Prolog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pierwszy dzień mistrzostw zapowiadał się pięknie. Na zewnątrz było ciepło, wiał delikatny, letni wiatr. Nie zbyło ani za zimno, ani za gorąco. Ten dzień był z pozoru idealny.

Na hali rozgrzewała się żeńska drużyna Nishio, jeszcze w niepełnym składzie. Przeciw nim miały grać dziewczęta z Itachiyamy, które już dosyć mocno spóźniały się na rozgrzewkę.

Na korytarzu budynku, w którym miały rozegrać się mecze, przy automacie stały dwie dziewczyny. Szarooka mruknęła coś pod nosem, szukając w kieszeni bluzy klubowej pieniędzy.

Jej przyjaciółka zaśmiała się, gdy Kapitanka zaczęła klnąć pod nosem w swoim ojczystym języku. W końcu jednak po dłuższej chwili, udało jej się wyciągnąć pieniądze z bluzy.

Wyciągnęła je i wrzuciła do automatu, wybierając sok marchwiowy. Miała do niego słabość, choć wiedziała o tym jedynie jej przyjaciółka z drużyny.

Zadowolona Rosjanka już miała się uśmiechnąć, ale sprężynka zatrzymała się, a sok nie wypadł.

- Co jest? - Mruknęła blondynka pod nosem - O ty...

Delikatnie uderzyła dłonią w automat w nadziei, że jednak sok jak i urządzenie okażą się dla niej łaskawe.

- Tutaj w prawo? - Motoya zatrzymał się, wskazując palcem w stronę schodów.

Sakusa nie odpowiedział mu. Zamiast tego zerknął na tablicę z mapą budynku i zaczął ją analizować.

Usłyszeli za sobą śmiech jednej z dziewcząt. Czarnowłosa otarła łezki wzruszenia, słysząc kolejne bluzgi w nieznanym jej języku, ze strony Rosjanki.

- Pieprzony złom. - Mruknęła i w końcu upewniając się, czy w pobliżu nie ma żadnego ochroniarza, kopnęła z całej siły w automat.

Wtedy z urządzenia wypadł sok. A nawet dwa, jednak jeden brzoskwiniowy. Kapitanka Nishio odetchnęła i schyliła się, wyjmując kartoniki soku.

Gdy się wyprostowała i przyjrzała sokom, jej usta uformowały się w dzióbek.

- Ty nie lubisz, prawda? - Spytała już po Japońsku, patrząc na brunetkę.

- Niestety.

- Brzoskiwni ja też nie lubię... - Wciąż myślała, patrząc na kartoniki, jakby się nad nimi modliła.

-Dobra, dobra. Szybko się decyduj co i jak, bo musimy iść się rozgrzewać. - Czarnowłosa odwróciła blondynkę do siebie plecami i zaczęła pchać w stronę hali.

Kiedy przeszły obok dwóch siatkarzy Itachiyamy, Tania nagle się zatrzymała.

- Zaczekaj chwilę...

Cofnęła się parę kroków i jak gdyby nigdy nic, wyciągnęła dłoń z kartonikiem w stronę siatkarzy. Chłopak w maseczcę spojrzał najpierw na sok, a potem wyżej, na twarz licealistki.

Wyciągnął dłoń, a wtedy szarooka położyła na niej kartonik i szybko ulotniła się wraz z przyjaciółką. Obie pobiegły na halę.

Tania w biegu rozpięła bluzę i wbiegła na halę, pędząc w stronę ławek. Rzuciła menadżerce okrycie oraz sok i uśmiechając się do niej miło, wbiegła na boisko.

- Tania i Midori! Rozgrzewka i to już!

Wzdrygnęły się na krzyk trenera i od razu zaczęły biegać. Oczywiście czym byłaby rozgrzewka tej dwójki bez ich rywalizacji.

Szarooka zaczęła robić pełne okrążenia na hali, biegając za niskimi parawanami oddzielającymi boisko i część pola wokół, od kamer i tym podobnych.

Sakusa i Motoya szczęśliwie dotarli na trybuny, gdzie zasiedli od razu tuż przy barierkach. Było tam najmniej ludzi. Chłopcy byli dużo wcześniej, więc wiele miejsc było jeszcze wolnych.

Jednak nie zapowiadało się, by tego dnia przyszło wiele osób. Rozgrywki kobiet niestety były bardzo lekceważone przez innych, a to w większości przez zeszłoroczny poziom meczy kobiet. Nie był on powalający.

- A naszych dziewczyn dalej nie ma~ - Zawołał brązowowłosy, ziewając cicho i zakrywając usta dłonią - Za to akademia Nishio już się rozgrzewa.

Sakusa położył na miejscu obok siebie kartonik, który otrzymał od nieznajomej mu siatkarki.

- Sakusa-San? Serio wziąłeś ten kartonik? A zarazki? - Spytał zdziwiony Motoya.

Sakusa w odpowiedzi wyjął z kieszeni dłonie i pokazał mu je. Miał na nich czarne rękawiczki.

- Aaa...I już wszystko jasne. - Libero zaśmiał się i wrócił do obserwowania rozgrzewki - Jak myślisz, kto dziś wygra?

Kiyomi wzruszył ramionami. Szczerze mówiąc nie obchodziło go, kto wygra, było to dla niego obojętne. Miał jedynie nadzieję, że obejrzy jakiś ciekawy mecz.

W związku z tym, że tego dnia rozgrywały się tylko mecze kobiet, nie miał zbytniego wyboru. Postanowił przyjść i nieco poobserwować.

~

Drużyna dziewcząt z Itachiyamy wreszcie raczyła pojawić się na boisku. Podczas gdy przeciwna drużyna siedziała na parkiecie w kółko i rozmawiała, Itachiyama rozpoczęła rozgrzewkę.

- Nie mogę się doczekać tego meczu! - Zawołała Libero drużyny Nishio, szeroko się uśmiechając - Widziałam już kiedyś ich mecz, są w miarę dobre!

Kapitanka uśmiechnęła się na entuzjazm Libero, który podziałał motywująco na resztę drużyny. Jeśli miały silnego przeciwnika, mogły dać z siebie wszystko i cieszyć się nawet po przegranej.

Jednak były to już mistrzostwa. Zaszły bardzo daleko, głównie poprzez swoją zaciętość i chęci do gry. Oraz najważniejsze. Przez miłość do siatkówki. To łączyło je wszystkie.

- A może Kapitan ma coś do powiedzenia? - Midori objęła Tanię ramieniem i uśmiechnęła się szeroko.

Szarooka westchnęła i również objęła atakującą.

- Jeśli wygramy, Midori stawia kolację. - Wyszczerzyła się.

- Tak, tak i to właśnie dlatego jesteś Kapit... - Midori urwała na moment i spojrzała na nią - Co?! Nie ma mowy!

- Za późno! - Dodała melodyjnie Libero, wskazując na Akimurę - Klamka zapadła, skarbie!

Wszystkie dziewczyny wybuchły śmiechem na minę czarnowłosej. Ta zrezygnowana opadła do tyłu na parkiet i westchnęła głęboko.

Akimura leżąc, zadarła głowę bardziej do tyłu i spojrzała na trybuny. Sięgając dłonią, delikatnie szturchnęła blondynkę palcem.

- Chyba ktoś nam się przygląda. - Rzekła wymownie, nie spuszczając z chłopaka wzroku.

Lebiediew zerknęła pytająco na przyjaciółkę. Potem powędrowała za nią wzrokiem i dostrzegła stojącego na trybunach, czarnowłosego, którego obdarzyła wcześniej kartonikiem soku.

Stał, oparty przedramionami o barierkę i przyglądał im się. Rosjanka nieco się speszyła, ale nie odwróciła wzroku.

Wkrótce usłyszeli gwizdek. Kobiecy głos z głośników prosił, by zawodniczki ustawiły się w odpowiednim miejscu. Za chwilę miał nadejść czas przedstawienia drużyn, jak i każdej zawodniczki z osobna.

***

- Woah, ale super... - Powiedział Motoya - Tak coś właśnie myślałem, że nie jest stąd. - Brązowowłosy przyjrzał się Kapitance - Nie wygląda na kogoś z naszego kraju. I ma też ponadprzeciętny wzrost.

Podczas gdy Libero się zachwycał, Sakusa jedynie obserwował. Mecz trwał już od dobrych dwudziestu minut, a sama gra już od początku była bardzo agresywna.

Nie spodziewał się tego, ale akademia Nishio już od początku narzuciła bardzo szybkie tempo dziewczyną z ich szkoły. Mimo to, sam mecz bardzo go wciągnął i miło mu się go oglądało.

Midori otrzymała piłkę i wystawiła ją na skrzydło, gdzie była Tania. Dziewczyna przebiegła parę metrów i wyskoczyła.

- Właśnie...Sakusa-San. - Motoya spojrzał na Atakującego - Jak się czujesz z tym, że dostałeś prezent od Kapitana Nishio?

Kiyomi nie odezwał się. Obserwował, jak blondynka atakuję piłkę, a ta po skosie uderza w parkiet i wylatuje poza boisko.

Dopiero po zakończonej akcji zwrócił wzrok na kolegę.

- Nijak. To nie ma żadnego znaczenia. - Odpowiedział i wrócił do obserwacji.

Intrygował go fakt, że Akademia Nishio była zaledwie kilkaset metrów od ich szkoły, a mimo to blondynka nigdy nie rzuciła mu się w oczy. Nawet na zawodach czy obozach treningowych.

Sędzia odgwizdał pierwszy set dla Akademii Nishio. Zakończył się on punktacją dwadzieścia pięć do trzynastu dla drużyny Rosjanki.

- No nie. - Jęknął zrezygnowany Motoya - Jak nasze dziewczyny przegrają, załamią się.

- Tak to jest, jeśli się robi treningi od czasu do czasu. - Mruknął Sakusa - Może i mecze towarzyskie oraz te pierwsze do eliminacji nie były dla nich wyzwaniem, bo nie są najgorsze... - Oparł się wygodniej na krześle - Ale teraz poznały prawdziwą rywalizację.

Motoya zerknął na niego zaintrygowany. Był ciekawy tego, co powiedział Kiyomi.

- Mecze na narodowym to już nie są przelewki, a one sobie to olały. - Zmrużył oczy, obserwując blondwłosą Rosjankę - Nie ma szans, żeby wygrały ten mecz.

- Dlaczego?

- Akademia Nishio nie gra na całego. - Parsknął pod nosem, jak gdyby to było oczywiste - Bezczelnie się nimi bawią i zmieniają tempo gry w zależności od swojego kaprysu. To okropne~ - Uśmiechnął się delikatnie.

Libero przełknął cicho ślinę, słysząc taki ton głosu ze strony Asa Itachiyamy.

- Rozgrywki kobiet w tym roku mogą być naprawdę interesujące. - Przyznał, wstając i opierając się przedramionami o barierkę.

~

Tania wyskoczyła i przerzuciła piłkę nad siatką. Kula szybko opadła na parkiet, a blondynka spojrzała spokojnym wzrokiem na leżące na parkiecie, dwie zawodniczki Itachiyamy.

Kącik jej ust drgnął ku górze. Odwróciła się powoli i przeszła na skrzydło. Uczucie wyższości, które w niej narastało z każdym zdobytym punktem, napawało ją dumą. Chciała więcej i więcej.

Jeden punkt dzielił ją od zagrywki. Tak bardzo chciała wreszcie na niej stanąć.
Czuła, jak powoli jej kolano zaczyna pulsować.

Podczas pierwszego seta trener zamieniał ją na czas serwu.

Ale teraz widział, jak bardzo była nabuzowana. To był idealny moment, na wejście jej serwisu.

Aktualny wynik wynosił dwadzieścia trzy do dwunastu, z przewagą dla Akademii Nishio.

W końcu, po kolejnym zdobytym punkcie, przyszła kolej na Tanię, która miała wejść na zagrywkę. Drużyna Itachiyamy nieco się zdziwiła, w końcu przez cały mecz blondynka była zdejmowana z zagrywki.

Sakusa przyglądał się jej uważnie. Złapała piłkę w dłonie i odeszła na zagrywkę. Odbiła mikase parę razy o parkiet i zakręciła ją w dłoniach, patrząc na Libero Itachiyamy.

Gdy usłyszała gwizdek, zatrzymała piłkę. Zrobiła delikatny zamach i wyrzuciła ją w górę. Przebiegła krótki odcinek i wyskoczyła.

Midori zerknęła na nią i uśmiechnęła się, odwracając głowę w stronę ich Libero. Wiedziała, że blondynka zakończy ten mecz w wielkim stylu.

W chwili, gdy dłoń Rosjanki zetknęła się z piłką, widzowie będący na hali, ucichli. Wokół rozszedł się dźwięk uderzenia w mikasę.

Libero Itachiyamy nie musiała się nawet ruszać. Piłka była wymierzona idealnie w nią. Ale to nie było ważne.

Lebiediew wydawała się ledwie dotknąć piłki, a ta już wpadła w dłonie Libero i wyleciała daleko poza obręby boiska.

Na hali wciąż panowała cisza. Szarooka opadła na nogi i skrzywiła, unosząc jedną stopę i odciążając, mocno obolałe już kolano.

Cisza trwała do momentu, w którym sędzia nie odgwizdał drugiego setu na korzyść Akademii Nishio.
Wtedy wszyscy zaczęli wiwatować.

Szarooka wypuściła powietrze spomiędzy rozchylonych warg i poczuła, jak na jej ciele pojawia się gęsia skórka. Chciała grać dalej, biegać za piłką, rozgrywać ją i serwować, ale to był już koniec tego meczu.

Zachowała spokój, podczas gdy reszta dziewcząt z jej drużyny skakała i cieszyła się zwycięstwem. Midori przytuliła blondynkę, która delikatnie poklepała ją po plecach.

- Nagle wszystko stało się takie oczywiste. - Powiedział Sakusa, wstając.

Spojrzał na Motoyę, który przyglądał mu się z niezrozumieniem na twarzy.

- Chodź. Musimy już iść. Trzeba zamienić słowo z przegranymi. - Dał nacisk na określenie dziewcząt ich szkoły - I pogratulować zwycięzcą.

Motoya podniósł się i obserwował, jak As zabiera kartonik soczku i chowa go do kieszeni bluzy.

***

- Mecz sam w sobie był dobry. - Tania uśmiechnęła się, siedząc z Midori na zewnątrz - Ale zagrałabym jeszcze jeden.

- Ja mam tak samo. - Czarnowłosa oparła się dłońmi z tyłu i westchnęła - Następny mecz za dwa dni. - Zerknęła wymownie na przyjaciółkę.

- Chyba nie sądzisz, że zmarnujemy te dwa dni na obijanie się? - Szarowłosa podniosła jedną brew ku górze - Co myślisz o siedemnastej? Załatwię kluczę do szkolnej hali.

- Czytasz mi w myślach.

Obie się zaśmiały i miały zamiar kontynuować rozmowę o nadchodzących meczach. Jednakże wtedy podeszło do nich dwóch chłopaków.

- Oh, to wy. - Odezwała się Tania, wstając.

Midori również się podniosła. Rosjanka chciała coś powiedzieć, ale umilkła, gdy siatkarz w maseczce wystawił w jej stronę dłoń. Była skryta pod czarną rękawiczką.

- Gratuluję wygranego meczu. - Powiedział spokojnie, a blondynka powoli uścisnęła jego dłoń - Ale następnym razem grajcie na poważnie.

Nastolatka zmrużyła delikatnie oczy, gdy zrozumiała sens jego słów.

- Zagramy na poważnie, gdy przeciwnik będzie silny. - Uśmiechnęła się delikatnie.

Kiyomi przyjrzał jej się. Jako zawodniczka była naprawdę interesującą osobą, która na pewno miała jeszcze wiele asów w rękawie.

Jednakże jego interesowały jedynie jej umiejętności, a nie sama osoba.

Chciał odejść, ale blondynka ścisnęła go mocniej, zatrzymując w miejscu. Miała zaskakująco mocny chwyt.

- Jesteście z Itachiyamy, prawda? - Spytała, wciąż nie puszczając jego ręki.

Sakusa przez moment się nie odzywał.

- Tak. - Powiedział spokojnie.

Siatkarka kiwnęła głową i puściła jego dłoń, po czym zrobiła krok w tył.

- Miło było poznać. - Rzekła i zabrała torbę z ławki, chcąc już odejść wraz z przyjaciółką.

- Jutro w południe jest mecz.

Usłyszała jego poważny głos.

- Przyjdźcie.

Potem siatkarze odeszli. Dziewczyny spojrzały na siebie i uśmiechnęły się znacząco.

- Widziałaś to? Kapitan Itachiyamy osobiście pofatygował się, żeby Ci pogratulować! - Wypiszczała czarnowłosa, gdy chłopcy byli już wystarczająco daleko - Twoja mina była cudowna!

- Wyglądała jak zawsze. - Mruknęła blondynka.

- No właśnie nie! - Atakująca złapała ją za nadgarstki - Wyglądałaś, jakbyś nie wiem... - Zastanowiła się - Jakbyś wygrała na loterii!

- Kapitan Itachiyamy jest na pierwszym miejscu w sondażu Atakujących i Asów . - Mruknęła, poprawiając torbę na ramieniu, gdy Midori ją puściła - Jest najlepszy. Gratulację od niego są naprawdę... - Westchnęła - Miłym doświadczeniem.

Akimura przyjrzała jej się badawczo i podniosła jedną brew ku górze.

- Miłym?

- Tak. Ale martwi mnie fakt, że zauważył. - Zgryzła dolną wargę, patrząc na czubki swoich butów.

- Zauważył co?

- Że nie gramy na całego. - Ruszyła w kierunku swojego domu, a Midori zrównała z nią kroku, chcąc odprowadzić przyjaciółkę - Jeśli jest tak dobrym obserwatorem, jak graczem, to nasi chłopcy mogą mieć kłopot.

- O ile w ogóle przejdą dalej.

- Przejdą. - Prychnęła blondynka - Utrzymują dobry poziom gry. Jutro mają mecz zaraz po Itachiyamie.

- O której spotkamy się przed meczem?

- Jeszcze nie wiem. Będę musiała zajść do kliniki po nowy stabilizator i zrobić badania. - Uśmiechnęła się - Z moim kolanem ostatnio nie jest najlepiej, choć operacja była dosyć dawno. Dziś na meczu mocno mi doskwierało pod sam koniec.

- Może powinnaś odpuścić sobie następny mecz? - Spytała niepewnie Atakująca.

- Też nad tym myślę. - Odpowiedziała, patrząc w dół - Wolę zrezygnować z jednego meczu i cieszyć się pełnią zdrowia, niż głupio zaryzykować i potem musieć zrezygnować z siatkówki.

Akimura nie odezwała się. Zamiast tego resztę drogi spędziły w ciszy.

*następnego dnia*

Midori usiadła na trybunie i spoglądała od czasu do czasu na telefon, czekając na wiadomość od Tanii. Blondynka była w klinice na badaniach, przez co nie odpisywała.

Atakująca martwiła się o przyjaciółkę i o to, co powie lekarz o jej kolanie. Itachiyama była już dawno po swoim meczu, więc siatkarze siedzieli na trybunach, by obserwować grę swoich potencjalnych rywali.

Kiyomi podniósł się, widząc siedzącą parę rzędów niżej, atakującą Akademii Nishio.

- Oi, Sakusa-San? Gdzie idziesz? - Motoya spytał, jednak nie uzyskał odpowiedzi.

Sakusa zszedł do pierwszego rzędu, gdzie siedziała czarnowłosa.

- Twojej Kapitanki nie ma?

Usłyszała, więc odwróciła głowę i obserwowała, jak siatkarz w maseczcę siada obok niej, w odstępnie jednego krzesełka.

- Tania jest na badaniach. - Powiedziała od razu, nawet nie myśląc nad swoimi słowami.

Sakusa podniósł jedną brew ku górze.

- Stało się coś?

- Wybacz, ale nie wiem, czy mogę ci o tym mówić.

As Itachiyamy w odpowiedzi kiwnął jedynie głową i rozsiadł się, obserwując mecz.

~

Tania kupiła w automacie kartonik soku i spokojnym krokiem ruszyła w kierunku schodów, które prowadziły na trybuny. Nie odpisywała Midori, gdyż nie widziała takiej potrzeby.

Weszła mozolnie po schodach i zaraz wyszła na trybuny. Rozejrzała się za Midori i po sektorze, w którym powinna siedzieć.

Właśnie była przerwa, więc wiele osób wychodziło z trybun. Licealistka zeszła powoli po kolejnych schodach, na pierwszy rząd, gdzie dostrzegła atakującą.

Jednak nie była ona sama. Lebiediew ze zdziwieniem zauważyła, że siedzi z Sakusą. Byli jedyni w tym rzędzie.

Nastolatka zatrzymała się i napisała do przyjaciółki, czy powinna im przeszkadzać i z propozycją, że usiądzie gdzie indziej. Midori szybko odczytała wiadomość i rozejrzała się w poszukiwaniu Kapitanki.

Kiedy ją zauważyła, wstała i pomachała jej zachęcająco. Sakusa powędrował za wzrokiem atakującej i dostrzegł blondynkę.

- I jak? Wszystko w porządku z kolanem? - Spytała czarnowłosa, gdy Tania do niej podeszła.

- Niestety najbliższe mecze zagracie beze mnie. - Mruknęła wskazując palcem za swoje kolano - Dostałam ortezę i zakaz grania w siatkówkę przez najbliższy czas.

Midori spojrzała na nią zdziwiona. Tania za to zwróciła uwagę na Sakuse i kiwnęła mu głową na powitanie.

- Cześć.

- Cześć.

Midori próbowała się nie zaśmiać. Ich przywitanie było tak sztywne, ale jednocześnie zabawne.

Kiyomi zerknął na jej kolano, a gdy chwilę mu się przyjrzał, odwrócił wzrok i zaczął oglądać dalszą część meczu.

Blondynka usiadła obok niego i zaczęła cicho rozmawiać z Midori. Sakusa zerknął do kieszeni swojej bluzy, ściskając delikatnie przedmiot znajdujący się w niej.

Myślał nad czymś, ale nie był pewien, czy powinien w ogóle cokolwiek robić. Przez resztę meczu po peostu siedział i słuchał, o czym rozmawiały dziewczyny.

***

- Może chcecie pójść z nami na obiad? - Zaproponowała Midori, patrząc na Motoyę i Sakuse.

- Nie, dzię... - Zaczął czarnowłosy.

- Pewnie, że pójdziemy! - Zawołał wesoło Motoya.

- To super! Chodźmy! - Akimura i brązowowłosy Libero poszli przodem.

- Ej... - Zaczęła cicho Tania, szturchając łokciem Sakuse - Też nie chcesz tam iść, no nie?

Spojrzał na nią zdziwiony, ale pokiwał głową. Wtedy blondynka złapała go za przedramię i pociągnęła w jedną z uliczek.

*******************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro