V

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tylko nie to, błagam

- Wszystkiego najlepszego!- krzyknęła moja drużyna hurem.

- Sorry, ale nie obchodzę urodzin- odparłam a miny wszystkich zmieniły się momentalnie.

- Dlaczego? Coś się stało? Możesz powiedzieć!- Mark ciągle zadawał pytania.

- Spokojnie Mark, jak nie chce powiedzieć niech nie mówi- odparł Blaze.

- Nie, nie- zaprzeczyłam- mogę powiedzieć.

Momentalnie twarze wszystkich zwróciły się w moją stronę. Nie wiem co we mnie wstąpiło, chyba miałam już dość tłamszenia tego w sobie.

- Tego dnia rodzice szykowali moje urodziny- zaczęłam- ja miałam opiekować się młodszą siostrą, ale jej nie dopilnowałam. Zdarzył się wypadek, Mayumi  wpadła pod samochód. Rodzice mnie zostawili, a ja nawet nie wiem czy moja siostra nadal żyje.

Po skończeniu historii zalałam się łzami. Wszyscy wciąż na mnie patrzyli, najwyraźniej nie spodziewali się takich wyznań.

- Przykro mi- zaczął Shawn- wiem co to znaczy stracić rodzinę.

- My też- powiedział Jude patrząc na Celię.

W tym momencie stało się coś czego się nikt nie spodziewał, cała nasza trójka zaczęła płakać. Tylko Jude stał niewzruszenie, ale jego humor też zdecydowanie się popsuł.

Skończyło się na tym, że nikt nie mógł się skupić na treningu. Nawet trener postanowił go wcześniej zakończyć, ponieważ gdyby na boisku mieli zostać tylko skupieni gracze, nie zostałby nikt. 

Trener Travis ogłosił że za tydzień będziemy grać mecz z drużyną o nazwie ,,Black Suns". Nikt z nas o niej wcześniej nie słyszał. Każdy rozszedł się do swojego domu, ponieważ nikt nie miał nastroju na spotkania.

Następnego dnia wszyscy byli zdecydowanie bardziej skupieni. Każdy chciał wygrać następny mecz i nie było czasu na smutki. Nie wiedzieliśmy nawet jak bardzo drużyna z którą zagramy jest silna. 

Tym razem ja, Mark, Nathan, Axel, Silvia i Cammy wybraliśmy się do cukierni na ciastka. Podobno wprowadzili nowe smaki i każdy chciał sprawdzić czy są smaczne. Na początku miał iść z nami jeszcze Austin, ale musiał się uczyć do jutrzejszego sprawdzianu z matematyki.

W miłej atmosferze mijało nam popołudnie. Rozmawialiśmy o wszystkim, a zarazem o niczym.

- Słyszałam że w szkole organizują konkurs na najlepszy baner klubowy- powiedziała Silvia.

- Naprawdę?- zapytałam, a ta tylko pokiwała głową.

- Weźmiemy udział! To będzie świetna zabawa!- krzyknął Mark.

- A nie mamy przypadkiem ważniejszych rzeczy na głowie- próbowałam ich odwieść od tego pomysłu.

- E tam. Damy radę!- krzyknął Evans.

Wszyscy oprócz mnie, zgodzili się na ten pomysł.

- Wiesz jakie kluby jeszcze biorą udział?- zapytał Axel Silvię.

- Klub siatkarski, klub geograficzny, klub muzyczny i klub plastyczny- wymieniała kolejno dziewczyna.

- Ej halo! Nikt z nas nie umie rysować- skłamałam, ponieważ rysowałam i to dobrze.

Niestety nie dałam rady przebić entuzjazmu Marka. W ten oto sposób zmarnowaliśmy kilka dni życia na robienie beznadziejnego baneru, a na dodatek wszyscy dowiedzieli się że umiem rysować. Niezbyt chciałam im o tym mówić ale cóż, wydało się. 

Jeśli chodzi o wyniki konkursu to zajęliśmy trzecie miejsce i to tylko dzięki moim umiejętnością. Większość drużyny robiła pracę niestarannie, a kilka osób starało się, ale z marnym skutkiem.

Jeśli chodzi o trenera miał to gdzieś co robimy po treningu, więc dał nam zgodę żebyśmy wzięli w tym udział. Słyszałam, że opiekun klubu recytatorskiego nie dał zgody na udział w tych zawodach i te dzieciaki nie mogły wziąść udziału.

Na Szczęście w końcu dostaliśmy wyniki i mogłam zapomnieć o całej tej sytuacji. Jutro miał odbyć się mecz, a ja czekałam na niego z entuzjazmem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro