28.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Światło wpadało przez szparę między ciężkimi zasłonami i odbijało się od drobinek kurzu unoszących się w powietrzu. Wszystkie przedmioty znajdujące się w pomieszczeniu wyglądały na dosyć stare i nieruszane od wielu lat. Całość została utrzymana w klimacie sprzed jakiegoś czasu i po wejściu do środka wyraźnie było czuć ukrytą w pokoju historię. Każdy przedmiot zdawał się mieć masę związanych ze sobą wspomnień, które warto było poznać i posłuchać.

Zayn przyglądał się wszystkiemu uważnie, nie do końca wiedząc czego ma się spodziewać. Czuł się odrobinę zagubiony i przez to jak dziwnie tajemniczy stał się jego mąż trochę zaczął się tego bać.

— O co w tym wszystkim chodzi? — zapytał ostrożnie, zerkając na mężczyznę, który po tym pytaniu zdawał się być jeszcze bardziej zestresowany. Pierwszym jego odruchem była chęć przytulenia się do niego, by spróbować go uspokoić i upewnić, że wszystko w porządku, ale zdecydował się to powstrzymać. Najpierw chciał się wszystkiego dowiedzieć.

— Zaraz ci opowiem, tylko umm, wysłuchaj mnie do końca i nie panikuj, proszę?

💥

— Zabierzesz mnie na przejażdżkę? Dawno na żadnej nie byliśmy — wymruczała do jego ucha dziewczyna, przesuwając dłonią po jego torsie.

— Oczywiście, piękna, wskakuj na motor — odparł krótko, uśmiechając się pod nosem. Puścił oczko do gwiżdżących znajomych na innych pojazdach i pomógł blondynce usiąść na siedzeniu za sobą. To nie był pierwszy raz kiedy tak z nią jeździł, od kiedy zostali parą mieli już kilka podobnych wypraw, ale mężczyzna niezbyt lubił brać ją ze sobą. Przy dziewczynie bardziej musiał uważać jak jeździ i zwykle musiał rezygnować z ukochanej szybkości. W tym momencie jednak nie był na tyle trzeźwy, żeby o tym pamiętać. Teraz mógłby zrobić wszystko o co by go poprosiła, bez żadnych wyjątków, a ona najwyraźniej doskonale o tym wiedziała.

Z zadowolonym uśmiechem przytuliła się do jego pleców, trzymając się go mocno kiedy pędzili ulicami miasta. Dokładnie o to jej chodziło, chciała czuć tą prędkość i wiatr we włosach, przy okazji mając go tak blisko siebie. Było idealnie...

Ale niestety tylko do pewnego momentu.

Nawet nie zauważyli, że coś było nie tak. W jednej sekundzie zwyczajnie jechali podmiejską drogą, a w kolejnej tuż przed nimi pojawiło się drzewo. Nie było szans, żeby pijany mężczyzna zdołał wystarczająco szybko je wyminąć.

W jednej chwili dotarł do niego głośny huk i ból, który miał zapamiętać do końca życia...

Szczególnie, że właśnie miało się skończyć.

Z każdym oddechem z leżącego przy drodze ciała uciekało coraz więcej życia. Kałuża krwi powoli się powiększała, barwiąc na czerwono trawę dookoła niego. Jego dusza powoli tonęła w objęciach śmierci, z których już nie było powrotu...

Nagle z głośnym krzykiem blondynka podniosła się z trawy i zbliżyła się do umierającego, a w jej oczach zaczęły zbierać się łzy. Nie chciała uwierzyć w to co widzi...  Nie przejmując się zakrwawioną trawą opadła na ziemię i pochyliła się nad mężczyzną, ściągając z jego głowy wygięty kask.

— Liam? — szepnęła żałośnie, pozwalając łzom moczyć jej policzki i czule przeczesując palcami włosy ukochanego. — Nie, proszę nie... Odezwij się kochanie, błagam, nie rób mi tego...

Jej ciałem wstrząsnęła fala szlochu na samą myśl o tym, że chłopak mógłby zostawić ją w ten sposób. Nie chciała się z tym pogodzić, musiała coś zrobić, by to powstrzymać...

Gorączkowo szukała w myślach odpowiedniego zaklęcia, które mogłoby jej teraz pomóc. Musiała pamiętać coś przydatnego, na pewno. Szeptała pod nosem kolejne formułki, błagając o to, by któraś zadziałała... Musiało jej się udać...

💥

— Zaraz, szukała zaklęcia? Jak to zaklęcia? — Zayn zdezorientowany zmarszczył brwi, podnosząc wzrok znad trzymanego w rękach, lekko wygniecionego kasku, który wręczył mu mąż podczas swojego opowiadania. Przez ten przedmiot cała historia wydała się bardziej realistyczna, nawet przez moment Zayn czuł się jakby sam też tam był i przeżywał cały ten wypadek jak ta dziewczyna. Dopiero pod koniec wszystko zaczęło się mieszać i stało się odrobinę nielogiczne... — Co chcesz przez to powiedzieć?

— Oh, tylko tyle, że Gigi, albo raczej Jelena, jest czarownicą — rzucił od niechcenia Liam, jakby to była zupełnie zwyczajna informacja.

Zayn parsknął śmiechem.

— Jasne, a ty chodziłeś z nią do Hogwartu? — prychnął odrobinę drwiącym tonem i lekko pokręcił głową, wciąż się śmiejąc. Gdzieś w głębi serca czuł niepokój przez jego słowa i zaczął łączyć ze sobą kolejne szczegóły, ale to było tak bardzo nieprawdopodobne... Nie mógł w to uwierzyć, to musiał być żart.

— Kiedy chodziliśmy razem do szkoły to Hogwart jeszcze nie został wymyślony, kochanie... — Liam westchnął, widząc, że młodszy zupełnie nie myśli o tym jako czymś co mogło być prawdziwe. Nie był pewien jak najlepiej powinien mu to wytłumaczyć, wszystko co miał w głowie brzmiało strasznie głupio i absurdalnie.

— Niemożliwe, przecież nie jesteś tak stary — burknął Zayn, ale zaraz potem zagryzł wargę, przypominając sobie zdjęcie od Nialla. Wyglądał tam prawie identycznie jak teraz, ale według podpisu zdjęcie miało być zrobione dawno temu. Może ktoś się pomylił przy wpisywaniu kiedy powstało zdjęcie? — Nie wyglądasz na dużo starszego ode mnie...

— Widziałeś zdjęcie, prawda? — upewnił się Liam, a kiedy młodszy pokiwał głową, westchnął cicho i dodał: — Data przy nim była prawdziwa...

— Naprawdę? Ale... Myślałem, że ktoś coś źle wpisał... Jak to jest możliwe? Przecież... — mamrotał pod nosem chłopak, próbując się w tym wszystkim połapać. Dopiero kiedy jego mąż potwierdził wcześniejsze słowa Nialla zaczęło to do niego docierać. Liam kończył jego szkołę w 1961 roku... Jakim cudem wyglądał teraz jakby był tylko trochę starszy od Zayna? Przecież między nimi powinno być jakieś sześćdziesiąt lat różnicy... Jak to możliwe, że w ogóle jeszcze żył? Wiele osób nie dożywa podobnego wieku, a do tego sam Zayn dokładał mu parę okazji do tego by stracił swoje życie... Do jego myśli wróciło wspomnienie, z którym obudził się rano. Zacisnął oczy i spróbował wyrzucić z głowy to jak zabija swojego męża, ale wszystko tylko zaczęło się stawać jeszcze bardziej realistyczne... — Czy ty... Jesteś nieśmiertelny? To dlatego nadal żyjesz? Ona kazała mi cię zabić i ja... Nie, to niemożliwe. To był tylko sen, prawda?

— Oh kochanie...

Liam znów cicho westchnął i ostrożnie przytulił do siebie mniejszego chłopaka, gładząc przy tym jego plecy. Widział jak zaczynał panikować i chciał go uspokoić, ale Zayn szybko wyrwał się z jego uścisku.

— Nie, Liam, powiedz, że to był sen, proszę... — wydusił z siebie słabym głosem, patrząc na niego z przerażeniem. Mężczyzna tylko wzruszył ramionami i spuścił wzrok na ziemię, a Zayn rozchylił wargi. Tysiące myśli przelatywały przez jego głowę, sprawiając, że coraz bardziej panikował. — Nie... J-ja... Nie, to niemożliwe, ja nigdy bym... Nie chcę, już nie...

— Wiem, księżniczko, spokojnie — wyszeptał Liam łagodnie, posyłając mu niepewny uśmiech. Znów powoli się do niego zbliżył i na szczęście tym razem Zayn nie protestował, kiedy próbował go objąć. Wtulił się w niego równie mocno, jakby próbował schować się przed całym światem. Mężczyzna odetchnął z ulgą i złożył delikatny pocałunek na czubku jego głowy. Mimo że żył już dosyć długo dopiero teraz, przy Zaynie, czuł że wszystko było na swoim miejscu i za nic nie chciał tego stracić. — Możesz mnie próbować zabić tyle razy ile tylko chcesz, nic mi nie będzie. Kocham cię i cały czas jestem tu dla ciebie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro