Rozdział Dwunasty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 — Jestem pojebana — jęknęłam wpatrując się swoje odbicie w lustrze.

Stałam i wpatrywałam się w swoje odbicie w lustrze analizując swój dzisiejszy wybór. To była nasza druga randka, a ja już wiedziałam jak bardzo szalony będzie dzisiejszy wieczór. Wszystko miało być zaplanowane na ostatni guzik. Nawet kłamstwo, które Alexander przygotował dla Margaret odnośnie mojego powrotu do domu zdawało się być zaplanowane do perfekcji. Pozostało tylko wcielić je w życie.

— Scarlett nie przeklinaj — syknęła niezadowolona ciotka odkładając na moje biurko talerzyk z ciasteczkami. Elegancko i płynnie odwróciła się w kierunku moich drzwi, a stukot jej cholernych obcasów wyjątkowo dzisiaj doprowadzał mnie do szewskiej pasji. — Jak tylko przyjdzie Alexander to Cię zawołam. Zjedzcie w tym czasie dziewczyny ciastka.

— Ona była kiedykolwiek na randce? — zapytała Luc biorąc talerz z łakociami, których za żadne skarby nie wzięłabym teraz do ust. — Przecież ty zaraz jajko z nerwów zniesiesz.

— Cicho, kleszczu — mruknęłam niezbyt zadowolona ostatni raz zerkając na swoje odbicie w lustrze.

Czarna cekinowa spódnica sięgająca ponad do kolan idealnie podkreślała moje biodra, a pasujący krótki cekinowy top z cienkimi ramiączkami mógłby być uznawany tak naprawdę za sukienkę, gdyby nie kilka centymetrów przerwy odsłaniające mój brzuch. Do tego czarna skórzana kurtka, która miała sprawiać pozory chronienia mnie przed chłodami wieczoru. Swoje szare przekleństwo związałam pasującej pod strój frotką w kucyk, pozostawiając trzy pasma i układając je w idealny warkocz. Delikatny makijaż i szpilki były już tylko ostatnimi poprawkami jakie wykładałam w swój strój.

— Wyglądasz pięknie, Scar. — powiedziała Lucienne biorąc pierwszy gryz słodkości.

Przekręciłam oczami odwracając się w miarę płynnie. Chwyciłam torebkę, po czym skierowałam się w stronę drzwi nawet nie zerkając na zegarek. W końcu Alex zapewne pojawi się kilka minut przed czasem.

— Jak wrócę ma Cię tutaj nie być. Sprzątnij po sobie talerz — burknęłam na odchodne wychodząc z pokoju pozostawiając piętnastolatkę w swoim azylu.

Od razu po wyjściu z pokoju mój chłód stał się szybszy. Pewniejszy. Stanowczy. Zupełnie jakby moja podświadomość na samą myśl spotkania Stone'a dostała skrzydeł. Zeszłam zgrabnie po schodach dziwiąc się że jeszcze nie podwinęła mi się noga.

— Uważaj dzieciaku bo się połamiesz i tyle będzie z twojej randki — parsknęła rozbawiona Margaret, która siedziała z podekscytowaniem na kanapie wyczekując dzwonka. Kobieta również ubrała się w elegancką bordową suknie przez co miałam dziwne wrażenie że zaraz po moim wyjściu, ciotka ruszy na łowy. — Przecież twojego kochasia nie ma.

— Wolę być wcześniej na dole niż pozwolić biedakowi znów być stłamszonym przez twoje dziwne pytania — mruknęłam krzyżując ręce na klatce piersiowej.

— Nie były dziwne! Po prostu się o ciebie mar...— przerwany dźwięk dzwonka ożywił natychmiastowo kobietę, która w podskoku podniosła się z kanapy. Niczym widmo przeszła dystans dzielący ją od drzwi i zanim zdążyłam wypowiedzieć jakiekolwiek słowo otworzyła na maksymalną szerokość drzwi. — Dobry wieczór, Alexander.

— Dobry wieczór, panno Reynolds — łagodny głos chłopaka omal nie wypuścił z moich ust uśmiechu. Moment później ujrzałam mężczyznę ubranego w czerwony t-shirt, dżinsy i jego ulubioną czarną skórę. — Gotowa na nocny maraton horrorów?

— Bardzo — zbyt szybka odpowiedź sprawiła iż spuściłam zawstydzona wzrok na dłonie mężczyzny. A najbardziej w zabandażowaną dłoń chłopaka, którą ostatnio skazał na okaleczenie syna burmistrza. — Jak ręka?

— Spokojnie. Jutro będzie po krzyku.

— O której kończy się maraton? Może was odbiorę? — Margaret jak zawsze z podekscytowaniem próbowała wepchnąć się wszędzie gdzie było to możliwe. Nawet na randkę swojej bratanicy, ale tylko po to by mieć poczucie przydatności.

— Nie będzie potrzeby. Seans kończy się około drugiej, więc myślę że udamy się do mojego domu. Dosłownie na styk z wujkiem, który wróci z swojej zmiany. Victor będzie u Melanie, więc nikogo nie pobudzimy. — teatralny uśmiech chłopaka potrafił zaskakiwać. Podał Margaret idealnie dopracowane kłamstwo, które starannie od naszej rozmowy doszlifowywał. Przygotował się. — No dobra zbieramy się. Nie zamierzam wchodzić w połowie seansu, myszko.

~ ~ ~ ~ ~

— Mówiłeś o nocnym maratonie horrorów, a idziemy na film inspirowany czerwonym kapturkiem? Alex chyba pomyliłeś plany — mruknęłam rozbawiona zerkając na bilet z tytułem komedii. Uniosłam brew widząc stary tytuł czerwonego kapturka z 2011. — To jakaś sugestia między wierszami?

— Trochę tak, ale nie sądziłem że dadzą go na dzisiejszy repertuar. Bardziej byłem przekonany że dzisiaj puszczą Titanica.

— Jaki romantyzm, wilczku.

— Tylko dla Ciebie, myszko — słysząc ostatnie słowo mężczyzny, przyjemne dreszcze przeleciały przez moje ciało. Uśmiechnęłam się wchodząc z chłopakiem na teren sali kinowej. — Ostatni rząd na samej górze. Miejsce czternaste i trzynaste.

Kiedy weszliśmy na sale nie było wielu ludzi na samej górze. Głównie pojedyncze miejsca samym dole i dwie pary w sektorze środkowym. Nie dziwiło mnie to nawet pomimo iż lada moment miał rozpocząć się film, a niektórzy ludzie lubią wchodzić w trakcie trwania reklam. Będąc już przy naszych miejscach odłożyliśmy kubki z colą w przeznaczonych do nich zagłębieniach.

— Za moment rozpocznie się film, więc możemy poskubać popcornu — Alexander ostrożnie wyjął kilka ziarenek kukurydzy w karmelu z pudełka średniego zestawu, po czym ostrożnie skierował je w kierunku moich ust. — W końcu w trakcie filmu możemy zapomnieć o jedzeniu.

Ostrożnie przyjęłam od mężczyzny ziarenka niczym ptak smakując prażoną kukurydze. Słodko słone połączenie nie zawsze było moim ulubionym, jednak nawet mieszkając w dawnym mieście zdarzało się że wybierałyśmy z przyjaciółmi słodkawą wersję klasycznego popcornu.

— To brzmi jakbyś celowo kupił średni zestaw.

— Nic nie potwierdzam i nic nie zaprzeczam — pomimo słów Alexa widziałam uśmiech na jego ustach. Światła zaczęły gasnąć informując o włączeniu się seansu, jednak bez wkurzających czasowo reklam — Myślałem że będą reklamy.

— Kino najwyraźniej lubi cię zaskakiwać — szepnęłam cicho powracając wzrokiem do ekranu.

Czas mijał w miarę szybko na oglądaniu filmu. Z początku nawet myślałam że obejrzymy go szybko i bez żadnej atrakcji. Dopiero kiedy poczułam dłoń Stone'a na mojej i delikatny ucisk zrozumiałam że jestem w błędzie. Pomimo ciemności delikatnie odwróciłam wzrok w stronę mojego towarzysza. Ujrzałam błysk jego tęczówek pomimo mroku potwierdzające że od dłuższego czasu film zszedł dla niego na drugi plan. Zgryzłam odruchowo wargę nie wątpiąc że chłopak dostrzegł moją reakcje.

— Nie zgryzaj wargi, myszko — szepnął do mojego ucha mężczyzna, a na dźwięk jego głosu moje serce zaczęło przyspieszać bicia. — Bo naprawdę walczę z sobą żeby cię nie pocałować.

— W takim razie całuj — wypowiedziałam na jednym wydechu nie odwracając wzroku od błysku, który można było porównać do diamentów. Matko święta. — Pocałuj mnie, Alexander.

Sekunda do całkowitej reakcji. Tylko tyle mu wystarczyło, aby znów dać mi posmakować jego ust. Ciepłe, delikatne, idealnie pasujące do moich były niczym lek na jakiekolwiek zło. Odwzajemniłam pocałunek kompletnie zapominając o filmie, który rozgrywał się przed nami. On był moim wilkiem, ja jego dziewczyną w czerwieni. Byłam jego przekleństwem, on moim zbawieniem.

~ ~ ~ ~ ~

Film w końcu musiał się zakończyć. Nie mógł trwać przecież w wieczność. Przez resztę seansu całowaliśmy się kompletnie nie interesując popcornem czy też colą czekającą na opróżnienie. Gdyby nie włączenie się świateł prawdopodobnie dopiero pracownicy kina mogliby pozbyć się nas z sali.

— Wynająłeś pokój? To nie przesada? — zapytałam kiedy odbieraliśmy na recepcji klucze do pokoju.

— Pozwalasz mi na pierwszy etap, to nie przesada. — Alexander zatrzymał nas przy windzie i ucałował moją dłoń. Gdy drzwi rozsunęły się weszliśmy do środka szklanej windy, a chłopak nacisnął ostatnie piętro. — To jest jednak bardzo wyjątkowe. Cenne. Takie połączenie dusz, chce by było idealne.

Wychodząc z windy rozglądałam się w poszukiwaniu pokoju. Nie znajdował się daleko, bo widząc tabliczkę z napisem rezerwacja od razu byłam pewna wybranego przez mężczyznę pokoju. Moment , piknięcie elektrycznego klucza potwierdzający otwarcie były tylko chwilą. Ostrożnie przekroczyłam wraz z chłopakiem przestrzeń dzielącą korytarz i nasz pokój.

Od razu rzucił mi się w oczy pokój w kolorze złota i szampańskiej bieli, meble w kolorze jasnego brązu i wielkie łóżko z baldachimem łatwo mogły ukazać potęgę i bogactwo pomieszczenia. Przełknęłam z trudem ślinę na samą myśl ile kosztuje nocleg dla jednej osoby w takim raju.

Dźwięk zamykanych drzwi natychmiast przywrócił moje myślenie. No tak, w końcu mam zostać oznaczona.

— Spragniona? — jedno słowo, jedno pytanie, a pozostawiło we mnie poczucie dezorientacji. Słysząc strzał szampana spojrzałam w stronę dźwięku. Alexander ostrożnie przelał złocistą ciecz do wąskich kieliszków.

Ostrożnie chwyciłam nóżkę od kieliszka, po czym uniosłam szkło do ust. Gdy tylko poczułam słodkawy smak alkoholu, moje mięśnie zaczęły się luzować. Cóż nie dziwi mnie teraz znaczenie alkoholu na rozluźnienie.

— Jeśli chcesz możemy to przełożyć — zaczął chłopak widząc jak szybko opróżniam kieliszek i odkładam na stolik nocny. — Do pełni zostało trochę czasu.

— Alex ugryź mnie bo zaraz ja Cię dziabnę — warknęłam lekkomyślnie na co dwudziestolatek uniósł zaskoczony brwi do góry. Okej ja sama przesadziłam, ale musiałam spróbować wyjść z twarzą. — A nie wiem czy jestem szczepiona na wściekliznę.

— Zaryzykuję — mruknął po chwili Alexander odzyskując mowę. Czarnowłosy ostrożnie pochylił się w moim kierunku odkładając swój niedopity kieliszek.

Ciepłe, idealne usta dwudziestolatka rozpaliły moje serce. Mój umysł stracił trzeźwość myślenia. Swoją dłoń usadowiłam na policzku mężczyzny, podczas gdy zabandażowana dłoń mojego kochanka delikatnie spoczywała między moimi włosami, a skórą. Rozchyliłam usta wpuszczając język Stone'a, jednocześnie czując delikatne ciągnięcie gumki na moich szarych włosach. Potem chłód opadających się luzem włosów, jednak mimo to nie otworzyłam oczu.

Nie wiem ile trwał pocałunek, ale musieliśmy go przerwać by zaczerpnąć powietrza. Otworzyłam oczy i od razu napotkałam błękitne tęczówki mojego partnera. Zgryzłam mimowolnie wargę i cały czas utrzymując kontakt wzrokowy z mężczyzna, płynnie zsunęłam z swoich ramion czarną skórę. Moja płachta opadła na podłogę, a my znów połączyliśmy usta w pożądliwym pocałunku.

Zdrowa dłoń chłopaka zawitała natychmiast przy moich pośladkach, po czym ostrożnie złapała mnie w pasie i uniosła do góry o parę centymetrów. Bez żadnej trudności zrobił ze mną kilka kroków nie przerywając pocałunków i ostrożnie niczym porcelanową lalkę ułożył na wielkim łóżku. Poczułam miękkość puszystej kołdry i zapach świeżego prania – Zapach róż.

Z trudem Alexander oderwał się od moich ust, po czym składając pojedyncze pocałunki zaczął sunąć w dół. Zgryzłam z przyjemności wargę zamykając odruchowo oczy kiedy czułam wilgotne pocałunki w okolicach szyi i ramion. Z delikatnością niczym płatek róży bądź innego kwiatka składał pocałunki nie sunąć dalej. W którym jednak momencie zatrzymał się w okolicy obojczyka. Moje serce przyspieszyło bicia, jednak nie zachęciło mnie do otworzenia oczu.

— Moja piękna — szepnął czarnowłosy, po czym złożył dłuższy pocałunek na miejscu gdzie miał zapewne zaraz zacząć pierwszy etap rytuału.

Chwila dłużyła się niezwykle długo, ale w końcu została przerwana. Poczułam ból w momencie w, którym zęby Alexandra wbiły się w moją skórę. Jęknęłam głośno kładąc dłonie na kołdrze i zaciskając je mocno w materiale. Otworzyłam oczy, jednak obraz zaczął rozmazywać się nienaturalnie szybko. Zamknęłam oczy nie czując już bólu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro