thrity one // second part

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- wstawaj ciumoku! - krzyknął do ucha Chrisowi, Dyl. Ten się jednak tylko przewrócił na drugi bok i wymruczał niezrozumiałe "jeszcze minutaka, mamusu" na te słowa Dylan pociągnął skrawek koca którym Chris być zarówno przykryty jak i na nim leżał. Postępowanie chłopaka sprawiło że brunet spadł z kanapy w salonie Jul i Matta, stawiając na nogi swoim wrzaskiem wszystkich w nim obecnych.

-co do...!? - krzyknął nagle wyrwany z błogiego odpoczynku Matt, ale nie dokończył bo poczuł jak w jego klatkę wtulia się mocniej drobna blondynka - która godzina? -spytał nagle.

- zaraz 11. - odezwał się głos Alex z kuchni. Po chwili w salonie pojawił się Alexander że szklankami i Alex niosonca dzbanek wody. W tej właśnie chwili przyjaciele jak na zawoĺanie poczuli słuchość w gardle. Zdecydowanie za dużo wypili wczorajszej nocy.

***

Około godziny czternastej grupa przyjaciół udała się do parku na spacer. Ja zajutrz niestety wszyscy oprócz Matta i jego nażeczonej musieli wracać do Californi.

-Chris! Złaź że mnie! -rozległ się donośny krzyk blondyna, obecnie, w zielonej koszulce. Siedzący na jego plecami Chris, co wyglądało jak by był małym dzieckiem udajacym że ktoś, tu Dyl, jest jego rumakiem. Próby zrzucenia chłopaka z pleców szły nadaremnie Dylanowi i wszystko skończyło się tak że obaj się przewrócili die na trawę. Korzystając z okazji podbiegł do nich Matt i Alex popychajac chłopców tak że w swoich owieciach sturlali się z pagórka, oczywiście nie obyło się też zbędnej szarpaniny.

Gdy wszystkie spory ucichłuły, a wypad do parku dobiegł końca poszli do pizzerii, a tam zachowanie tej dwójki wcale nie było lepsze...

***

-podajcie mi sos! -krzyknął Dyl. Zirytowana towarzysze popatrzeli na niego z niedowierzaniem. Jak można być tak... -podajcie mi sos!

-Dylan przecież nie zamiawialismy sosu - powiedział zdenerwowana zachowaniem chłopaka Julie.

-Ale ja chcę! - założył ręce na piersi i siedział obrażony przez resztę pobytu w restauracji. Reszta starała się jak tylko mogła, aby go ignorować.

***

Nastał dzień wyjazdu. Jul i Matt doprowadzili przyjaciół na lotnisko, a gdy samolot wzbił się w powietrze wrócili do auta, aby pojechać nim do ich własnego domu.

***

-co robimy? - zapytał znudzony Matt. Dziewczyna spojrzała na niego z ponad okładki książki.

- czytam. A ty nie wiem co masz robić.

- No dobra. -powiedział z naburmuszoną miną i wyjął telefon.

Dzikie Kozy

m_att: hejoo glony!

m_att: dawno mnie tu nie było :/

alexx: Heej! Mogę dodać Alex?

dyl.56: dodaj. Ja dodam Jul <333

m_att: Yyy...

Użytkownik @alexx dodał/a użytkownika @black-lan4ever

  Użytkownik @dyl. 56 dodał użytkownika @julxo

m_att: to się nie może skończyć dobrze!

m_att: ona ma mnie NAWRZESZCZAŁA bo czyta!!!

chris_: nie marudź, Jak już to ciebie zabije!

m_att: nie pocieszasz

dyl.56: Alex? Co oznacza twój pseudonim?

alexx: nie radzę!!!

black-lan4ever: No więc Black - Syriusz Black (Łapa) jeden z czwórki huncwotów (Petera Glizdogon Pitegrew, Remus Lunatyk Lupin i James Rogacz Potter) był czystej krwi, ale w wieku młodzięczym uciekł z domu i mieszkał u Potterów. Należał do Griffindoru. Miał młodszego brata, Regulusa. Gdy James'owi i Lily Potter urodził się syn Syriusz został jego chrzestnym... No a resztę chistori chyba znacie z naszego małego maratonu :))) "lan" nie pamiętam skąd wzięłam a "4ever" tłumacz sobie jako "Forever" jednym słowem POTTERHEAD!

alexx: Małego!? To było aż 8 filmów po 2,5 godziny!!!

black-lan4ever: to mało!

julxo: czy możecie die przymknąć!? Albo mnie z tąd usunąć!? Czuję się jakbym miała wibrator w kieszeni!!!

m_att: to chyba miłe uczucie (⌒o⌒)

julxo: POŻAŁUJESZ TEGO!!!

pięć minut później

m_att: Ała...

dyl.56: co ci zrobiła? 0-o

julxo: nie bądź ty lepiej taki ciekawski -,-

julxo offline

black-lan4ever: lecę z nią pogadać! Pa chłopcy!

black-lan4ever offline

dyl. 56: No i znowu nudni będzie...

chris_: a my!?

m_att: pffff

alexx: pfffffffffffff

chris_ offline
alexx offline
m_att offline

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro