Część 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Maya

-więc Mayu, kim jesteś?-pyta mnie William i już mam mu podać zwyczajną, nudną formułkę o moim życiu, gdy przypominam sobie słowa Olivii. Dzisiaj jestem kimś innym.

-a kim chciałbyś bym była?- pytam i zalotnie się uśmiecham. Boże, mam nadzieję, że zaraz mnie nie wyśmieje za ten kiczowaty tekst. Odwzajemnia uśmiech i patrzy jawnie na moje ciało.

-hmmm moją towarzyszką tej nocy- kiedy to mówi czuję jak moje całe ciało przeszywa dreszcz. Nie wiem nawet czy to ze zdenerwowania czy z podniecenia. Za chwilę zauważy jak bardzo jestem spięta , więc muszę podjąć tą grę.

-a kim jest mój towarzysz dzisiejszej nocy?- Pytam i widzę jak lekko jest zaskoczony.

-nazywam się William Brown, jestem biznesmenem i całkiem dobrze sobię radzę

Brown? William Brown? Co mi to mówi...no tak, multimiliarder. Biznesmen, inwestor i jednym słowem gruba ryba na Manhattanie. Teraz go rozpoznaję, widziałam go nie raz na okładkach magazynów.

-właśnie tak myślałam,że to ty ale wolałam się upewnić- puszczam mu oczko i staram się nadać lekki ton rozmowie. Jeśli przejrzał mój blef, moją udawaną pewność siebie to chyba się zabiję.

-tak, to ja we własnej osobie- oznajmia i po chwili nachyla się do mnie i szepcze do ucha...

-chciałabyś się zapoznać bliżej w moim apartamencie maleńka? Mogę bardzo dobrze się tobą zająć jeśli będziesz grzeczna- odsuwa się i patrzę mu prosto w oczy. To ta chwila kiedy muszę zdecydować. Albo mu odmówię i pewnie straci mną zainteresowanie, albo zgodzę się i być może przeżyję fantastyczną noc. Uśmiecham się szeroko i z udawaną pewnością siebie mówię...

-jak mogłabym odmówić


William

Zgodziła się mała naciągaczka. Po jej stroju mogę stwierdzić, że nie ma za dużo kasy. Tak samo jej włosy nie były stylizowane przez profesjonalistów . Ma delikatny makijaż, co akurat uważam za zaletę, mogę nawet dostrzec jej małe piegi na policzkach i nosie. To właśnie one sprawiły, że chciałem dać jej szansę wycofać się gdy zapytałem kim jest. Jakby zaczęła opowiadać o pracy i innych przyziemnych rzeczach, odszedłbym od baru w przeciągu minuty. Chociaż... może skusiłbym się na szybki numerek w moim samochodzie. Lubię seks, ale tylko jeśli jest kierowany pociągiem fizycznym a nie pociągiem do mojego portfela. Ona jednak odpowiedziała tak jak odpowiedziała. Może być kim chcę by była. Zero poczucia własnej godności. I rozpoznała mnie, doskonale wiedziała do kogo i po co podchodzi. Kasa, kasa i tylko kasa. Ciekawe czy w ogóle jej się podobam. Uważam , że jestem przystojny ale każdy ma swój gust. Takie dziewczyny jak ona ma tylko jeden...drogi gust. Nienawidzę takich kobiet jak ty skarbie, nawet nie wiesz co mam zamiar z Tobą zrobić...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro