13.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zaraz po obudzeniu Zayn zszedł na dół, z zamiarem przygotowania śniadania i zaniesienia go mężowi do łóżka. Chciał się odwdzięczyć za poprzedni wieczór i to, że nie dał mu spać na niezbyt wygodnej kanapie, a przy okazji uśpić jego czujność przed nowym planem, jaki przyszedł mu do głowy, kiedy Liam niósł go do sypialni. Zszedł po schodach z szerokim uśmiechem, wywołanym myśleniem o przyjemnym wieczorze i już po chwili znalazł się w kuchni. Ku jego lekkiemu zaskoczeniu był tam jednak sam, przy stole już znajdował się szatyn, w milczeniu popijając kubek kawy.

— Dzień dobry, skarbie — przywitał się wesoło i podszedł do męża, by cmoknąć jego policzek. Zmarszczył brwi, kiedy nie otrzymał od niego odpowiedzi, ani chociażby ciepłego uśmiechu, jak zazwyczaj... Nie rozumiał dlaczego tak było, ale uznał, że po prostu jest przewrażliwiony i pewnie tylko wydaje mu się, że coś jest nie tak. Przecież jeszcze kilka godzin wcześniej wszystko było w całkowitym porządku, prawda? Nawet jeśli Liam naprawdę miał kiepski humor, to zaraz wszystko powinno wrócić do normy, nie powinien się tym przejmować. Zamiast tego lepiej będzie jak skupi się na tym, po co przyszedł. — Co chciałbyś na śniadanie?

— Już zjadłem, dziękuję — odburknął w odpowiedzi szatyn, a potem wstał od stołu, mocno ściskając w dłoniach swoją kawę. — Mam dzisiaj sporo pracy, postaraj się mi nie przeszkadzać, proszę.

— Jasne... Ale powiedz jak będziesz głodny, to przygotuję ci szybko jakiś obiad — wymamrotał niepewnie Zayn.

— Nie musisz nic gotować, dzisiaj zjemy u Harry'ego — rzucił Liam, a potem obrócił się na pięcie i wyszedł z pomieszczenia, nie poświęcając mężowi ani trochę więcej swojej uwagi.

Ciemnowłosy szybko zamrugał parę razy, zdezorientowany jego zachowaniem. Nie powinno go to obchodzić, skoro i tak już niedługo miał się go pozbyć, ale czuł się dość dziwnie przez tą zmianę. Może nie znał go zbyt długo, ale przecież nigdy wcześniej Liam taki nie był... Od ich ślubu zawsze starał się być dla niego miły i poświęcać mu swoją uwagę, a teraz Zayn czuł się całkowicie zignorowany. Nawet nie wiedział co ma o tym myśleć... Jak miał się teraz wobec niego zachowywać?

Zamyślony zabrał się za przygotowanie dla siebie jedzenia. Ani wtedy, ani przez następne godziny nie był w stanie przestać myśleć o tej krótkiej rozmowie z poranka. W kółko zastanawiał się o co mogło chodzić, mimo że cały czas starał się robić różne rzeczy, które mogłyby odwrócić od tego jego uwagę. W ten sposób po jakimś czasie spora część domu błyszczała od jego porządków i na kuchennym blacie pojawiła się duża miska pełna ciastek, a dookoła niego znajdowało się kilka różnych książek, których jednak wcale nie przeczytał. Żadna z wykonanych przez niego czynności nie działała tak, jakby chciał. Dopiero ponowne wyjście Liama z jego gabinetu naprawdę wyrwało go z ciągłego rozmyślania.

— Zbieraj się, idziemy do restauracji Stylesa — rzucił w jego stronę szatyn, odstawiając już dawno opróżniony kubek koło zlewu, a potem znów się wycofał do innej części domu zanim Zayn zdążył mu cokolwiek odpowiedzieć.

Przez całą drogę zachmurzony wpatrywał się w męża, wciąż zastanawiając się o co może mu chodzić. Zachowanie szatyna zdecydowanie nie przypadło mu do gustu, a nawet nie wiedział co ma zrobić, by wszystko wróciło do normy. Miał nadzieję, że przy swoich przyjaciołach Liam znów się ożywi, ale po pierwszych paru minutach spotkania się na to nie zapowiadało. Przez większość czasu to Zayn rozmawiał z Harrym, z pojawiającymi się co chwilę małymi wtrąceniami Louisa, a on ciągle tylko cicho siedział z boku i nie było pewności czy w ogóle ich słucha. Niby cały czas tylko wymieniali się kucharskimi przemyśleniami, ale przecież gdyby szatyn spróbował się włączyć w rozmowę, to żaden z nich nie miałby problemu, żeby mówić na inny temat... Dopóki jednak nie miał zamiaru się odezwać, oni też nie zamierzali dostosowywać swojej rozmowy do niego.

— Uwielbiam to, jak w różnych restauracjach czy nawet po prostu domach te same dania mogą mieć zupełnie inny smak... Każdy kucharz gotuje na swój specyficzny sposób, korzysta z odrobinę różniących przepisów i chociażby takie spaghetti w innym miejscu mogłyby na przykład mieć twardszy makaron i być bardziej ziołowe, i mimo że tutaj wszyscy je uwielbiają, to tam zasmakowałoby tylko części osób — tłumaczył kędzierzawy, a jego zielone oczy błyszczały, pokazując prawdziwe zainteresowanie. Właściwie mógł mówić cokolwiek, nawet coś nudnego o jedzeniu, ale jego zapał sprawiłby, że wydawałoby się to o wiele ciekawsze.

— Nikomu by nie smakowało w innym miejscu, u ciebie jest najlepiej, słońce — wtrącił się Louis, cmokając jego policzek i ukradkiem podkradając odrobinę jedzenia z jego talerza. Kiedy jego wzrok napotkał Zayna, szybko puścił mu oczko i niewinnie się uśmiechnął.

— W takim razie chyba muszę zdobyć na to od ciebie przepis, odkrycie go samemu byłoby dla mnie jeszcze za dużym wyzwaniem — zaśmiał się Zayn. — Chociaż właściwie ostatnio próbowałem sam modyfikować trochę przepisy i dodawać do jedzenia specjalny tajemniczy składnik, żeby miało tak zabójczy smak, jak-...

— Przepraszam was na chwilę, zaraz wrócę — przerwał mu cicho Liam, uśmiechając się chłodno, a potem szybko wstał od stolika i od nich odszedł.

Zayn zmarszczył brwi, jeszcze przez moment na niego patrząc, ale po chwili jego uwagę zwrócił znowu Harry, z którym znów zaczął rozmawiać o ulubionych przepisach i przyprawach. Kątem oka zaobserwował jak Louis przygląda mu się uważnie, a potem wstaje i odchodzi za szatynem, zostawiając ich samych ze swoimi kucharskimi rozmowami.

— Tylko nie zdradzaj go nikomu, jest ściśle tajny — zastrzegł brunet po spisaniu dla niego swojego wyjątkowego przepisu i wręczył mu zapisaną serwetkę, jakby naprawdę zawierała na sobie jakieś poufne informacje. — Liam często to zamawia, więc może ci się przydać, jeśli będziesz chciał zrobić mu przyjemność.

— Jasne, na pewno kiedyś z tego skorzystam — odparł Zayn i uśmiechnął się radośnie, dalej z zapałem ciągnąc ich rozmowę. Spoważniał dopiero kiedy w zasięgu jego wzroku znów pojawili się nachmurzeni Liam i Louis, a on sam przypomniał sobie po co tak właściwie spędzał z mężem tyle czasu i jakie tak naprawdę miał plany. Przez resztę wieczoru był już odrobinę cichszy oraz bardziej wycofany, co chwilę przypominając sobie swój cel i czując się odrobinę niekomfortowo pod dziwnymi spojrzeniami ze strony Louisa i Liama.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro