Rozdział Osiemnasty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 — Mówię Ci to idealny strój. Alexander padnie jak Cię zobaczy! — podekscytowany głos Melanie nie dawał mi żadnych szans na uspokojenie swojego serca.

Tak jak wczorajszego dnia zapowiedziała podekscytowana dziewczyna, córka koronera punktualnie na godzinę czternastą zapukała do moich drzwi trzymając w jednym ręku walizkę, zaś w drugiej dużą torbę z kosmetykami. Słowo daje przez moment byłam niemal przekonana o wyprowadzce dziewczyny, ale widząc braku bardziej intymnych własności dziewczyny odgoniłam myśl.

— Tylko teraz pytanie czy nie pójdziecie najpierw do restauracji? — mruknęła rozbawiona Luc wcinając wafelki waniliowe, rozwalona wygodnie na łóżku. Zgryzłam wargę zerkając wzrokiem na identyczną postać w lustrze skanując po raz kolejny swój dzisiejszy ubiór.

Melanie powróciła do klasyki czarnej sukienki, która luźno opadała do wysokości połowy ud. Posiadająca luźne, krótkie ramiączka doskonale utrzymywała mocno odsłonięty dekolt. Po środkowej części sukienki znajdował się delikatny prześwit, który przy dobrym dopatrzeniu ukazywał fragment górnej bielizny. Do tego idealne koronkowe podkolanówki, które utrzymywały się na kilkucentymetrowych szpikach z szklanym czubkiem u palców.

— A jeśli Luc ma rację? — zapytałam poprawiając delikatnie pod falowane szare loki, które zasłaniały wiszący srebrny wisiorek z księżycem.

— Pstro, nie ma racji — fuknęła dziewczyna, odruchowo zabierając mojej siostrze wafelki. Piętnastolatka zmroziła ją morderczym wzrokiem. — To kara za pieprzone gadanie.

— Oh, a co mam jej mówić? Że za piętnaście minut jej kochanek będzie u nas i choćby pragnęła cofnąć czas to niczego nie zmieni? — mruknęła niezbyt zadowolona dziewczyna, a ja na wzmiankę o czasie poczułam się jakbym dostała kubłem lodowatej wody. O kurwa.

— Kurwa czemu czas tak zapierdala? — jęknęłam przerażona informacją od młodszej siostry. W piętnaście minut ledwo co zdążę zmienić makijaż, lekko poprawić włosy bądź ewentualnie w ostateczności nauczyć się chodzić w morderczych szpilkach. Nie zdążę uciec bądź zaplanować jakiejkolwiek ucieczki. Chociaż, czy ja tego chcę?

— Bo sam czas nie może się doczekać waszej randki. Dobra, Scar wychodź — ponagliła z uśmiechem córka koronera wciskając mi w dłonie kopertówkę w kolorze sukni, po czym z ostrożnością wyrzucając mnie z swojego schronienia.

Westchnęłam próbując uspokoić przyspieszony rytm serca, niestety bez skutecznie. Odwrót i schron w pokoju był niemożliwy, a zamknięcie się w łazience wydawał się być największą głupotą.

Dźwięk dzwonka do drzwi przyspieszył bicie serca do niemal zabójczej prędkości. Szybkim krokiem skierowałam się do głównych drzwi z podekscytowaniem chwytając za klamkę. Ostatni wdech, wydech – otworzyłam drzwi z delikatnym uśmiechem.

Widząc cudowne czarne włosy leniwie przeczesane z niestarannością oraz ulubione błękitne oczy nie mogłam powstrzymać się od szerszego uśmiechu. Widok charakterystycznej granatowej koszuli, z podwiniętymi do łokci rękawami i czarny długi krawat był moim ulubionym outfitem starszego Stone'a.

— Uwielbiam jak Melanie cię szykuję na nasze spotkania — mruknął z błyskiem w oku Alex, kiedy zeskanował mój strój od góry w dół. Widziałam iż jak chłopak nieumyślnie zgryza wargę zapewne puszczając odrobinę wyobraźnie w ruch.

— Skąd wiesz że to jej zasługa?

— Charakterystyczny zapach — mruknął rozbawiony dwudziestolatek powolnie łapiąc za moją dłoń. Jeden dotyk mężczyzny, a ja czułam się bezpiecznie. Spokojnie. A będąc w Killtown nie łatwo o takie uczucie.

— Zabierajmy się stąd. Zanim Margaret zacznie się ekscytować i prawić morały. — nie czekając na odpowiedź partnera pociągnęłam jego dłoń w kierunku wyjścia. Od razu dostrzegłam zaparkowany na podjeździe samochód Stone'a, który jak zwykle wyglądał niezwykle zadbanie. — Czy ten wóz wyglądał kiedykolwiek fatalnie?

— Tak. Jak pożyczyłem go na weekend Victor'owi — z trudem stłumiłam wybuch śmiechu mając wrażenie, iż w momencie spojrzenia na okna swojego pokoju dostrzegłabym dwie damskie sylwetki. Siedząc już na miejscu pasażera z ciekawości spojrzałam na okna swojego azylu, faktycznie dostrzegając pośród światła sylwetki, które z daleka przypominały dwu głową kobietę.

Miałam rację.

~ ~ ~ ~ ~

— To jaki tym razem wybraliśmy klasyk? — zapytałam przegrawszy z ciekawością, kiedy wyszukiwałam wzrokiem wspomnianego wcześniej przez chłopaka rzędu M. Przez całą drogę do sali kinowej Stone'a ani razu nie dał mi nawet maleńkiej podpowiedzi odnośnie dzisiejszego filmu. — Mam obstawiać między Titaniciem, a Avatarem?

— Oby dwa przypadki nie trafione. Tym razem Piękna i Bestia z tą kujonką z Harry'ego Potter'a.

— Serio nie wiesz kto grał Hermionę Granger? — wtrąciłam siadając na fotelu, co chwilę zerkając z rozbawieniem na brata Victor'a. W odpowiedzi mężczyzna, jednak wzruszył ramionami nie wypowiadając żadnych słów.

Kiedy zgasły światła mój umysł zaczął się psychicznie przygotowywać na tłumienie przekleństw wywołanymi zbliżającymi się reklamami. Słysząc, jednak doskonale znaną z animowanego wzoru muzykę z trudem stłumiłam pisk zaskoczenia. Zanim pojawiłam się w Killtown zaliczyłam wraz z Margaret oraz Luc parę seansów i o ile sama dobrze pamiętam nigdy nie widziałam, aby film rozpoczął się bez reklam. Słysząc chichot Alexandra wywołany moją reakcją, natychmiast złapałam Stone'a za dłoń i lekko ścisnęłam.

Przez pierwsze momenty seansu udało nam się w miarę skupić na historii bohaterów. Ale to tylko pierwsze momenty. Na etapie dotarcia do piosenki świecznika o byciu gościem, poczułam jak dłoń dwudziestolatka powoli sunęła dłonią z mojej dłoni, aż do uda. Zerknęłam w jego kierunku z delikatnym uśmiechem. Ciemnowłosy czując na sobie moje spojrzenie uniósł kąciki ust ku górze i dalej wpatrując się w kinowy ekran.

Zgryzłam wargę nie mogąc już skupić się na filmie. Pochyliłam się w kierunku partnera i złożyłam pocałunek na jego szyi. To był moment, który dał Alexandrowi zielone światło. Mężczyzna natychmiast obrócił i zanim zdążyłam się odsunąć nasze usta złączyły się w pocałunku. Mruknęłam zadowolona od razu odwzajemniając pocałunek kompletnie tracąc jakiekolwiek zainteresowanie trwającym filmem. On już nie był ważny, zdecydowanie nie był.

— Chrzanić ten film, chodźmy stąd.

— Myślałem że ta kujonka z Potter'a cię przekonała — mruknął Alexander przygryzając moją wargę. Z trudem stłumiłam jęk, a w błękitnych tęczówkach partnera dostrzegłam błysk. Droczył się, skubaniec.

— Jak nie pójdziesz ze mną teraz, to później ucieknę — powiedziałam cicho z wyrzutem, jak pięcioletnie dziecko, które zostało zmuszone przez rodzica do siedzenia przy stole z nienawidzoną ciotką- chwalipiętką.

— Nie uciekniesz — stwierdził pewnie Stone, a ja przełknęłam ślinę. Czy jego pewność siebie jest spowodowana fazą księżyca? — Bo sama pragniesz, tego samego.

Skłamanie byłoby najgłupszą opcją. On wyczułby je natychmiast. Od początku mojego przybycia do drugiego Salem, bratanek szeryfa potrafił mnie rozgryźć. Zupełnie jakby już wtedy, kiedy złapał mnie ratując, przed upadkiem powstała między nami cienka więź, która w późniejszym czasie pogłębiła się jako Mate. Byłam książką pisaną wspak, którą on bezbłędnie rozczytywał.

— Masz rację — sapnęłam czując jak Stone delikatnie zacisnął dłoń na moim udzie. — Chcecie teraz, Alexander.

~ ~ ~ ~ ~

Głęboko w głowie cieszyłam się z tego że Alexander odebrał klucze od hotelowego pokoju dwie godziny przed naszą randką. Nie byłabym w stanie patrzeć na śliniące się na chłopaka recepcjonistki, które "przypadkiem " w momencie wydawania kluczy miałyby niezwykle wypięty biust. Oh, wtedy straszenie ludzi klątwą O'Reilly byłoby niczym w porównaniu z wściekłą zazdrosną zjawą.

Udało mi się z aktorskim spokojem przejść przez główny hol hotelu, aż do windy. Czułam podekscytowanie wymieszane z ekscytacją oraz pożądaniem. Z resztą nie tylko ja, bo widząc pokerową minę Alexandra, aż do momentu zamykania się drzwi windy w jego oczach błyszczał niebezpieczny błysk.

Sekunda po zamknięciu się drzwi windy rozpoczęła w mgnieniu oka serię zdarzeń, które porównać można by do trylogii Greya. Alexander z niezwykłą szybkością obrócił się łapiąc mnie w ramiona i przyciskając do metalowej ściany windy. Poczułam ciepłe usta partnera na szyi, które odwracały moją uwagę od maleńkiego bólu wywołanego przez srebrzystą poręcz. Zgryzłam wargę dając partnerowi większy dostęp do skóry, łykając wilgotne pocałunki. Już przepadałam.

Dźwięk otwierających się drzwi naszego piętra zmusił nas do przerwania pocałunku. Chłopak zerknął tylko na ekran, aby ujrzeć numeracje piętra.

— Chodź. Szybko — chwycił mnie za dłoń, po czym wyprowadził szybkim krokiem z pomieszczenia. Szybkim krokiem przeszliśmy na drugi koniec korytarza mijając parę staruszków oraz matkę z niemowlęciem. Stojąc przed białymi drzwiami, Alex szybko wyjął klucze i otworzył pomieszczenie w, którym marzyliśmy się znaleźć od kina.

Wchodząc do pomieszczenia ujrzałam charakterystyczne na hotelu łóżko z pościelą w kolorze szampańskiej bieli, na którym rozsypane były płatki czerwonych i białych róż. Na stoliku przy oknie znajdował się szampan w wiadrze oraz dwa kieliszki do alkoholu. Wszędzie również paliły się zapalone w specjalnie zabezpieczonych miseczkach świeczki, które dodawały klimatu sytuacji.

— Szampan? Widzę że nie próżnujesz.

— Mieliśmy go wypić, kiedy wrócimy, ale... — przerwał chłopak składając pocałunek na mojej szyi. Zmrużyłam oczy z przyjemności, czekając na kontynuację przyjemności. — Możemy go wypić na śniadanie.

Obróciłam się płynnie w kierunku chłopaka wpijając się w jego usta. Serce waliło jak szalone, a ja czułam przyjemne, elektryzujące dreszcze na sam dotyk dwudziestolatka. Pocałunki stawały się coraz pewniejsze, zaborcze, pożądliwie. Były uzależniające. W momencie, kiedy musieliśmy zaczerpnąć powietrza mężczyzna chwycił mnie za pośladki i uniósł do góry. Pisnęłam owijając się nogami wokół jego talii, na co ten znów złączył nasze usta w pocałunku.

Stone zrobił krok. I następny. I kolejny. Zatrzymał się dopiero wtedy, gdy finalnie wylądowaliśmy na miękkiej pościeli. Z powodu zbyt gwałtownego ciężaru, płatki róż powędrowały w powietrze opadając na nas. My jednakże nie przerywaliśmy pocałunku. Powolnymi ruchami zaczęłam nie pewnie pozbywać się pierwszych elementów górnego ubioru czarnowłosego. Czując mój dotyk chłopak nie pozostawał mi dłużny.

Z każdym pocałunkiem jakaś część garderoby lądowała na podłodze w nieznanym nam położeniu. Nie przejmowaliśmy się niczym, liczyło się dla nas tylko to co działo się teraz. Nie klątwa. Nie Norman O'Reilly. Nic poza nami.

— Jesteś moim marzeniem, myszko — szepnął Stone składając pocałunek na mojej nagiej już piersi. Chwilę później druga pierś również otrzymała pocałunek — Moim skarbem, którą nie pozwolę stracić. I jeśli będę musiał spalić wszystko, aby Cię zatrzymać, uczynię to. Jestem Twój, moja pani.

Cichy jęk wydobył moje usta, kiedy przy kolejnym pocałunku Stone lekko podgryzł moją skórę tworząc malinkę. Czułam jak moja skóra płonie, z każdym pocałunkiem czy też dotykiem.

— Gotowa​​​​​​​​​​​​​​​? — szepnął chłopak patrząc mi intensywnie w oczy. Poczułam jak palce mężczyzny skubią ostatni fragment mojej bielizny.

W odpowiedzi znów złączyłam nasze usta w pocałunku, napawając się cudowny zapachem. Byłam jego. Całkowicie. Ostatni materiał opadł na podłogę obnażając mnie przed ukochanym. Jedyny materiał jaki oddzielał nas od całkowitej nagości wyznaczały bokserki. Chcąc nie pozostał dłużną zebrałam w sobie odwagę i powolnym ruchem wpatrując się w ukochane błękitne tęczówki zsunęłam materiał.

Kiedy skończyłam pozbywać się materiału, poczułam w sobie uczucie wypełnienia. Nie było niezwykle bolesne, ale nie powiem zaskoczyło mnie. Z zaskoczonym jękiem chwyciłam dłońmi rogi poduszki unosząc biodra ku górze. Alexander sapnął, kiedy otarłam się o jego przyrodzenie przez co moje policzki przybrały kolor intensywnej czerwieni. Dwudziestolatek powoli poruszył palcami. Zaciągnęłam się łapczywie powietrzem, cały czas utrzymując kontakt wzrokowy z mężczyzną.

Kilka chwil później poczułam kolejny palec zanurzający się w moim wnętrzu. Kolejny jęk wydobył się z moich ust, a rogi poduszki zgięły się pod wpływem mojego zacisku. Z każdym jego ruchem we mnie pragnęłam, aby zakończył te torturę i rozpoczął kolejny etap. Pragnęłam poczuć go w sobie, stać się jednością. Odnaleźć spełnienie.

W momencie, gdy palce chłopaka opuściły moje ciało poczułam jak ogarnia mnie pustka. Moje serce zabiło jak szalone, podczas gdy rozum wziął dzisiejszego wieczora wolne. Teraz pragnęłam tylko i wyłącznie by ta chwila trwała wiecznie.

Alexander złożył leniwy pocałunek na moich ustach. Zmrużyłam oczy rozkoszując się słodkim smakiem ust dwudziestolatka. Moment, chwila rozkoszy i niespodziewane uczucie pojawiającego się ponownie wypełnienia. Jęknęłam w usta kochanka zaciskając coraz mocniej dłonie na rogach poduszki. To nie były już palce.

Zgięłam nogi, czując jak cały zanurza się w moim wnętrzu. Stało się, byłam już jego. Kiedy otworzyłam oczy, znów napotkałam ukochane błękitne tęczówki, w których jarzyło się pożądanie wymieszane z miłością. Jęknęłam głośniej, kiedy poczułam ruch.

Z każdym ruchem czułam go coraz dokładniej. Moje ciało płonęło, a ja jedyne co mogłam zrobić to poddawać się ciemnowłosemu. Dwudziestolatek z każdym poruszeniem się, składał pocałunki na mojej szyi i obojczyku, a jego silne dłonie splotły się z moimi ratując poduszkę przed rozszarpaniem.

Coraz głośniej było nas słychać, coraz szybciej wszystko zaczynało się rozmazywać. Czułam jak się unoszę, jak tracę kontrolę. On też to czuł, jego sapanie pomiędzy pocałunkami rozpalało z każdym ruchem nowe fale pożądania.

Głośny jęk wymieszany z krzykiem wydobył się z moich ust, kiedy poczułam szczyt swoich możliwości. Uniosłam biodra ku górze, zaciskając nasze dłonie w coraz mocniejszym tańcu. Stone syknął nie przestając się poruszać w moim wnętrzu, jednak i on poczuł spełnienie.

Kiedy znów poczułam pustkę w środku nie byłam w stanie protestować. Opadłam wycieńczona na poduszkę, robiąc obok siebie miejsce dla starszego Stone'a. Obróciłam leniwie spojrzenie w kierunku zmęczonej twarzy ukochanego. Obserwowałam każde jego ruchy zdziwiona jego bezwstydnością i szybkością z jaką pozbył się brudnego zabezpieczenia. Dopiero, jednak w momencie, gdy nasze spojrzenie znów się skrzyżowały tego wieczora, obróciłam zawstydzona wzrok, nie mogąc uwierzyć w swoją odwagę.

Alex nie pozwolił mi na ucieczkę, obrócił moją twarz w moim kierunku i znów złączył nasze usta w słodkim pocałunku. Zmrużyłam oczy z przyjemnością tłumiąc ziewnięcie w ustach starszego kochanka.

— Jesteś cała moja, myszko — mruknął chłopak w moje usta, chwilę później podgryzając moją dolną wargę. Jęknęłam cicho, na co on zachichotał. — Prześpij się, maleńka.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro