twenty six// second part

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Matt dogonił Jul, dając przyjaciołą znak by szli dalej a sam podjął rozmowy z dziewczyna.

-Jul wybaczysz mi? -spytał że skruchą, ledwo łapiąc oddech.

-Chyba śnisz!? - krzyknęła oburzona.

-W śnie byś wybaczyła-mruknął że smutkiem.

Dziewczyna tylko głośno prychnęła odwracając się od Matta

***

jjk12: Część siostrzyczko, mam prośbę. Moglibyśmy się jutro spotkać etc. w parku? 

julxo: pewnie 

julxo: ale moglibyśmy tak koło 14? O 10 mam spotkanie z panią Erie, a wcześniej chciałabym się pożegnać z Alex bo musi wracać już do domu. 

jjk12: pewnie że tak. 

julxo: do zobaczenia! 

julxo offline

jjk12:pa, siostra

jjk12 offline

***

Alex wyleciała do domu, nie obyło się też bez wydanych łez płci wrażliwej, czytaj Dylan i Chris.
Julie i Alexa można było by posadzić o to że się nie nawiedza gdyż oboje chcieli by ich przyjaciółka spędziła w ich ramionach jak najwięcej czasu i cały czas się przepychali, Julie musiała jednak się poddać bo odciągnąć ja Matt okłamując tym samym resztę że idą po prostu Po kawę do kawiarni i zaraz wrócą. 

-wiec? Co jest tak ważne że odciągnąłeś mnie od Alex i reszty? -Jul spiorunowała go wzrokiem, a na jego twarz wypłynął grymas 

-chce ci coś wyjaśnić...- zaczął niepewnie

-ale ja nie chce tego słuchać. Nie zbliżam się do mnie, okay? - odwróciała się z zamiarem wrzucenia do reszty.

-Jul? -chłopak złapał ja za rękę a ta niechętnie na niego spojrzała.- co się stało? 

-nie pytaj, a nie zostaniesz okłamany -rzuciła mimochodem i chciała ponosić pruje wrzucenia do przyjaciół jak zamierzała wcześniej ale Matt nie rozluźnić uścisku uniemożliwiając jej to.

-dlaczego tak zareagowałaś widząc Michaliny? 

-teraz Michaliny, tak? A gdzie podział się Misia?-prychnęła

-księżniczko? -wykonał taki ruch że dziewczyna wpadła mu w objęcia a on ją przytulił- nie musisz by zazdros... 

-nie jestem zazdrosna! -żachnęła się.

-uznajmy że ci wierze -teraz chłopak złapał jak za obie dłonie i wpatrywać się jak w obrazek w jej błękitne niczym ocean oczy -kocham tylko ciebie, Misia to przyjaciółka. 

-dobrze-powiedział niepewnie -wierze ci -wyszeptała, mając nadzieję że on tego nie wychwycić. Na usta chłopaka wypłynął szeroki uśmiech. -wracajmy-Jul wskazała na grupę czekających na nich osób. 

-ale najpierw... -nachylił się i pocałował ja w usta, ona bez wahania oddała pocałunek. 

***

-jak było na spotkaniu? -spytał blondyn. 

-zwyczajnie... - odpowiedział wynikająco. 

-coś cię trapi? -zauważył. 

-nie - zaprzeczyła od razu. 

-nie umiesz kłamać, Julie -zaśmiał się lekko Jack. 

-no dobra, tak. Ale to nic ważnego.

-wiec dobrze, chciałbym ci kogoś przedstawiać -machnął ręką a do nich podeszła jakaś dziewczyna-to jest Michalina. 

Jul się skrzywiła, poznając tą ruda czuprynę. 

-my się już znamy-powiedziała uśmiechnięta Ruda, jak nazwała ja w myślach jul: wiewiórka. 

-och, no dobrze- mężczyzna z lekka się zmieszał-wiec to jest moją... -zawahał się widząc niedowierzania na twarzy Jul -to moja córka.- zachichotała dalej obserwując zmieniająca się mimikę jej twarzy-A to jest Julie, moja siostra.-wskazał ręka na blondynkę.

-nie mówiłeś tato że masz rodzeństwo -powiedział z urazem w głosie. 

-a no mam. -odrzekł nonszalandzko. 

Nagle telefon Jul zaczął dzwonić. Widząc kto to, rozłączyła się. Rozpoczęli rozmowę o jakiś bzdurach a telefon Julie dzwonił prawie co chwilą. 

-odbierz-powiedział stanowczo brat. 

-nie, to nikt ważny. Naprawdę. 

-Matt? -spytała z powątpieniem Michalina. Jul przytaknęła ruchem głowy - Jul, jemu naprawdę na tobie zależy, wczoraj... Nie wiem dlaczego tak zareagowałaś ale on odrazy za wami pobiegł, bez słowa... naprawdę cos do ciebie czuje-uśmiechnęła się żeczliwie w jej kierunki.

-no leć do niego Jul-zaśmiał się Jack gdy dziewczyna słaba w osłupienie rzucając to jemu to swojej kieszeni z telefonem krótkie spojrzenia. -ach! Zapomniałbym! Nie powiedziałem ci kto jest matka Misi! No więc znasz już ta osobę, No i to bardzo dobrze. Jest nią pani Grace Erie. 

Jul już otwierała usta by o coś zapytać ale on ja uprzedził.

-Grace używa nazwiska panieńskiego ponieważ ten zakład w którym pasuje należał do jej rodziny od lat. Ja i Michalina normalnie używamy nazwiska Ontario. 

-Ontario?-spytała nieobecna-ale dlaczego ja mama nazwisko Winters. 

-to po części moja wina, widzisz po tym całym wypadku byłem bardzo przestraszony, i chyba coś namieszałem tłumacząc im sytuację w której byliśmy. Stres i strach zrobiły swoje... Była wtedy zima i tak jakoś musiałem coś palnąć. 

-czyli mam na nazwisko Ontario? 

-tak.

Stała zmieszana i tylko czasami zerwała na swój telefon. 

-no leć już-zaśmiał się Jack.

-spotkamy się jeszcze, prawda? 

- oczywiście, i to niebawem. 

Powiedział za nią, a ona mimo że nie wiedziała o co chodzi i tak sza dalej, bała się że coś się stało, Ale nie chciało wyciągać przy nich telefonu i odpisywać czy rozmawiać z Mattem. Odeszła kawałek i spojrzała na wyświetlacz. 

25 nieodebranych połączeń

m_att: księżniczko? 

m_att: zadzwoń do mnie jak będziesz wolna

m_att: albo przyjdź. Tak, lepiej przyjdź. 

m_att: czekam... 

m_att offline 

julxo: będę za pięć minut. 

julxo offline

***

-Matt!? -dziewczyna stanęła w drzwiach jego pokoju hotelowego -Matt? -zaczęła go szukać i znalazła w końcu ja balkonie- MATT!? CO TY ROBISZ!? 

-o jesteś - chłopak zgasił papierosa i zmierzwił swoje włosy odwracając się do niej.

-tak jestem i czekam na wyjaśnienia -spiorunowała go wzrokiem, No który utkwiła w dłonie gdzie wcześniej chłopka trzymał wyrób TYTONIOWY-CO TO MIAŁO ZNACZYĆ!? 

-Jul, nie wściekaj się tak...

-jak mam się nie wściekać jak mój chłopak niszczy sobie zdrowie mając zaledwie 20 lat!? 

-chłopak -zapytał z nonszalandzkim uśmieszkiem- pięknie to brzmi. 

Dziewczyna pokręciłam głowa z dezaprobatą i wzięła chłopaka za rękę ciągnąć do pomieszczenia, mając nadzieję że gdy już na spokojnie usiądą on opowie jej co było takie ważne. Usiedli na łyżki a Matt wyjął z kieszeni jakieś zdjęcie i zaczął się w niego wpatrywać. Dostrzegając jego dziwne zachowanie, Jul postanowiła spytać o osobę znajdująca się na fotograf.

-Matt? -chłopak podniósł niechętnie głowę a po jego policzku zaczęła spływać łza, blondynka bez zastanowienia wstała i po chwili siedziała już na kolanie chłopka. Przytuliła go, wypłakać się w jego pierś tak że czuła teraz słodki zapach jego perfum, No a po chwili wyszeptała-kto to? Na tej fotograf? 

-Moja babcia-odpowiedział, dalej tkwić wtulony we włosy Jul, czując truskawkowy zapach jej szamponu.

-czy ona...?-spytała niepewnie. 

-tak, od dwóch lat. Tylko ona we mnie wierzyła i wspierała nie zależnie od tego co robiłem. Jak chciałem tańczyć balet, pozwalała mi i namawiała tatę b się zgodził. Ale on w końcu i tak mnie wypisywać z grupy. Dla niego ważny jest tylko biznes, tylko dalej nie rozumiem dlaczego to ja jestem jego źródłem. Odkąd babcia zmarła, miewałem często wrażenie że będzie kazał mi zwracać się do siebie per pan, więc no prostu mu się poddałam, ale to nie zmienia to faktu że bardzo mi jej brakuje. 

-rozumiem, ja dopiero parę dni temu odnalazłam brata, no chyba dokładniej to on mnie. 

-CO!?- krzyknął z niedowierzaniem Matt. 

-no tak, właśnie byłam się z nim spotykać. No okazało się ze pani Erie to jego żona, używając panieńskiego nazwiska jeśli chodzi o pracę, a.... A Michalina Ontario to moja bratanica, ich córka... 

-dużo się działo? Sensie jak tu przyjechałaś?

-nie, Ale dużo się pozmieniało. 

-wracasz do Californi?

-nie wiem jeszcze. -odpowiedziała zmieszana. -a ty kiedy wracasz? 

-najlepiej nigdy, Ale niestety mam lot zarezerwowany na za tydzień. Nie chce cię zostawiać... 

-nie zostawisz. -powiedział pocieszające. - też powinna wracać za tydzień. Ale nie wiem czy się tu nie wyprowadzić. No wiesz... w końcu to tu się urodziłam... 

-mam lepszy pomysł -na jego twarz wypłynął uśmiech-oboje się tu wprowadzony. 

-och, tak! Stokroć tak! -krzyknęła uradowana dziewczyna. 

Po chwili ciszy Matt spytał czy Jul ma ochotę iść się przejść i tak poszli na spacer, tak jak się akurat złożyło że nogi pomysły ich na promenadę by mogli dokończyć swoją randkę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro