thirty six

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Matt

julxo: hejjjjjjjjjjjjjjjjjj

m_att: klawiatura ci się zacięła, czy tak bardzo pragniesz ze mną popisać? *lenny face*

julxo: raczej to pierwsze ha ha

m_att:i tak ci nie wierzę ;p

julxo: to lepiej uwierz ;_;

m_att: dobra, dobra, a co porabia moja księżniczka

julxo: siedzę w samolocie i się nudzę :( a ty moja ropucho?

m_att: oo, a kiedy zamienie się w księcia? *porusza brwiami *

julxo: nigdy :D

m_att: jesteś nie miła

julxo: uczę się od mistrza :p

m_att: PZRECIEŻ JA JESTEM NAJMILSZYM CZŁOWIEKIEM NA TEJ PLANECIE!!! ;-;

julxo: taa, ale na moje pytanie nie odpowiedziałaś wstrętna ropucho * kręci głową*

m_att: a no masz rację, ja też lecę samolotem z moją dziewczyną, taką Alex i twoja imienniczką :))

Dziewczyna spojrzała na mnie z podać ekranu swojego telefonu, pzyglądając mi się bacznie. Gdy poslałem jej pytające spojrzenie wruciła wzrokiem do małego urządzenia w jej dłoni - telefonu.

julxo: ejj.. Czy to możliwe, że lecimy tym samym samolotem?

m_att: to zależy gdzie lecisz

julxo: do Anglii, a ty?

m_att: same

julxo: mam pomysł na trzy podniesiemy wzrok z nad komórek, ok?

m_att: spoczko

julxo:1

m_att: 2

julxo/m_att: 3

-czy ty to...- pyta nieśmiało, choć jednak odważnie dziewczyna, gdy oboje podnosimy wzrok znad ekranów telefonów i wpatrujemy się sobie w oczy jakby szukając w nich prawdy.

-tak, jeśli chodzi o...- zaczynam ale jestem z lekka zmieszany, mieliśmy spojrzeć sobie w oczy na trzy, ale czy to tej dziewczynie miałem w nie spojrzeć?

-oh, Matt czy mogłabym...- wyciąga dłoń w moja stronę, a ja bez namysłu podaje jej jedyną rzecz którą w nich trzymam, mój telefon. Ona nie pozostaje mi dłużna i też podaje mi swój.

Przelatuje palcem ku górze, dziwi mnie jednak to co widzę, nie raczej dziwi mnie to czego wcześniej nie dostrzegałem. Ta Julie to, ta moja Julie. Boże jaki ja byłem ślepy. Odkąd ją zobaczyłem wydawała mi się dziwnie znajoma, czy moją niepewność ku temu spowodował strach, a może starałem się ją trzymać na dystansie ze względu na związek z Lacey.

Jedno jest pewne, jestem z Lacey. Nie wiem jak długo jeszcze, bo zostaje do obgadania sprawa co się stało z Davidem na lotnisku. Co gorsza widziałem wszystko dokładnie. Ani Lacey, ani mój były przyjaciel nie byli jakoś pozbawieni wyboru, to co się stało, to był właśnie ich wspólny wybór i tego im tak łatwo nie wybaczę.

Julie

-czy ty to...- zaczynam nieśmiało mając nadzieję że siedzący naprzeciw mnie chłopak, to ten chłopak. Gdy oboje podnosimy wzrok znad ekranów telefonów wpatrujemy się sobie w oczy jakgdybyśmy mieli dostrzec w nich to czego normalnie nie widać s i e b i e.

-tak, jeśli chodzi o...- przystojny brunet zaczyna niepewnie, mieliśmy spojrzeć sobie w oczy na trzy, ale czy to z nim było dane mi dzielić tę chwilę, czy może jego imiennik wpatruje się teraz w mojego sobowtóra?

-oh, Matt czy mogłabym...- wyciągam dłoń w jego stronę i zostaję mi wręczony jego telefon, ja nie pozostaję mu dłużna i też podaje mi swój.

Przeciągał palecem po ekranie, by zobaczyć poprzednie wiadomości. Jaka ja byłam głupia, że go nie rozpoznałam? Patrzę teraz na tą sukę, która śpi na siedzeniu obok niego. Muszę przyznać trochę mi smutno...gdyby nie ona, kto wie? Może to teraz ja byłabym na jej miejscu. Dokonuję ponownej wymiany telefonów z postacią siedzącą naprzeciw mnie. Znów wpatrujemy się sobie w oczy. Mam nadzieję, że zobaczę w jego jakieś tańczące płomyki zwiastujące o ponowieniu przeżycia jakim był taniec z nim na lotnisku.

-czyli od początku byliśmy tak blisko siebie...?

-...ale jednak tak daleko.- on zaczął, a ja skończyłam.



KONIEC!!!
Bardzo wam dziękuje że byliście ze mną i naprawdę love was za to że wybiliście ponad 1K wyświetleń i ponad 600 gwiazdek.
Jeszcze raz wam dziękuje Vixit<333

PS. Piszę drugą część w tej samej 'książce' więc przeciągnij palcem w górę i miłego czytania ^=^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro