30.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Yoongiego zastanawiały dwie sprawy. A mianowicie - dlaczego dał się namówić na wymianę okularów, skoro jego miały całe szkła i w miarę trzymały się na nosie i druga - czy to co stało się w nocy, mu się przyśniło, czy może jednak nie.

- A nie możemy po prostu powiedzieć, żeby dorobili ten jeden zausznik? - Narzekał po raz wtóry.

- Nie. Mają być nowe, stabilne i ładne.

- A moje są brzydkie?

- Mam być szczery, hyung?

- Zależy co znaczy szczery.

- Są za duże i są zupełnie porysowane, a poza tym wyglądasz jak pomylony, bo ciągle przekrzywiając ci się na boki.

- Teraz już wiem co znaczy szczery i to wcale mi się to nie podoba.

- Powiedziałem prawdę, nie obrażaj się.

- Nie obrażam, po prostu uważasz że moje okulary są brzydkie i wyglądam jak pomylony. Mam jakiś powód?

Hobi przewrócił oczami. Szli ośnieżonym chodnikiem w stronę najbliższego optyka. Mieli nadzieję, a przynajmniej Hoseok miał, że okulista przyjmie przy okazji Yoongiego i  będzie on mógł sprawdzić swój wzrok. Nie chciał nic mówić, ale często zauważał jak starszy mruży oczy.

O sytuacji z poprzedniej nocy nie myślał. A może nawet nie miał o czym. To był impuls, szybki i niegroźny. Po prostu to zrobił, a Yoongi chyba nawet nic nie pamiętał, przynajmniej taką miał nadzieję. On za to zatrzymał tę scenę w głowie jak zdjęcie. Ciągle pojawiała się i znikała, w najmniej oczekiwanych momentach. Przypominał sobie to cudowne uczucie i bezwiednie dotykał opuszkami palców fragment warg, które dotknęły ust starszego. Ciągle tliło się tam ciepło.

Właściwie nie potrafił dokładnie określić co go popchnęło do tak ryzykownego czynu. Yoongi nie był gejem, zdawał sobie z tego sprawę. Naraził całą ich znajomość jedną, nieprzemyślaną decyzją i z perspektywy czasu, miał ochotę przyłożyć sobie za to w twarz. Wolał jednak udawać niż  przyznać się, nawet sam przed sobą. Za bardzo zżył się z tym upierdliwym bibliotekarzem, żeby niszczyć  zalążek prawdziwej przyjaźni jaki stworzyli.

- Kiedy cię komplementuję, to tego nie widzisz, a powiem coś nie tak i wielka afera.

- Już nie wiem co gorsze. Najlepiej w ogóle nie odnoś się do mojej osoby.

- Najlepiej zamilknę na wieki. Co ty na to? - Zapytał odrobinę zbyt mocno.

Yoongi nic nie odpowiedział, jedynie ledwo widocznie zacisnął brwi. Hoseok nigdy się nie unosił. Wydawało się, że przywykł do tego "uroku," bruneta, który polegał na wkurzaniu się o wszytko i graniu wiecznie obrażonego. Najwidoczniej się mylił. Nawet tak pokojowy i wyrozumiały człowiek jak Hobi, tracił do niego cierpliwość.

Czego się spodziewałeś, Min? Że kilka miłych słów i fikcyjny pocałunek coś zmienią? Nadal byłeś sobą. Tym, którego nikt nie zaakceptuje.

Bez słowa weszli do Optyka. Kolejka do okulisty nie była długa, dlatego, by zająć czymś czas, zaczęli oglądać oprawki.

- Przymierz te.

- Mówiłem, że chcę czarne.

- Czarne, czarne. Wszystko czarne.

- Lubię ten kolor, jeśli masz z tym problem, to po co mi proponowałeś pomoc? Nie zmienisz mnie.

- Wcale nie chcę cię zmieniać. Nawet nie próbuję.

- To podaj czarne.

Hoseok drugi raz tego dnia zrobił dziwny grymas twarzy. Nie był on pozytywny.

- W tych ci ładnie.

- Nie są za małe?

- Masz małą twarz, więc nie mogą być przesadzanie wielkie. Chyba, że chcesz wyglądać jak Hipster.

- Jak co?

- Ludzie, którzy gardzą wszystkim co powszechne i muszą być we wszystkim "oryginalni", zazwyczaj przez dziwny strój.

- Albo słuchanie Biebera na gramofonie. - Wtrąciła się młoda pracownica, odkładając na miejsce odrzucone przez nich modele.

- Na gramofonie? - Zaśmiał się Hobi,  pierwszy raz tego dnia.

- Miałam taką koleżankę na studiach, robiła notatki na maszynie do pisania i przyjeżdżała na uczelnię monocyklem.

- Przybyła z poprzedniej epoki czy jak?

- Może to jakaś podróżniczka w czasie. - Odparła ze szczerym śmiechem.

Yoongi wziął sobie za cel honoru, by przeczesywać potargane włosy i przeglądać się w lustrze, dyskretnie obserwując dwójkę, która najwyraźniej świetnie się dogadywała i zdawała się zapomnieć, że w ogóle istnieje i to właściwie dla niego przyszli wybierać okulary.

- Pan Min Yoongi. - Wywołała go okulistka z gabinetu obok.

- Idę do gabinetu. - Poinformował zajętego Hobiego.

- Ok, ok. Czekam tu.

Jasne, że czeka. Z wielką przyjemnością poczeka. Może już w ogóle stamtąd nie wychodzić, żeby w spokoju sobie flirtowali, umówili się na randkę, wzięli ślub i spłodzili syna.

Wszedł do pomieszczenia lekarskiego, trzaskając drzwiami.

- Przepraszam, przeciąg.

Wyszedł dziesięć minut później z zakropionymi, szcypiącmi oczami. Nienawidził tego. Widział tylko jedną wielką, zamazaną plamę. Potknął się o stojącą na środku pomieszczenia, małą pufę i zupełnie zezłoszczony usiadł na ławce pod dużym oknem.

- I jak? - Hobi dosiadł się do niego w znakomitym humorze.

- Zajebiście - Syknął, pocierając bolące kolano.

- No i super. Wybrałem ci z Josin świetne oprawki. Musisz je przymierzyć.

- Przykro mi, ale narazie jestem praktycznie niewidomy, chociaż jestem pewny, że oprawki, które wybrała Josin są świetne.

- Ale masz wielkie źrenice. - Powiedział Hobi, nie zwracając uwagi na ironiczny ton przyjaciela. Usiadł obok niego na ławce i z zainteresowaniem spojrzał mu głęboko w oczy.

- No co ty nie powiesz. Odsuń się. - Sam cofnął się, żeby oddech Hobiego nie łaskotał go w policzek.

- Ile pokazuje palcow?

- pięćdziesiąt.

- Nawet tyle nie mam.

- Nie? A myślałem, że nie jesteś z tej planety.

- Tae nie jest.

- Możesz dać mi spokój?

- O co ci chodzi? - Obruszył się w końcu i wstał, dając Yoongiemu trochę przestrzeni.

- O nic. Mówiłem ci już o przestrzeni osobistej, a ty ciągle robisz to samo.

- Przepraszam, że naruszam prywatną strefę pana Min Yoongiego. Może załóż wokół siebie drut kolczasty.

- Może i byłoby lepiej.

- Nikt nie będzie musiał z tobą rozmawiać, zbliżać się, dotykać. Będziesz jak jakaś twierdza, pustoszały i zimny.

- A może właśnie tego chcę? Nie umiesz tego pojąć?

- Chyba właśnie pojąłem.

- Świetnie. Znajdziesz sobie nowych przyjaciół. Co to dla ciebie za problem?

- Żaden. Wcale nie jesteś wyjątkiem. - Po tych słowach wstał i złapał leżący na pufie szalik. Po chwili już go nie było.

- Pan Min Yoongi. - Wywołał go głos z gabinetu.

Wolał zostać prawie że niewidomy. I tak zaślepiały go łzy, kiedy wychodził i zmierzał do domu. Szybko się zaczęło i szybko skończyło.
Mogło być inaczej? Może w przyszłym życiu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro