III

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Cóż, rozmawialiśmy tak przez jakiś czas i nawet było spoko do momentu kiedy chłopcy chcieli ze mną zagrać. W tym momencie chciałam zapaść się pod ziemię, przecież ja nie umiem grać w piłkę! Ćwiczę dopiero od może dwóch tygodni, a oni na pewno grają lepiej ode mnie! 

- To co?- powtórzył swoje pytanie Axel, przywołując mnie z powrotem na Ziemię.

- No... okej- odpowiedziałam wiedząc że się nie wymigam.

Zaczęliśmy trenować, a mi oczywiście szło najgorzej. Ta najgorzej, gorzej niż najgorzej! Grałam jakbym pierwszy raz widziała piłkę. Za Każdym razem gdy zbliżałam się do piłki- a zdarzało się to rzadko- miałam chęć zapadnięcia się pod ziemię.

Gdy w końcu skończyliśmy trening cała trójka podeszła do mnie.

- No cóż...- zaczął Nathan- poszło ci... nieźle. Tylko musisz jeszcze sporo popracować.

- A myślisz że ja o tym nie wiem- pomyślałam.

- Miło się z tobą grało Akina- odpowiedział pogodnie Mark- mam nadzieję że niedługo znowu zagramy.

- Ja też- odpowiedziałam, mimo że nie była to prawda.

Mogłam z nimi zagrać, ale nie w najbliższym czasie. Teraz to ja jestem jakieś milion poziomów za nimi! Spojrzałam na zegarek- dziesiąta- sporo czasu tam siedzieliśmy. Skierowałam się w stronę sklepu by kupić coś do jedzenia, zrobiłam się niewyobrażalnie głodna.

Kupiłam jakieś chrupki kukurydziane. Później wybrałam się do parku w którym zwykle przesiadywałam. Spojrzałam w niebo, nie było ani jednej chmury. Pogoda wręcz prosiła o to, aby przesiedzieć cały dzień na dworze. 

Otworzyłam paczkę chrupek i zaczęłam je jeść popijając przy tym wodą. Niestety ta piękna chwila nie mogła trwać długo, musiałam wrócić do domu i odrobić piątkowe lekcje. Niby weekend a jednak trzeba się uczyć.

Po niedługim czasie lekcje były zrobione, najwięcej było matematyki a z tego przedmiotu w miarę dawałam sobie radę. Wyszłam na dwór na następne kilka godzin, a później wróciłam do domu. Było już późno więc poszłam spać.

- Nie jesteś w stanie tego zrobić. Nie stawisz mi czoła. Twoim największym wrogiem jest twoja naiwność. Nie dasz rady- twierdził tłum ludzi.

- Mylicie się! Dam radę! Dam!- krzyczała uparcie Akina.

- Nie rozśmieszaj nas dzieciaku! Nie umiesz!- krzyczeli naprzemiennie.

- Umiem! Znajdę ją!- zaciskałam pięści ze złości.

- Ona nie żyje! Pogódź się z tym!- denerwowali dziewczynę coraz bardziej.

- Żyje! Żyje! Ona nie może nie żyć!-powtarzałam sama nie do końca wierząc w moje słowa.

- Więc ją znajdź!- wydarła się jedna z osób.

W tym momencie się obudziłam. Wspomnienia których nie chciałam wracały. Chciałam zapomnieć o Mayumi raz na zawsze. Nie chciałam już więcej o niej myśleć, to było cztery lata temu. Nie było sensu rozdrapywać starych ran. Miałam nadzieję że ona gdzieś tam jest i że ją odnajdę... nie, nie mogę żyć nadzieją. 

Wstałam z łóżka, spałam zaledwie dwie godziny i choć byłam śpiąca skierowałam się do kuchni, zbyt bardzo się bałam że z chwilą w której usnę przypomnę sobie Mayumi.

Wzięłam coś do jedzenia i usiadłam na krześle. Jednak po chwili byłam tym już zbyt znudzona. 

Wyszłam na dwór i jak zwykle skierowałam się na boisko. Była zaledwie czwarta rano, więc myślałam że nikogo tam nie będzie. Myliłam się, na boisku stał Mark z jakimś innym chłopakiem. 

Nie miałam bladego pojęcia co oni tam robili, więc chciałam stamtąd niezauważenie odejść. No niestety nie udało mi się.

- Hej Akina!- krzyknął w moim kierunku Evans.

Ja nie odpowiedziałam na te słowa i skierowałam się w stronę z której przyszłam. On jednak nie chciał odpuścić i po minucie stanął mi na drodze.

- Coś się stało?- zapytał widząc moją minę.

- A coś się miało stać?- zapytałam z wyraźną wredotą w głosie.

- No... wyglądasz jakby coś się stało- stwierdził wyraźnie zakłopotany chłopak.

- Nie mam czasu, muszę iść- powiedziałam omijając go.

- Może chciałabyś dołączyć do naszej drużyny?- zapytał gdy odchodziłam.

-Dlaczego niby miałabym dołączyć do Raimona? Przecież ja nawet dobrze jeszcze grać nie umiem- myślałam.

Skierowałam się spowrotem w stronę domu, kątem oka widząc jak Mark rozmawia z jakimś białowłosym chłopakiem. Cóż, to nici z gry.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro