Rozdział 14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie sprawdzony, przepraszam ;*

Po raz pierwszy zaprowadziłam Stylesa do domu mojej mamy. Skoro już wiedział o karate, nie musiałam się stresować, że zajrzy do mojego pokoju. Nie wiedziałam jeszcze co dokładnie mu powiedzieć. Czy wyznać mu całą prawdę, a może tylko część? Musiałam pamietać, iż jeśli nie powiem mu wszystkiego i tak w przyszłości może się dowiedzieć reszty. Miałam jeden dylemat, co z jego ojcem. Przecież nie powiem do niego "Hej twój tatuś jest bandytą, odpowiada za smierć wielu osób, a no i w swoim gabinecie ma rozpiskę zawodników i śmiertelnych nokautów." Ledwie go znałam i póki co, nie sądzę by mi w to uwierzył, a co więcej mogłabym mieć przez to kłopoty, w przypadku gdyby zarzucił to Gordonowi.

-Usiądź, zrobię nam coś do picia.- wskazałam na kanapę w salonie, kierując się w stronę czajnika.
Harry rozsiadł się wygodnie, zaczynając pałaszować popcorn z miski na stole. Krótko mówiąc rozgościł się sam. Wyjęłam dwie filiżanki, wsypując do obu po dwie łyżeczki kawy parzonej. Czekałam, aż zagotuje się woda, wpatrując się w Stylesa. Miał na sobie koszulę z krótkim rękawkiem w samoloty, oraz czarne rurki, całość prezentowała się całkiem nieźle. Zresztą był jaki był, ale nie można mu odmówić tego, jak dobrze wyglądał dosłownie we wszystkim.
Uzupełniłam wrzątkiem naczynia, sobie zostawiając trochę miejsca na mleko.
Ruszyłam w  jego kierunku, intensywnie się na niego gapiąc, analizowałam jego ruchy, zastanawiając się co zaprząta jego głowę.

-Proszę.- postawiłam przed nim kawę, następnie siadając obok niego.

-Skąd wiedziałaś, że lubię czarną?- uśmiechnął się do mnie, ukazując dołeczki w policzkach. Tak niewiele trzeba było mu do szczęścia, w tej chwili sprawiał wrażenie dzieciaka, cieszącego się z zabawki.

-Czarna jak twoja dusza Styles.- dźgnęłam go łokciem w bok, żartując, w celu rozluźnienia atmosfery, na co on udawał obrażonego.- A tak serio, to już mi to mówiłeś.- przypomniałam mu.

-Faktycznie.- wziął łyk.- No to co Rachel.- odwrócił się do mnie przodem, by lepiej widzieć moją twarz.- Czas byś opowiedziała mi, całą historie.- spoważniał, patrząc na mnie tymi swoimi, dużymi, zielonymi oczami, przez co czułam się jakby obserwowało mnie ze sto osób.

-A więc...-zaczęłam.- trenuje karate od ósmego roku życia. Od roku mam czarny pas, jednak jestem trochę za bardzo agresywna, nad czym nie panuje.- wyznałam, zgodnie z prawdą.

-To już zauważyłem.- uśmiechnął się łobuzersko.- Ej czy chcesz mi powiedzieć, że wtedy jak dostałem od ciebie kolanem w moje najbardziej bolące miejsce, to nie było "nie chcący".- nakreślił cudzysłów w powietrzu, na co tylko zachichotałam. Wtedy akurat to była jego wina, bo mnie nie przepuszczał, a śpieszyłam się na lekcje.-Mniejsza o to.- machnął ręką.- powiedz o co chodzi ze Stanem i jak zaczęłaś interesować się tym co się wyprawia na nielegalnych walkach.- zasugerował. Wiedziałam, że o to zapyta...

-A więc, Stan był moim chłopakiem, ale ja nie chciałam, żeby brał udział w walkach, ani uczęszczał do Czarnych Węży.- westchnęłam, pomijając parę "szczegółów".-W pewnym momencie zorientowałam się, że tam giną ludzie. Znalazłam u pewnego człowieka specyficzne dokumentacje, jedną z nich udało mi się zwinąć. Chodź pokażę ci.- wstałam, a on uczynił to samo.
Prowadziłam go w stronę mojego pokoju. Może nie powiedziałam mu wszystkiego, aczkolwiek póki co i tak miał już duży przypływ informacji. Otworzyłam drzwi do mojej sypialni, ukazując jednocześnie jej wnętrze. Harry nie czekając na zaproszenie, pierwsze co zrobił to ruszył w stronę sporej wielkości białego regału, na którym umieszczone było mnóstwo pucharów oraz medali. Chłopak oglądał wszystkie po kolei, nie wiedząc za bardzo gdzie patrzeć, ponieważ jak już wspomniałam było tego dużo.

-Chryste.- dotknął jednego z dyplomów na ścianie.- Musisz być na prawdę bardzo dobra.- popatrzył na mnie z uznaniem. Boże, sądziłam, że skoro sam na pewno ma parę nagród, nie będzie, aż tak reagował i patrzył na mnie jak na jakieś UFO.

-Taa.- schyliłam się, po pudełko pod łóżkiem, po czym wyjęłam z niego teczkę, gdzie znajdowała się kartka dotycząca Brooksa.

-Jakim cudem nigdy nie spotkałem cię na zawodach?- wychrypiał, na co wzruszyłam ramionami, możliwe, że się widzieliśmy, ale mnie nie pamiętał.

-Masz, to jest właśnie ten dokument.- podałam mu papier, który zaczął analizować.- zwróć uwagę na śmiertelne nokauty.- poradziłam, by było szybciej. Zielonooki czytał uważnie, marszcząc przy tym czoło.- Każdy z zawodników ma swoje teczki, Stan miał wypełnioną po brzegi, są tam wyceny za walkę, skuteczność ataku i tak dalej.- podzieliłam się z nim swoimi informacjami.

-Rachel?- zawahał się.- A do jakiego klubu ty właściwie należałaś i dlaczego przyszłaś tu z białym pasem?- zadał mi pytanie, którego tak się obawiałam. Zdenerwowanie w moim brzuchu potęgowało się. Starałam się zachować zimną krew, ale przez moją głowę przepływało tysiąc myśli na minutę.

-Należałam do mało znanego klubu Mae.- wymyśliłam nazwę, usiłując brzmieć wiarygodnie.- Chciałam wyzbyć się tej ciągłej agresji, dlatego zmieniłam klub, aby zacząć wszystko od początku.- wyjaśniłam, teoretycznie mówiąc trochę prawdy. Zachowywałam nadzieje, że mi uwierzy. Jednak po tym co mu wyznałam, dlaczego nie miałby? Czekałam niecierpliwie na jego odpowiedź, kiedy on niespodziewanie zbliżył się do mnie i mnie przytulił. Zastygłam zaskoczona w bez ruchu, po chwili jednak odwzajemniając uścisk.

-Cieszę się, że mi powiedziałaś prawdę Rachel, możesz liczyć na moją dyskrecję.- wychrypiał do mojej szyi, powodując ciarki na moim ciele. Co on właściwie robił? Już drugi raz w ciagu tego dnia wykazywał się empatią, okazując mi wsparcie.

-Dzięki Harry, ale musimy wymyślić plan.- odsunęłam się od niego, na co on uśmiechnął się do mnie, unosząc rękę w stronę mojej głowy i założył opadający na policzek, kosmyk włosów za moje ucho.

-Nie mogę uwierzyć, że myślałem, że jesteś łamagą i tępą lalunią.- wyszczerzył się, ukazując rząd swoich śnieżnobiałych zębów. No tak, dzięki Styles szczerość to podstawa.- To jaki masz plan?- usiadł na kraju łóżka.

-No na pewno, nie taki jak ty, żeby tam iść i dać się znokautować jakimś brutalom.- wypaliłam ironicznie.- Chociaż w sumie może to niebyły taki zły pomysł.- zastanawiałam się na głos. W końcu można by było się tam bardziej zakręcić, mieć dostęp do większej ilości miejsc, a co najważniejsze, mieć pewnego rodzaju kontrole, nad tym co tam się wyrabia.

-Serio myślisz, że to dobry pomysł bym wziął w tym udział?- ucieszył się, jakby to była fajna sprawa, czym troszkę wyprowadzał mnie z równowagi.

-Nie ty Styles.- posłałam mu wymowne spojrzenie.- Tylko ja.- poinformowałam go, sama nie wierząc, iż chcę znów się w to wpakować, aczkolwiek tylko ja miałam możliwość załatwienia tego szybko, chcieli mnie tam, ponieważ zapewniałam widownię, zapewniałam ludzi opłacających zakłady, oraz miałam możliwość powrotu do Doro karate. Moje wrócenie do Czarnych Węży nie było zbyt mądrym pomysłem, ale jeśli dobrze bym to zagrała Hektor uwierzyłby w moją skruchę i od razu w ramach "rekompensaty strat" przydzielił mi walkę, na którą musiałabym się zgodzić, wtedy by mi zaufał, a ja miałabym dostęp do pomieszczeń dla zawodników, jak i do oszklonego pomieszczenia na górze.

-Nie ma mowy, nie pozwolę na to, mogłaby ci się stać krzywda.- do moich uszu dobiegł wyraźny sprzeciw Stylesa, który nawiasem mówiąc mało mnie obchodził.

-Styles uwierz mi, mam większe doświadczenie niż ty i poradzę sobie z tym. Nieważne co powiesz zrobię po swojemu.- odparłam. Nie miałam ochoty się z nim kłócić. Patrzyłam na niego niewzruszona. Wrócę i tyle, trudno nie boję się, jedyne co mnie przeraża to to, iż komuś mogę zrobić krzywdę, a jeśli ja dostanę to pech, należy mi się za to kim byłam i co robiłam.

-Nie rozumiem dlaczego ty się w ogóle nie boisz.- zmrużył oczy, jakby chciał wyczytać ze mnie emocje. Nie dobrze... Zaczął mieć watpliwości, co nie było dla mnie korzystne. Jego twarz była jak posąg jakiegoś pieprzonego Adonisa, z której nie można było nic wywnioskować poza tym, że był przystojny.

-Jasne, że się boje.- zaśmiałam się nerwowo.- Dlatego teraz nie będę chodzić na treningi, tylko ćwiczyć w domu.- oznajmiłam, w rzeczywistości mając zamiar wrócić do drużyny Hektora.

-Jeśli coś ci się stanie Rachel..- urwał, a na jego twarzy znów można było zobaczyć troskę, wymieszaną ze zmartwieniem.- Ja sobie tego nie wybaczę, że ci na to pozwoliłem.- dotknął mojego kolana, na co się wzdrygnęłam. Okej.. Czemu on się tak nagle zaczął o mnie martwić co?  Ja sobie poradzę, a naprawdę przestaje mi się podobać jak ciągle narusza moją przestrzeń osobistą. Niech sobie teraz nie myśli, że będziemy jakimiś "przyjaciółmi na zawsze".

-Nic mi się nie stanie i przestań się tak na mnie patrzyć jakbym zaraz miała się rozpaść na milion kawałeczków. Wezmę udział w jednej może dwóch walkach, obadam teren i mnie nie ma.- zdenerwowałam się. Nie bałam się bólu, nie bałam się walki, nie miałam zawahania, tego uczył mnie Hektor od lat.

-Dobrze uszanuje to, a teraz może zapomniemy o tym na chwilę i oglądniemy jakiś film?- zaproponował. Widać chciał spędzić ze mną więcej czasu. W sumie czemu nie, trochę mnie irytował, ale podczas filmu raczej gadać nie będziemy.

-Spoko, moja mama wróci późno, jest ósma więc spokojnie zdąrzymy.- zgodziłam się

-Zaraz jest ósma?- wstał gwałtownie z łóżka, wyciągając z tylnej kieszeni telefon. Pośpiesznie wybrał jakiś numer przystawiając komórkę do ucha.

-Halo Felicia, czekasz na mnie w domu?- zwrócił się do dziewczyny, po drugiej stronie linii. Czyżby zapomniał o randce z Fel? Haha, jaka szkoda. Uśmiechnęłam się pod nosem wyobrażając sobie, jaka byłaby jej reakcja gdyby się o tym dowiedziała

-Acha, słuchaj, bo ja jednak nie dam rady przyjść, może innym razem.- wychrypiał, czując się chyba trochę winny. Oj chciałabym zobaczyć teraz minę Felici. W ogóle czemu on odwołał randkę, przecież nie musi ze mną oglądać filmu?
Zgarnęłam laptopa z biurka, uruchamiając go, w czasie gdy Lokers się rozłączał.

-Nie mów, że zapomniałeś o randce.- zerknęłam na niego rozbawiona, podając mu pare płyt z filmami.

-To nie moja wina, dziś się tyle wydarzyło.- przeglądał otrzymane ode mnie płyty, szukając czegoś co go zainteresuje.- Może to.- zaproponował, podają mi płytę z filmem "Dom snów", którą od razu włożyłam do odtwarzacza w laptopie. Był to film z Danielem Craigiem w roli głównej i nie przypominałam sobie bym go wcześniej oglądała, reasumując zapowiadał się ciekawie. W celu wygody położyliśmy się, opierając o biały zagłówek. Nacisnęłam przycisk "play", tym samym rozpoczynając nasz seans.
Oglądaliśmy z zaciekawieniem, uważając by nie zgubić żadnego wątku, z czasem zrobiło się trochę chłodnawo, dlatego przykryliśmy się kołdrą. Trzymaliśmy laptopa na przemian raz na moich, raz na Stylesa kolanach.
Historia była bardzo wciągająca z niespodziewanym zakończeniem, co uwielbiałam. Wygięłam się odkładając  komputer na półkę, było już ciemno, a pokój rozświetlała tylko i wyłącznie lampka nocna, nadająca sprzyjającego snu nastroju. Harry leżał zwrócony w moją stronę, opierając się o łokieć.

-Fajny był ten film.- ziewnął, patrząc mi w oczy, po chwili też posyłając mi uśmiech. Nie wiedzieć czemu, odwzajemniłam ten gest. Nie potrafiłam tego wytłumaczyć może to zmęczenie, może poczułam przypływ zaufania.

-Też mi się podobał.- westchnęłam, rownież opierając się na łokciu. Wpatrywaliśmy się w siebie, odreagowując te intensywne dwa dni, jakim przyszło nam sprostać.

-Jesteś twardą dziewczyną Rachel.- skomplementował mnie. Nie powiem nawet fajnie mi się tak z nim leżało i rozmawiało. Jeśli ktoś powiedziałby mi tydzień temu, że to będzie miało miejsce najprawdopodobniej bym go wyśmiała.- Masz piękne włosy.- dotknął swoją dużą dłonią moich blond kosmyków, opadających na moje ramiona. Poczułam charakterystyczny, przyjemny zapach jego perfum. Automatycznie wzięłam głębszy oddech, naprawdę pachniał niesamowicie, co mnie troszkę oszałamiało i nie było mi z tym komfortowo.

-Emm dziękuję.- mruknęłam, błądząc wzrokiem po rożnych kątach pomieszczenia. Nie należałam do osób, które potrafiły przyjmować, swojego rodzaju komplementy. Harry bawił się moimi włosami, nie odzywając się. Nie przerywał naszego kontaktu wzrokowego. Po upływie kilku sekund podniósł się, tym razem zmienił pozycje na siedząca, opierając się przy tym na ręce. Już otwierałam usta, żeby się odezwać, kiedy on niespodziewanie nachylił się nade mną, kładąc dłoń na mojej brodzie i zmuszając mnie przy tym bym na niego spojrzała. Zdezorientowana i zmęczona do granic możliwości, patrzyłam w jego zielone oczy. Chłopak uśmiechnął się do mnie, ukazując dołeczki w policzkach i troskę w swoich oczach, poczułam jak przesuwa kciukiem po lini mojej szczęki, przez co po moim ciele przeszły dreszcze. Zauważyłam, iż coraz bardziej nachyla się w moją stronę, powodując dziwne uczucie zdenerwowania w moim brzuchu.

Witajcie kochani X
Nie zabijajcie! Wiem jestem jak Polsat, ale dodaje na drugi dzień docencie mnie ;* Jak sądzicie Rachel dołączy do Czarnych Węży? Harremu uda się ją pocałować, czy dziewczyna obudzi się ze swojego otumanienia?
Kocham Was
Camila Xx
Ps. Co do konkursu, szczegóły podam już za tydzień ;) Lubicie jajeczka eos?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro