11.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hoseok miał iście dziwaczny dzień. Najpierw spóźnił się na lekcje z powodu niezbyt przyjemnie pachnącego pana, który postanowił wykładać mu w autobusie filozofię życia i tak go wciągnął, że zakończył podróż na pętli, następnie dostał czekoladki od tajemniczej wielbicielki, jak się potem okazało wielbiciela z 1c, który podziwiał go od czasu wytryśnięcia z jego nosa mleka truskawkowego na stołówce tydzień wcześniej, bo Jinowi musiał udać się śmieszny kawał, akurat kiedy on pił swoją dzienną porcję białka, koło południa, dostał uwagę od nauczycielki matematyki za nazwanie jej "twardogłową", kiedy nie uznała mu rozwiązania zadania swoim własnym, innowatorskim sposobem, a teraz, podczas powrotu do domu, jego autobus był tak zapchany jak puszka sardynek. Nawet zapach był podobny.

Nie bez trudu przepchnął się przez tłum gnieżdżących się przy drzwiach staruszek, które już trzy przystanki wcześniej filowały obok wyjścia, jakby od tego czy uda im się wysiąść na czas, zależał ich Quest życia.

Jakaś nastolatka z warkoczami, zarzuciła jednym w tył, trafiając go prosto w nos. Załaskotało go w nozdrzach, więc skupił całą siłę woli na tym, żeby nie kichnąć jakiemuś dzieciakowi z naprzeciwka prosto w twarz. Nie udało się.

Miał już dość tego dnia. Jedyne czego było mu potrzeba to łóżko, ciepła herbata i...książka?

Zapomniał wypożyczyć nową!

Postanowił, że wysiądzie dwa przystanki wcześniej i pójdzie do biblioteki.

Od razu tak jakoś poprawił mu się humor, nawet starszy pan i jego wbita w stopę Hoseoka laska nie przeszkodziły mu w wesołym wyglądaniu na brudną, szarą ulicę i czekanie na ten upragniony przystanek.

W pewnym momencie mignęła mu między tłumem czupryna ciemnych włosów i jaśniejącą bielą czysta cera. Serce załomotało mu w piersi, a świat stał się wręcz kolorowy. Nie zważając na trudne warunki w tłumie, przebrnął przez kilka osób i ze ściśniętym w chwili szczęścia żołądkiem, dotknął ramienia mężczyzny.

Brunet odwrócił się, czując jak ktoś go zaczepia. Hoseok ujrzał ładną, bladą, odrobinę zmęczoną ciężkim dniem twarz i jednocześnie zwyczajną, po prostu nijaką.

Natychmiastowo stracił zapał, a emocje kotłujące się w środku jak wulkan - przygasły. Tak samo jak iskry światła w jego oczach. Szybko przeprosił obcego mężczyznę i wrócił do wypatrywania przystanku.

Chciał zobaczyć Yoongiego, jego wiecznie przekrzywione na zadartym nosie okulary, roztrzepane, ciemne włosy, które nie widziały grzebienia od poprzedniej ery, ciemny sweterek, który jeszcze bardziej podkreślał bladość jego skóry. Chciał wywołać na jego twarzy cień uśmiechu, mały, prawie niewidoczny zalążek szczęścia.

Tylko to mogło naprawić mu ten przedziwny dzień.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro