10.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

— Chyba zrobiłem coś głupiego... — wymamrotał Zayn, kiedy Niall zaczął wypytywać się go dlaczego jest taki zdenerwowany. Siedzieli u blondyna już sporo czasu i całkiem miło spędzali popołudnie, nadrabiając zaległości w ich relacji, których narobili sobie przez brak kontaktu. Ciemnowłosy jednak nie potrafił się całkowicie skupić na rozmowie, cały czas uciekając myślami do Liama.

Zastanawiał się czy mężczyzna już zdążył wypić swoją kawę i co dokładnie zastanie po powrocie do domu. Jak miał zareagować na martwe ciało męża? Gdzie to zgłosić i co mówić, żeby nikt nie nabrał podejrzeń co do jego śmierci? Gigi mówiła, że nie powinno dać się wykryć tej trucizny w jego ciele i dla każdego innego będzie to wyglądało jak zwykły zawał serca... Ale co jeśli większa dawka coś zmieniła? Nie, na pewno nie, nikt nie może się zorientować co zrobił. Gigi obiecała mu, że będzie bezpieczny cokolwiek się stanie, nie może być inaczej. Zamiast się tym martwić, powinien się cieszyć jak niewiele go dzieliło od upragnionej wolności ze swoją dziewczyną przy boku.

— Jednak wcale nie zmieniłeś się aż tak bardzo — rzucił w odpowiedzi Niall i zaśmiał się pod nosem z jego miny, nie mając jeszcze świadomości przez co ciemnowłosy był w takim stanie. — Co tym razem?

— Ja-... Umm... — Zayn się zawahał, nerwowo zagryzając wargę. Przecież nie mógł mu tak po prostu powiedzieć o tym, że właśnie zabił swojego męża... Musiał wymyślić jakiś inny temat. — Tak jakby pocałowałem dzisiaj Liama?

To była kolejna rzecz, która tego dnia zaprzątała jego głowę, ale w odróżnieniu od morderstwa - tym mógł się z nim podzielić. Miał co do tego mieszane uczucia, mimo że właściwie nie musiał się tym już przejmować. Liam i tak nie zrobi mu już nic więcej, nawet nie będzie o tym wiedział nikt oprócz niego i teraz jeszcze Nialla. Nie powinien się tym zajmować, ale rozmowa o pocałunku mogła przynajmniej odciągnąć jego myśli od prawdziwego kłopotu, jakim była śmierć Payne'a.

— Tego twojego męża? I co w tym głupiego? — Niall wzruszył ramionami, sięgając po kawałek leżącego przed nimi na stole ciasta i wkładając do buzi trochę kruszonki. — Widziałem go tylko przez chwilę, ale jest niezłym ciachem. Pasujecie do siebie.

— Nie gadaj z pełnymi ustami — skarcił go odruchowo Zayn i westchnął, kiedy blondyn w odpowiedzi przewrócił oczami. — Może i jest przystojny, nie wiem, ale do tej pory nas nic nie łączyło. Nawet go nie lubię... I przecież już ci mówiłem, nasze małżeństwo istnieje tylko dlatego, że zapłacił za mnie moim rodzicom.

— No tak, ale może udałoby się wam jakoś dogadać? Nie wiesz jak wyglądała ich umowa, może to nawet nie była jego propozycja? Może nie jest taki zły? — zaczął usprawiedliwiać Liama. Domyślał się, że Zayn widział tylko jedną wersję wydarzeń i nie dopuszczał do siebie tego, że mogło być inaczej. Szatyn nie wyglądał mu na takiego, jak go opisywał; nie słyszał, żeby źle traktował swojego męża i żeby tak bardzo zależało mu na pieniądzach tak, jak państwu Malik. Nie każdy bogaty człowiek musiał być materialistą, myślącym tylko o własnym zysku i przyjemności, prawda?

— Może... Ale nie chciałem tego zrobić, tak wyszło tylko przez przypadek, dlatego że za szybko obrócił głowę, nie wiem co ja mam teraz zrobić. Jak się powinno zachowywać po przypadkowym pocałunku?

— Nie mam pojęcia, nigdy nie pocałowałem kogoś przez przypadek — odparł Niall, śmiejąc się cicho z tego, jak przejmował się taką drobną rzeczą. — Ale czemu miałbyś robić coś innego niż do tej pory? Jak wrócisz do domu, to zachowuj się jakby nic się nie stało, bądź sobą i spróbuj być naturalny. Dziwne byłoby specjalne skradanie się po domu, byle tylko go nie spotkać i nie musieć nic robić z tym, co się stało. Dasz sobie radę, Zaza.

— Jasne... — wymamrotał Zayn, zastanawiając się czy rady blondyna sprawdzą się też, jeśli po jego powrocie do domu Liam już nie będzie żył. Na pewno też powinien udawać, że nic się nie stało i to będzie dla niego zaskoczeniem... Musiał być naturalny w swojej roli cudownego męża, nikt nie mógł się dowiedzieć jak to naprawdę wyglądało.

— Wiedziałeś, że kiedyś takie sprzedawanie dzieci do małżeństwa było całkiem normalne? — Niall wyrwał go z zamyślenia, znów zwracając na siebie jego uwagę. Uśmiech na jego twarzy sprawiał wrażenie, że naprawdę był zainteresowany tym, co mówił. Uwielbiał drobne historyczne ciekawostki i dowiadywanie się jak wszystko wyglądało we wcześniejszych czasach, a potem przekazywanie tego swoim uczniom i wszystkim dookoła. — Rzadko kiedy brano ślub z miłości, zazwyczaj wszystko było tylko dla majątku, a potrafili z czasem stać się kochającą parą. Na przykład...

— Dawniej kobiety były głównie po to, żeby rodziły dzieci, a homoseksualne małżeństwa były zakazane — przerwał mu Zayn. Nie miał ochoty słuchać jego dalszego wykładu, a wiedział, że jeśli pozwoli mu mówić to blondyn nie skończy zbyt szybko. — To zupełnie co innego i my nie staniemy się kochającą parą. Moje serce już należy do Gigi, Liam mi go nie skradnie, a on sam pewnie nawet nie ma serca.

— Zaraz, ty dalej jesteś w niej zakochany? Masz z nią w ogóle kontakt? — zapytał chłopak, przyglądając mu się ze zmarszczonymi brwiami.

— Tak, niedawno się znowu widzieliśmy i jest chyba jeszcze piękniejsza niż zanim wyjechała, wiesz? Tak dobrze nam się rozmawiało, chciałbym z nią być przez cały czas. A zamiast tego utknąłem u Liama... — Ciemnowłosy westchnął i utkwił wzrok w ścianie, uśmiechając się z rozmarzeniem na myśl o spędzeniu większej ilości czasu z Gigi po tym jak już się pozbędzie męża. —Mam nadzieję, że niedługo znowu będę mógł się z nią spotkać...

— Mhmm... Jak rozwiedziesz się z Liamem i będziesz chciał się z nią ożenić to na waszym ślubie rezerwuję sobie rolę dziewczynki rzucającej kwiatki — burknął blondyn i parsknął pustym śmiechem. Zayn odrobinę zdziwił się, słysząc nieprzyjemny ton jego głosu i przyjrzał mu się zdezorientowany. Chyba powinien być zadowolony, że ma z nią dobry kontakt i jest szczęśliwy przy jej boku, prawda? Przecież nie dało się jej nie lubić...

— O co ci chodzi? — zapytał ostrożnie, nie rozumiejąc czemu tak nagle zmienił mu się humor.

— Poważnie? Wiem, że tego nie chciałeś, ale masz męża i nie powinieneś się jednocześnie spotykać z kimś innym... Szczególnie, że Gigi cię tylko wykorzystuje i manipuluje tobą tak, żeby mieć cię na wyłączność; przez nią straciliśmy kontakt na kilka miesięcy! To nie jest zdrowa relacja, nie ciągnij jej dalej. — Niall odetchnął po wyrzuceniu z siebie tego wszystkiego i spojrzał na niego błagalnie, mając nadzieję, że trafi do niego chociaż część jego słów.

— Nie mów tak o niej, nie chcę tego słuchać! Kocham ją, okej? Możesz to zaakceptować i odpuścić z tym gadaniem albo znowu możemy stracić kontakt — odburknął ciemnowłosy ze złością mrużąc oczy.

Niall odwrócił głowę i cicho westchnął, przez moment rozważając obie opcje. Nie lubił dziewczyny Zayna, czuł, że coś było z nią nie w porządku i chciał, by on też to zauważył. Kiedyś musiał mu przemówić do rozumu. Z drugiej strony jednak nie po to próbował odnowić kontakt z przyjacielem, żeby od razu znowu go tracić...

— Okej, przepraszam... — wymamrotał smutno, jednak tylko on sam wiedział, że nie zamierza naprawdę odpuścić. Postara się powstrzymać negatywne komentarze, ale z Gigi było coś nie tak, a on musiał odkryć co.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro