40.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Droga do mieszkania Hobiego zajęła mu trochę czasu. Mimo, że godziny szczytu minęły, ruch i tak był spory. Akurat drzwi do klatki schodowej były otwarte, więc nie musiał dzwonić domofonem. Pod drzwiami złapał parę głębokich oddechów.
Ostrożnie zapukał, mając nadzieję, że Hobi usłyszy ten nieśmiały dźwięk. Już po chwili pobudził go szczęk zamka.

Chłopak miał podkrążone, zaspane oczy. Prawdopodobnie przed chwilą wstał z łóżka, bo włosy odstawały mu bez ładu, a koszulka że Spidermanem miała wymięty napis na samym środku klatki piersiowej.

- Hyung, cześć. - Potarł jedno oko i uśmiechnął się sennie.

- Cześć, mogę wejść? Nie za późno?

- Jasne, wchodź. - Wydawało mu się, że zaproszenie nie było aż tak pewne, ani szczere. Ale nie miał zamiaru zająć mu dużo czasu.

W korytarzu prawie wszedł w ustawione na sobie kartonowe pudełka, ułożone wzdłuż jednej ściany. Czyżby kolejne książki? Twierdził, że wszystkich się pozbył.
Na wypadek gdyby w kartony jednak zapakował książki wolał nie pytać i nie poruszać drażliwego tematu. W plecaku ciągle trzymał egzemplarz "Ani z zielonego wzgórza" , który obiecał przetrzymać. W oczy rzuciła mu się zawieszona na drewnianym koleczku mała torebka w formie sakiewki, którą kupił mu na urodziny. Ile on się oszukał, żeby znaleźć taką w sklepie stacjonarnym. Nigdy nie kupował przez internet, bo nie umiał.

- Wracasz z pracy? - Zapytał Hobi. - Proszę, wejdź dalej. - Zatrzymał się widząc, że Yoongi nie kieruje się do salonu i nie rozbiera kurtki.

- Przyszedłem tylko na chwilkę. Nie chcę zajmować ci czasu.

- Lubię jak zajmujesz mój czas. - Odpowiedział wesoło i podrapał się w tył głowy.

- Chyba cię obudziłem.

- Przysnąłem na kanapie, miałem trochę pracy w ciągu dnia.

- Co robiłeś?

- Nic ważnego. W takim razie, po co przyszedłeś?

- T-tak... - Zająknął się próbując opanować własne nerwy, jego wnętrze znowu zaczynało napędzać się niezdrowymi reakcjami. Czekał na dzień, w którym spojrzy w oczy Hoseoka, a jego serce nie będzie chciało wyskoczyć z piersi, przestanie słyszeć je uszach i zacznie myśleć. To nie był ten dzień. Znowu tracił rozum, a zawsze szczycił się swoim zimnym osądem i zdrowym rozsądkiem. Hobi go tego pozbawiał, za każdym razem na nowo - Byłem u optyka...

- O...

- Odebrałem okulary, okazało się, że już na mnie czekały. Wiesz coś o tym?

-Nie...dobrze, że nikt ich nie wykupił. - Zatopił wzrok pod swoimi stopami. Złapał między palce jednej dłoni własną koszulkę i nerwowo miętosił jej skrawek.

- Znalazłem twoją wiadomość. Była naprawdę piękna. Teraz mi głupio, bo ja nigdy cię nie przeprosiłem za tamtą kłótnię. - Zrobił niewielki kroczek w stronę młodszego.

- Nie było okazji, ostatnio chyba trochę się zapomnieliśmy...wiedz, że niczego od ciebie nie oczekuję, to tylko pod wpływem alkoholu. - Yoongi złapał dłoń Hobiego, odrywając ją od torturowania biednej koszulki.

- Ja doskonale wszystko pamiętam. Alkohol mógł dodać mi trochę odwagi, a-ale nie stworzył we mnie tej potrzeby z niczego. - Próbował jakoś złapać jego wzrok. - Hobi, spójrz na mnie.

W ciemnym źrenicach tkwiły łzy.

- Coś się stało?

- Nic, nic się nie stało. Po prostu nie mogę dłużej udawać. Nie przychodziłem do biblioteki, bo po naszej kłótni odwinąłem taki numer. Myślałem, że nie będziesz chciał mnie znać. - Przetarł wolną ręką mokre oczy.- Było mi wstyd.

- Hobi, musisz mi dać trochę czasu. Wiesz jaki jestem...ale to co jest między nami...nie umiem tego zignorować i wyprzeć. Nigdy się tak nie czułem. Musisz pomóc mi to zrozumieć.

Hobi pociągnął nosem i wreszcie podniósł głowę.

- Mam nadzieję, że to nie sen...

- Jeśli tak, to obaj śnimy.

- Niech tylko ktoś spróbuje mnie obudzić. - Uśmiechnął się przez łzy. - Dlaczego nie założyłeś nowych okularów?

- W końcu oznaczają moje nowe życie. A ono zaczęło się od ciebie i to na ciebie chciałem spojrzeć przez nie po raz pierwszy.

Sięgnął po plecak i ze środka wyciągnął pudełko.

- Mogę? - Zapytał młodszy, wskazując na opakowanie.

Yoongi tylko skinął głową, kiedy okulary zostały wyciągnięte.

- Pokaż się. - Zaśmiał się, odgarniając całą dłonią za długie kosmyki włosów z oczu starszego, po czym ostrożnie nasunął oprawki na jego nos i poprawił zauszniki. Yoongi bezwiednie przymknął powieki. Nowe życie jak każda nieznana odrobinę go przerażała. Ciepłe dłonie objęły jego chude policzki.

- Nie bój się... - Gorący szept podrażnił wargi, by po chwili poczuć na nich znajomy dotyk. Tylko ostrożne muśnięcie, które zainicjowało silne pragnienie kontaktu, bliższego i bardziej intymnego niż kiedykolwiek wcześniej. Uchylił usta zapraszając Hobiego do mocniejszego pocałunku. Nie zapomniał tego uczucia, ale różniło się ono od pijanego, desperackiego obijania o siebie zębów, przygryzionej skóry i oddechu przesiąkniętego gorzkim smakiem alkoholu. Teraz było idealnie, zamiast przytłumionego pożądania wreszcie odczuł ciepło rozchodzące się po ciele, mocne uderzenia serca i absolutną pustkę w głowie. Zamiast myśleć w końcu mógł poczuć. Hobi chętnie pogłębił pocałunek i ostatni raz poprawił odsunięte na nos okulary.

- Możesz spojrzeć.

- Czekanie na tę chwilę jest bardziej ekscytujące. - Uśmiechnął się przy nadal zamkniętych oczach.

- Nie każ mi czekać. - Roześmiał się.

Uchylił powieki. W końcu nie czuł się niepewnie, że okulary w każdej chwili mogą spaść na ziemię i się rozbić. Szkła były czyste i mocniejsze niż poprzednie. Widział dużo lepiej. A widok był wart każdej minuty oczekiwania. Rozpromieniona twarz Hobiego praktycznie błyszczała ze szczęścia. Po niedawnych łzach nie pozostał ślad, a czerwone policzki tworzyły rozkoszny widok.

- Dużo lepiej.

- Z mojej perspektywy też.

Yoongi złapał mocny oddech i odsunął się odrobinę, niestety znowu zapomnając o ustawionych na korytarzu pudełkach. Potknął się, ale przytrzymała go silna dłoń.

- Przepraszam! Muszę je zacząć wynosić.

- Hobi...co to za pudełka?

- Wyprowadzam się.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro