VI

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Była godzina dziesiąta gdy zadzwonił budzik. Spojrzałam na telefon, zamiast ustawić go na dziewiątą ustawiłam go o godzinę później! Za pół godziny zaczyna się mecz! 

Ubrałam na siebie strój naszej drużyny i pobiegłam na miejsce spotkania, niestety nikogo nie było. Miałam tylko dwadzieścia minut, a boisko było oddalone ode mnie o trzy kilometry!

Zaczęłam biec tak szybko jak mogłam. Miałam nadzieję że wyrobię się na ten mecz. Wiedziałam że i tak nie będę w pierwszym składzie, jednak głupio byłoby spóźnić się na swój pierwszy mecz. 

Biegłam ile sił w nogach i w końcu ujrzałam boisko. Zostało jeszcze pięć minut! Nie wiem jakim cudem nie spóźniłam się o przynajmniej pół godziny, ale udało się. Wbiegłam na boisko na którym oczywiście, znajdowała się już cała drużyna.

- Przepraszam za spóźnienie!- wysapałam.

Trener tylko skinął głową i wrócił do tego co mówił wcześniej. W tym momencie zdałam sobie sprawę jak wyglądam. 

Włosy miałam całe rozczochrane, sznurówki miałam rozwiązane, a buty całe umazane od błota. Musiałam biec przez jakiś las, więc się nie dziwiłam.

Tak jak myślałam nie byłam w pierwszym składzie, co mnie zbytnio nie zdziwiło. Byłam nowa w drużynie i na dodatek moje umiejętności nie były zbyt wysokie.

Przez całą pierwszą połowę drużyna dawała z siebie wszystko, jednak mimo tych starań nasza sytuacja nie była zbyt dobra. Wynik to na razie było jeden do zera dla Black Suns. Miałam nadzieję że drużynie uda się to wygrać.

Zaczęła się druga połowa, wbili nam drugą bramkę. W tym momencie trener ogłosił zmianę zawodników. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu trener ogłosił że ja wchodzę na boisko. Myślałam że jak się przegrywa to zmienia się zawodników na mocniejszych, a nie słabszych. Jak widać trener Travis chyba uważa inaczej.

Gra została wznowiona, podałam piłkę Axelowi, a ten pobiegł prosto na bramkę wymijając przeciwników. Jednak w końcu odebrali mu piłkę i przeszli do ataku. 

Nie mogłam pozwolić na to by wbili nam kolejną bramkę. Podbiegłam do przeciwnika i spróbowałam odebrać mu piłkę, jednak bezskutecznie. Teraz z tej sytuacji mógł nas wybawić tylko Mark. Ku mojemu zdziwieniu udało mu się obronić. To zmotywowało całą drużynę do działania. 

Jude podał mi piłkę, a ja ominęłam przeciwnika, cud na się chyba zdarzył. Podałam piłkę Kevinowi, a ten nie marnując okazji zdobył bramkę. Wynik wynosił teraz dwa do jednego, więc wciąż byliśmy jeden punkt za nimi. Jednak ten jeden gol zmotywował nas wszystkich i dał nam większą nadzieję na zwycięstwo. 

Ruszyliśmy do przodu by strzelić kolejną bramkę i mimo wysiłku przeciwnej drużyny udało nam się. Zremisowaliśmy, potrzebowaliśmy teraz tylko jednego punktu.

Żadna drużyna nie chciała odpuścić, jednak naszą zaciętą walkę o piłkę przerwał gwizdek oznaczający koniec meczu. Nie przegraliśmy ani nie wygraliśmy, był remis. 

Spojrzałam na przeciwną drużynę, byli w owiele większej rozsypce niż my. Jedna dziewczyna szczególnie przykuła moją uwagę. Wyglądała na rozzłoszczoną, a nawet na wściekłą.

- Jak mogliśmy przegrać! Tyle ćwiczyliśmy! To niemożliwe!- denerwowała się nieznajoma.

- Uspokój się Mayumi- próbował zakończyć jej krzyki ich kapitan.

Ta dziewczyna miała na imię tak samo jak moja siostra. W tym momencie do oczu napłynęły mi łzy, czułam się jakbym przeżywała to wszystko jeszcze raz. 

- Gdybyście mnie wpuścili na boisko napewno byśmy nie przegrali!- wrzeszczała dziewczyna, tak że nawet reszta drużyny ją teraz wyraźnie słyszała.

- Zrozum że nie mogłam zagrać w tym meczu! Ze skręconą kostką nic byś nie zrobiła!- sprzeczał się z nią Nakamura Yamato.

Dziewczyna tylko odwróciła się na pięcie i odeszła w blasku zachodzącego słońca. Jej jasno różowe włosy powiewały na wietrze, a ona sama kierowała się w stronę wyjścia z boiska.

-----------------------------------------------------------
Jestem teraz na weselu. Rip ja (*)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro