12.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Małżeństwo z Liamem miało zdecydowanie więcej minusów niż jakichkolwiek pozytywnych konsekwencji. Zayn w myślach przeklinał męża, kiedy przerażony jedną ze scen po raz kolejny prawie zakrztusił się swoją herbatą. Nienawidził horrorów. Dlaczego zgodził się na to, by Liam mógł wybrać dla nich film? Mógł chociaż zastrzec, że może wybrać cokolwiek oprócz horrorów... A przez to, że tego nie zrobił, teraz pluł sobie w brodę, trzęsąc się ze strachu i wciskając się w róg kanapy.

— Nigdy więcej nie dam ci wybrać filmu, to był pierwszy i ostatni raz — wymamrotał, zaciskając palce na jednej z poduszek i prychając, kiedy szatyn zaczął się cicho śmiać.

— Naprawdę się tego boisz?

— Nie, oczywiście, że nie... Po prostu mi się nie podoba. — Zayn przewrócił oczami i wrócił wzrokiem do ekranu, mając zamiar udawać, że ani trochę go to nie rusza, ale już po chwili z piskiem schował głowę pod trzymaną w rękach poduszkę.

— Oh kochanie... Chodź tutaj do mnie — szepnął mężczyzna z lekkim rozbawieniem i opiekuńczo wyciągnął ręce w jego stronę, czekając aż młodszy się w niego wtuli. Ciemnowłosy natychmiast przysunął się do niego bliżej, przylegając mocno do jego ciała, jakby starał się schować w jego ramionach przed wszystkim, co go przerażało.

Oczywiście wcale mu się to nie podobało i nadal go nienawidził... Po prostu Liam był przyjemnie ciepły i przytulenie się do niego to był najlepszy sposób, by przetrwać cały film. Gdyby mu odmówił jeszcze wzbudziłby jakieś podejrzenia, a przecież miał zdobyć jego zaufanie, grając swoją rolę cudownego męża. Schowanie się w jego ramionach nie miało w sobie zupełnie nic więcej oprócz udawania, że czuje się przy nim bezpieczny. Cały czas tylko udawał... Ale mimo to słysząc kolejne nieprzyjemne odgłosy dobiegające od strony ekranu, wtulił się w niego jeszcze mocniej i z zaciśniętymi oczami oparł głowę na jego ramieniu. Wolał się skoncentrować na nim niż na przerażającym go filmie.

— Na pewno chcesz to oglądać do końca? Możemy włączyć coś innego, skoro to ci się nie podoba — zaproponował Liam, obejmując go delikatnie i troskliwie gładząc jego plecy. — Mogę ci znaleźć nawet jakieś nudne romansidło, jeśli potrzebujesz się uspokoić po horrorze. Cokolwiek chcesz, kochanie.

— Dziękuję, wszystko będzie lepsze niż horror... Ale tym razem ja wybiorę — zdecydował, szybko wyplątując się z jego ramion, by móc zatrzymać wciąż lecący horror. Odrobinę zadrżał, kiedy zabrakło wokół niego przyjemnego ciepła szatyna, ale zignorował to, zaczynając szukać nowego filmu. Cały czas czuł na sobie jego wzrok i to, jak czule rysował palcem wzorki na dole jego pleców. Mimowolnie uśmiechnął się na to uczucie i zaraz po włączeniu jakiejś spokojniejszej komedii z powrotem przyległ do boku męża.

Próbował nie myśleć o tym, że teraz już nie potrzebował chować się w jego ramionach przed nieprzyjemnymi scenami i starał sie przekonać samego siebie do wymówki, że to tylko dla jego roli, którą musi grać dopóki wreszcie nie uda mu się zabić Payne'a. Tylko dla swojej roli wtulał się w jego ciało i zgadzał się na drobne pocałunki, które co chwilę czuł na swoim czole lub we włosach. Cały czas tylko udawał, że mu się to podobało, nie było w tym ani trochę prawdy i gdyby to od niego zależało, to najchętniej w ogóle by sobie stamtąd poszedł. Na kanapie obok Liama trzymała go tylko jego rola oraz wybrana przez niego komedia, mimo że okazała się odrobinę bardziej nudna niż myślał...

Nie był w stanie nic poradzić na to, że pod koniec filmu jego oczy same zaczęły się przymykać. Nawet nie zauważył w którym momencie to się zaczęło, po prostu nagle poczuł, że znalazł się na granicy snu i jawy. Nie myślał już nawet nad fabułą komedii, jedynym na co zwracał uwagę był Liam; ciepło jego ciała, jego dotyk i jego palce przeczesujące ciemne włosy chłopaka. Jeszcze mocniej się w niego wtulił, jakby próbował się w niego wtopić, by być bliżej przyjemnego dotyku i ciepła.

— Czy ty już zdążyłeś tutaj zasnąć? — szepnął szatyn, rozczulony widokiem zaspanego Zayna i westchnął, nawet nie oczekując odpowiedzi. Jeszcze raz musnął wargami jego czoło, a potem wyłączył film, starając się przy tym nie ruszać na tyle gwałtownie, by móc przeszkodzić mężowi w jego śnie. Uśmiechnął się delikatnie, czując jak Zayn odruchowo zacisnął swoje ramiona mocniej i spróbował przyciągnąć go z powrotem bliżej siebie. — Moja mała, słodka księżniczka...

— Nie nazywaj mnie tak i wcale nie śpię — wymamrotał sennie, nawet na chwilę nie otwierając oczu. Nie był do końca przytomny ani całkowicie świadomy tego co mówi i czy w ogóle ma to jakiś sens, ale jednocześnie nie chciał się przyznać do tego jak blisko snu był. Liam jednak doskonale to widział i nie potrzebował żadnego potwierdzenia z jego strony.

— Oczywiście, że nie, kochanie, ale zaniosę cię już do sypialni, dobrze? — powiedział łagodnie, a kiedy Zayn w ramach zgody pokiwał głową, szatyn mocno go złapał i uniósł w stylu panny młodej.

Chłopak z przymkniętymi oczami i cichym pomrukiem wtulił się w jego tors, nawet nie próbując protestować temu, by zaniósł go do swojego łóżka. Właściwie był pod wrażeniem tego z jaką łatwością niósł go Liam, zupełnie tak, jakby nic nie ważył. Jak gdyby nigdy nic potrafił wejść po schodach z nim w swoich ramionach, ale na samym szczycie, kiedy stawał na dosłownie ostatnim schodku odrobinę się potknął. Mimo że zaraz złapał równowagę i nie go nie upuścił, ciemnowłosy pisnął cicho, ani trochę się tego nie spodziewając.

— Ugh, o ten dywan można się kiedyś zabić... Przepraszam, księżniczko, już dalej mocno cię trzymam — odezwał się niezadowolony Liam i odrobinę przyspieszył, by jak najszybciej znaleźć się w sypialni męża. Już po chwili ułożył Zayna na jego łóżku i ciasno otulił go pościelą, a potem złożył czuły pocałunek na czubku jego głowy. — Kolorowych snów, kochanie.

Uśmiechnął się, słysząc ciche, senne mruknięcie ciemnowłosego i jeszcze przez moment na niego patrzył przed tym jak wreszcie ruszył do drzwi jego sypialni. Zanim jednak wyszedł, jego wzrok padł na drobny przedmiot na szafce młodszego... Drobna, szklana buteleczka, której kształt wydał się mu dosyć znajomy... Jeszcze raz uważnie zerknął na śpiącego męża, a potem podszedł do jego szafki i sięgnął po zielony flakonik, by przyjrzeć mu się dokładniej. Doskonale wiedział gdzie szukać potwierdzenia, czy dobrze skojarzył jego kolor oraz specyficzną budowę i miał cichą nadzieję, że tylko mu się wydawało... Duże, ozdobne litery JH na dnie świadczyły jednak o tym, że się nie pomylił.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro