Część 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Maya

-pana kawa , proszę bardzo- podaję klientowi i uśmiecham się serdecznie. Pracuję od czterech lat w kawiarni i muszę przyznać, że nawet lubię tą robotę. Jest sobota, więc dzisiaj jest dużo ludzi. Po dziesięciu godzinach mam już dosyć. Nie czuję nóg i mam ochotę na kąpiel. Biorę nadgodziny by starczyło mi na życie i mieszkanie, które szczerze powiedziawszy jest małe i zniszczone. Mieszkam w starej kamienicy , ponieważ nie stać mnie na coś lepszego. Ciężko utrzymać się w Nowym Jorku. To cholernie drogie miasto. W najbliższym czasie nie zapowiada się u mnie poprawa. I chociaż mam ojca to nie mogę na niego liczyć. Dla niego liczy się tylko alkohol i hazard. Kiedy miałam dziewięć lat moja mama zmarła na raka , a mój tatuś nie podołał. Zainteresowała się nami opieka społeczna i tak trafiłam na następne dziewięć lat mojego życia do domu dziecka. Nie było tak żle. Miałam dach nad głową, zawsze ciepłe jedzenie i nikt nie robił awantur po pijaku. Ale w takim miejscu nie można liczyć na taką miłość jaką powinno się otrzymać w domu. Było samotnie. Jak tylko skończyłam osiemnaście lat znalazłam pracę i własne lokum. Stałam się niezależna i nauczyłam się tego , że można liczyć tylko na siebie. Mam tylko nadzieję, że w przyszłości spotkam swoją miłość i stworzę dom, taki o jakim zawsze marzyłam.

Tuż przed zamknięciem wchodzi do kawiarni Jake. Przyznaję,że trochę się w nim zadurzyłam. Jest przystojnym blondynem z ładnymi zielonymi oczami. Ale najbardziej podoba mi się w nim to, że jest zawsze uśmiechnięty i miły.

-cześć Maya, zdążę jeszcze kupić kawkę na wynos?

-pewnie, ale zaraz wybija 18.00 więc może bezkofeinowa?- czy ja próbuję flirtować? To nie w moim stylu, jestem zazwyczaj bardzo nieśmiała

-zaryzykuję zwykłą, a jak nie będę mógł zasnąć to będę myślał o tej okropnej kobiecie, która sprzedała mi kawę- śmiejemy się oboje i za każdym razem liczę na to, że mnie zaprosi na randkę. Niestety i tym razem to się nie dzieje. Dziękuje za kawe i wychodzi. Typowe.

-ma na ciebie oko- mówi moja koleżanka Olivia, która również pracuje w kawiarni.

-jeśli ma na mnie oko to dlaczego nic z tym nie robi?

-może ty coś zrób

Może powinnam coś zrobić , zaryzykować. Raz się żyje prawda?

-------------------------------

Dwa tygodnie później

-idziemy na imprezę i nie przyjmuję odmowy- stwierdza stanowczo Olivia

-nie mam ochoty, nie jestem typem imprezowiczki pamiętasz?- mówię i dalej patrzę na telewizję. Olivia jednak się nie poddaje, zabiera mi pilota i wyłącza tv.

-hej co robisz?

-rusz tyłek, czas potańczyć. Masz misje do wykonania!

-jaką misję? o czym ty mówisz?

-dzisiaj poderwiesz faceta w klubie!

-odbiło ci

-o nie! Czas przerwać twoją posuchę, jesteś młoda, piękna i mądra. Świat należy do ciebie i czas wyciągnąć po niego rękę!!! Wstawaj, idź do sypialni i uszykuj się. Za pół godziny wychodzimy!!! -kończy swoją tyradę, ciągnie mnie za rękę i popycha w stronę pokoju. Chyba nie mam wyjścia. Ubieram się w czerwoną, zwiewną sukienkę z cienkimi ramiączkami. To jedyna rzecz, która pasuje do klubu. Kupiłam ją na wyprzedaży, ale nieżle się w niej prezentuję. Zostawiam moje długie ciemnobrązowe włosy i maluję usta różowym błyszczykiem. Jeszcze tylko muskam tuszem rzęsy i jestem gotowa.

-wow wyglądasz sexy - Olivia uśmiecha się do mnie serdecznie i mój humor się poprawia.

-chodźmy zanim zmienię zdanie

W klubie nocnym jest istny tłok, większość ludzi tańczy a pozostali piją drinki. podchodzimy do baru i czekamy , aż barman nas zauważy. Olivia postanawia przyspieszyć sprawę i woła w jego stronę...

-hej przystojniaku, obsłużysz nas?- Uśmiecha się do tego kusząco i to działa, parę minut poźniej mamy przed sobą drinki. Po dwóch godzinach tańca i drinkowaniu, trochę szumi mi w głowie ale nie jestem pijana. Siedzę przy barze i przyglądam się ludziom na parkiecie.. Olivia właśnie tańczy z jakimś kolesiem, który już trzyma w ręcach jej pośladki. Po chwili pojawia się obok mnie.

-czas na twoją misję, no który ci się podoba?

-Oli przestań, nie jestem w tym dobra ok?

-bo nie ćwiczysz. Powiedz tak szczerze...nie chciałabyś chociaż raz się zabawić i zapomnieć o konsekwencjach. Może i nie znajdziesz miłości tej nocy ale przeżyjesz coś zajebistego, coś o czym będziesz wspominać z wypiekami na twarzy gdy będziemy już emerytkami- jej słowa sprawiają, że się śmieję i cholera może ma rację. Może powinnam zwyczajnie się zabawić.

-jest problem, nie bardzo wychodzi mi flirtowanie, a to chyba ważne by kogoś poderwać

-powiedz sobie, że dzisiaj jesteś kimś innym, udawaj pewną siebie. Spraw by facet chciał wstrząsnąć twoim światem tej nocy. Nie stresuj się tak, jeśli nie wypali to już więcej faceta nie spotkasz, nie w takim wielkim mieście jak to, jesteśmy tu niemal anonimowi- puszcza do mnie oczko i wraca to kolesia z parkietu. Też tak mogę, też mogę pokazać, że mam na kogoś ochotę. Rozglądam się po klubie i nagle go dostrzegam. Stoi w ciemnym kącie niedaleko baru i pisze coś na telefonie. Raz się żyje, ruszaj Maya. Możesz to zrobić.Wstaję ze stołka barowego i idę w jego kierunku. Kiedy jestem już blisko , podnosi wzrok i uważnie mi się przygląda. Muszę pamiętać, by być seksowną, więc lekko zagryzam wargę i potem uśmiecham się. Wyciągam rękę by delikatnie musnąć jego ramię i mówię...

-hej, jestem Maya i chętnie wypiję z tobą drinka jeśli masz ochotę- patrzy na mnie przenikliwie, mierzy mnie wzrokiem i chyba ocenia czy jestem warta jego czasu. Jest nieziemsko przystojny. Wysoki , dobrze zbudowany, ciemne włosy i najpiękniejsze niebieskie oczy jakie widziałam u mężczyzny. Po chwili odwzajemnia uśmiech.

-mam na imię William i chętnie postawię ci drinka

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro