16.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

— Co mi wpadło do głowy, żeby to powiedzieć? "A co jeśli jednak chcę?", serio? — mamrotał do siebie pod nosem Zayn, niechętnie zwlekając się z łóżka tuż po pobudce. Okropnie bolała go głowa i nie był pewien co dokładnie działo się poprzedniego wieczoru, ale to jedno zdanie dokładnie pamiętał. Wszystko co było później jednak było całkiem zamazane...

Dlaczego nie potrafił się lepiej kontrolować po alkoholu?

Westchnął cicho i ze zmarszczonymi brwiami przyjrzał się mężowi, leżącemu na drugim końcu łóżka. Próbował sobie przypomnieć co było dalej, ale ani trochę mu to nie wychodziło. Na szczęście przynajmniej nie czuł bólu, który mógłby wskazywać na to, że Liam skorzystał z jego stanu, więc starał się trzymać wersji, w której po prostu się nim zaopiekował i położyli się do spania w jednym łóżku. Bez niczego więcej. Nie wiedział jak by przeżył, gdyby wyglądało to inaczej, nawet nie chciał wiedzieć jeśli tak było.

I pewnie się nie dowie, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem Liam i tak nie będzie w stanie powiedzieć mu ani tego ani niczego więcej. Nie wypowie już ani słowa więcej w swoim życiu...

Zayn uniósł kącik ust i szybko zostawił koło łóżka notatkę z informacją dla męża, żeby zszedł na dół na śniadanie kiedy on będzie na zakupach, a potem jak najciszej wyszedł z jego sypialni, by go nie obudzić i nie zepsuć swojego planu. Cieszył się, że mimo bolącej głowy udało mu się wstać wcześniej niż on i tym samym nie zepsuć sobie w głupi sposób całej akcji. Teraz już wszystko musiało wyjść tak jak powinno. Poszedł do swojego pokoju po resztę potrzebnych mu rzeczy, które przygotował już wcześniej i ruszył w stronę kuchni, ale zanim tam dotarł zatrzymał się jeszcze przy szczycie schodów.

— Miałeś rację, skarbie, że w tym miejscu ktoś może się kiedyś zabić, tylko niekoniecznie o dywan — szepnął pod nosem, z uśmiechem zawiązując mocną żyłkę nieco ponad najwyższym stopniem.

Upewnił się jeszcze, że była wystarczająco naciągnięta, by Liam się o nią potknął, a kiedy wreszcie wszystko było gotowe, zgrabnie wyminął swoją pułapkę i po ubraniu się ciepło, wyszedł na dwór. Nie mógł teraz zbyt szybko wrócić do domu, musiał spędzić tak dużo czasu na zewnątrz, ile było potrzebne, aby mieć pewność, że mężczyzna już się obudził i spróbował zejść do kuchni. Na razie musiał udać się po niewielkie zakupy, tak jak to napisał w swoim liście do męża.

Ruszył spacerkiem w stronę pobliskiego centrum handlowego, wiedząc, że ani trochę nie musi się spieszyć. Choć było odrobinę chłodno taki spacer powinien dobrze mu zrobić; świeże powietrze trochę zmniejszyło jego ból głowy, a to, jak rześko było, pozwoliło mu się rozbudzić. Dosyć szybko poczuł się lepiej niż chwilę po przebudzeniu, ale to sprawiło, że zaczął też rozmyślać nad całym planem.

W trakcie swoich małych zakupów docierało do niego coraz więcej wątpliwości. Czy na pewno dobrze zrobił, zostawiając pułapkę na męża? Nie miał całkowitej pewności czy to w ogóle zadziała, przecież jego upadek ze schodów wcale nie musiał koniecznie skończyć się jego śmiercią... Czy nie więcej problemów będzie miał, jeśli Liam po prostu coś złamie i Zayn będzie się musiał nim zajmować? Dlaczego nie pomyślał o tym wcześniej? Może mógłby wtedy zrobić coś bardziej skutecznego niż to?

W tym momencie mógł mieć tylko nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z jego planem. Nic nie było całkiem pewne, dlatego kiedy wracał do domu, czuł się dosyć bardzo podenerwowany. Nie wiedział co zastanie po swoim powrocie, więc stres był chyba jeszcze większy, niż po tym jak próbował go otruć...

Mimo że trochę się bał, musiał wiedzieć jak się to wszystko skończyło, więc pierwszym co zrobił po przekroczeniu progu domu było podejście do schodów. Gdy tylko się tam znalazł, przystanął na chwilę... Zmarszczył brwi, nie widząc żadnego śladu po mężu, tak jakby wciąż nawet nie spróbował zejść na dół. Było jednak dość późno jak na to, że miałby jeszcze dalej spać, musiał się już obudzić i zobaczyć kartkę, którą zostawił mu przy łóżku.

A może udało mu się jakoś ominąć jego pułapkę?

Zayn musiał koniecznie to sprawdzić, ale zanim chociaż postawił stopę na najniższym schodku, poczuł jak ktoś wyjmuje z jego ręki siatkę z zakupami i muska wargami bok jego szyi. Natychmiast się obrócił i zobaczył przed sobą uśmiechniętego szatyna.

— Znów cię przestraszyłem? Przepraszam, kochanie, chciałem tylko ci z tym pomóc — odezwał się od razu, ruchem głowy wskazując na torbę i śmiejąc się cicho, a potem wolną dłonią przyciągnął go bliżej siebie, aby cmoknąć czule jego czoło. — Dzień dobry, mam nadzieję, że się wyspałeś. Dobrze się czujesz po wczoraj?

— Umm, tak, teraz już jest lepiej — wymamrotał i delikatnie uśmiechnął się na jego troskę, odruchowo przybliżając się do męża. Cieszył się, że znów zachowuje się jak wcześniej i chyba dopiero po przerwie od tego był w stanie bardziej docenić to, jak o niego dbał. Kiedy zorientował się co robi, zmieszał się odrobinę, z przygryzioną wargą starając się powoli od niego odsunąć i jak najszybciej zmienić temat. Zerknął na niego jeszcze raz i mimo że jeszcze rano twierdził, że nie chce wiedzieć jak wyglądała końcówka poprzedniego wieczoru, zaryzykował nawiązaniem do niego: — Nie pamiętam wszystkiego, ale przepraszam za wczoraj, pewnie głupio się zachowywałem...

— Spokojnie, właściwie byłeś całkiem uroczy — odparł mężczyzna i puścił mu oczko, sprawiając, że jego policzki stały się cieplejsze.

— Jasne, wcale nie jestem uroczy, nigdy w życiu — rzucił nieco kpiącym tonem, przewracając oczami, ale u Liama to wywołało tylko śmiech.

— Oczywiście, cokolwiek pozwoli ci spać...

— Ughh, nieważne... — odpuścił wreszcie, uznając, że nie ma o co się kłócić. Jego wzrok znów powędrował w górę schodów, a w jego umyśle pojawiła się ciekawość jak stało się to, że jego mąż znajdował się na parterze w nienaruszonym stanie. — Zaniesiesz tą torbę do kuchni, skarbie? Chciałbym jeszcze tylko coś sprawdzić, ale zaraz do ciebie dołączę i pójdę rozpakować zakupy...

— Dobrze, poczekam tam na ciebie. — Liam przez ułamek sekundy uniósł brew, ale zaraz po tym uśmiechnął się do niego ciepło i zostawił go samego w korytarzu, pozwalając mu wreszcie zaspokoić swoją ciekawość.

Zayn szybko wbiegł na górę schodów i schylił się przy ostatnim stopniu, szukając palcami zostawionej wcześniej żyłki. Powinna nadal być tam zawieszona, jeśli Liamowi udało się ją ominąć... Ale jedyne co znalazł to jej urwane końce, wiszące w miejscach, których je zawiązał. Coś musiało ją zerwać, ale co to było, skoro Liam nie mógł tego zrobić bez upadku ze schodów?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro