11.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zayn ostrożnie zamknął za sobą drzwi i oparł się o nie plecami, odrobinę obawiając się wejścia dalej w głąb domu. Już i tak dość długo siedział u Nialla, by jak najpóźniej wrócić do siebie. Chciał jak najbardziej odwlec znalezienie martwego męża i cokolwiek z tym związanego, bał się tego co miało być dalej. Dopiero teraz wszystkie wątpliwości wydostały się zza grubego muru, sprawiając, że zaczął żałować obietnicy danej Gigi. Gdyby mógł cofnąć czas, na pewno nie zrobiłby tego po raz kolejny... Mógł już wtedy pomyśleć o tych wszystkich nerwach jakie będzie go kosztowało wykonanie planu dziewczyny, nawet nie zastanowił się co dokładnie będzie po podaniu Liamowi tej trucizny...

W tym momencie jednak już nie było odwrotu. Mężczyzna pewnie leżał martwy w swoim gabinecie i Zayn musi udawać, że go to zaskoczyło i nie miał z tym nic wspólnego. Musi wejść w rolę idealnego męża, zrozpaczonego śmiercią ukochanego. Powinien najlepiej zrobić to jak najszybciej, by nie było niczego, co mogłoby wzbudzić podejrzenia... Oderwał się od drzwi i ruszył przed siebie, chcąc mieć to jak najszybciej z głowy.

— Ale najpierw potrzebuję herbaty, to może poczekać — wymamrotał pod nosem, w ostatniej chwili zmieniając swój kierunek i znów odwlekając to, czego i tak nie mógł już uniknąć.

Kiedy wszedł do kuchni przez moment miał wrażenie, że wyglądała odrobinę inaczej niż jak ją zostawiał i coś było nie tak... Nie miał jednak pojęcia co i przecież nikt nie mógł nic tam zmienić, więc odpędził od siebie tę myśl i podszedł do kuchennego blatu. Jego dłonie lekko się trzęsły, gdy parzył swoją herbatę - Zayn coraz bardziej denerwował się swoją sytuacją. Prawie rozlał wrzątek na cały blat, próbując nalać go do kubka, a później jeszcze raz, kiedy drżącymi rękami unosił naczynie do ust.

— Witaj z powrotem, kochanie...

Zayn pisnął, podskakując ze strachu, kiedy poczuł na swoim ciele silne dłonie i usłyszał tuż za sobą głos męża. Szybko się obrócił w jego stronę, nie zwracając najmniejszej uwagi na rozlaną przez siebie herbatę.

— Liam... — wyszeptał z przerażeniem, przyglądając mu się szeroko otwartymi oczami. Szatyn stał tuż przed nim i ani on, ani jego ciepłe wargi, muskające policzek Zayna, nie wyglądali jakby miał nie być żywy...

— Aż taki jestem straszny? — zapytał i zaśmiał się cicho, odruchowo poprawiając ciemne włosy męża.

— Umm... Ja... Nie, po prostu, umm, myślałem, że jesteś na górze? Nie słyszałem jak podszedłeś i nie spodziewałem się ciebie tutaj, przestraszyłeś mnie — wydukał, wciąż przerażony i zdezorientowany. Wymusił z siebie nerwowy śmiech, próbując ukryć przed Liamem pozostałe emocje, ale jego wzrok dalej niespokojnie krążył po wszystkim dookoła, jakby nie wiedział na czym się zatrzymać.

— Przepraszam, księżniczko, nie chciałem cię przestraszyć — odpowiedział od razu, ale nie wyglądał, jakby naprawdę było mu przykro. Mimo że Zayn unikał patrzenia prosto na niego, widział jak jego brązowe oczy błyszczą rozbawieniem oraz że ledwo powstrzymuje się od śmiechu. — Udało mi się już skończyć najważniejszą część pracy i słyszałem jak wróciłeś, więc pomyślałem, że zajrzę do ciebie zanim zabiorę się za krótką końcówkę.

— Oh, to miłe, tak myślę... — wymamrotał cichutko, niepewny tego co powinien teraz zrobić. Przecież Liam powinien być trupem, a nie uroczym, kochanym i opiekuńczym mężem, jak zawsze do tej pory. Dlaczego nadal żył? To nie miało być tak, co poszło źle? — Um, siedziałeś cały czas przy pracy czy zrobiłeś sobie w końcu tą małą przerwę na ciasto?

— Oczywiście, że zrobiłem, przecież to obiecałem. Twoje ciasto było przepyszne, uwielbiam je, mam nadzieję, że będziesz je częściej przyrządzać — skomentował szatyn, uśmiechając się do niego przyjaźnie. Zayn z wdzięcznością odwzajemnił uśmiech, ale zaraz zagryzł wargę i po raz kolejny niepewnie na niego zerknął.

— A kawa?

— Kawa zdążyła wystygnąć zanim ją wypiłem, więc musiałem zrobić sobie nową, ale jestem pewien, że była równie pyszna — odparł z uśmiechem i złożył delikatny pocałunek na jego czole. — Dziękuję za nią i za ciasto, kochanie.

Zayn krzyknął wewnętrznie. Był na siebie wściekły, jak mógł nie dopilnować tego, żeby Liam na pewno wypił kawę? Czemu musiał wlać do niej całą truciznę? Teraz nie miał możliwości podania mu tego jeszcze raz, nie zabije go tak jak obiecał Gigi... Dlaczego był tak głupi?

Natychmiast zaczął myśleć nad kolejnym planem, nie mógł tak tego zostawić. Jeśli Liam nie zginie, to on mógł pożegnać się z życiem... Gigi byłaby wściekła gdyby się dowiedziała. Musiał jakoś to naprawić. Musiał być jakiś inny sposób, bez użycia tej głupiej trucizny. Miał jeszcze trochę czasu, zanim dziewczyna zacznie być podejrzliwa, ale powinien się pospieszyć w wypełnieniem danej jej obietnicy. Nie chciał jej stracić, a na pewno tak się stanie, jeśli ją zawiedzie...

— Hej, wszystko w porządku? O czym tak myślisz? — Z zamyślenia wyciągnął go zmartwiony głos męża i delikatny dotyk jego palców na policzku. Ciemnowłosy odrobinę zestresowany zamrugał szybko i uniósł wzrok, patrząc prosto w jego pełne ciepła, brązowe oczy.

— O niczym. Znaczy... To nic ważnego, po prostu zacząłem się zastanawiać nad spotkaniem z Niallem — wytłumaczył się szybko, mając nadzieję, że jego kłamstwo nie było zbyt oczywiste. Po raz kolejny tego dnia wymusił uroczy uśmiech na swojej twarzy, starając się tym zamaskować to jak przeszkadzała mu tak długa bliskość męża i przedłużająca się rozmowa.

— To ten twój przyjaciel, tak? Jeśli chcesz, możesz mi wszystko za chwilę opowiedzieć, ale najpierw posprzątajmy tą rozlaną herbatę, dobrze? Zaraz mogę ci zrobić nową... — Mężczyzna znów z uśmiechem musnął opuszkami palców jego policzek, a później tak jak powiedział zabrał się za sprzątanie. Zayn tylko mu się przyglądał, nie bardzo wiedząc co ma zrobić i jak miałby pomóc przy czymś tak prostym jak zmycie drobnej herbacianej plamy z blatu, ale nie wyglądało jakby Liam liczył na jakąkolwiek pomoc z jego strony. Bardzo szybko blat znów był całkiem czysty, a w rękach Zayna wylądowała jego ulubiona herbata w ciepłej porcelanie.

— Dziękuję — wymamrotał cichutko chłopak, mocno trzymając wypełniony gorącym napojem kubek. Upił drobny łyk i uśmiechnął się na to, jak idealny był dla niego smak przygotowanej przez Liama herbaty, a przez jego głowę przemknęła drobną myśl, która już po chwili wydała mu się całkiem głupia... Może jednak to małżeństwo mogło mieć dla niego jakieś plusy?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro