31.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

— Zayney, skarbie, chciałbyś może mi coś powiedzieć?

— Nie — odburknął Zayn, słysząc sztucznie przesłodzony głos w słuchawce. Był właśnie w trakcie rozmowy z przyjacielem, kiedy rozdzwonił się jego telefon i niestety nic nie dało to, że już dwa razy zrzucał jej numer. Nie miał ochoty z nią rozmawiać po tym wszystkim czego się dowiedział. Wredna wiedźma, jakim cudem on mógł być w niej zakochany? Dlaczego nie widział wcześniej jaka była naprawdę? — Czego chcesz, Gigi?

— Gigi? O co jej chodzi? — zapytał cicho Niall, a Zayn wzruszył ramionami, marszcząc brwi. Ledwo powstrzymał parsknięcie śmiechem, widząc jak blondyn przez chwilę robił głupie miny, które miały wyglądać jak parodia jego byłej dziewczyny, a potem udaje odruch wymiotny. Zaraz po tym jednak jego przyjaciel spoważniał i dodał wciąż szeptem: — Uważaj na nią, proszę...

— Wytłumaczysz mi jak to możliwe, że twój mąż jeszcze żyje? — Uwagę Zayna ściągnął znowu głos dziewczyny, który teraz miał już zdecydowanie mniej przyjemniejszy ton. Brzmiała trochę jak rodzic, karcący dziecko za nieposłuszeństwo i Zaynowi ani trochę się to nie podobało. Nie lubił tego jak próbowała pokazać mu swoją wyższość i wywołać u niego wyrzuty sumienia, a na dokładkę zachowywała się jakby ich poprzednie spotkanie zupełnie się nie wydarzyło. Jakby to był tylko wytwór jego wyobraźni i jakby nadal trzymali się planu, który mu narzuciła niedługo po ślubie... — Tak nagle przestałeś go nienawidzić i chcieć jego śmierci?

— Dokładnie tak i nie sądzę, żeby to była twoja sprawa, skarbie — rzucił równie przesłodzonym głosem co ona na początku. Przewrócił oczami na kartkę w rękach Nialla, widząc jak pokazuje mu napis "Właśnie tak, teraz go kochasz!". Skomentuje jak głupie to jest później, na razie wolał to zignorować i skupić się na rozmowie z byłą dziewczyną...

— Oh nie, myślę że to jednak zdecydowanie moja sprawa. Szczególnie, że mogę to w każdej chwili zmienić. — W jej głosie pojawiła się nutka rozbawienia, wywołując u niego złe przeczucia...

— Co masz na myśli? — zapytał ostrożnie, widząc oczyma wyobraźni coraz gorsze scenariusze i powoli zaczynając panikować. Miał ogromną nadzieję, że dziewczyna tylko się drażni, a tak naprawdę nic się nie dzieje i Liam jest bezpieczny, ale nie potrafił uwierzyć w to w stu procentach. Ostatnio przekonał się, że zupełnie jej nie zna oraz tego, jak bardzo nieobliczalna jest. Ze swoimi mocami bardzo szybko mogła zrobić coś jemu, albo którejś z dwóch osób, na których mu najbardziej zależało...

— Mogłeś to załatwić wcześniej z mniejszym bałaganem, wystarczyło tylko się mnie posłuchać, a tak... Szkoda byłoby poplamić krwią ten perski dywan w waszym salonie...

— Co? Czy ty jesteś u nas w domu? Co ty do cholery tam robisz? — Z jego ust wydobyło się głośne warknięcie pełne frustracji, kiedy w odpowiedzi usłyszał sygnał zakańczanego połączenia. Odrzucił telefon na bok i nerwowo przeczesał włosy palcami, czując jak zalewa go fala strachu o męża.

Nawet jeśli na początku ich związku sam chciał jego śmierci, teraz czuł, że nie byłby w stanie się z tym pogodzić. Nie mógł go stracić... Potrzebował jego i wszystkiego co z nim związane, potrzebował słyszeć jego śmiech i widzieć ten błysk w brązowych oczach, potrzebował uczucia bezpieczeństwa w jego ramionach i tego jak łatwo było mu przy nim usnąć, potrzebował więcej słodkich pocałunków, a także takich, które mogły przerodzić się w coś więcej, potrzebował tego, jak mężczyzna zawsze o niego dbał i jak starał się, by zawsze czuł się przy nim dobrze. Potrzebował go całego.

— Co się dzieje? — spytał zaniepokojony jego reakcją Niall.

— Ja- nie wiem, ona... Ona chyba jest w naszym domu, a Liam... Nie wiem co ona chce mu zrobić... Boję się — wymamrotał drżącym głosem, plącząc się w słowach.

— Ale on jest nieśmiertelny, prawda? — upewnił się blondyn, chcąc uspokoić trochę przyjaciela przypomnieniem mu tego faktu. — Nic nie może mu zrobić, będzie dobrze...

— Gigi jest wiedźmą, Niall, oczywiście, że może mu coś zrobić! Przecież już dawała mi truciznę, która miała zniszczyć jego nieśmiertelność! Zabicie go nie będzie dla niej problemem... — wyrzucił z siebie, jeszcze bardziej się przez to załamując. Czuł się bezsilny i odrobinę żałował, że wyszedł z domu, zostawiając tam męża. Potrzebował wszystko przemyśleć i trochę czasu u Nialla dobrze mu zrobiło, ale teraz był w zupełnie innym miejscu niż dom i nie miał pojęcia co tam się działo. Nie był pewien gdzie była Gigi, co planowała, ani nawet nie wiedział czy Liam jeszcze żyje. — Muszę tam biec, nie mogę tak tego zostawić...

Kiedy ta myśl wpadła mu do głowy natychmiast zerwał się na równe nogi, gotowy pędzić na złamanie karku tylko po to, by dotrzeć do szatyna i upewnić się, że nic mu nie jest. Potrafił myśleć tylko o tym jak bardzo chce wtulić się w jego ramiona i nie docierało do niego żadne słowo z ust przyjaciela, który próbował podejść do tego bardziej racjonalnie. Musiał jak najszybciej dostać się do domu. Nie mógł pozwolić na to, żeby przez tą wiedźmę coś stało się jego mężowi...

— Zaczekaj, musimy wymyślić co zrobić, przecież ona jest czarownicą, nie dasz rady nic zrobić bez planu... — próbował go zatrzymać, bojąc się, że w swoim stanie może zrobić więcej krzywdy, a nie w jakikolwiek sposób uratować Liama. Nawet jeśli będzie w domu szybciej niż Gigi, to przecież nadal dziewczyna może im coś zrobić, gdy tylko tam przyjdzie... Ciemnowłosy jednak zupełnie o tym nie myślał i nie dawał mu się zatrzymać. — Poważnie, Zayn, czeka-... Albo chociaż buty i kurtkę włóż, jeśli już musisz biec...

Niall odpuścił zatrzymywanie go i po prostu zadbał o to, by nic mu się nie stało jeszcze po drodze na miejsce. Zaraz potem już mógł tylko modlić się w duchu o dobre zakończenie całej tej sytuacji i obserwować jak Zayn biegnie w stronę domu. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro