Rozdział Trzynasty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Moje wizję za każdym razem ukazywały wydarzenia okrutnej przeszłości drugiego Salem. Były to momenty za czasu egzekucji Morgany i dnia po, kiedy klątwa zaczęła niszczyć życie jego mieszkańców. Byłam więc mocno zaskoczona kiedy zamiast dotychczasowej wizji ujrzałam jednak papier.

Sekunda później przed moimi oczami ukazała się czarna plama, która niczym Venom zaczęła nabierać kształtów. Musiało minąć trochę czasu nim zrozumiałam co widzę. Brakujący element mapy Killtown. Mapy do górzystego miasta.

~ ~ ~ ~ ~

Leniwe otwarcie oczu było pierwszym co zrobiłam w momencie swojego obudzenia. Leżałam na łóżku, przykryta kołdrą czując delikatny ból w okolicach szyi. Odruchowo chwyciłam za obolałe miejsce próbując przypomnieć sobie wczorajsze wydarzenia. Randka, Alexander,hotel....

— Dzień dobry śpiochu — łagodny głos Alexandra był ostatnim co pozwoliła mi przypomnieć wczorajszy wieczór. Uśmiechnęłam się ostrożnie podnosząc się do pozycji siedzącej. Chłopak siedział ubrany na fotelu obok drzwi prowadzących do wyjścia na balkon. -— Jak się spało?

— Bardzo dobrze — powiedziałam, a moją uwagę przykuły złożone schludnie na krześle ubranie. Moje ubranie z wieczora. Zmarszczyłam brwi. — Rozebrałeś mnie?

— Wybacz, ale chciałem byś spała w miarę wygodnie.

Kiwnęłam głową, po czym podniosłam się z łóżka. O dziwo nie czułam się za bardzo niekomfortowo stając przed chłopakiem w bieliźnie, jednak nie miałam w zamiarze długiego paradowania półnaga. Szybko chwyciłam swoje wczorajsze ubranie i skierowałam się w kierunku otwartych na oścież drzwi prowadzących do łazienki.

Kiedy tylko zamknęłam za sobą drzwi od razu podleciałam do lustra zobaczyć miejsce gdzie wczorajszej nocy, Alex wbił zęby. Delikatny uśmiech wkradł się na moją twarz kiedy w odbiciu lustra do strzegłam tatuaż. Intrygujący wzór przypominał w miejscach śladów zębów małe listki i gwiazdki składające się w całość na kształt sierpa ubywającego. Klasycznego rogalika księżycowego.

Poczułam jak serce z ekscytacji próbuję nie wyskoczyć z piersi. Jestem oznaczona, jestem Alexandra. Matko święta.

~ ~ ~ ~ ~

— Zamówiłem Ci śniadanie angielskie oraz sok pomarańczowy — powiedział Alexander siadając obok mnie na charakterystycznych fotelach w „Sweet Blood".

Bardzo szybko i sprawnie opuściliśmy pokój, pozostawiając pomieszczenie czyste i schludne. Po oddaniu karty wejścia recepcjonistce chłopak zaproponował śniadanie w barze. Zgodziłam się, bo na samo wspomnienie jedzenia mój brzuch domagał się swojego posiłku.

— Mam nadzieje że ty też sobie to zamówiłeś to samo — parsknęłam spoglądając na ulubione błękitne tęczówki, które wpatrywały się we mnie z błyskiem.

— Nie. Ja sobie wziąłem kawę i tosty.

— Utuczysz mnie — teatralnie przekręciłam oczami, po czym obróciłam się w kierunki okna. Udając obrażoną skupiłam całą swoją uwagę na obserwowaniu życia Killtown zza okna baru.

— Może oto mi chodzi? — poczułam wilgotny pocałunek w policzek przez co z trudem walczyłam z wyrastającym na mojej twarzy uśmiechem. Przegrałam, a po chwili odwróciłam się w kierunku do mojego towarzysza. — Uwielbiam twój uśmiech.

— Oni są tak słodcy że ja pierdole jeszcze brakuję brokatu i mogę rzygać — niespodziewanie męski głos odwrócił naszą uwagę od siebie. Uniosłam brew zauważając córkę koronera w towarzystwie młodszego brata. Para usiadła naprzeciw nam z wymalowanymi na twarzy uśmiechami.

— Co tu robicie? — zapytałam w odruchu wpatrując się w rozbawione spojrzenie dziewczyny oraz jej towarzysza. Zawstydzona spuściłam wzrok, kiedy zdałam sobie sprawę jak moje słowa mogły zabrzmieć.

— Ani ty ani Lex nie dawaliście znaków życia po wczorajszej randce, więc stwierdziliśmy że zaryzykujemy i spróbujemy was złapać gruchających się w barze — dumny Victor z wyszczerzonymi zębami wpatrywał się w naszą dwójkę. Młoda Crane zaś z trudem tłumiła dłonią wybuchy śmiechu. — No co? Nie prawda? Przecież jeszcze parę minut i byśmy mieli występ przed śniadaniem.

— Zamknij się, Victor — warknęłam niezbyt zadowolona z docinek młodszego z braci. Na szczęście długo nie zajmował czasu w mojej głowie, ponieważ naszą uwagę natychmiast przykuła kelnerka niosąca nasze zamówienie. Kiedy przede mną postawiła zamówione śniadanie brzuch natychmiast zawołał w głośnym szale.

— Raz naleśniki z masłem orzechowym i karmelem, raz naleśniki z czekoladą. — powiedział brat Alexa, kiedy po oddaniu naszego zamówienia kobieta zwróciła się do nowo przybyłych klientów. — Dwa razy będzie klasyczna z mlekiem.

— Jaki dżentelmen. — burknęła z rozbawieniem Melanie, na co nasz rówieśnik przekręcił oczami ignorując komentarz córki koronera.

— Uczy się od starszego.

— Lex — gdyby spojrzenie Victor'a zamieniałoby w kamień, chłopak z pełną świadomością mógłby otrzymać pseudonim syna Gorgony i otworzyć działalność na podstawię kamiennych ozdób do ogródka. Może nawet byłby to ulubiony sklep ogrodowy staruszek z obsesją krasnali ogrodowych?

Kilka chwil później Victor uśmiechnął się łobuzersko przez co niepewnie przełknęłam pierwsze kęsy jajka sadzonego. Ostrożnie wrzuciłam do ust tosta z odrobiną fasolki. Moja intuicja jednak nie zapowiadała nic dobrego.

— No, ale wróciwszy do naszych gołąbków — zaczął siedemnastolatek od razu łapiąc z nami kontakt wzrokowy. Nawet nie wiem czy to iluzja czy naprawdę jego uśmiech w tamtym momencie poszerzył się momentalnie. — Było cimcirimci?

— Victor! — pisnęła Melanie, jednak po chwili zasłaniając twarz w dłoniach. Nie zdziwiło mnie to bo widząc na sobie kilka spojrzeń klientów „Sweet Blood" sama powędrowałam wzrokiem na swój talerz.

— No co? Teoretycznie ją oznaczył, więc może praktycznie się...

— Skończ — mruknął Alexander niebezpiecznie mrużąc oczy w kierunku brata. Poczułam jak policzki zaczynają mnie mocno piec. Musiałam się jakoś wybronić.

— Dlaczego twierdzisz że my...

— Tatuaż, Scar. Poza tym czuć jego zapach na tobie — skomentował od razu chłopak przekręcając oczami. Zupełnie jakbym myślała że nastolatek jest idiotą. Chociaż czasem tak myślałam.

Kelnerka przyniosła zamówione przez parę naleśniki przez co nie zamieniliśmy ze sobą więcej potrzebnych słów. W tamtym momencie nasze usta miały inne zadanie niż rozmowa, a brzuchy wreszcie otrzymywały swoje wybawienie. Przez fakt iż otrzymałam wraz z dwudziestolatkiem wcześniej swoje zamówienie, nasze talerze zostały szybciej zabrane przez kelnerkę. Teraz, gdy młoda Crane oraz brat Alex'a dojadali swoje zamówienie ja oraz starszy brat upijaliśmy swoje napoje. Niestety nie dane było nam zakończyć w pełni swojego zamówienia, gdy drzwi „Sweet Blood" otworzyły się z głośnym hukiem dzwonka. Nie zdążyłam się nawet obrócić w stronę dźwięku, gdy niespodziewanie usłyszałam piskliwy i irytujący głośny stukot obcasów. Następnie ujrzawszy przed sobą burze fioletowych loków oraz czarne krucze oczy przepełnione nienawiścią miałam pewność że nie zakończymy spotkania bez emocji.

Cordelia...

— Jakim prawem zaatakowałeś mojego brata, Stone? — morderczy głos córki burmistrza sączył jadem. Brakowało dziewczynie jeszcze wężowego języka i można byłoby dzwonić o odkryciu nowego gatunku żmii. — On tylko chciał rozmawiać.

— Ale ja nie chciałam rozmawiać. — powiedziałam zwracając uwagę dziewczyny na moją osobę. Zmrużyłam oczy, aby wyglądać pewniej. — Alex mnie tylko bronił.

— Chuj mnie co chciał, nie miał prawa. Obiecuję że nie wywiniesz się z tego — wysyczała z wściekłością dziewczyna, po czym powróciła wzrokiem w moim kierunku. Z trudem wywalczyłam w sobie chęć złapania z nóż od naleśników Victor'a i wbić jej w oko. — A twoim pierdolonym obowiązkiem jest wysłuchanie mojego brata. Powinnaś się cieszyć że z wszystkich dziewczyn to ty spodobałaś się mojemu bratu. Jesteś niczym zjawo, niczym.

— Skończyłaś? — z niepokojącym stoickim spokojem podniosłam się na równe nogi kompletnie ignorując spojrzenia zapewne wszystkich obecnych w kawiarni. Nie dziwne, w końcu zaraz mam odpowiedzieć córce burmistrza. Pewnie nigdy nie widzieli takiej akcji. — Nie interesuje mnie uwaga twoje brata. Ma się ode mnie odwalić inaczej ja sama osobiście wybiję mu te zębiska. Zrozumiałaś czy mam ci to kurwa przeliterować?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro