Rozdział Siódmy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 — Dalej twierdzę że ta czerwona sukienka dodawała Ci seksapilu. — mruknęła Melanie, która rozłożyła się na moim łóżku wcinając w najlepsze ciasteczka miodowe od Margaret.

Za dwadzieścia minut rozpoczyna się moja randka z starszym z bratem, a Lucienne oraz córka koronera dotrzymują mi towarzystwa w przygotowaniach. Niestety każda z nas ma inne gusta przez co wybranie sukienki spośród na przyniesionych przez ciemnowłosą oraz tych wybranych z mojej szafy jest nie lada wyzwaniem.

Młoda Crane najbardziej upierała się krwisto czerwonej sukni, która sięgała mi do połowy ud, podczas gdy Lucienne przy niewinnej pudrowej róży inspirowanej elementami księżniczki. Do teraz nie chce wiedzieć skąd córka koronera ma taki rodzaj kreacji.

Mimo to wśród wybranych sukienek nawet ja znalazłam swojego faworyta. Suknia w kolorze czerni sięgająca prawie nad poziom kolan delikatnie opadała dodając upragnionego dla mnie kształtu w okolicach bioder. Rękawy sięgające do nadgarstków były z delikatnej koronki i odsłaniały za dużo dekoltem, w przeciwieństwie do pleców, które pozostały mocno odsłonięte. Przez mój wybór jednak miałam ograniczony wybór obuwia dlatego czarne szpilki odsłaniające czubek palców były jedynym sensownym wyborem.

— A ja już nawet nie narzekam o ile, nie będzie spinać tych kudłów w koka. — mruknęła z rozbawieniem Lucy, która bawiła się w fryzjera ogarniając moje szare przekleństwo.

Z początku moja siostra próbowała mnie uczesać w trakcie, kiedy Melanie nakładała mi makijaż, jednak dziewczyny nie mogły wyłapać się współpracy. Przez co finalnie, kiedy tylko Melanie skończyła nakładać mi pasujący pod sukienkę makijaż moja siostra zabrała się do pracy z użyciem lokówki.

— To że pozwoliłam ci mnie czesać nie oznacza że mam wyglądać jak pudel. — mruknęłam z rozbawieniem wpatrując się w lustro przed sobą, kiedy tylko piętnastolatka wyłączyła lokówkę.

— Spokojnie już je rozczesuję, a te dwa — Lucy delikatnie zebrała starannie wybrane pasma przy mojej twarzy i pociągnęła ostrożnie w kierunku czubka głowy tworząc coś na kształt upięcia. — Zepniemy w ten sposób, dzięki czemu będziesz dziewczęca.

— Jestem dziewczęca.

— Jak końska dupa — na wypowiedź Luc, Melanie nie wytrzymała. Wybuchnęła głośnym śmiechem upuszczając ciastko omal się nie krztusząc. — Gotowe!

Podniosłam się powoli ostrożnie obserwując dzieło dziewcząt w lustrze. Było idealnie.

— Nie ma czasu na poprawki, leć na dół bo twój książę spierdoli — zaćwierkotała z rozbawieniem moja siostra na co przekręciłam oczami. Chwyciłam specjalnie przyniesioną maleńką torebkę w której, znajdował się mój telefon, po czym pozostawiłam moje artystki w pokoju z talerzykiem ciastek.

Ostrożnie zeszłam po schodach na parter modląc się w duchu, aby Margaret nie siedziała na dole. Istniałoby w ten sposób ryzyko że kobieta mogłaby zacząć robić mi i Stone'owi zdjęcia jak na balach absolwenckich, czego niezbyt chciałam. Niestety los uwielbia stawiać mnie w beznadziejnych sytuacjach.

— Mam nadzieję że wrócicie przed północą. Normalnie nie miałabym nic przeciwko dłuższym spotkaniom, ale niech jeszcze przez jakiś czas wraca do domu na noc. — Margaret z podekscytowaniem oraz dziwnym nerwem w głosie paplała do chłopaka z głupkowatym uśmiechem. Matko święta idź kobieto wypić to wino, które ukrywasz pod łóżkiem w swojej sypialni.

— Spokojnie wróci bezpiecznie — z delikatnym uśmiechem Alexander wzrokiem skierował się w stronę schodów, jakby się usłyszał moje kroki. Uśmiechnął się, a jego oczy zabłyszczały.

Ciocia powędrowała wzrokiem za spojrzeniem starszego z braci, po czym przyłożyła dłoń tłumiąc piśnięcie. Niemal jak podekscytowana matka, która pod jarała się wiadomością od swojego syna że ten chcę się oświadczyć. To było mocno śmieszne.

— Wyglądasz przepięknie. Niemal jak księżniczka!

— Dobra rozumiem ciociu. Ale jeśli pozwolisz my już uciekamy — ostrożnie chwyciłam Alexa za rękę, po czym pociągnąwszy dwudziestolatka wyprowadziłam nas z domu nim kobieta zdążyła dodać jakiekolwiek słowa. — Wybacz że musiałeś znosić podekscytowaną kobietę, która ostatni raz była na randce siedem lat temu przypadkowo z synem swojego szefa poznanego przez Tindera.

— Nie jest taka zła. Kocha Cię i chce dla Ciebie dobrze — powiedział z spokojem mężczyzna prowadząc mnie do swojego samochodu. — Poza tym przed moim wyjściem sam dostałem mocną reprymendę od Kevina o tym jak traktować kobiety. Czułem się trochę jak Victor w podstawówce, gdy próbował podtopić w kiblu córkę dyrektorki. Chyba miał nawet krótszy wykład niż ja teraz.

— Nawet nie chce chyba wiedzieć czym sobie zasłużyła córka dyrektorki że miała kąpiel w pisuarze — parsknęłam z rozbawieniem podchodząc do samochodu mężczyzny. — Dokąd mnie zabierasz?

— Cóż zanim Ci powiem najpierw to — chłopak z niezwykłą ostrożnością wyjął z tylnej części samochodu ogromny bukiet róż w kolorze krwi. — Chyba jednak powinienem finalnie zapytać Cię o ulubione kwiaty jeśli nie chcesz bym wykupił całe kwiaciarnie.

— Niestety nie wiele Ci pomogę. Nie mam ulubionych kwiatów — parsknęłam przyjmując bukiet od dwudziestolatka. - Ale nie wykupuj kwiaciarni bo wiele dziewczyn będzie chciało Cię za faceta.

— A ja chcę tylko Ciebie, myszko — delikatny uśmiech Alexandra sprawił iż w duchu zaczęłam się modlić by rumieńce nie zalały mojej twarzy. To szalone co się działo między nami. — A teraz wsiadaj.

Ostrożnie wsiadłam do samochodu mężczyzny zaciekawiona dalszymi wydarzeniami. Nie wychodziłam nigdy na randki w przeciwieństwie do moich rówieśniczek z starego miasta, które po weekendzie z zachwytem opowiadały o swoich randkowych czy też łóżkowych podbojach w damskiej szatni w czasie wf-u. Czasem przy nich czułam się odludkiem, ale starałam się przetłumaczyć sobie że mam jeszcze czas na to wszystko, ale czy to była prawda? A może złudzenie?

Nie wiem nawet kiedy poczułam jak samochód się zatrzymuję. Uciekłam wzrokiem w kierunku szyby, aby rozejrzeć się w terenie. Moją uwagę od razu przykuł napis „Cinema Kill", przez co z trudem skryłam chichot. Charakterystyką Killtown były podkreślające dziwną naturę miasta nazwy miejsc. Bar słodkiej krwi czy też wspomniane sprzed chwili kino śmierci.

— Raz w tygodniu personel kina robi ekranizację wszelkich klasyków. Zawsze na stronie internetowej wypisują jakie filmy można obejrzeć w danym tygodniu jako top pięć. — wyjaśnił Alexander widząc moje zaciekawione spojrzenie. — Mamy do wyboru Step Up z 2006, Ostatnią Piosenkę i Koszmar z ulicy wiązów z 2010, Epokę Lodowcową 5 z 2016 oraz Kształt wody z 2017. Co wybierasz?

Zgryzłam wargę słysząc propozycję obejrzenia starych filmów ponownie na dużym ekranie. To miły gest, który można powiedzieć przywraca drugie życie filmom. Zwłaszcza tym, które nie doczekały się ani sequela albo powoli przechodziły do lamusa. W końcu nie wiele chyba ekranizacji jak Avatar z 2009 otrzymało nowe życie po latach, albo ma delikatny rozgłos wśród fanów. Pamiętam jak z koleżankami wyczekiwałyśmy nowych części Sagi Zmierzch dzieląc się na grupy miłośniczek shipu między bohaterką, a wampirem bądź wilkołakiem. Sama nie miałam nic przeciwko Edwardowi, ale Jacob podbił moje serce od pierwszej części.

Spojrzałam wzrokiem w kierunku wyczekującego mojej odpowiedzi partnera. Musiałam szybko podjąć decyzję.

— Oglądałeś Epokę Lodowcową?

— Wszystkie części.

— Gotowy ponownie pośmiać się z naćpanego leniwca? — delikatny uśmiech mimowolnie wkradł się na moją twarz. Na szczęście chłopak również go odwzajemnił.

— Chętnie. O ile nie udzieli nam się jego psychoza.

Zakończając naszą wymianę zdań udaliśmy się po bilety i przekąski w postaci zestawu dla dwojga z mieszanym popcornem. Z początku miałam również wrażenie że na film animowany nie będzie dużo chętnych, zwłaszcza dorosłych bez dzieci, jednak naprawdę to było zaskakujące jak z trudem udało nam się znaleźć miejsce w pierwszych rzędach najbliżej ekranu. Już nawet patrząc na znane postacie oraz słysząc głosy podkładających aktorów czułam się staro. Dawno już nie oglądałam bajek i nawet nie chronologiczny powrót był bardzo miłą odskocznią od obecnych filmów.

— Kiedy specjalnie dla naćpanego leniwca stworzyli równie naćpanego towarzysza — zachichotałam cicho wpatrując się na shangri-lamę. — Jeszcze ta flirtująca babcia z zajączkiem.

— Nie wiem jak ty, ale tak krzyżówka byłaby ciekawa. — mruknął z rozbawieniem Alex biorąc do ust parę ziarenek popcornu.

Tłumiąc głośniejszy śmiech skryłam swoje usta w granatowej koszuli partnera. To było szalone. Zachowywaliśmy się jak małe dzieciaki, ale na szczęście udało nam się nie zostać wyproszonymi z sali. Kiedy tylko uspokoiłam oddech oparłam delikatnie głowę o jego ramię wpatrując się w ekran. Z początku byłam nie pewna swojej spontanicznej decyzji, jednak szybko zniknął niepokój kiedy Alexander chwycił leniwie moją wolną od pojemnika z colą i złączył nasze dłonie w delikatnym, ale i mocnym uścisku. Wtedy już nawet nie skupiałam się za bardzo na dalszym rozwoju klasyku.

~ ~ ~ ~ ~

— Mam nadzieję że nie zapchał cię popcorn, bo to nie koniec wrażeń. — powiedział mój towarzysz kiedy po zakończeniu seansu opuściliśmy „Cinema Kill".

Zegar wskazywał dwudziestą trzydzieści, przez co oboje byliśmy pewni jeszcze młodej nocy. Nie sądziłam że randka może być tak przyjemna. Może warto było czekać?

- A co proponujesz? - tylko to pytanie przechodziło mi w tym momencie. W sumie może dzisiejszego wieczoru wybiorę dla niego ksywkę? W końcu on ochrzcił mnie mianem małej myszki, więc chyba wypada coś wymyślić.

— Proponuje carbonadę. Chętna?

Nie musiałam odpowiadać. Chłopak od razu niczym z otwartej księgi znał moją odpowiedź i nawet nie wiem kiedy znaleźliśmy się w restauracji wyczekując zamówienia. Nie byliśmy w barze, zdecydowanie byliśmy w miejscu o,którym śniłaby nie jedna dziewczyna. Szklane żyrandole, lustrzany sufit i kolor złotego pokazywało poziom tego miejsca. Aż strach było mi patrzeć na ceny widząc luksus w jakim się znajdowaliśmy. Nie sądziłam że takie miejsce znajdzie małym mieście jakim jest Killtown.

Czas zabijaliśmy rozmową. I nawet kiedy temat się zdawał gasnąć my znajdowaliśmy nowy, bardziej rozbudowany przez co czas mijał nam szybciej.

— Wszystko w porządku? — zapytałam widząc jak nos mężczyzny delikatnie zadrżał, a usta wykrzywił się.

— Wszystko w porządku — Alex posłał mi delikatny uśmiech. — Po prostu ktoś mocno przesadził z mieszaniem alkoholu.

— Nic nie czuję — zmarszczyłam brwi, po czym delikatnie odwróciłam wzrok szukając chociaż wyjaśnienia zachowania towarzysza. Nikogo nie było jednak na sali w,której się znajdowaliśmy.

— Za moment poczujesz i zobaczysz — westchnął spojrzeniem pokazując ponownie, abym odwróciła wzrok w kierunku przejścia na drugą salę.

Miał rację. Nie minęło nawet pięć minut kiedy ujrzałam kuśtykającego, ochlapanego czerwonym winem mężczyznę, którego wyprowadzał elegancko ubrany kelner. Z nimi szła zawstydzona kobieta, która starała się ukryć przed wzrokiem zgromadzonych. Do mojego nosa dotarł zapach mieszanych alkoholi. Burbon, wino czy też whisky. Nawet nie chcę wiedzieć ile mężczyzna wypił by doprowadzić się do tak okropnego stanu.

— Jak poczułeś? — zapytałam powracając wzrokiem do partnera przypominając sobie jego pierwszą reakcję. — Nawet go nie było słychać.

— Mam dobry węch i widziałem jak szybko kelner wchodził do sali. Łatwo połączyć kropki.

Nie zdążyłam dopytać się o więcej kiedy kelnerka przyniosła nasze zamówienie, które opijaliśmy bezalkoholowym winem musującym. W końcu nie chciałam skończyć spotkania jak nasz koneser.

~ ~ ~ ~ ~

— Dziękuję Ci za ten wieczór. — powiedziałam zatrzymując się przed wejściem do domu głównego.

Po kolacji nie wróciliśmy tak szybko do domu. Posiedzieliśmy koło fontanny w centrum miasteczka ,aż nie wybiła godzina dwudziesta trzecia. Wtedy wspólnie stwierdziliśmy że powrót będzie dobrym pomysłem zwłaszcza że Margaret mogła wyczekiwać w salonie mojego powrotu.

— Cieszę się że Ci się podobało. — uśmiech nie schodził z twarzy mojego towarzysza, który przez drogę z samochodu pod drzwi trzymał bukiet. — Może powtórzymy to?

— Jeszcze Cię nie zniechęciłam?— uniosłam rozbawiona spojrzenie ostrożnie przejmując prezent od dwudziestolatka.

— Nie zrażam się tak łatwo, myszko.

— Mówisz? — z uśmiechem widziałam jak przestrzeń między nami zmniejszała się niebezpiecznie szybko. Mimo to nie cofałam się i nie próbowałam nawet zbytnio ratować kwiatów.

Zgryzłam wargę utrzymując kontakt wzrokowy z mężczyzną. Serce waliło mi jak oszalałe, a zdrowy rozsądek chyba wziął na tamten moment urlop. Żadne z nas nie mówiło nic, bo w tamtym momencie oboje chcieliśmy następującej rzeczy.

Poczułam jego miękkie, ciepłe wargi na swoich, a moje ciało przeszedł dreszcz. Niczym przyjemny prąd poddałam się cudownej rozkoszy. Odwzajemniłam pocałunek czując jak silne męskie dłonie dotykają moich policzków. To był raj... i miałam nadzieję że znów go powtórzę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro