4.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Yoongi postanowił zamknąć dzisiaj trochę wcześniej. Nie czuł się najlepiej, nawet tak niestresujący zawód jak bibliotekarz bywał męczący, zwłaszcza, kiedy czuł jak gorączka rozpala mu czoło. Na szczęście miał swoje klucze i przyzwolenie od pani Wong na bezkarne ustalanie sobie godzin pracy.

Zamykał właśnie drzwi frontowe, kiedy ktoś, wybiegający zza winkla wpadł na jego plecy. Na szczęście trzymał się klamki i udało mu się nie przewrócić.

- Strasznie pana przepraszam. Nie zauważyłem, że ktoś tu stoi!

- Może gdyby nie biegał pan jak wariat, to coś by pan widział. - Yoongiego już nawet nie dziwiło szaleńcze zachowanie swojego stałego - od trzech dni - klienta.

- To pan! Chciałem oddać książkę i wypożyczyć następną. A-ale gdzie pan idzie?

- Muszę dzisiaj wcześniej zamknąć. Naprawdę zdążył pan przeczytać to przez jedną noc?

- Trochę się bałem, zwłaszcza przy scenach przywoływania Lewiatana, ale dałem radę. - Wypiął dumnie pierś i pokazał równy rząd zębów.

- Niech pan przyjdzie jutro rano. - Poinformował Yoongi i wrócił do siłowania się ze starym zamkiem w drzwiach.

Hoseok nie mógł patrzeć, jak bardzo mężczyzna nie radzi sobie z upartymi drzwiami.

- Może pomogę? - Pokazał na klucz i zamek.

- Poradzę sobie. Od dwóch lat zamykam te drzwi bez pańskiej pomocy.

- Mam dużo siły. Zobaczy pan. - Troszkę na siłę przepchnął go z drogi i jednym, porządnym ruchem przekręcił klucz. - Gotowe! - Zakrzyknął i szarpnął za końcówkę klucza, z przerażeniem zauważając, że jego drugi koniec został w zamku.

Yoongi przystawił dłoń do gorącego czoła. Czuł się coraz gorzej, w dodatku musiał teraz szukać cołodobowego ślusarza.

- Dziękuję, pańska pomoc jest nieoceniona. - Zironizował.

- Ja przepraszam, nie wiem jak to się stało. Tylko go przekręciłem... Namjoon! Mówił, że się zemści za pożyczone buty, ale żeby tak szybko...

- Co pan bredzi? Może już pan sobie iść? Mam przez pana dwa razy więcej pracy.

- Ależ nie, pomogę!

- Już wystarczająco pan pomógł.

Hoseok opuścił smutne spojrzenie. Naprawdę chciał tylko pomóc. Znowu robił pod górkę innym i sobie. Miał ochotę uderzyć się w twarz. Głupi Hoseok.

- Jeszcze raz pana przepraszam. - Powtórzył.

- No już, trzeba zadzwonić po ślusarza. Albo spróbować go wyciągnąć. - Yoongi czuł jak jego ciałem wstrząsają drgawki. Robiło mu się zimniej z każdą minutą.

- Dobrze się pan czuje?

- Dobrze. - Drgnął ramionami.

- Ma pan takie rumieńce i rozwodnione oczy.

- To przez zmęczenie. Może się pan odsunąć!? - Zareagował, kiedy chłopak znowu przekraczał normy. - Mam panu pożyczyć jeszcze raz książkę o przestrzeni osobistej? Ma pan dobrą pamięć, ale krótką.

- Moja mama zawsze mi to powtarzała. - Podrapał się po głowie z uśmiechem, ale zaraz ponownie spoważniał. - Może niech pan idzie do domu i odpocznie? Jutro z samego rana się tym zajmiemy.

- To niezbyt mądry pomysł.

- Widzę, że jest pan chory. To może poczekać. Nikt nie chodzi w nocy do biblioteki.

Yoongi spojrzał na tkwiący w zamku klucz. Czuł się tak beznadziejnie, że ta propozycja wydawała się całkiem rozsądna. Pokiwał głową na zgodę.

- Odprowadzić pana do domu?

- Nie przeginaj pan pały.

- Dobrze, dobrze. - Zaśmiał się. - Do jutra w takim razie. Będę tu rano na pana czekał! - Krzyknął i odbiegł.

Yoongi całą noc przeleżał z gorączką. Miał nadzieję, że do rana choroba minie i będzie mógł znowu zobaczyć tę nieznośną przylepę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro