Rozdział 26

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nadszedł w końcu czas. Po zameldowaniu się w hotelu, rozpakowaniu się i obudzeniu Luny Killua postanowił zabrać ją do restauracji by coś zjedli. W końcu prawie cały dzień nic nie jedli. Aktualnie białowłosy i jego ukochana Luna siedzieli przy stoliku i czekali na zamówienia. Brunetka jak to miała w zwyczaju rozglądała się po lokalu i podziwiała wnętrze. Killua natomiast przyglądał się Lunie z silnym uczuciem w oczach. Kochał ją nad życie. Nie odda nigdy. Był pewny że chce jej dziś powiedzieć co czuje. Po rozmowie z Gonem i Kurapiką zdecydował się na to by zrobić pierwszy krok. Powie jej to podczas deszczu spadających gwiazd. Po chwili do stolika przyniesiono ich zamówienia. Killua zamówił sobie oczywiście lody czekoladowe ,a dziewczyna dostała ciasto owocowe z polewą czekoladową. Brunetka cieszyła się z tego że spróbuje w końcu ciasta. W jej Plemieniu nie było takich rzeczy. Nigdy ich nie jadła. Zielonooka wzięła kawałek ciasta na widelec po czym skosztowała go. Była wniebowzięta.

- kocham ciasto owocowe- powiedziała uśmiechając się od ucha do ucha. Killua widząc jej piękny uśmiech zarumienił się i mimowolnie sam uśmiechnął. Kochał kiedy się uśmiechała. Kiedy była obok. Kiedy mówiła jego imię. Kochał wszystko co związane z nią. Po chwili dziewczyna wzięła kolejny kęs swojego ciasta, ,a killua zaczął jeść swoje Lody. Był szczęśliwy wiedząc że dziewczyna jest tuż obok niego. Po chwili skończyli swoje dania więc zapłacili po czym wyszli z restauracji.

- gdzie teraz idziemy Killu-kun?- spytała Luna łapiąc chłopaka za rękę. Brunetka trochę się zarumieniła ,ale z drugiej strony złapanie kogoś za rękę to też przyjacielski gest więc Killua nie będzie nic podejrzewać. Białowłosy oczywiście zarumienił się cholernie na gest dziewczyny.

- em... ch-chodź. Zobaczysz n-na miejscu. S-spodoba ci się- powiedział białowłosy ciągnąc za sobą dziewczynę. Na szczęście na szczyt wzgórza prowadzą schody. Jest ich sporo i wspinaczka trochę trwa ,ale warto dla tych gwiazd i widoków. Jest tam pięknie i tyle. To nie podlega żadnej dyskusji. Z każdą chwilą niebieskooki coraz bardziej czuł jak jego serce przyspiesza. Każda sekunda zbliżała ich do momentu w którym dziewczyna dowie się o jego uczuciach. Po dość długiej chwili obydwoje znaleźli się już na szczycie.

- gdzie teraz?- spytała zielonooka. Killua uśmiechnął się do niej po czym zaczął ciągnąć dziewczynę pod ogromne drzewo wiśni. Było piękne o tej porze roku. Do tego to miejsce było cudowne i nie było tu nikogo po za nimi. Idealne miejsce by wyznać komuś uczucia. Białowłosy usiadł pod drzewem po czym nakazał brunetce usiąść na jego kolanach. Luna posłusznie usiadła mu na kolanach i wtuliła się w jego tors.

- po co mnie tu zabrałeś?- spytała zielonooka.

- poczekaj jeszcze chwilę. Za moment powinno się zacząć- powiedział Niebieskooki patrzàc na zegarek. Została minuta. Jedna minuta. Za chwilę się zacznie. Równo o dwudziestej-trzeciej trzydzieści. Po chwili nastała ta godzina. Na niebie można było zobaczyć pojedyncze spadajàce gwiazdy. 

- spójrz na niebo Iskierko- powiedział Białowłosy z uśmiechem na twarzy. Luna grzecznie spojrzała na niebo ,a jej oczom ukazał się najpiękniejszy widok na świecie. Pełno spadających gwiazd rozświetliło ciemne niebo. Było po prostu pięknie. Dziewczyna patrzyła na to z zafascynowaniem. Killua widział w jej oczach radość i iskierki zafascynowania. Był szczęśliwy. Kochał jej oczy a zwłaszcza kiedy była w nich radość. Po parunastu minutach niestety deszcz spadających gwizd się skończył. Dopiero wtedy brunetka spojrzała na Killue z uśmiechem.

- dziękuję że mnie tu zabrałeś! Jesteś najlepszy!-powiedziała brunetka przytulając chłopaka bardzo mocno. Była szczęśliwa. To był najpiękniejszy dzień w jej życiu. Nic nigdy nie zniszczy jej tej chwili.

- hej L-luna... muszę ci coś p-powiedzieć- głos Białowłosego zwrócił uwagę brunetki. Dziewczyna odsunęła się od niego i spojrzała mu w oczy.

- tak? Co się stało Killuś?- spytała zielonooka. Białowłosy powoli i delikatnie złapał ją za ręce i zaczął gładzić je kciukami. Przez chwilę trwała głucha cisza. Można było usłyszeć ich oddechy i cykanie świerszczy w oddali. Jednak w Koñcu Killua postanowił powiedzieć dziewczynie co mu ciąży na sercu. Niebieskooki wziął wdech po czym spojrzał dziewczynie w oczy.

- Luna...- Zielonooka patrzyła się w jego niebieskie tęczówki które były w niej utkwione. Przez dłuższa chwilę widziała w nich radość i mnóstwo iskierek. Jednak szybko jego spojrzenie z pięknego pełnego radości zmieniło się na puste, zimne i pełne mordu. Brunetka poczuła dreszcze na skórze.

- K-Killua?- powiedziała niepewnie. Pp chwili ręce chłopaka zaczęły mocniej zaciskać się na jej dłoniach. Brunetka próbowała je wyrwać ,ale bezskutecznie. - Killua puść. To boli- powiedziała zielonooka. W jej oczach zaczęły pojawiać się łzy. Jeszcze chwila i białowłosy zmiażdży jej dłonie.

- bardzo dobrze Kill- odezwał się czyiś głos. Po chwili z cienia wyszedł mężczyzna. Ten sam co zaatakował jej matkę i ją zabił. Czarne, długie włosy i to samo ponure spojrzenie. Dopiero po chwili do Luny dotarło to że Zoldyck mówi do jej kochanego Killuy.  

Co to znaczy bardzo dobrze? Czemu? Co się dzieje?

Te pytania pojawiały się w głowie dziewczyny. Bała się. Pierwszy raz się bała tak bardzo w towarzystwie Killuy.

- teraz ją zabij. - powiedział Illumi.

- c-co?- Luna spojrzała na czarnowłosego mężczyznę pytająco. Bała się. Cała drżała. Do tego płakała. Nie wiedziała co tak właściwie się dzieje.

- no jak to co? Mój braciszek miał cię tu zaciągnąć by cię zabić. Moja droga Luno rodzina Zoldyck została wynajęta by cię zabić i Kill właśnie teraz wykona swoje zlecenie- powiedział czarnowłosy. Luna poczuła jak jej serce bije szybciej. Spojrzała na Killue. Jego oczy były wypełnione mordem. W tym momencie Luna zrozumiała że jej kochany Killuś jest z rodziny Zoldyck i jedyne co przez cały czas robił to wykonywał zlecenie.

Nie. Dlaczego? Czemu? Czemu? Czemu?

Nie docierało do niej że to wszystko co chłopak dla niej robił i co z nim przeżyła było tylko aktorstwem. Głupim udawaniem. Kłamstwem. Bolało ją to.

To rak boli złamane serce?

Zadawała sobie pytanie. Po chwili z toku myślenia wyrwał ją wielki ból. Coś wbiło się w jej udo. ,A dokładniej były to pazury Killuy. Chłopak bez najmniejszego problemu rozdarł jej skórę. Brunetka zaczęła bardziej szlochać. Nie chciała umierać. Nie chciała cierpieć. Zielonooka zaczęła się wyrywać jednak mało jej to dawało. Białowłosy wbił jej swoje pazury w bok i rozdarł skórę zostawiając kolejną ranę. Bawił się. Nie zabijał jej szybko bo chciał by cierpiała. Zadawał rany tak by bolały ,ale nie były w żaden sposób śmiertelne. Po chwili zadał kolejną ranę w jej ramię i kolejną w plecy. W końcu kiedy miał rozerwać jej gardło dziewczyna kopnęła go mocno i odepchnęła. Bez zawahania zaczęła uciekać. Krwawiła i wszystko ją bolało ,ale musiała walczyć o życie. Nie chciała teraz umierać.

- zabij ją Kill. Tylko nie zawiedź mnie i pozbądź się potem zwłok- powiedział Illumi. Białowłosy ruszył za dziewczyną. Był cały od jej krwi ,a chęć mordu w oczach nie gasła. Chciał ją zabić. To było pewne. Zielonooka szybko zaczęła schodzić z góry. Wiedziała że droga w dół będzie łatwiejsza niż ta do góry ,ale musiała uważać. Było ciemno ,a schody były strome. Nie chciała spaść. Musiała uciekać ,ale nie za szybko. Co gorsza jej przeciwnik nie miał z tym problemu. Po prostu szedł prosto na nią. Po chwili dziewczyna znalazła się już na samym dole. Nie wiedziała gdzie ma uciekać. Gdzie ma udać się po pomoc? Zaczęła po prostu biec przed siebie. Oczywiście na nic to się zdało bo Killua szybko ją dogonił. Białowłosy od razu złapał dziewczynę po czym przygwoździł ją do ściany.

- nie! Proszę zostaw mnie!- krzyknęła brunetka. Była przerażona. Ktoś kogo kochała za chwilę ją zabije. Killua tylko spojrzał ostatni raz na dziewczynę z chęcią mordu po czym zacisnął swoje ręce na jej szyi i zaczął ją dusić. Brunetka starała się wyrwać jednak nie szło jej to. Czy tak umrze? Nie! Ona się nie podda. Zrobi wszystko by przeżyć. Zielonooka zamknęła oczy po czym przestała oddychać. Jej ręce opadły ciało przestało walczyć. Killua widząc że dziewczyna nie oddycha po prostu rzucił ją na ziemię i ruszył do Illumiego. Odgłosy jego kroków powoli cichły. Kiedy brunetka była pewna tego że chłopak odszedł szybko wstała i zaczęła kaszleć. Brakowało jej oddechu do tego cholernie ją wszystko bolało. Zielonooka wzięła kilka łapczywych wdechów po czym wstała i szybko ruszyła byle by jak najdalej stąd.  Gdzie miała teraz iść i co robić? Nie wiedziała. Po prostu uciekała jak najdalej na wypadek gdyby wrócili. Po chwili nowe łzy spłynęły po policzkach dziewczyny.

On mnie nie kocha. Nigdy mnie nawet nie lubił. Byłam tylko celem. To wszystko to było kłamstwo. Gra aktorska na potrzebę wykonania misji. Jestem taka naiwna i głupia. Jak mogłam w ogóle pomyśleć że on mnie lubi?

Brunetka ze łzami w oczach ruszyła dalej drogą w stronę oceanu. Nie miała gdzie się podziać. Hotel nie jest bezpieczny. Nigdzie nie jest teraz dla niej bezpiecznie. Co ona ma robić? Gdzie się podziać? Nie miała miejsca w którym teraz może czuć się bezpiecznie i w którym mogła się podziać.



Białowłosy wrócił do Illumiego. Był cały od krwi ,a jego oczy dalej były pełne mordu. Czarnowłosy wypuścił go z pod swojej kontroli i czekał na reakcję swojego brata.

Białowłosy spojrzał na to co się dzieje. Nie rozumiał nic. Jeszcze przed chwilą miał przed sobą swoją kochaną Lunę ,a teraz nagle widzi swojego głupiego brata. Do tego wszędzie była krew. Bał się. Nie wiedział ci się stało.

- gdzie Luna? Co jej zrobiłeś!?- spytał Killua. Był przestraszony i zły. Chciał za wszelką cenę znaleźć Lunę. Był gotowy na walkę ze swoim bratem w razie czego.

- co ja jej zrobiłem? Przecież to ty ją zabiłeś. To ty masz na sobie jej krew Kill. Bądź z siebie dumny. Twoje pierwsze dobrze wykonane zlecenie- powiedział Illumi. Serce Killuy stanęło. Do niebieskich oczu zaczęły wpychać się łzy. Białowłosy spojrzał na siebie. Był ubrudzony krwią i to był fakt ,który najbardziej go przerażał.

- nie. Nie prawda! Ona żyje! Musi żyć!- krzyknął białowłosy.

- mówiłem ci Kill. Ty nie potrafisz kochać. Umiesz tylko ranić i zabijać. Gdybyś mnie posłuchał ona by mogła jeszcze żyć- powiedział Illumi. Killua nie wiedział co ma robić. Nie wierzył w to wszystko. Jego kochana Luna nie mogła umrzeć jednak krwi było cholernie dużo do tego wiedział że skoro on ją atakował to dziewczyna na pewno nie żyje. ,A końcu on jest silny i łatwo mu przychodzi zabijanie ,a ona pewnie nawet nie chciała go skrzywdzić ze względu na przyjaźń.

- ona żyje. Musi żyć- powiedział białowłosy zalewając się łzami.

- nie zaprzeczaj faktom Kill. Zabiłeś ją. ,A nawet jeśli by przeżyła to teraz właśnie wykrwawia się na śmierć przez rany które jej zadałeś... do tego pozbyłeś się ciała jak ci kazałem więc pewnie teraz leży pod kołami samochodu albo w oceanie. Pogódź się z tym że odeszła i wracaj do domu Kill. - powiedział Illumi. W tym momencie białowłosy wiedział jedno. Musi jej szukać. Musi ją ratować. I co najważniejsze nie może dać się zaciągnąć do domu. Niebieskooki szybko ruszył do zejścia z góry. Cały drżał ,a przez łzy nic nie widział. Schodził bardzo szybko aż w końcu przewrócił się spadając tym samym ze schodów. Na szczęście był już przy samym dole przez co tylko się potłukł. Młody Zoldyck szybko wstał i ruszył dalej. Szukał ciała swojej ukochanej. Chciał jà zobaczyć. Sprawdzić czy jakimś cudem żyje. Jednak szybko zrezygnował z poszukiwań. Nigdzie jej nie było. Do tego ludzie się na niego dziwnie gapili jak przechodził cały brudny od krwi.

Zabiłem ją. Jestem potworem. Co ja teraz mam zrobić?

Białowłosy zadawał sobie te pytania ,a w jego oczach pojawiały się nowe łzy. Po chwili chłopak ruszył w stronę hotelu. Gdyby jego kochana Luna przeżyła to pewnie by tam poszła. Musiała tam pójść. Nie ma innej opcji. Na pewno tam jest. Albo spotka ją gdzieś po drodze. Nie tracił nadziei.

Jednak kiedy Killua dotarł do hotelu... zrozumiał co tak na prawdę się stało.

Wiedział że jego nadzieja to głupota. Ucieczka od strasznej prawdy.

Luna nie żyje. I to moja wina.




💙💙💙💙💙💙💙💙💙💙💙💙💙💙💙💙💙💙💙

1941 słów.

Ryczę
Ryczę cholera jasna

Idę spać.

Ja muszę odpocząć. Za dużo jak na jeden dzień.

Ah...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro