnie zadowolony z góry. Ułożyłam dłonie na podłodze mając zamiar zacząć gdy mi przerwał.- Na pięściach Clark.- zwrócił się do mnie po nazwisku. Wykonałam jego polecenie, po czym rozpoczęłam robienie pompek, najszybciej jak tylko potrafiłam za każdym razem dotykając piersiami podłogi. Zajęło mi to mniej niż minutę. Z gracją podniosłam się, dostrzegając nie mały szok na twarzy Stylesa.
Nastała chwila ciszy, gdyż najwyraźniej dopadł go brak słów. Stan uśmiechał się pod nosem, ukradkiem pokazując mi kciuk w górę.

-Dobra, zaskoczyłaś mnie, że przy zerowej kondycji, dysponujesz taką siłą.- przyznał, patrząc na mnie podejrzliwie.- Okej, teraz pokażcie mi, czego się nauczyliście.- wykonał krok w tył robiąc nam miejsce. Wiedziałam, że po moim popisie nie mogę zrobić ćwiczenia idealnie, bo zacznie coś podejrzewać. Oznaczało to jedno, musiałam przyjąć uderzenie Stana.
Ustawiliśmy się, a ja jako pierwsza wykonałam słabe Zuki, naturalnie nie sprawiając Stanowi problemu w uniknięciu uderzenia. Przyszła kolei Brooksa. Harry oglądał uważnie nasze poczynania, gdy Stan zamachnął się z całej siły, ja tylko lekko machnęłam ręką, starając się z całej siły spiąć mięśnie, kiedy niezahamowane uderzenie, skupiło swoją siłę na moim brzuchu. Zachwiałam się do tyłu, co skutkowało przewróceniem się na ziemię. Nie bolało, aż tak bardzo dzięki brzuszkom, które wykonywałam codziennie. Harry natychmiast do mnie podbiegł, przykucając przy mnie. Stan natomiast stał niewzruszony. Był przyzwyczajony, do zadawania bólu i bycia bezlitosnym. Po drugie wiedział, że nic mi nie jest.

-Chryste! Wszystko w porządku Rachel?- przestraszył się Harry.

-Przepraszam Rachel, myślałem, że się obronisz.- wypowiedział nieszczerze Stan, aczkolwiek Harry okazał się być bardziej empatyczny, pomagając mi wstać.

-Jest okej, nie patrz już tak na mnie paznokcie całe jakoś przeżyję.- uspokoiłam go moim sarkazmem, bo tak się we mnie wpatrywał, że myślałam, iż to jemu coś się stało nie mi.

-Skoro wszystko dobrze, to ustawcie się w szeregu, zaraz do was dołączę.- polecił w dalszym ciągu patrząc na mnie jak na jakąś anomalie. 
Bez słowa, posłusznie poszliśmy ustawić się w szeregach, czas zleciał szybko, ale sensei Adam szykował się chyba do wygłoszenia jakiegoś monologu.

-Wiem, że cię nie boli.- odezwał się Stan, nawet na mnie nie spoglądając, tylko stojąc w Fudo Dachi, z zaciśniętymi pięściami i wzrokiem wbitym przed siebie.

-Masz rację, ale i tak mam zamiar sprać ci tyłek.- odparłam beznamiętnie. 
Gdy wszyscy ustawili się w szeregach, Adam wyszedł na środek. Wydawał się lekko zdenerwowany.

-Słuchajcie wszyscy, zbliżają się zawody, a ja póki co mam tylko trzech zawodników, których mogę wystawić. Musicie się bardziej przyłożyć. Nie wyślę tam osoby nie przygotowanej. To zawody między wszystkimi klubami, może wam się nawet stać krzywda jak wystawie nieprzygotowaną osobę.- otarł swoje czoło z potu. Ktoś uniósł rękę do góry. Okazało się, że to Felicia.

-Sensei czy Doro karate też będzie, nigdy nie stoczyłam z nimi walki i chcę zobaczyć o co to "halo".- wyjaśniła. Ja i Stan spojrzeliśmy na siebie, nieznacznie unosząc kąciki ust do góry.

-Felicio, lepiej dla ciebie i naszych wyników, żeby wam żaden z nich się nie trafił. Harry już miał okazję w tamtym roku bić się z jednym z nich. Oni nie mają zasad takich jak my, nie bez powodu mówi się, że sensei Hektor, którego znałem kiedyś osobiście, zabiera ich na nielegalne walki. Nie da się tego potwierdzić, aczkolwiek widzicie jacy są pewni w walce, nie boją się bólu.- tłumaczył. Wszyscy słuchali go z zaciekawieniem. Brooks miał wypisaną dumę na twarzy. Szczycił się tym jak nas postrzegają, tym, że budzimy strach. Gdy ktoś się boi dużo łatwiej go pokonać.

-To jest zła sława Stan.- szepnęłam tak by nikt inny nie usłyszał.

-Jutro trening dla chętnych, a pojutrze widzimy się wszyscy.- tym sposobem Adam nas pożegnał. Widocznie mu się spieszyło. Ukłoniliśmy się wykonując charakterystyczny ruch rękami, krzyżując je i prostując.

-Wiesz, że chcemy cię na zawodach prawda?- odwrócił się do mnie Stan.- Zachowałaś się jak dziwka, zdradziłaś nas.- obraził mnie.

-To wy nie kierujecie się honorem i zasadami. To jest powód do wstydu, a to co ja zrobiłam jest dobre.- rzuciłam odchodząc. Nie będzie mnie wyzywał. Dobrze wiem, że chce mnie wyprowadzić z równowagi. Nie uda mu się to.

-----------
Po zajęciach, niestety byłam zmuszona odebrać Brada z domu i odwieźć go na trening piłki nożnej. Jego samochód był w przeglądzie, a on już nieraz ratował mnie gdy byłam w potrzebie. Byliśmy już spóźnieni. Na drodze było ograniczenie do osiemdziesięciu, co dla mnie było zdecydowanie przesadzone. Przyspieszyłam o jakieś czterdzieści kilometrów, na co Bradley, od razu gorączkowo, zaczął zapinać pasy.

-Mówiłem ci jak bardzo nienawidzę z tobą jeździć?- wymamrotał, miał taki głos jakby zaraz miał zginąć.

-Nie dramatyzuj jestem świetnym kierowcą.- z chwilą gdy to powiedziałam zauważyłam dziurę na drodze, co było rzadkością tutaj, gwałtownie wyminęłam przeszkodę, sprawiając, że samochód lekko się zatrząsł.

-Chryste.- wydusił łapiąc się za klatkę piersiową w okolicach gdzie znajduje się serce.

-Ups.- zachichotałam. Zwolniłam zbliżając się do zakrętu w stronę szkoły. Zaparkowałam przed salą gimnastyczną, po czym wyjęłam kluczyki ze stacyjki. Zastanawiałam się czy Harry też będzie na tym treningu.

-Dzięki Bogu!- Bradley przykucnął, teatralnie dotykając rękami ziemi.
Przewróciłam oczami, ignorując go.

-Ja idę na siłownię, poćwiczę trochę ruchy, przyjdź do mnie jak skończysz.- poklepałam go po plecach.

W szkole była całkiem fajna siłownia z wielkim lustrem. Była to idealna chwila do ćwiczeń. W domu przebrałam się w obcisłe spodenki do ćwiczeń i sportowy stanik. Od początku planowałam pójście na siłownię, nie chciało mi się siedzieć godziny i oglądać gry, której nie rozumiem. Weszłam do dużego pomieszczenia, zapalając światło. Rzuciłam torbę gdzieś w kąt, następnie, rozpoczynając rozciąganie. Kiedy już bez problemu zrobiłam szpagat, zarówno damski jak i męski, położyłam się na podłodze, zaczynając serię brzuszków i pompek. Poczułam, że moje mięśnie pracują jak należy, więc podeszłam do dużego worka treningowego, wiszącego na środku sali. Okładałam go pięściami, miękko ruszając się na nogach, starając się skupiać siłę uderzenia tak by się nie chwiał. Po technikach ręcznych, skręciłam się na pięcie, kopiąc z całej siły goleniem, pamiętając by cały czas trzymać gardę, czyli mieć pięści zaciśnięte na wysokości głowy.

-Rachel?- usłyszałam za sobą pytający, zachrypnięty głos, zamierając w bezruchu.

Hej kochani. Mamy kolejny rozdział. Co sądzicie o Stanie?

Nie wiem czy pojawi się dziś Sex Shop, ale postaram się.

Ps. Czy wy też macie dziś takiego pecha? Ja mam strasznego, począwszy od rana.

Kocham was mocno

Camila Xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro