31.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Minęły trzy dni od feralnej wyprawy po okulary, a Yoongi nie pamiętał, by czuł się bardziej wypruty z energii. Większość dnia spędzał w bibliotece, na przemian układając książki, wycierając z kurzu półki i segregując stare emblematy. Oczywiście powróciły standardowe pytania "Nic panu nie jest?", "Dobrze się pan czuje?", a on zaprzeczał jakoby było mu słabo i wracał do szukania karty zmartwionego czytelnika. W domu przesiadywał na balkonie, odmrażając sobie skostniałe dłonie i stopy. Holly na niego szczekał, jakby kazał mu wracać do środka, ale nie słuchał. Raz nawet sięgnął po schowanego w blaszanej skrzyneczce papierosa. Rzucił je dwa lata wcześniej, ale ciągle trzymał parę na "czarną godzinę". Odłożył go jednak. 

Hoseok nie był wart jego zdrowia. Potwierdził to. 

Coś jednak stało i zaciskało go w klatce piersiowej i chociaż, czasem zdawało mu się, że zaczyna się dusić, to szybko przechodziło. Łzy cisnęły mu się wtedy do oczu, spojówki robiły się czerwone, a oddech zatrzymywał głęboko w krtani i ani myślał pozwolić pozwolić mu złapać haust powietrza. Ciągle wracał do ostatnich słów, wypowiedzianych przez Hobiego. Nie był człowiekiem, który przejmuje się zdaniem innych. Nauczył się ignorować wszelki odzew z zewnątrz, bo kiedyś stracił zbyt wiele na słuchaniu ludzkiego szeptu i otwartych wyzwisk. 

Tylko problem polegał na tym,  że tym razem nie umiał zignorować wspomnień i znowu wyrzucał sobie naiwność. Bez końca na tym głupim balkonie, tak jak kiedyś. Słowa Hobiego nie tyle go zabolały, a przypomniały, jaki jest naprawdę i jaki stosunek mają do niego ludzie, a sam Hobi okazał się jednym z nich. Nie różnił się niczym. Wesoły chłopak z tysiącem przyjaciół, w których przebierał jak w rękawiczkach. Po co mu Yoongi? Czy to takie dziwne, że stracił do niego cierpliwość? I tak wytrzymał długo. 

- Cześć - Okulary znowu spadły mu na biurko. W złości odrzucił je na bok i spojrzał w górę. 

Stał nad nim Namjoon i trzymał w dłoniach opasły tom filozofii renesansu. Chyba będzie pierwszą osobą, która wypożyczy tą nudną cegłę w historii istnienia biblioteki. 

Bez słowa odebrał książkę i wyjął z niej fiszkę. 

- Ma pan tu kartę?

- Jaki pan? To ja, Namjoon. 

- Widzę. 

- Czemu jesteś taki zły?

- Kto cię przysłał? Hoseok czy Jin? I czemu dajesz się im wykorzystywać?

- Przysłał? Niby po co? Przyszedłem po ten tom, bo zauważyłem go jak ostatnio byliśmy z Jinem. 

Min wypełnił pierwsze linijki nowej broszurki. 

- Wypełnij swoje dane, założę ci kartę. - Podał mu papier i wziął z biurka kubek z zimną kawą. Namjoon przez moment zapatrzył się jak wypija nawet gorzką końcówkę i wykrzywił usta.  

- A właściwie, to co się stało? 

- Nic. 

- Hobi zrobił coś głupiego? 

- Przyszedłeś po książkę czy wywiad?

- No książkę, ale jesteśmy znajomymi, więc pomyślałem...

- Jakimi znajomymi? Dajcie wy mi wszyscy spokój, z Hoseokiem na czele. 

Namjoon poprawił okulary i zrobił dziwną minę, coś pomiędzy zbieraniem się na płacz, a złością. Szybko wypełnij swoje dane i podał kartę bibliotekarzowi. 

- Wiem, że zdążyłeś polubić Hobiego, ale prawda jest taka, że on po prostu taki jest. To czaruś, wszystkich umie sobie zjednać, dla każdego jest miły, nawet flirtuje. Jeśli liczyłeś na coś więcej z jego strony to...

- Na nic nie liczyłem. - Powiedział twardo, zatrzaskując książkę, z której wcześniej wyjął fiszkę. - Do widzenia, panie Kim. 

Podał mu tom i odwrócił się w stronę półki poprawiając książki. 

- Jestem szczery, po co miałbym cię oszukiwać? 

Yoongi rzadko kiedy się złościł. Teraz czuł, że jeśli Namjoon nie wyjdzie, to może na niego wybuchnąć, a potem gorzko tego żałować. Doskonale wiedział o wszystkim, co mu mówił. I chyba to bolało najbardziej, że ktoś to potwierdził. Hoseok zrobił sobie z niego zabawkę, jedną z wielu. Może śmieszyło go, jak Yoongi cieszył się na ich spotkaniach i robił z siebie durnia. Miał ochotę zderzyć się z jakąś twardą ścianą i nabrać wreszcie trochę rozumu. 

Wieczorem znowu siedział na balkonie. Było bardzo zimno, padał śnieg, a on założył tylko lekką bluzę. Jego skarpety zdążyły zupełnie przemoknąć od lodowatej wody. Gdyby nie dźwięk telefonu w kieszeni bluzy, pewnie wpatrywałby się tępo w budynek z naprzeciwka jeszcze kilka godzin. 

Hoseok: Mogę zadzwonić?

Łzy same spłynęły mu na policzki, a duszące uczucie wróciło. Już zapomniał jak to jest czuć tak dużo bólu. Nie miał mu nic do powiedzenia, ani nie oczekiwał żadnych słów tłumaczenia. To zraniłoby go jeszcze bardziej. Łatwiej jest zapomnieć. 

Nie odpisał. Nie obchodziło go czy będzie się martwił. Zupełnie przemarznięty wrócił do domu i przebrawszy się w ciepłą piżamę, poszedł spać. Już nie odczytał kolejnej wiadomości. 

Hoseok: przepraszam Hyung. Porozmawiajmy

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro