Rozdzial 12

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Uwaga
1 rzecz to na górze mój rysunek Luny. Poza w jakiej się znajduje jest brana z neta. Bo jestem leń i nie chce mi się szkicu robić ani myśleć nad ułożeniem jej w jakiś fajny sposób.
,A po 2
W tym rozdziale będzie perspektywa luny która była młodsza i jeszcze mieszkała w swojej rodzinnej wsi.

I chyba jednak mam dobry dzień że was tak rozpieszczam.... TAK CZY INACZEJ SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU. WESOŁEGO JAJKA. WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI URODZIN I TAK DALEJ ŻYCZENIA I SUPER ,A TERAZ CZYTAĆ






Brunetka jak zwykle usiadła pod swoim ulubionym drzewem i zaczęła rysować. Było to dla niej codziennością. Tylko ona, jej rysunki i stare drzewo wiśni. Nikt nigdy jej nie przeszkadzał kiedy tu chodziła. Był to jej mały cichy kącik. Miejsce w którym czuła się bezpiecznie. Jednak to uczucie było błędne. Nie była bezpieczna nigdzie w swojej wsi. Od kąt Plemię Gwiazd i Plemię Mroku zawarły rozejm i mają przyjazne relacje życie Luny stało się jeszcze gorsze. Ruby. Córka przywódcy Plemienia Mroku. Ma podobne dary co Luna. W przyszłości ma być przywódczynią. Od kąt ona się pojawiała to Luna nie ma życia. Brunetka jest gnębiona przez nią i swoich rówieśników. Dlaczego? Bo Ruby nastawiła wszystkich przeciwko niej. Nie wiedziała czemu ta dziewczyna tak jej nie lubi i czemu wszyscy jej „ przyjaciele" nagle się od niej odwrócili i zaczęli jej dokuczać? Co takiego zrobiła źle że wszyscy ją znienawidzili? Nie wiedziała. Na początku płakała bo nie umiała zrozumieć tego że wszyscy jej nienawidzą. Z czasem jednak się przyzwyczaiła. Samotność przestała jej dokuczać. Zaczęła żyć w swoim własnym świecie. Rysowała, czytała Książki... i śniła o tym że w końcu znajdzie przyjaciół którzy ją pokochają. Z każdym dniem jednak traciła nadzieję. Tak czy inaczej aktualnie dziewczyna kończyła swój rysunek. Jak zwykle nie była zadowolona z efektu. Kiedyś uważała swoje rysunki za naprawdę ładne dzieła ,ale z czasem zaczęto ją krytykować. Niby nie powinna słuchać dzieciaków ze swojego plemienia ,ale nikt inny nie komentował jej rysunków.

- ,a co ty tam bazgrolisz ropucho?- Luna usłyszała dobrze znany jej głos. Brunetka spojrzała na rudowłosa dziewczynę stojącą obok niej.

- j-ja... - Luna nie wiedziała co ma powiedzieć albo zrobić. Wiedziała że jeden błąd może sprawić że Ruby znowu zrobi jej krzywdę.

- widzę że znowu rysujesz. Aj. Sorry. Tych brzydkich bohomazów nie wolno nazywać rysowaniem. To obraza dla sztuki. W sumie wiesz co... te rysunki są tak samo krzywe jak twój brzydki ryj- powiedziała Rudowłosa. Luna czuła wielki smutek. Chciała schować swoje rysunki by nikt ich nie widział. Tak samo siebie i swoją twarz. Czy na prawdę jest taka brzydka? Nie jej wina że taka się urodziła.

- j-ja... p-przepraszam... j-już sobie i-idę- powiedziała Luna wstawiając z miejsca. Brunetka już chciała odejść ,ale drogę zagrodziły jej dobrze znane dziewczynie osoby. Jej dawni przyjaciele. Zawsze miała w nich wsparcie. Dlaczego tak nagle się od niej odwrócili?

- hej Luna ,a słyszałaś o takiej fajnej grze? Nazywa się „ kopnij piłkę" tylko niestety nie mamy piłki więc postanowiliśmy że ty będziesz naszą piłką- powiedział czerwonowłosy chłopak. W tym samym momencie niebieskooki popchnął Lunę by upadła na ziemię. Brunetka nawet nie miała czasu na reakcję. Nie kinęła nawet chwila ,a dziewczyna już leżała na ziemi kopana i bita przez swoich rówieśników. Z jej oczu poleciały łzy. Dziewczyna kuliła się i chciała by to wszystko się skończyło. Miała dość. Bolało ją to. Zaczęła błagać o to by przestali ,ale nikt jej nie słuchał.

- PATRZCIE JAKA BEZNADZIEJNA. NAWET BRONIĆ SIĘ NIE POTRAFI- krzyknęła czarnowłosa dziewczyna. Jej dawna przyjaciółka.

- TAKA BRZYDKA I DO NICZEGO! JAKIM CUDEM JEJ OCZU NIE WYPALA KIEDY PATRZY W LUSTRO?!- spytała druga dziewczyna o białych jak śnieg włosach.

- JA WIEM JAKIM CUDEM. NIE MA W POKOJU LUSTRA BO WSZYSTKIE PĘKAJĄ NA JEJ WIDOK!- krzyknęła Ruby.

- TAKA BRZYDKA I BEZNADZIEJNA. PO CO ONA ŻYJE?! JEJ ISTNIENIE NIE MA NAJMNIEJSZEGO SENSU. TYLKO WSZYSTKIM PRZESZKADZA - krzyknął Czerwonowłosy chłopak. Brunetka czuła że powoli już nie daje rady. Wszystko ją bolało, łzy napełniały jej oczy.

- p-przestańcie. P-proszę- błagała Brunetka.

- CO TAM SKRZECZYSZ?! MASZ TAK BRZYDKI GŁOS ŻE NIE DA SIĘ TEGO SŁUCHAĆ. - krzyknęła czarnowłosa po czym kopnęła dziewczynę mocno w brzuch.

- hej a ja nie pamiętam byśmy pozwolili jej się odzywać. Powinna dostać za to że bez pozwolenia się odezwała. Jaką karę proponujecie?- spytała Ruby. W tym momencie serce Luny stanęło. Bała się. Nie chciała już więcej czuć bólu. Marzyła o tym by sobie po prostu poszli. Jednak nie mogła na to liczyć.

- mam pomysł. - powiedziała czarnowłosa. Dziewczyna wyjęła z plecaka termos. Zawsze miała ze sobą ciepłą herbatę. Nie raz też się poparzyła wrzątkiem bo nigdy nie czekała aż napój trochę ostygnie. Luna bała się tego co zrobią. Czy będą kazać jej pić wrzący napój by poparzyła sobie przełyk? Nie wiedziała. Bała się. Po chwili czarnowłosa zaczęła krążyć wokół Luny. Patrzyła na nią z wyższością i zastanawiała się którą część ciała niższej od niej dziewczyny oblać tą cieczą. W końcu uznała że najlepiej będzie obrać jej plecy. Tam ciężko będzie jej opatrzyć ranę powstałà na skutek oparzeń i do tego oszpeci to jej ciało do końca życia. Fioletowooka bez zawahania wylała brunetce wrzątek na plecy. Zielonooka krzyknęła z bólu a do oczu napłynęło jej morze łez. Chciała uciekać ale nie mogła. Pozostałe osoby trzymały ją by się nie ruszała.

- dobra robota Sayaka. Jesteś równie dobra w te klocki co ja- pochwaliła ją Ruby. Dziewczyna o rudych włosach spojrzała na Lunę z pogardą. - czy teraz nauczysz się posłuszeństwa mała ropucho?- spytała zielonooka. Luna bała się już cokolwiek robić. Co jak zrobią jej coś gorszego za odzywanie się lub sprzeciwianie? Brunetka tylko przytaknęła ze łzami w oczach. Ruby na ten gest uśmiechnęła się.

- dobra. Idziemy moi drodzy. Nic tu po nas. Ta brzydka ropucha chyba zrozumiała swoje błędy- powiedziała Ruby i ruszyła w tylko jej znaną stronę. Reszta grupy też tam ruszyła zostawiając Lunę samą. Brunetka nie miała siły by się ruszać. Po prostu zaczęła bardziej łkać i zastanawiać nad wszystkim co usłyszała. Była okropną osobą. Brzydka, beznadziejna, do niczego. Jej życie chyba rzeczywiście nie miało sensu.






Luna wzięła wdech i spojrzała na białowłosego.

- dzieciaki z mojego Plemienia się nade mną znęcały. Biły mnie i obrażały... bardzo często krzyczeli po mnie i mówili że robię wszystko źle... i w sumie chyba mają rację. Nie nadaję się do niczego... wszystko potrafię zepsuć- powiedziała Luna. Killua słysząc to tylko przytulił dziewczynę mocniej i zaczął gładzić ją po głowie.

- to nie prawda. Robisz dużo rzeczy i ci to wychodzi. Ładnie rysujesz i do tego szybko opanowałaś podstawy nenu. ,A nawet jeśli coś robisz źle to nic nie szkodzi. W końcu każdemu zdarzają się błędy co nie? - spytał Killua. Białowłosy za wszelką cenę chciał odgonić od dziewczyny złe wspomnienia.






To do następnego ❤️

Za bardzo was rozpieszczam

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro