22.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Niespodzianka!

Yoongi nie był pewny co bardziej go zaskoczyło. To urodzinowe zawołanie czy przerażony Hoseok, który rzucił mu się na szyję.

- Hyung, wiedziałeś o tym? - Zapytał, śmiejąc się jednocześnie i witając z wszystkimi gośćmi.

- Ta, pomagałem w niespodziance. - Podrapał się w tył głowy.

- Jesteście cudowni! - Krzyknął Hobi do zebranych gości, a wszyscy odpowiedzieli mu wiwatem.

Wtedy z innego pomieszczenia, prawdopodobnie z kuchni, wyszedł, ostrożnie niosąc truskawkowy tort, chłopak, którego Yoongi widział poraz pierwszy. Miał bardzo kobiecą urodę i niewinny urok.

- Hobi hyung, pomyśl życzenie i zdmuchnij świeczki! - Przekrzykiwał gości.

Hoseok podszedł do przyjaciela i zamknął oczy, delikatnie nabrał powietrza w policzki i odczekał kilka sekund, po czym zdmuchnął małe płomyki. Zaczęły się krzyki, rozmowy, śmiech i nawet śpiew. Yoongi przyglądał się całej grupce, stojąc z boku.

- No i nie zapominajmy, że nasz kochany Nerdzik też skończył dzisiaj liceum i pewnie jutro dostanie list z podziękowaniem od dyrektora, że zawyżył średnią z egzaminów. - Napomniał głośno Jin i objął ramieniem nieśmiałego Namjoona.

Chłopak poprawił okulary i uśmiechnął się pod nosem, kiedy śmiech i gratulacje znów rozeszły się po pomieszaniu. Yoongi zauważył jak dźga Jina w bok, by ten przestał ogłaszać publicznie takie wieści i zwracać tym samym na niego uwagę.

Wydawał się jedyną osobą oprócz Hobiego, z którą mógłby się jako tako dogadać. I tak też było. Gdy wszyscy wypili toast za solenizanta, Namjoon niepewnie przycupnął obok niego na parapecie. Yoongi widział w jakiej desperacji Hoseok rzucał mu przepraszające spojrzenia, ale przecież nie mógł zostawić swoich gości i zająć się tylko nim.

Także stał sobie obok uchylonego okna i popijał jakiś słodki napój. Nienawidził ich, ale musiał się czymś zająć, a nie mieli nawet wody. Kawy nie potrzebował. I tak jego serce wybijało za szybki rytm, czuł jak poci mu się kark i swędzą uda, a to znaczyło, że czuje się tu bardzo niekomfortowo.

- Cześć. - Zagadał Namjoon - Bardzo nam dzisiaj pomogłeś.

- Nie ma sprawy.

- Hobi dużo mi o tobie mówił.

- Hobi chyba ogólnie dużo mówi.

- To prawda, ale zazwyczaj o jakiś głupotach. Od kiedy cię poznał trochę spoważniał.

Yoongi zmarszczył brwi.

- To chyba niedobrze, nie?

Namjoon sprawiał wrażenie, jakby złapał chwilowy Error mózgu.

- No wiesz, nie można być wiecznym dzieckiem.

- Nie uważam, że jest dzieckiem. Ma oryginalny charakter, bardzo pozytywny. To dobrze, kiedy ktoś cieszy się życiem.

- Nie ma ludzi, którzy są wiecznie szczęśliwy. Skoro nigdy nie widzisz jak Hobi się czymś martwi, to znaczy, że nie pokazuje ci całego siebie. Może jeszcze ci nie ufa.

Te słowa trochę uraziły bibliotekarza, zwłaszcza, że widział zmartwionego Hoseoka, jeszcze godzinę wcześniej. A teraz? Śmiał się, gestykulował, krzyczał, przytulał wszystkich naokoło, nawet zaczynał tańczyć. Czy to nie znaczy, że to im nie pokazuje prawdziwego siebie? A może Hobi po prostu wie, kiedy może się ujawnić, kiedy czuć smutek, kiedy radość, umie posługiwać się swoimi emocjami. Yoongi tego nie potrafił i dlatego tak bardzo zafascynował się tym chłopakiem.

- Nie chciałem cię urazić. W końcu krótko się znacie. - Tłumaczył się Namjoon, kiedy nie odpowiedział dłuższą chwilę.

- A wy, ile się znacie?

- Trzy lata. Od początku liceum.

- Nam, chodź tutaj, dajemy prezenty! - Krzyknął Jin, a chłopak jak na rozkaz zostawił go bez słowa i odbiegł. Straszny z niego pantofel, a nawet jeszcze nie ma żony.

- Masz prezent dla Hobiego hyunga? - Zapytał go pojawiający się znikąd chłopak, o zębach królika i mięśniach zawodnika sztuk walki. To połączenie było dziwnie satysfakcjonujące dla oczu.

- Nie jesteśmy na ty, chłopczyku.

- Tutaj wszyscy są na ty, panie dorosły. Co ty taki sztywny? - Dźgnął go w bok, a jedyne o czym Yoongi marzył to lepa na jego królicze zęby.

- Co ty taki upierdliwy?

- Nie ładnie odpowiadać pytaniem na pytanie.

- Nie ładnie zaczepiać starszych.

- O ja cię! Rakieta do tenisa! Dzięki Jimin, jesteś najlepszy. - Przerwał im Hobi.

Yoongi machnął ręką na chłopaka, żeby sobie poszedł, a ten pokazał mu język.

Solenizant dostał dużo ciekawych i przedziwnych prezentów.

- Łopata?

Tae skrzywił się i dał mu pstryczka w nos.

- To nie jest jakaś tam łopata! To jest narzędzie, którym moja babcia odkopała skrzynię, w której znalazła zapiski tajemniczego zwoju mojego ludu z Kosmosu i przepis na długowieczność oraz przepyszne ciasta z marcepanem.

- Przyznaj się, że zapomniałeś prezentu i ukradłeś ją cieciowi pod blokiem.

- Kto wygadał?! - Oburzył się Tae i obejrzał wszystkich podejrzanym wzrokiem.

Hobi poklepał go po rozdygotanym z nerwów ramieniu.

- Ważne, że tu jesteś. Twoja obecność jest lepsza niż każdy prezent z kosmosu.

Taehyung siąknął nosem.

- Przepraszam, hyung...

- No chodź, nie płaczemy. - Przytulił go, a Jimin uronił łezkę i pogłaskał swojego chłopaka po bujnej czuprynie.

Impreza wróciła do punktu, na którym się zakończyła, czyli pogaduchy, picie i więcej picia.

Yoongi nie mógł wytrzymać tego szumu i coraz bardziej pijanego towarzystwa. Zaczepił Hobiego, kiedy ten na moment poszedł do kuchni po puste kubki.

- Już chcesz iść? Zostań jeszcze z nami, nie poznałeś tyłu fajnych ludzi.

- Wiesz, nie jestem za dobry w poznawianiu ludzi. Poza tym już jestem trochę zmęczony.

- No dobrze. Odprowadzę cię na przystanek, zaczekaj chwilkę.

Wyszli kilka minut później, po tym jak podpity Tae uczepił się nogi Yoongiego i nie chciał go wypuścić. Dopiero Jimin odciągnął go torebką żelków.

- Szalona ekipa. - Powiedział Hobi, oddychając wreszcie świeżym powietrzem. Zrobiło się okropnie zimno, więc szybko szli w stronę przystanku. - Może cię odwiozę, hyung?

- No co ty, trwa twoja impreza. Daj spokój. Trafię do domu.

- Przepraszam, że tak mało rozmawialiśmy, ale zabrało się tyle ludzi. Nawet nie wiem skąd oni wytrzasnęli tylu gości.

- Rozumiem. I tak było fajnie. - Skłamał bez oporów.

- Nie umiesz kłamać, hyung. Ale mam nadzieję, że chociaż nasza wycieczka ci się podobała.

- Tak, bardzo.

- To już było bardziej szczere.

- Co ty, jakiś wykrywacz kłamstw czy co?

- Wykrywacz Jung, poleca się na przyszłość!

- Aż będę bał się cokolwiek przy tobie mówić.

- Mam nadzieję, że tak nie będzie, bo chciałbym się dowiedzieć o tobie tyle rzeczy.

- Może kiedyś. A, czekaj. Jeszcze mój prezent.

- Nie trzeba, hyung...

Yoongi wyciągnął z plecaka małe pudełko.

- Otwórz, jak będziesz w domu. Pakowałem to pół godziny i jestem pewny, że otwiera się go tak samo długo. Ręce by ci odmarzły.

- Dziękuję, hyung. - Powiedział cicho i przez moment patrzył na pudełko.

- To nic wielkiego.

- Na pewno jest cudowne. Niezależnie co to. - Z daleka podjeżdżał już autobus. Hobi zrobił smutną minę. - Mam nadzieję, że szybko się zobaczymy, hyung.

- Zależy jak szybko zawitasz do biblioteki.

- Najchętniej poszedłbym już teraz.

- Może pani Wong jeszcze tam jest.

- Ugh... - Przewrócił oczami - To był wspaniały dzień. Już dawno nie czułem się tak szczęśliwy jak dzisiaj.

- I dobrze, zasłużyłeś na to.

Hobi wyglądał jakby bardzo się z czymś wahał. Autobus zatrzymał się obok. Aż zadreptał w miejscu i zrobił zbolałą minę.

- To cześć. - Powiedział Yoongi, żeby go obudzić z tego niezdecydowania.

- Cześć. - Otworzył jeszcze po coś usta, lekko się pochylił, ale nagle się opamiętał i cofnął, a Yoongi szybko wsiadł do autobusu. Stał jeszcze na przystanku i machał mu, dopóki pojazd nie zniknął za budynkiem.

- Ty tchórzu... - Wyszeptał sam do siebie.

Nagle przypominał sobie o imprezie i z widokiem bladych ust Yoongiego w wyobraźni pobiegł do mieszkania.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro