50.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hobi: za ile będziesz?

Yoongi: musiałem zostać segregować jakieś antyki na poddaszu.

Hobi: ale za ile będziesz?

Yoongi: godzina, może półtorej.

Hobi: ja tu umieram z tęsknoty! Zrobiłem burgery.

Yoongi: te co lubię?

Hobi: te żarłoku XD

Yoongi: to ty mnie przekabaciłeś na ciemną stronę mocy TT zamykam się w sobie.

Hobi: *puk, puk*

Hobi: otwórz moja duszyczko

Hobi: stoję u drzwi, wyjdź do mnie 💔😭

Hobi: zrobię jeszcze gofryy...

Yoongi: z posypką?

Hobi: z toną posypki!

Yoongi: no dobra, wybaczam ci niewolniku

Hobi: sprzedałem dla ciebie duszę i będę ci służył po wsze czasy ❤️❤️

Yoongi: rządam codziennej dawki gofrów

Hobi: jak sobie życzysz mój książę

Yoongi: No.

Hobi: kocham cię!!! ❤️❤️❤️❤️❤️ Wracaj szybko. Przygotowałem nam romantyczny wieczór, na balkonie, będziemy oglądać gwiazdy i zajadać pyszności i będę cię tulał aż do utraty tchu, a potem otworzymy wino, Mickey obsikał twoje buty i obejrzymy incepcję jeśli tylko chcesz setny raz, a na sam koniec dam ci całusa na dobranoc, albo dwa, albo tysiąc!!

Yoongi: ❤️

Yoongi: Jak to Mickey obsikał mi buty!?!?

Yoongi: Jung Hoseok!

Już nie mógł się doczekać. Od kiedy się poznali, przez dwa miesiące, Hobi wziął się za intensywną naukę gotowania i robił najlepsze naleśniki i gofry świata.

Wrócił do mieszkania około 22. Pani Wong trzymała go do ostatniej książki. Postanowiła, że będą znosić ze strychu wszytkie stare książki i robić dla nich miejsce na kolejnych, nowo zakupionych półkach. Nawet Hobi zaoferował swoją pomoc w ich składaniu, ale skończyło się na tym, że prawie zmiażdżył sobie palec młotkiem i ze złamanym palcem, zapłakaną facjatą i po chwilowej utracie świadomości przesiedzieli całą noc na izbie przyjęć. Yoongi nawet nie potrafił zliczył ile razy musiał pocałować bolące miejsce, żeby jego chłopak poczuł się lepiej.

- Już jestem. - W progu nie powitały go dwa pszeszczekujace się nawzajem psy, ani próbujący się przez nich przedrzeć Hoseok. Zawsze musiał czekać na swoją kolej do powitania i zawsze wychodziło na to, że jest ostatni.

Yoongi wszedł do salonu. Mickey i Holly spali razem w jednym koszyku. Od jakiegoś czasu mieli taki zwyczaj. Chyba było im cieplej. Hobi stał za podłużnym blatem dzielącym salon od kuchni i z zaangażowaniem nakładał na świeżo upieczone gofry nutellę.

- Wyprałeś moje buty?

- Tak jest! - Zasalutował  łopatką do nakładania bitej śmietany odbijając sobie na czole biały ślad. Yoongi się nie przyznawał, ale lubił, gdy młodszy miał odsłonięte czoło, lepiej widział jego cudowną twarz w pełnej krasie. Tae śmiał się, że nie spodziewał się aż tak podłużnej twarzy i wskakiwał mu na plecy krzycząc "Wio rumaku!". Raz dostał za to w czerep od samego Yoongiego. Nikt nie będzie stroił sobie żartów z jego chłopaka, oprócz niego.

Wszedł do kuchni, rzucając wcześniej skórzaną kurtkę na kanapę. Pierwsze co, to od razu podszedł do uśmiechniętego Hoseoka i stając na palcach, złożył na jego ustach powitalnego całusa, ale Hobi nie odpuszczał tak łatwo, zwinnym ramieniem objął wąską talię  i przyciągnął chłopaka, czule zagłębiając się w mocniejszym pocałunku.

- Poczekaj. - Prychnął, gdy Hobi nie chciał go wypuścić. - Masz bitą śmietanę na czole.

- Pac... - Przystawił wysokie czoło, do skóry Yoongiego. - Teraz ty też masz.

- Głupek.

- Jak to jest kochać głupka?

- Zapytaj Jimin. - Powiedział, ścierając śmietanę kolejno z ich czół. - Jest mój haracz. - Spojrzał na gofry. - Jestem usatysfakcjonowany.

- Chodź na balkon, zobaczysz co zrobiłem. - Pociągnął go za sobą, przez co starszy nie zdążył zanurzyć palca w słoiku z porzeczkowym dżemem.

Po raz kolejny go zatkało. Hobi lubił sprawiać mu niespodzianki. Od kiedy poznał tego chłopaka, jego życie z szarej wędrówki przez codzienność stało się światem, który porównałby do fikcji. Mieli gorsze momenty, zwłaszcza od czasu próby wspólnego zamieszkania, ciche dni, krótkie kłótnie, nieporozumienia, i zimne noce w rozłące, ale były to tak niewielkie niedogodności w porównaniu do smutnej rzeczywistości, gdy jeden żył niedawną stratą, a drugi posępną prawdą na temat ludzkiej podłości i smutkiem wyniszczającym jak monotonna choroba.

Dopiero po znalezieniu siebie pośród tlumów innych ludzi odkryli, że życie może wyglądać inaczej. Przełomowym momentem stało się chwila, podczas której Hobi poraz pierwszy odkrył jaki ból nosił na swoich barkach Yoongi. Na nagiej, wapienno białej skórze bioder ledwo widoczne, czerwone linie wyznaczały ścieżki dawnego stracenia. Przyznał się do wszystkiego.

To nie rany, to pocałunki bólu. Ból mnie kochał, jako jedyny. Przynosił ulgę. Przypominał, że żyję. W środku byłem martwy.

Trochę czasu zajęło mu dojście do nowej prawdy. To Hobi stał się jego lekiem. Budził się rano, patrzył na jego spokojną twarz i był pewien, że nie śpi i przede wszystkim żyje. 

Teraz w szoku patrzył na cudowny klimat stworzony przez małe światełka, miękkie poduszki i migotliwe płomyki kilku świeczek. Spojrzał w górę, rzeczywiście było widać gwiazdy. Ani jednej chmurki. Na szczęście jego balkon był zamykany przeszklonymi szybami, więc nie docierało do nich zimno.

- Jest pięknie. - Przyznał z dreszczykiem, patrząc w oczy Hobiego.

- Nawet nie wiesz jak się cieszę. - Przesunął palcami po policzku starszego. Yoongi natychmiast zatęsknił za tym dotykiem. - Usiądź sobie i zaczekaj. Przyniosę jedzenie i laptopa.

Po skończonym posiłku położyli się na wyścielonej miękkim kocem podłodze i zgasili wszystkie lampki, żeby było widać lepiej gwiazdy.

Yoongi wyobraził sobie, że są na wzgórzu, gdzieś nad miastem.
Ręka Hobiego pociągnęła go delikatnie w dół. Tył jego głowy spotkał się z ciepłą, nagrzaną dziennym słońcem powierzchnią. Ciepło przepłynęło wzdłuż jego szyi, wraz z łaskoczącym dotykiem traw. Mimo wyobrażenia, wszystko było takie realne. Zamknął oczy, bał się, że jeśli je otworzy zatraci się w tym widoku, w tej chwili. Odwlekał ją tak długo, jak potrafił.

- Otwórz oczy. - Szept przy jego uchu, przysporzył mu kolejnego dreszczu.

Wykonał polecenia, a tego co zobaczył, nie dało się porównać z niczym, co wcześniej widziały jego oczy.

Wielki, bezbrzeżny widnokrąg. Bezgraniczny, tak jak jego obecny zachwyt. Niebo, mimo tego, że obejmowało wielkie, żyjące światłem miasto, nie przejmowało tej jasności. Głęboko granatowe, czyste, bez chociażby jednej, maleńkiej chmurki, która zakłócałaby jego perfekcję.

A na ciemnym tle migotały miliony świecących punkcików. Nieskończona ilość małych światełek, układających się w nieuporządkowany chaos.

Nic nie mówili, nie było takiej potrzeby. Postanowili cieszyć się tą chwilą i napawać jej spokojem. Jedynie szum miasta dawał im poczucie, że nadal są na ziemi, a nie w kosmicznej przestrzeni, w totalnym odosobnieniu i świadomość, że jeśli tylko chcą, mogą wrócić do otaczającego ich świata i ludzi, ale nie chcieli.

- Widziałeś! – Zapytał nagle Hobi i wskazał palcem gdzieś w kosmiczną przestrzeń.

- Nie. - Yoongi był lekko zawiedziony. - Pomyślałeś życzenie?

- Po co?

- A po co ogląda się spadające gwiazdy?

- Moje życzenie już się spełniło, jesteś tu ze mną.

- Na pewno masz jakieś inne.

- Każde związane jest z tobą.

Zwrócił twarz. Nikt nie patrzył na niego z taką miłością jak ten denerwujący chłopak, poznany w bibliotece. I mógł myśleć, że na to nie zasługuje, mógł nawet sobie to wmawiać, ale miłość zawsze pokonywała słabości, nawet tak mocno zakorzenione jak zrujnowana dusza Yoongiego.

Bo kiedy się kogoś kocha, to jego problemy nie są przeszkodą, są częścią wpólnej drogi, którą należy przyjąć, i stawić jej czoła, tak samo jak i szczęście. Nieważne czy chodzi o ukochanego, rodzica, brata, koleżankę.

- Jesteś moim szczęściem, uzupełniasz mnie.

- Spójrz w górę. - Powiedział Yoongi. - Księżyc jest samotny, a nadal błyszczy.

- Czy to nie znak, że każdy może być szczęśliwy? Niezależnie od innych, trzeba tylko chcieć. Dla każdego istnieje szansa, prawda Yoongi?

- Mój księżyc, tak jak ten na niebie nie wytwarza własnego światła, odbija promienie słońca. Ty jesteś moim słońcem.

- I zawsze będę.

Niewielki Yoongi utonął w ramionach
Hobiego. Znowu to rozkoszne uczucie rozpłynęło się po jego ciele i ponownie ta błoga przyjemność trzymania w ramionach miłości swojego życia. Zacisnął dłonie na materiale białej koszulki na brzuchu i mocno oplótł kark bruneta, by jeszcze bliżej i mocniej docisnąć zagubione wargi.

Yoongi zwrócił się ponownie do ukochanego. Zatonął w jego ciepłym spojrzeniu. Nie potrafił długo czekać. Podarował ukochanemu drugi pocałunek pełen miłości i adoracji, który ten bardzo chętnie oddał. Poczuł jak duże dłonie oplatają jego szyję i przyciągają twarz jeszcze bliżej. Zamruczał coś rozkosznie jak mały koteczek. Hobi owinął ramiona wokół talii starszego. Gdy ich usta rozłączyły się na parę chwil, leżeli w kompletnej ciszy, nasłuchując swoich oddechów. Gdzieś w oddali szum wielkiego miasta dawał znać o swoim istnieniu. Nie liczyło się ono jednak teraz dla dwójki zakochanych. Cały ich świat zamykał się w objęciach i pocałunkach, które dzielili jeszcze kilka długich, przeciągłych i namiętnych chwil. Nie potrafili się sobą nacieszyć. Słodki zapach goździkowych świeczek, tworzył niewinne romantyczny nastrój. Pomimo kłótni, sprzeczek i różnic, już od dawna należeli do siebie, a ich poczynania tylko to udowadniały.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro