17.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zgodnie z planem, Hoseok wygrzebał ze zbiorów ustawionych w przedpokoju, jakąś wyglądającą na najstarszą i najmądrzejszą książkę. Okazało się, że to Filozofia pozytywistyczna. Jęknął, przeczytawszy tytuł, ale co go nie zabije...i tak dalej. Dla Yoongiego był gotów to zrobić.

Przebrnął przez pierwszą połowę w dwie godziny i nawet był gotów walczyć dalej, dopóki nie zauważył, że połowa to tylko dwanaście stron. Rzucił tomikiem przez pokój, czym wystraszył Mickyego, który aż zesikał się z wrażenia na ulubioną poduszkę Hoseoka.

- Jestem gotów!

Wziął plecak, psa na smycz, książkę do oddania i wyruszył dziarsko na spotkanie z przygodą. Na szczęście do biblioteki nie było zakazu wprowadzenia zwierząt. Tylko mały leń nie chciał za bardzo wspinać się po schodach, dlatego pan musiał go wnosić jak księcia.

- Dzień dobry. - Powiedział cicho, tak jak powinien to robić w bibliotece.

- Dzień dobry. - Odpowiedział równie grzecznie Yoongi, podnosząc głowę znad książki, ale coś go zatkało, kiedy zauważył Hoseoka. Wyglądał trochę lepiej niż dwa dni temu. Nadal miał niewielkie zaczerwienienia w kąciku ust, ale to normalne przy bladości jego cery. Okulary jak zwykle trzymał po jednej stronie podczas czytania.

- Przyszedłem oddać książkę i wypożyczyć kolejną. Była bardzo ciekawa, ale i dosyć prosta. Wiesz jak to jest z prostymi książkami, przelatują przez umysł, nie zostawiając nic wartościowego.

Yoongi naprawdę przyglądał mu się jakby nie wierzył, że rozmawia z tym samym Hobim, z którym spotkał się jeszcze dwa dni temu.

- Może masz rację. A co chciałbyś teraz przeczytać?

- No wiesz...ostatnio interesuję się trochę filozofią pozytywistyczną. Może coś pasującego do tego nurtu?

- Filozofią? Dwa dni temu interesowałeś się piankami smakowymi w kształcie idoli.

Hobi poczuł jak delikatnie traci grunt pod nogami, tak strasznie chciał wyrzucić z siebie, że wczoraj znalazł w płatkach śniadaniowych piankę w postaci G Dragona, ale powstrzymał się w ostatniej chwili.

- Tak, pianki są dla dzieci. Wiesz, to była jedna z faz mojego rozwoju społecznego, odwołująca się do filozofii, mam na myśli rozwój metafizyczny, oparty na pojęciach abstrakcyjnych, którymi z pewnością są te pianki.

- Pianki pomagały ci się rozwijać społecznie?

- T-tak, dokładnie. - Opuścił oczy na biurko, udając zapatrzonego w drewno, dotykał go jak stolarski znawca, który ma wyrazić opinię na jego temat. - Przeszedłem na scientyzm, teraz badam wszystko empirycznie, dlatego właśnie to zamiłowanie do pianek, chciałem wczuć się w postać dziecka.

- Dobrze ci szło, byłeś bardzo przekonywujący. - Yoongi założył ręce na krzyż.

- Dzieci to również część społeczeństwa, a ja staram się je zrozumieć, bo jestem alstrunistom.

- Astrunsitom mówisz? Interesujesz się strunami?

- Nie głuptasie. - Nerwowo zachichotał jak dobroduszny profesor. - Interesuję się ludźmi i ich potrzebami.

- Tak dosłownie wszystkimi?

- Jak najbardziej. Możesz z siebie wyrzucić wszytko, co leży ci na sercu, a ja postaram się w to wczuć.

- Boli mnie tyłek od siedzenia na krześle od rana. Identyfikujesz się?

- Tak, rozumiem cię. Cóż za ból, aż przechodzi wskroś moje ciało!

- Biedactwo. Mogę doradzić książkę Darwina o Ewolucjonizmie. Będzie idealnie pasować do twoich nowych zainteresowań.

- Tak! Darwin...znam, zacny człowiek. Uważał, że...stopniowe przekształcanie się form życia w coraz doskonalsze, jest podstawą doboru naturalnego, poprzez eliminowanie słabych jednostek, poprzez wykańczanie się...znaczy się umieranie słabych jednostek...znaczy selekcję naturalną. - Złapał dwa szybkie oddechy.

Yoongi pokiwał głową, jakby zrozumiał sens paplaniny.

- Twój pies chyba bardzo identyfikuje się z tą zasadą, bo właśnie zabiera się do zjadania trującego Fikusa.

- Co!? Mickey, nie rusz tego mały gnomie! - Hobi rzucił się na psa, żeby oderwać go od rośliny. - Co ci mówiłem o jedzeniu kwiatków? Czy to dla ciebie takie skomplikowane, że nie jemy tego zielonego? A ty sobie upodobałeś wszystko co zielone - pleśń, trawę, najlepiej z brązowymi elementami, brokuły! Ohyda. Mam ci przyczepić jakiś alarm antyzielony czy co?

Przerwał wywód, słysząc śmiech Yoongiego.

- C-co? Dlaczego się śmiejesz?

- Nareszcie wróciłeś. A teraz powiedz, co ci odbiło z tą filozofią i "Byciem mądrym"?

Hoseok depresyjnie podszedł do biurka, odkładając po drodze psa na podłogę.

- Znowu zrobiłem z siebie debila.

- Debila to może za duże słowo, ale nie zaprzeczam, że jesteś dość specyficzny.

- I tak nic nie rozumiem z tej filozofii. Po co ktoś wymyśla takie bzdury? Chyba tylko po to, żeby sobie życie utrudniać.

- Nie lubię filozofii pozytywistycznej, jest zbyt grubiańska jak dla mnie, wolę Stoików.

- Nawet z tym nie trafiłem. - Hobi posmutniał jeszcze bardziej. Yoongi nie mógł powstrzymać cichego śmiechu.

- Do pewnego momentu szło ci nieźle.

- Do którego? - Trochę się ożywił.

- Do dzień dobry. Naprawdę uwierzyłem, że umiesz cicho mówić.

- Jestem chodzącą porażką. - Hobi opadł w dramatycznej pozie na biurko, jak rozpaczająca księżniczka Disneya.

- Wiesz co? - Szturchnął go w ramię Yoongi. - Niepotrzebnie pomyślałeś, żeby robić takie głupoty i zmieniać się pod jakimkolwiek względem. Lubię cię za to, jaki jesteś.

- N-naprawdę? Lubisz mnie? Nawet jak mówię o piankach? - Chłopak podniósł się.

- Nawet wtedy. Jesteś specyficzny, ale dlatego cię zauważyłem. Wnosisz coś innego do mojego życia. Nie powagę, ciszę i intelektualne głupoty, których mam aż za dużo, tylko trochę...szaleństwa i radości. I chciałbym, żebyś taki pozostał, żebyś czuł się przy mnie dobrze. Po prostu do niczego się nie zmuszajmy i bądźmy sobą.

- Wow, hyung pierwszy raz powiedziałeś tyle słów na raz. I to takich pięknych!

- N-nie przesadzaj.

- Jestem taki szczęśliwy hyung! - Hobi w przypływie euforii przeskoczył przez blat biurka i złapał sztywnego jak struna Yoongiego w uścisk.

- Hoseok, Hobi, Jung. Naruszenie przestrzeni osobistej trzeciego stopnia. - Wydusił z siebie bez tchu. Czuł, że drżą mu dłonie, a serce wybija bardzo szybki rytm, za szybki.

- A, walić to. W końcu taki jestem, hyung. Musisz wiedzieć, że uwielbiam się przytulać.

- O nie...pomocy.

Mickey zaszczekał na parę za biurkiem i ze szczęścia zsikał się poraz kolejny tego dnia.

- Hobi, twój pies nalał na podłogę.

- Posprzątam, hyung! I zaraz opowiem ci o tej ostatniej książce, którą wypożyczyłem. Jest o fruwających gofrach w kosmosie!

Yoongi odetchnął, czując jak powietrze wraca do jego ściśniętych płuc. Musiał usiąść z wrażenia, gdy Hoseok pobiegł po mop. Chyba musi przejść się do lekarza i sprawdzić czy nie nabawił się arytmii.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro