34.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pojedyncza łza skapnęła z czekoladowych oczu na blady policzek Liama. Drobna sylwetka ciemnowłosego chłopaka pochylała się nad leżącym na ziemi mężczyzną, trzymając go w tęsknym uścisku. Jeszcze bardziej zbliżył się do niego, delikatnie muskając jego nieruchome wargi. W czułym pocałunku przekazywał wszystkie swoje uczucia i próbował udowodnić wyznaną chwilę wcześniej miłość.

Od dłuższego czasu w całym pokoju panowała cisza, przerywana tylko monologiem Zayna oraz jego rozpaczliwym szlochem, ale podczas tego krótkiego momentu pojawiło się coś jeszcze. Spomiędzy warg Zayna wydobył się przytłumiony pisk, kiedy poczuł jak usta jego męża zaczynają się poruszać, oddając pocałunek. Oderwał się od niego  szybko, a potem spojrzał na mężczyznę z mieszanką strachu i nadziei.

— Ja ciebie też kocham, Zayn, najbardziej na świecie. — W pomieszczeniu rozległ się cichy, lekko zachrypnięty głos Liama. Grymas bólu na jego twarzy został zastąpiony przez blady uśmiech, a odrobinę drżąca dłoń uniosła się do policzka Zayna.

— O mój boże, Liam! Ty... Jak..? Wróciłeś do mnie... — wyszeptał, przyglądając mu się załzawionymi oczami, a potem rzucił się w jego ramiona. Znów zaczął cicho szlochać, ale tym razem ze szczęścia i z ulgi, jaka ogarnęła jego ciało. Liam żył... Tulił się do niego, w kółko mamrocząc pod nosem: — Kocham cię, tak bardzo cię kocham... Nie zostawiaj mnie nigdy więcej, błagam! Obiecuję, że już będę dla ciebie dobry, tylko zostań przy mnie...

— Ciii, spokojnie kochanie, nigdzie się stąd nie ruszam — wychrypiał cicho, delikatnie gładząc plecy męża i wtulając się w niego równie mocno. Obaj czuli się jakby odzyskali największy skarb na świecie i nie mieli zamiaru wypuścić go z rąk już nigdy więcej.

Tak naprawdę nikt nie wiedział jak długo Liam czekał na podobny moment. Na to, że będzie miał kogoś, kogo może otoczyć całą swoją miłością i troszczyć się o niego na każdym kroku, ale także kogoś, kto to wszystko odwzajemni. Kto będzie tęsknił za nim za każdym razem kiedy się rozstaną, nawet na krótką chwilę. Kogoś, komu będzie na nim zależeć i kto będzie przy nim do końca życia. Od kilkudziesięciu lat pragnął usłyszeć, że ktoś go naprawdę kocha i najwyraźniej musiał dać się zabić, by móc wreszcie to usłyszeć...

— A-ale jak to możliwe? — zapytał po chwili Zayn, wciąż mocno wtulony w jego coraz cieplejsze ciało. Dopiero w tym momencie zaczęły go nachodzić wątpliwości czy to nie jest jakaś kolejna sztuczka Gigi, ale wszystko zdawało się być prawdziwe. A nawet jeśli tak nie było, to co miał do stracenia? Nic, co nie byłoby warte choć chwili przy boku ukochanego męża...

— Wygląda na to, że złamałeś klątwę, kochanie. Mieliśmy swój bajkowy pocałunek prawdziwej miłości — odpar na jego pytanie Liam, uśmiechając się delikatnie. Sam również jednak zaczął się nad tym zastanawiać, nie miał pojęcia jak to wszystko mogło zadziałać, ale nie żałował ani odrobinę. — Może eliksir na nożu tej wiedźmy zabrał mi nieśmiertelność, a razem z nią wszystkie inne zaklęcia i to wreszcie nas od niej uwolniło? A przynajmniej taką mam nadzieję... Nie wiem jak jest naprawdę, Zee, możemy się tylko domyślać.

— Najważniejsze, że żyjesz — wymamrotał tylko chłopak, oddychając z ulgą, a potem znów na moment złączył ich usta. — Kocham cię...

— Słodki — stwierdził, uśmiechając się z rozczuleniem. — Nawet nie wiesz jak bardzo mi tego brakowało... Od dawna nikt nie kochał mnie w taki sposób, tak naprawdę nigdy tak nie było. Jeśli już to tylko udawali, żeby mnie do czegoś wykorzystać, a w rzeczywistości ciągle byłem całkiem samotny. Wiem, że na początku wcale się to wszystko od tego nie różniło, ale od kiedy nie jesteś kontrolowany przez tą wiedźmę, wreszcie czuję, że to jest prawdziwe, wiesz? Jesteś dokładnie tym czego potrzebowałem całe moje życie...

— Przepraszam, że nie potrafiłem zobaczyć tego jak wspaniały jesteś od razu... Strasznie tego żałuję, nie wiem jak mogłem kiedykolwiek pomyśleć, że nie jesteś najcudowniejszym człowiekiem na świecie... — Zayn cicho prychnął, odrobinę zły na siebie, ale zaraz potem zagryzł wargę i poprawił kosmyk jego włosów, przyglądając mu się z nadzieją. — Ale mamy jeszcze całą wieczność do nadrobienia tego, teraz może być już tylko lepiej, prawda?

— Oczywiście, księżniczko — odparł z uśmiechem mężczyzna i po raz kolejny złączył ze sobą ich usta w czułym pocałunku.

Zayn od razu odwzajemnił jego gest, wplatając palce we włosy męża i cicho mrucząc z zadowoleniem. Mimo że nie minęło dużo czasu od ostatniego momentu w którym mogli być razem, obaj stęsknili się za tego typu bliskością i potrzebowali jej teraz jak najwięcej. Żaden z nich nie zamierzał wypuszczać drugiego ze swoich ramion, ale nawet bez tego udało im się dosyć szybko znaleźć w sypialni.

Miękka pościel otoczyła ich ciała, kiedy Liam ułożył młodszego chłopaka na swoim łóżku i sam pochylił się tuż nad nim. Pozwolił mu objąć się w talii nogami i przyciągnąć bliżej do siebie, ciesząc się z tego, że wreszcie obaj tak samo bardzo pragnęli być blisko siebie.

— Nigdy więcej mnie nie zostawiaj — wymamrotał po raz kolejny Zayn pomiędzy ich drobnymi pocałunkami.

— Nie zostawię, obiecuję — odparł równie cicho Liam, czule muskając wargami jego czoło, a potem zaczął schodzić ustami coraz niżej. Z zadowoloniem wsłuchiwał się w urocze mruknięcia młodszego chłopaka na każdą pieszczotę. Był pewien, że mógłby słuchać tych słodkich dźwięków już zawsze i starał się wywoływać ich jak najwięcej.

Przez to, jak w krótkim czasie wszystko się u nich zmieniło, w tym momencie nie potrafili się sobą nasycić. Każdy fragment ciała ukochanego zdawał się być największym cudem, który należało czcić. Wszystkie ruchy przepełnione były ich miłością i przez cały czas towarzyszyły im ciche wyznania uczuć. Dawali sobie wszystko to, czego tak bardzo brakowało im do tej pory. Byli dla siebie nawzajem tym, czego najbardziej potrzebowali i obaj mieli nadzieję, że już nigdy się to nie zmieni.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro