Rozdział 44

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng




- Luna. Jeśli przegrasz to... nie będziemy już nigdy razem. wiesz co zrobiłaś!? Przecież ty nie wygrasz ze swoim ojcem. Jest za silny- powiedział białowłosy. Nie ważne jak bardzo by chciał wierzyć w swoją Lunę to i tak nie zmieniało to faktu że dziewczyna nie ma szans by wygrać. Ledwo co chodzi ma wiele Ran, łatwo ją powalić na ziemię, nie opanowała swojego nenu, ,a jej ojciec z łatwością powaliłby całą armię. No po prostu Luna nie ma szans by wygrać.

- Killua będzie dobrze. Dam radę. Wiem że nie jestem silna ,ale mam plan. Uwierz we mnie- powiedziała zielonooka. W sumie na miejscu chłopaka nie wierzyła by w swoje słowa.

- Luna przecież... nie wygrasz. Właśnie zakończyłaś nasz związek- powiedział Killua.

- nie prawda! Nie zerwaliśmy i nie zerwiemy! Wygram to. Uda mi się- powiedziała brunetka. Killua nie wiedział co robić. Uciekać? To jedyny sposób. Spakować się i uciec jak najdalej.

- Luna pakuj rzeczy wyjeżdżamy jak najszybciej. - powiedział Killua. Brunetka jednak nie zamierzała się tak łatwo poddawać.

- dam radę kochanie. Proszę uwierz we mnie. Wygram to. Nie musimy uciekać- powiedziała zielonooka. Młody morderca spojrzał na nią zimnym wzrokiem. Nie chciał jej tracić. Jednak nie był też głupi. Wiedział że Luna nie ma szans.

- idę się położyć. Rób co chcesz.... ,ale jak przegrasz od razu uciekamy. Nie zamierzam cię tracić- powiedział chłopak. Luna poczuła ukłucie w sercu słysząc że jej chłopak w nią nie wierzy. No cóż. Nie dziwiła się. W końcu jest taka beznadziejna i słaba że ona też by w siebie nie wierzyła na jego miejscu. Białowłosy ruszył do pokoju. Nie wiedział co robić, co myśleć. Nic nie wiedział nic. Potrzebował czasu by coś wymyślić i jakoś zabrać stąd Lunę. Potrzebował czasu na przemyślenie tej sytuacji. Tymczasem Luna uznała że skoro ma walczyć ze swoim ojcem to musi się przygotować. Brunetka wzięła najpotrzebniejsze rzeczy po czym wyszła z domu. Potrzebowała treningu. Opanowała już swój nen i to całkiem dobrze. Killua nawet o tym nie wiedział. W końcu dziewczyna trenowała wtedy kiedy on przeżywał swoją depresję po tym jak prawie ją zabił. ,Ale oprócz nenu musiała poćwiczyć uniki. Powiedzmy sobie szczerze. Ataki nie przydadzą jej się ani trochę. Nie uda jej się nawet drasnąć swojego ojca. Jedyne na czym mogła polegać w walce przeciw swojemu ojcu to uniki, strategia i nen. Tylko jak ma trenować sama? Teraz przydałby się jej Killua. Brunetka szła przed siebie kiedy nagle zauważyła swojego ojca. Gadał z kimś kogo dziewczyna nie znała. Już miała sobie pójść ,ale brunetka poczuła czyjąś rękę na swoim ramieniu.

- hej piękna. Dawno żeśmy się nie widzieli. To dla ciebie- powiedział szarowłosy wręczajàc zielonookiej bukiet kwiatów. Brunetka westchnęła. Nie chciała z nim gadać.

- nie lubię kwiatów. Po co mi takie chwasty- powiedziała brunetka. Tak na prawdę lubiła kwiaty ,ale nie od niego. Tylko Killua miał prawo do podrywania jej.

- wiesz że prezentami się nie wybrzydza?- spytał Hiragi zbliżając się niebezpiecznie do dziewczyny.

- wiesz że mam chłopaka i nie powinieneś mnie podrywać?- odpowiedziała Luna. W tym momencie podszedł do nich jej ojciec. No super. Jeszcze z nim musi gadać.

- widzę że poznałaś już swojego przyszłego męża - powiedział przywódca. W tym momencie serce Luny stanęło.

- NO CHYBA NIE. NO CHYBA KURWA NIE! CO TY MASZ W GŁOWIE!?- spytała Luna. Była wkurwiona i to nie na żarty.

- nie odzywaj się tak do ojca moja droga. Przecież wiadome jest to że przegrasz dlatego już załatwiam ci ślub. - powiedział jej ojciec. W tym momencie Brunetka wyrwała się i pobiegła w tylko jej znaną stronę. Chciała po prostu być jak najdalej od tych dwóch. Kiedy w końcu znalazła się w miarę oddalonym miejscu od wioski usiadła na trawie i zaczęła się zastanawiać czy plan Killui o ucieczce nie był dobrym pomysłem. Dziewczyna przez chwilę siedziała sama ,ale w końcu poczuła jak ktoś wsadza jej łapię pod koszulkę i głaszcze po plecach. Brunetka odskoczyła i spojrzała na szarowłosego chłopaka.

- CO TY KURWA ROBISZ!? POJEBAŁO CIĘ? - spytała dziewczyna. Hiragi tylko się zaśmiał i zbliżył do niej.

- moja droga. Jesteśmy już prawie razem. Przegrasz walkę i razem z tym oficjalnie jesteśmy zaręczeni. - powiedział szarowłosy łapiąc dziewczynę za nadgarstek i przyciągając ja do siebie. Brunetka próbowała się wyrwać ,ale szarowłosy był silniejszy.

- skoro jesteśmy już prawie zaręczeni to czas na zabawę moja droga- powiedział chłopak i włożył swoją rękę pod spodnie dziewczyny. Brunetka zaczęła się szarpać ,ale nie mogła nijak się wydostać z uścisku szarowłosego. Po chwili chłopak rzucił ją na ziemię i zanim zdążyła wstać to przygwoździł ją do ziemi i zaczął zdejmować jej dolną część garderoby. Zielonooka zaczęła płakać. Nie mogła się tak łatwo dać. Musiała jakoś się wydostać.

- POMOCY! - krzyknęła. W tym momencie dostała w twarz i to dość mocno.

- MORDA ALBO BĘDZIE BARDZIEJ BOLEĆ- powiedział szarowłosy odpinając swój rozporek w spodniach.

- POM- dziewczyna nie zdążyła dokończyć bo jej usta zostały zatkane tymi od chłopaka. Chciała jakkolwiek walczyć ,ale nie umiała. Po chwili jednak zebrała się w sobie i postanowiła użyć nenu. Nie opanowała go za dobrze ,ale jednak udało jej się zdobić kryształy i przebić chłopakowi ramię. Szarowłosy odskoczył i syknął z bólu.

- głupia dziwka!- krzyknął. Luna szybko wstała ,ale zanim zdążyła uciec lub cokolwiek innego zdobić znowu została powalona na ziemię. W tym momencie chciała znowu użyć swoich kryształów ,ale zanim to zrobiła w jego dłoń wbiło się ostrze ,a po chwili chłopak został odepchnięty od dziewczyny solidnym kopniakiem w mordę.

- niegrzeczny chłopiec powinien dostać nauczkę- powiedziała fioletowowłosa dziewczyna poczesana w dwa kucyki. Miała piękne oczy. Obydwa były złoto-fioletwoe. Do tego miała wytatuowane cztery serca na policzkach. Do tego była ubrana jak typowa nastolatka. Dżinsy, bluza, nóż w dłoni. Typowa nastolatka. Fioletowowłosa zadała chłopakowi kilka ciosów po czym ruszyła w stronę Luny. Była bardzo szybka. Luna ledwo co nadążała za nią wzrokiem. Nagle poczuła jak coś łapie ją za rękę i ciągnie w sumie nie wiadomo gdzie. Była to oczywiście fioletowowłosa. Zielonooka ledwo co za nią nadążała ,a kiedy w końcu stanęły to nie umiała złapać oddechu.

- nic ci nie zrobił Lunka? - spytała fioletowowłosa.

- nie.... czemu mi pomagasz? - spytała brunetka. Z tego co pamiętała to fioletowowłosa była córką jednego z doradców jej ojca. Nigdy nie gadała z nikim. Była taką szarą myszką z tym że umiała się bronić. Nigdy nie pomogła Lunie kiedy ta była dręczona ,ale nigdy teź jej nie dokuczała ,a nawet parę razy pomogła z czymś. Fioletowowłosa spojrzała na brunetkę po czym poklepała ją po głowie.

- bo słyszałam że stajesz do walki o władzę w plemieniu. Mam nadzieje że wygrasz. Od kiedy mój ojciec zginął to go zastępuję i pomagam twojemu ojcu z tym że on mnie nie słucha. Jego obchodzi tylko siła i władza. Nie lubię mu usługiwać ,ale co ja mam zrobić. Jednak usłyszałam że stajesz do walki. Musisz się przygotować. W takim stanie nie dasz rady walczyć. - powiedziała fioletowowłosa po czym zaczęła poprawiać Lunę.

- em.... przepraszam cię za to co teraz powiem ,ale.... przedstawisz mi się? Nie znam twojego imienia. - powiedziała Luna. Było jej głupio. Była córką przywódcy plemienia ,a nie znała połowy mieszkańców. Żałosne.

- Akioki. Skoro już wiesz jak się nazywam to chodź. Musimy cię nauczyć wielu istotnych rzeczy przed walką- powiedzuała fioletowowłosa po czym zaczęła ciągnąć Lunę w tylko jej znaną stronę.







😻😻😻😻😻😻😻😻😻😻😻😻😻😻😻😻😻😻😻

Kurapika: NIE! NO KURWA SERIO GWAŁT? SCENAEIUSZ BYŁ INNY! KURWA MAĆ CZEMU ROBISZ TAKIE RZECZY?

No bo chcę

Kurapika: TEGO W SCENARIUSZU NIE BYŁO? Po co piszesz scenariusz skoro się go nie trzymasz?

Bo tak.

Kurapika: nie wytrzymam. Idę. Odchodzę

Nie idź! Za chwilę wbijesz do książki! Będziesz mieć ważną rolę! No kirwa Kurapika!

Kurapika: niech ci będzie. ,Ale jak jeszcze raz odwalisz coś dziwnego to-

Spokojnie. Jeszcze tylko jedna rzecz która ci się nie spodoba i potem wbijasz ty i wszystko naprawiasz

Kurapika:.... * wdech i wydech* niech ci będzie

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro