Rozdział 6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Remus

Dobiegłem do Dormitorium i weszłem do środka.
Przemknąłem się przez i tak jeszcze pusty pokój wspólny Griffindoru i wbiegłem do pokoju mojego i chłopaków.
Upadłem na łóżko twarzą w poduszkę i leżałem tak bez sensu życia, płacząc.
Czułem się jak śmieć, jak dosłownie nikt i nic.
Nie miałem pojęcia, dlaczego to co powiedział Syriusz aż tak mnie zabolało, ale poprostu po jego słowach czułem, się tak okropnie że wolałbym nigdy sie nie urodzić.
Rozumiałem, że Syriusz mógł być na mnie zły za to co zrobiłem mu podczas pełni, jednak zrobiłem to nieświadomie i bardzo tego żałowałem.
A on nawet mi nie dał czasu na przeprosiny tylko odrazu chciał, żebym się wynosił.
Odwróciłem się na plecy i patrzyłem bez celu w sufit zastanawiając się nad tym wszystkim, a łzy leciały z oczu same.
Przedewszystkim, jeszcze jedna rzecz chodziła mi po głowie.
Z tego co mówił James wynikało, że ja jako Wilkołak rzuciłem się na Syriusza po raz pierwszy gdy on, James i Peter byli jeszcze ludźmi.
Więc, dlaczego zaatakowałem akurat Syriusza?
Dlaczego zaatakowałem chłopaka, na którego przyjaźni z całej trójki zależało mi najbardziej?
I dlaczego akurat jego?
Z logicznego punktu widzenia, mogłem też zaatakować Jamesa lub Petera, bo oni też byli wtedy nie zmienieni.
Jeszcze bardziej zastanawiający był fakt, że po raz drugi zaatakowałem Syriusza gdy on był już psem.
Dlaczego więc, ja jako Wilkołak znowu go zaatakowałem, skoro był wtedy już zwierzęciem?
Czemu nie dałem mu spokoju, tak jak to powinno być?
Przecież Wilkołaki zazwyczaj nie atakują innych zwierząt.
I dlaczego go tak zmasakrowałem?
A co jeśli to ma coś wspólnego z naszą wcześniejszą kłótnią?!
Co jeśli ja jako Wilkołak go zaatakowałem, bo ja jako normalny człowiek podświadomie też chciałem to zrobić?!
Nagle do głowy przyszła mi bardzo ponura, lecz wsumie bardzo możliwa myśl.
Poczułem się jeszcze gorzej i wiedziałem, że nic nie mogę na to poradzić.
No to się wkopałeś. On ci nigdy nie wybaczy...
Pomyślałem i poczułem w sercu wielki żal i wstrent do własnego siebie...

Syriusz

Siedziałem na łóżku z obandażowaną, prawą ręką i klatką piersiową a obok po prawej stronie, na krześle siedział James.
Po lewej stronie zaś siedział Peter.
Byłem bardzo wkurzony na Remusa za to wszystko co przez niego musiałem znieść w Wrzeszczącej Chacie i miałem ochotę go zamordować.
Nie wierzyłem jak on mógł mnie tak zmasakrować a potem tu tak poprostu sobie przyjść i oczekiwać, że mu wybaczę.
Myślałem, że się przyjaźnimy, a jednak byłem w wielkim błędzie...
- Syriusz... - powiedział nagle James na co ja się odwróciłem w jego stronę i patrzyłem na niego wyczekując a to co zaraz powie.
- Wiem, że jesteś na niego zły, ale uwierz, on naprawdę nie chciał tego zrobić specialnie. Przecież wiesz, jak to z nim jest podczas pełni... - dokończył Rogacz.
- Właśnie wiem. I mam tego dość. Ciągle tylko wymykanie się co miesiąc i narażanie na to, że ktoś się dowie albo, że Remus któregoś z nas zaatakuje. Czy was też to nie wkurza?! Czy was też nie denerwuje fakt, że on nas wykorzystuje?! - nie wytrzymałem i wybuchłem.
Wtedy zapadła głucha cisza.
Wiedziałem, że to co powiedziałem to prawda i że chłopaki też to wiedzą.
- Nie wiem jak wy, ale ja nie zamierzam się z nim pogodzić. Zasłużył sobie na to wszystko, bo zrobiliśmy dla niego tyle, że on wogóle nie powinien liczyć na moje przebaczenie. Narażamy się dla niego w on co? Nic! On nie zrobił nic, żeby nam za to jakoś podziękować. Więc niech teraz wie, że już nie jestem jego przyjacielem - dodałem a chłopaki nadal się nie odzywali.
Wtedy, do sali weszła Pani Pomfray.
- O, widzę że Pan Black się już obudził! To bardzo dobrze - powiedziała pielęgniarka i spojrzała na Jamesa i Petera.
- A wy co tutaj jeszcze robicie?! Musze dać leki Syriuszowi, no już wynocha! - dodała kobieta, dosłownie wypchnęła chłopaków zza drzwi i podeszła do mnie by podać mi leki...

TIME SKIP

Remus

Minęły trzy tygodnie.
Syriusz właśnie wyszedł ze Szpitala i wszedł do Wielkiej Sali, gdzie ja i chłopaki siedzieliśmy w ciszy i jedliśmy śniadanie.
Chłopak miał jeszcze zaabandażowaną prawą rękę ale oprucz tego wszystkie inne opatrunki już zostały mu ściągnięte.
Przez całe trzy tygodnie, nie zbliżałem się do Skrzydła Szpitalnego, żeby nie denerwować już więcej Syriusza, mimo że chłopaki (którzy chodzili do niego prawie codziennie) dużo razy mnie do tego namawiali.
Jednak ja za każdym razem odmawiałem.
Poprostu wiedziałem, że i tak Syriusz od razu by mnie wyzwał i chciałem tego poprostu uniknąć.
Do chłopaków też się nie odzywałem,
Widziałem, że oni też są trochę na mnie źli, bo chyba w końcu zdali sobie sprawę z tego co tak naprawdę mogę im zrobić podczas pełni.
Dlatego, większość czasu spędzałem na lekcjach lub w Dormitorium.
Teraz Syriusz podszedł do stołu Gryfonów i usiadł na przeciw Jamesa, jak najdalej odemnie.
Stała się bardzo niezręczna cisza, w której słychać było tylko rozmowy ludzi wokół i nikt z naszej czwórki nie miał odwagi się odezwać.
Z jednej strony chciałem przeprosić Syriusza, żeby mieć to już z głowy, ale z drugiej nie chciałem się zbytnio narażać na to, że Łapa znowu się na mnie wścieknie.
- Dobra, słuchajcie. To nie ma sensu. Powinniście się pogodzić - wydukał w końcu James, gdy cisza stała się niedozniesienia.
Spojrzałem na Syriusza błagalnym wzrokiem i uśmiechnąłem się przepraszająco, bo naprawdę nie chciałem się już z nim kłócić, jednak on spojrzał na mnie gniewnie i wstał.
- Po moim trupie - powiedział chłopak, odwrócił się i wyszedł z Sali nawet nie jedząc śniadania.
W tej chwili cała moja nadzieja, że uda mi się pogodzić z Syriuszem, legła w gruzach.
James i Peter spojrzeli na siebie znacząco i po chwili wstali.
- My idziemy do Dormitorium. Dozobaczenia na lekcjach - powiedział James i wraz z Peterem wyszedł z Wielkiej Sali.
Gdy chłopaków już nie było poczułem się najgorzej na świecie.
Moi jedyni przyjaciele, odwrócili sie odemnie a to było wyłącznie moją winą.
Oczywiście, rozumiałem że mieli do tego powód ale jednak sam fakt, że to się stało był bardzo bolesny i sprawiał, że miałem dosyć wszystkiego.
Dokończyłem niechętnie śniadanie, wstałem, skierowałem się samotnie do wyjścia i wyszedłem z Wielkiej Sali i skierowałem się do mojego Dormitorium.
Na korytarzu, zauważyłem Lily, rozmawiającą z Severusem, jednak gdy przeszedłem obok tej dwójki to stało się coś dziwnego.
Severus się za mną obrucił i spojrzał przestraszonym zwrokiem jakbym zrobił coś strasznego a następnie lekko się cofnął i do puki nie zniknąłem za rogiem to on ciągle się na mnie patrzył.
Wydało mi się to dosyć dziwne, bo Severus nigdy tak się nie zachowywał wobec mnie, ale postanowiłem się tym narazie nie zajmować i pogrążony w myślach o Syriuszu i chłopakach doszedłem do mojego Dormitorium i zacząłem się szykować do lekcji, które miały się zacząć za 20 minut.

Severus

Rozmawiałem z Lily na korytarzu aż nagle, spostrzegłem że korytarzem idzie Lupin.
Odwróciłem się w jego stronę ze strachem w oczach, bo bardzo dobrze pamiętałem to co się stało kilka tygodni temu w Wrzeszczącej Chacie i co Lupin zrobił Blackowi i cofnąłem się lekko, nie chcąc się zbliżać do tego potwora.
On to chyba zauważył, bo spojrzał na mnie przez chwilę jakby nie wiedział o co mi chodzi a potem dopiero zniknął zza rogiem.
Swoją drogą, byłem bardzo ciekawy, jak potoczyły się dalej wydarzenia z tamtego dnia, bo z tego co słyszałem wynikało, że już wypuścili Blacka ze Skrzydła Szpitalnego, ale czy to była prawda? Tego nie wiedziałem.
Odetchnąłem z ulgą, że Remus już zniknął zza rogiem i wróciłem do rozmowy z Lily.
- Severus? - spytała Lily gdy się do niej spowrotem odwróciłem.
- O co chodzi? - odparłem.
- Czemu się odwróciłeś gdy Remus przechodził? - rzekła rudowłosa, wyraźnie zaciekawiona.
Powiedzieć jej prawde, czy może skłamać...
Nie. Powiem jej całą prawdę.
- No bo... Słuchaj... Mam Ci coś ważnego do powodzenia... - zacząłem, na co w oczach Lily pokazał się niepokój i strach.
- No okej? - odparła niepewnie dziewczyna.
- Pamiętasz jak miesiąc temu Syriusz chciał ze mną o czymś porozmawiać? - spytałem, na co ona pokiwała głową.
- No więc, on powiedział mi żebym podczas pełni księżyca przyszedł do Wrzeszczącej Chaty.
Na początku, nie chciałem tego zrobić ale on powiedział, że on i James dadzą mi wtedy spokój więc w końcu ustąpiłem.
Przed pełnią, poszedłem na błonie i zauważyłem, że ktoś znika w konarach Bijącej Wierzby.
Podszedłem do tego drzewa a tam wśód korzeni, zobaczyłem jakieś tajne przejście.
Wczołgałem się tam więc i po chwili spadłem w dół i znalazłem się w jakimś korytarzu.
Po chwili jednak, zorientowałem się że byłem we Wrzeszczącej Chacie.
Przeszedłem kawałek i zobaczyłem, że w pokoju rozmawiają Potter, Black i Pettigrew z Lupinem.
Wymienili kilka zdań i dowiedziałem się że James, Syriusz i Peter są nielegalnymi Animagami. Potem wyszedł księżyc w pełni i... - tu się zająknąłem, ale po chwili ciągnąłem dalej.
- I Lupin zaczął się zmieniać w Wilkołaka. Nie był to przyjemny widok, szczególnie że Wilkołaki wyglądają dość strasznie, ale w każdym razie, gdy Remus się zmienił zaczął się nerwowo rozglądać.
Ja patrzyłem na to wszystko zza ściany.
Nagle Lupin się na mnie spojrzał, a gdy Black się odwrócił by sprawdzić czy ktoś tam jest, ja się w ostatniej chwili ukryłem za ścianą.
Wtedy, Syriusza zaatakował Remus.
Jednak on się zamienił w psa i wymknął się Wilkołakowi, a James zmienił się w jelenia a Peter w szczóra.
Potem jednak znowu Lupin zaatakował Blacka tylko tym razem o wiele agresywniej i Black nie miał szans.
Lupin go drapał, szarpał i gryzł aż w końcu Syriusz chyba zemdlał a Remus mu odpuścił. Chłopaki się zmienili spowrotem w ludzi a James nakazał Peterowi zostać a sam wzioł Syriusza na ręce, bo trzeba było go wziąść do Skrzydła Szpitalnego, i zaczął iść w moją stronę.
Ja szybko się ukryłem za jakimś drewnem a James otworzył tajne przejście i wyszedł.
Ja zrobiłem to samo po 20 minutach i wróciłem do Hogwartu.
No więc, teraz już wiesz dlaczego się obejrzałem za Remusem - streściłem wszystko Lily, a ta patrzyła na mnie z niedowierzaniem.
- Czyli... Remus jest Wilkołakiem i miesiąc temu, podczas pełni zaatakował Syriusza i ten trafił do Skrzydła Szpitalnego...? - spytała po chwili Lily, żeby się upewnić że dobrze mnie zrozumiała.
Ja przytaknąłem.
- O boże... Współczuje Syriuszowi... - powiedziała dziewczyna ze szczerym współczuciem.
Wtedy chciałem coś jeszcze dodać, ale akurat w tamtej chwili zadzwonił dzwonek i rozmowa musiała poczekać (uznajmy, że w tamtych czasach były dzwonki w Hogwarcie i że to oznacza że zaczyna się lekcja).
- Zaczęła się Obrona Przed Czarną Magią. Musimy iść, mamy teraz razem lekcje - odparłem i wraz z Lily udałem się w stronę sali do Obrony Przed Czarną Magią...

TIME SKIP

Remus

Szedłem korytarzem wracając z lekcji Eliksirów.
Kierowałem się do Dormitorium, bo Eliksiry to była ostatnia lekcja więc miałem wolne.
Nie miałem pojęcia gdzie są chłopaki, ale nawet mnie to cieszyło, bo przynajmniej nie musiałem znosić tej niezręcznej ciszy, która ciągle ostatnio towarzyszyła nam gdy się obok siebie znajdowaliśmy.
Skręciłem w prawo na korytarzu i byłem coraz bliżej mojego Dormitorium.
Nagle zamarłem.
Na parapecie przy oknie zauważyłem Syriusza. Jednak nie był sam.
Siedział wraz z jakąś dziewczyną ze Slitherinu. Całowali się.
Poczułem ukłucie w sercu, jakby to rozpadło się na kawałeczki.
Nie rozumiałem czemu to tak bolało, czemu łzy zaczęły mi cieknąć po policzkach.
Przecież widziałem już kiedyś jak Syriusz był z jakąś dziewczyną!
Przecież wiedziałem, że jest szkolnym podrywaczem!
Dlaczego więc to tak bolało. Dlaczego, więc poczułem tak ogromny żal.
Wtedy...
W końcu zrozumiałem...
Zrozumiałem, rzecz, która była odpowiedzią na wszystkie moje uczucia, które ostatnio czułem w obecności Syriusza...
Zrozumiałem, że...
Zakochałem się w Syriuszu...
---------------------------------------------------------
Cześć!
Jak widzicie tym razem rozdział został rozdzielony na perspektywy trzech różnych bohaterów.
Pewnie się zastanawiacie, po co zrobiłam ten wątek o tym, że Severus opowiedział o tym wszystkim Lily.
Otórz...
To będzie mi potrzebne do dalszej historii XD.
Jak już pewnie zauważyliście to, ostatnia część tego rozdziału (czyli część z tą drugą już perspektywą Remusa) jest tak naprawdę opisem tej książki.
Otórz, to tak jest dlatego, że opis tej książki jest częścią fabuły, którego postanowiłam wykorzystać teraz.
I wogóle ten rozdział bez notki ma aż 1900 słów (a z notką 2055 słów), więc muszę wam powiedzieć, że to jest mój rekord XD.
A tak nawiasem mówiąc, to jak wam się podoba książka?
Nowy rozdział myślę, że pojawi się we wtorek lub w środę, bo wcześniej nie dam rady go napisać, bo jutro idę na nockę do Olikana_m a w niedziele się uczę na test z Gegry, więc nie będę mieć na to czasu XD.
Ale tymczasem się już z wami żegnam, życze miłego dnia i dozobaczenia następnym razem!
Papa!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro