Lekcja 26: to co kiedyś było.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

⌛️⌛️⌛️

Zielonooka po raz kolejny patrzyła jak krople deszczu uderzają o szybę. Noc była burzliwa ,a gęsto spadające krople deszczu zasłaniały jej widok. Nawet niebo pełne gwiazd tej nocy było ukryte za gęstymi czarnymi chmurami. Brunetka spojrzała niepewnie na godzinę która była na zegarze. No tak. Grubo po północy. Jej rodzice powinni już być. Czekała na nich martwiąc się o fakt iż tak długo nie wracają. Jak zawsze mama dziewczyny miała swoją „tajną misję". Była w końcu skrytobójczynią i to jedną z najlepszych. Brunetka dalej nie umiała zrozumieć jak skrytobójczyni może być z tajnym detektywem policyjnym. Luna ziewnęła przeciągle i powili zaczęła już zasypiać na stojąco. Czuła się na prawdę sennie. Rozbudził ją jednak odgłos samochodu ,który podjechał pod dom. Od razu rozpoznała samochód swojej cioci. Była zdziwiona. Siostra jej matki zawsze opiekowała się Luną jak trzeba było jednak co robiła w środku nocy pod jej domem? Dziewczyna od razu ruszyła na dol by otworzyć drzwi zamknięte na klucz i przywitać swoją ciocię oraz spytać gdzie rodzice. Mogła się domyśleć że to oni przysłali kobietę do Luny. Zielonooka po chwili otworzyła drzwi i prawie od razu starsza kobieta o białych jak śnieg włosach. Jej oczy były szare zaś strój dość nietypowy. Miała na sobie piżamę i płaszcz. Cóż było widać ze ubierała się w pospiechu.

- Luna ubieraj się. Musimy szybko wyjechać. Spakuje ci szybko najważniejsze rzeczy i wychodzimy. - powiedziała kobieta po czym dała od razu dziewczynie jej kurtkę i buty. Ciocia luby po tej czynności ruszyła szybko na górę by spakować dziewczynę zaś brunetka posłusznie zaczęła się ubierać. Nie wiedziała co się dzieje jednak jeśli jej ciocia w nocy po nią przyjechała to znaczy że to ważna sprawa. Minęła minuta może trochę więcej ,a Luna była już ubrana zaś białowłosa kobieta wróciła i bez chwili zwłoki wyszła z dziewczynką zamykając dom i ruszając szybko do samochodu.

- gdzie rodzice? - spytała dziewczyna jednak jej ciocia nie odpowiedziała.

-ciociu Silver gdzie mama? - spytała ponownie dziewczyna i w tym momencie kobieta otworzyła drzwi samochodu i wsadził tam dziewczynę.

- twoi rodzice... chcą byś była bezpieczna. Dlatego musimy wyjechać. Teraz. Obiecuje że będzie dobrze ,ale musimy uciec daleko - powiedziała kobieta zapinając pasy dziewczyny. Luna ścisnęła lekko w dłoniach swój płaszcz po czym po prostu przymknęła oczy. Nie trzeba było więcej słów. Luna wiedziała jaką prace ma jej matka oraz że jej ojciec też jest narażony na niebezpieczeństwo przez to że pomagał swojej żonie. Wiedziała ze skoro ciocia zabiera ją z domu i próbuje z nią uciec to rodzice dziewczyny prawdopodobnie nie żyją albo zostali porwani przez złych ludzi. Cóż. To pierwsze było bardziej prawdopodobne. Z oczu brunetki zaczęły lecieć łzy i chodź Luna starała się być silna to coraz więcej łez pojawiało się ja jej policzkach i powoli spływały kapiąc na jej kolana.

⏳⏳⏳





Brunetka od razu wstała gwałtownie zlana gorącym potem po czym rozejrzała się po pokoju. Było ciemno ,a przez okno wpadało jasne światło księżyca i lamp ulicznych. Luna odetchnęła widząc swój pokój po czym poczuła czyiś oddech na swojej dłoni. Brunetka spojrzała zestresowana na przyczynę owego oddechu. Karma spał sobie w najlepsze ,a jego twarz była spokojna i pogrążona we śnie. Luna odetchnęła po czym zaczęła powoli przypominać sobie co się stało. Musiała zasnąć przy rysowaniu ,a karma musiał potem wszystko wyłączyć i położyć się z nią. Tak czy inaczej zielonooka wstała z łóżka i ruszyła do okna. Dziewczyna wyjrzała przez nie i spojrzała na niebo. Było czyste i po prostu ładne. Luna uznała że chce zaczerpnąć świetnego powietrza jednak nie mogła otworzyć okna. Nie chciała wychłodzić pokoju ani wpuścić niechcianego pospólstwa w postaci robaków i komarów. Brunetka ruszyła do wyjścia z pokoju i po krótkiej chwili ruszyła na dol ,a następnie wyszła na taras. Brunetka usiadła na huśtawce która była niedaleko i odetchnęła.

- czemu znowu śni mi się dzień śmierci moich rodziców?- spytała samą siebie po czym spojrzała na nocne niebo pokryte milionem gwiazd. Brunetka poczuła jak jej serce znowu zaczyna boleć od tej okropnej świadomości iż jej rodzice zostali zabici przez ludzi którzy prawdopodobnie nigdy nie zapłacą za swoje czyny. Brunetka wytarła szybko łzy które nazbierały się w jej oczach i wzięła wdech.

Kiedyś nie rozumiała
Z czasem jednak zrozumiała wszystko.
Kiedyś zadawała często pytanie dlaczego ktoś kto pracuje w policji jest z skrytobojczynią . Jednak od dłuższego czasu Luna już wiedziała że jej matka chodź była skrytobojczynia nie zabijała normalnych ludzi. Zabijała tylko tych złych. Wiele szajek przestępczych było rozbitych przez jej współpracę z ojcem Luny. Mama dziewczyny zabijała tych którzy zawsze unikali wymiaru sprawiedliwości ,a w miarę możliwości ojciec Luny krył ją jak i jednocześnie pomagał zamknąć tych których jakkolwiek można było skazać. Mimo wszystko najważniejsze co ich połączyło to miłość. Luna tez wcześniej nie rozumiała czemu jej rodzice musieli zginąć. Wiedziała oczywiście ze mierzyli się z niebezpiecznymi ludźmi jednak nie wiedziała ze ci ludzie nie tylko ich szukali. Luna była ich kolejnym celem. Dlatego pare lat temu musiała uciec. Dlatego opuściła to miejsce. Jednak teraz znowu może mieszkać w tym domu. Chodź było to niebezpieczne bo ludzie którzy zabili jej rodziców mogą dalej jej szukać. Chodź z drugiej strony po co szukać dziecka osób które się już zabiło? No właśnie po co? To bez sensu. Przecież zazwyczaj szuka się dziecka swojego wroga by je porwać i mieć jak swojego wroga szantażować. Wiec po co ci ludzie chcieli złapać wtedy Lunę?
Po co?

- czemu tu jesteś? - odezwał się znajomy głos. Luna nawet nie zdążyła odpowiedzieć kiedy poczuła jak ciepłe dłonie chłopaka oplatają ją od tyłu ,a jego twarz chowa się w jej szyi.

- chciałam na chwile odetchnąć świerzym powietrzem. To tyle. Rozumiesz co nie? - spytała Luna patrząc na chłopaka po czym dodała. - ,a ty czemu nie śpisz?

- kiedy wstałaś to mnie obudziłaś ,ale uznałem ze idziesz do kibla czy coś. Nie wracałaś przez dłuższa chwile to poszedłem sprawdzić gdzie jesteś i nagle co? Widzę cie tu na tej huśtawce. - powiedział chłopak po czym spojrzał w oczy brunetki. Jego złote tęczówki zdradzały zmęczenie zaś włosy były całe roztrzepane.

- okey. Rozumiem. Chodźmy spać. - powiedziała dziewczyna jednak kiedy chciała wstać to chłopak jà zatrzymał.

- Luna... czemu wyszłaś? Widze że myślałaś o czymś co chyba nie jest ... wesołe. Miałaś jakiś koszmar czy coś? - spytał czerwonowłosy. Zielonoooa westchnęła cieczko po czym odpowiedziała.

- tak. Miałam sen. ,Ale to nic. Powiem ci kiedyś karma.. ja ... ufam ci i obiecuje ze kiedyś wszystkiego się dowiesz ,ale na razie nie jestem gotowa by o tym mówić. Rozumiesz? To serio nie twoja wina ani nic ja ci ufam ,ale ... to ja nie jestem gotowa by po prostu o tym mówić. Nagisa wie tylko dlatego że od dziecka mnie zna i wie jaka jest moja przeszłość. Kiedyś serio ci powiem.. na razie jednak chodźmy spać. Proszę- powiedziała luna z nadzieja ze karma zgodzi się na to by pójść spać. Złotooki westchnął po czym wziął brunetkę na ręce i ruszył z nią w stronę domu.

- nie musisz mnie nieść - powiedział luna rumieniąc się i jednocześnie wtulajac w ciepły tors chłopaka zaś Karma po prostu zignorował jej słowa i wszedł do domu zamykając za sobą drzwi od tarasu po czym ruszył na górę.

- nie wychodź nigdy w nocy sama. Nie wiesz czy ktoś cie nie porwie nawet jeśli wychodzisz tylko do ogrodu- powiedział chłopak. Luna zarumieniła się bardziej po czym po prostu przytaknęła i zamknęła oczy wtulając się. Karma uśmiechnął się czując jej ciepły dotyk i delikatny oddech delikatnie muskające jego klatę. Po chwili czerwonowłosy wszedł do pokoju i od razu położył się z brunetka w łóżku wtulając się w nią. Dziewczyna ziewnęła cicho po czym wtuliła się w swojego przyjaciela jednocześnie zasypiając.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro