7

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~Odcinek 7~

|Między nami|

▶️

Jeśli Taehyung dobrze pamiętał, to Jungkook chciał się z nim spotkać przy fontannie o godzinie trzynastej.

Niecierpliwie bawił się palcami, rozglądając się za młodszym, który nadal nie przyszedł.

Po tym jak wszyscy zostali odesłani do domu, jedyne co mógł robić Taehyung, to siedzieć na kanapie i wypatrywać odpowiedniej godziny na zegarze.

Nagle poczuł, że wcale nie jest bezpieczny, kiedy ciągle przypominał sobie o wydarzeniu, które miało miejsce z rana. Przed oczami nadal miał martwe ciało.

— Gdzie on, kurwa, jest — wymamrotał sam do siebie, kolejny raz zerkając na telefon, by sprawdzić godzinę.

13:13.

Co on wyprawia?

— Taehyung? Co tu robisz? — nagle usłyszał głos. Odwrócił głowę i zobaczył swojego kolegę Jimina, który w rękach trzymał stos książek.

— O, hej. Czekam na... Jungkooka. A co ty tu robisz? Nie wróciłeś do domu? — zapytał, a w jego głosie można było wyczuć stres.

— Mógłbym spytać o to samo. W tym tygodniu jestem odpowiedzialny za bibliotekę, pamiętasz? Bibliotekarz powiedział mi, że muszę odnieść wszystkie te podręczniki, jeśli chcę wrócić do domu — odpowiedział zirytowany. — Na pewno słyszałeś o tym, co stało się Taeyongowi dziś rano?

— Nie słyszałem, widziałem to na własne oczy — Taehyung wymamrotał.

— Och... Tak mi przykro, że musiałeś to zobaczyć. Wszystko w porządku? Dlaczego nie wróciłeś do domu? — zapytał zmartwiony Jimin.

— Jest w porządku, naprawdę. Mam po prostu coś do załatwienia. — wyjaśnił Taehyung, mimo wszystko czując się nieswojo.

— Och, okej. Upewnij się tylko, że nie zostaniesz złapany przez nauczycieli, którzy wciąż badają miejsce zbrodni. Spróbuję szybko skończyć, żebym mógł wrócić do domu. — powiedział, unosząc książki wyżej.

— Spoko. Miłego powrotu. — rzucił tylko poirytowany, cały czas pamiętając o tym, jak jego przyjaciel wystawił go podczas lunchu.

Jimin wychwycił zmianę wyrazu twarzy kumpla.

— Wiem, że możesz być na mnie zły, ale jako twój dobry przyjaciel sugeruję, żebyś trzymał się z daleka od Jungkooka. — podszedł do niego, a na jego twarzy malowała się troska.

— Dlaczego tak myślisz? Bo okłamał nas w sprawie jego tożsamości? — Taehyung skrzyżował ramiona, patrząc na Jimina.

— Nie. Mam na myśli raczej to, co zrobił kilka lat temu. Nie wiesz?

— Co zrobił? — drugi zmarszczył brwi.

— Naprawdę nie wiesz? On przecież... — zanim Jimin zdążył dokończyć, podeszła do nich wyczekiwana przez Tae postać.

— Chodźmy, Taehyung. — Jungkook pojawił się nagle, kładąc dłoń na ramieniu starszego.

— Spóźniłeś się... o trzynaście minut. — Taehyung spojrzał na zegarek. — Myślałem, że mnie wystawiłeś.

Jungkook jedynie parsknął i zabrał rękę. Wydawało się, że nie słyszał rozmowy, którą przed chwilą odbyli między sobą przyjaciele.

Jednak nowy szybko zauważył, że Jimin dziwnie się mu przygląda.

— Hejka. — przywitał się młodszy, zauważając go. Musiał czekać dłuższą chwilę na odpowiedź.

— Cześć, Jungkook. Słyszałem, że macie się spotkać, więc ja już pójdę. — odpowiedział tylko i zaczął odchodzić, machając ręką na pożegnanie.

____________

— Jesteś gotowy?

— To brzmi, jakbyśmy szli na jakieś polowanie — zadrwił starszy, kręcąc głową. — Będziemy mieli kłopoty, jeśli nas przyłapią.

— Myślałem, że ty zawsze sprawiasz problemy w tej szkole. — Jungkook uniósł brwi.

— Tak, ale nawet ja nie chcę pakować się w takie gówno. Próbujemy rozwiązać sprawę morderstwa. Jungkook, nie bawimy się w żadnego Scooby Doo czy Nancy Drew. Ty... oboje widzieliśmy martwe ciało, nie możemy tego zignorować.

— Słuchaj, jeśli nie chcesz brać w tym udziału, to możesz sobie iść. Załatwię to sam. — Jungkook zaczął odchodzić, kierując się w stronę biblioteki.

Taehyung stał jak wryty i nie dowierzał.

— Chyba sobie żartujesz. — powiedział sam do siebie, obserwując jak Jungkook znika za rogiem korytarza. Czuł się rozdarty, nie wiedział czy za nim biec, czy zostać przy fontannie. Nagle przypomniał sobie słowa ojca.

Co robić, co robić.

Taehyung, tu chodzi o morderstwo, powinieneś to zostawić policji.

Ale nie mogę pozwolić, żeby Jungkook został sam. Ojciec mnie zabije, jeśli się dowie.

— Szlag by to. — Taehyung pobiegł w kierunku, w którym odszedł młodszy i miał nadzieję, że jeszcze go dogoni.

Kiedy wybiegł zza rogu, zobaczył, że nikogo tam nie ma.

Za późno.

Cóż, chyba po prostu pójdę do do—

— Długo ci to zajęło. — nagle usłyszał głos za plecami.

Taehyung odwrócił się szybko i zobaczył Jungkooka, opierającego się o ścianę.

— Jezu Chryste, czemu to, kurwa, robisz? — westchnął starszy.

— Czekałem na ciebie. Wiedziałem, że i tak pójdziesz za mną. — odpowiedział, podchodząc bliżej Taehyunga.

— Och, serio? A co jeśli bym tego nie zrobił?

— Już to zrobiłeś, więc nie mam potrzeby, by odpowiadać na to pytanie. — Jungkook stanął z nim twarzą w twarz. — Słuchaj, jeśli mamy to zrobić, musimy sobie zaufać.

— To trochę trudne. — starszy przewrócił oczami.

— To jest dla ciebie trudne? Próbowałeś mnie wyrzucić ze szkoły, znęcałeś się nade mną psychicznie i fizycznie, a wciąż mam do ciebie większe zaufanie, niż ty do mnie. Zastanawiam się, co stałoby się z twoją rodziną, gdyby mój ojciec się o tym wszystkim dowiedział. — uśmiechnął się chytrze, patrząc Taehyungowi prosto w oczy. 

— Dobra, dobra, wygrałeś. Pójdę za tobą i zaufam ci, ale jeśli spróbujesz wpakować mnie w kłopoty, to cię zniszczę. Czaisz?

— Tchórz. — młodszy zachichotał.

— Nie jestem tchórzem, chcę być po prostu bezpieczny...

— Przestań gadać i chodź — wciął mu się w zdanie i ruszył przed siebie.

— Chociaż wiesz, gdzie mamy iść?

— Tak, do góry.

— Wow. — Taehyung zatrzymał się, chwytając ramię Jungkooka. — To jest dokładnie to, czego nie powinnyśmy robić.

— Dopóki nie pójdziemy na miejsce zbrodni, niczego się nie dowiemy — młodszy westchnął.

— Serio? Wydaje ci się, że wejdziemy tam, nie będąc przy okazji schwytani przez policję?

— Teraz nikogo nie ma na górze. Pewnie mają przerwę czy coś. — Jungkook wyjaśnił, rozglądając się wokół, aby upewnić się, że nikt ich nie widzi.

— Zaraz, skąd wiesz?

— Sprawdziłem to kilka minut temu.

— Dlatego się spóźniłeś? Matko, serio jesteś odważny. — Taehyung odpowiedział zaskoczony.

— Czy ty możesz się zamknąć chociaż na chwilę? 

Kiedy oboje dotarli na piętro, uważnie omijali taśmy policyjne.

Nie robiąc zbyt wiele hałasu, Jungkook szybko przeszedł na korytarz. Taehyung jednak, ciągle nerwowo się odwracać, by upewnić się, że nikt za nim nie stoi. Odwracał głowę tak bardzo, że aż zaczęła go boleć.

Taehyung czuł, jak wali jego serce, kiedy podążał za młodszym.

Obraz krwi i trupa nagle powrócił do jego umysłu, jakby wszystko działo się na nowo. Szybko zatrzymał się i złapał Jungkooka za rękaw.

— Coś nie tak? — młodszy odwrócił się do niego.

— Ja... nie chcę tego widzieć — szepnął, odwracając wzrok.

— Ciała już tam nie ma, może być jedynie trochę zaschniętej krwi. — wyjaśnił Jungkook, ale nie przekonało to starszego. — Słuchaj, jeśli nie chcesz tam iść, możesz tu zostać i nas kryć.

— Nie! Kurwa, nie mogę tego zrobić, co jeśli morderca nadal tu jest? 

— To niemożli...

— Zamknij się! Nie zostawiaj mnie samego! — domagał się starszy, podnosząc głos. Jungkook zasłonił mu usta dłonią i szepnął, żeby był cicho.

— Jeśli ktoś nas teraz tu przyłapie, jesteśmy martwi. Nie zamierzam cię zostawiać, więc nie krzycz, proszę. — Jungkook powiedział gniewnie, opuszczając rękę. — I nie zmuszam cię do niczego.

— Przepraszam.

— Pierwszy raz to słyszę.

Taehyung przewrócił oczami i nieco pewniej podążył za Jungkookiem.

Kiedy byli już wystarczająco blisko miejsca, w którym znaleziono martwego Taeyonga, Jungkook wyciągnął telefon. Krew nie została całkowicie wyczyszczona, ale faktycznie większość była już zaschnięta.

— Ej, co robisz?

— Zdjęcie.

— Znowu? Jungkook, nie powinieneś, przeginasz trochę. — Taehyung próbował go powstrzymać.

— Już dawno przegięliśmy, a jeśli nie zbiorę dowodów, nie będę w stanie rozwiązać tej sprawy — westchnął.

— Nie jesteś detektywem. — starszy skrzyżował ramiona.

— A ty nie jesteś moim ojcem. — odpyskował.

Kiedy doszły do niego słowa Jungkooka, Taehyung dał za wygraną i pozwolił mu na wszystko.

Młodszy robił zdjęcia miejsca, jakby faktycznie się na tym znał, a później wyciągnął małą kartę i przybliżył ją do twarzy Taehyunga.

— Co to? — spytał, biorąc kartę do ręki i oglądając ją z obu stron.

— Karta do tarota, którą znalazłem w kieszeni Taeyonga.

Oczy Taehyunga rozszerzyły się, a karta wypadła mu z rąk.

— Zabrałeś to od trupa?!

Jungkook przewrócił oczami, podnosząc przedmiot z ziemi.

— Tak, ale to jeszcze nie wszystko. — zaczął wyjaśniać. Wyjął drugą kartę z kieszeni i pokazał ją starszemu. — Dostałem wczoraj taką samą. Dostarczono to do mojego domu w czerwonej kopercie.

— Nie czaję. Co ta karta ma z tym wspólnego? — zapytał Taehyung.

— Wiesz, jakie jest znaczenie? To karta śmierci. 

Taehyung przyjrzał się bliżej przedmiotowi. Na karcie widniała postać szkieletu w zbroi na białym koniu, który trzymał czarno-białą flagę. To było upiorne.

— Może reprezentować albo śmierć fizyczną, albo zakończenie jakiegoś etapu w życiu. Mówi, że powinieneś być bardziej świadomy wszystkiego, chociaż ludzie różnie to interpretują. — młodszy kontynuował wyjaśnienia.

— Więc mówisz, że niedługo umrzesz?

— Nie... Cóż, po prostu Taeyong pewnie przypadkowo dostał tą samą kartę co moja. I pewnie też wczoraj.

— Jungkook, myślę, że trochę bredzisz. — Taehyung powiedział, nie mógł uwierzyć w słowa, które wychodziły z ust młodszego.

— Przeczytaj to, co jest napisane z tyłu. — Jungkook wręczył kartę towarzyszowi.

"Wkrótce będziesz tym, który upadnie.
- Ose."

— Kto to, kurwa, jest Ose? 

— Nie wiem, ale przeczytaj też napis na karcie Taeyonga.

— Nie dotknę tej jebanej karty.

— Czytaj. — młodszy wepchnął mu przedmiot siłą.

"Twój upadek będzie pierwszym z dziewięciu.
- Ose."

— Pierwszy z dziewięciu? Czy to oznacza, że dziewięć osób dostało taką kartę?

— Możliwe.

— To robi się coraz straszniejsze. — starszy zmarszczył twarz i szybko oddał obie karty koledze. 

— To nie koniec. Widziałeś zdjęcie nadgarstka Taeyonga, które dzisiaj zrobiłem? Spójrz na to. — Jungkook wszedł w galerię zdjęć na komórce.

Fotografia przedstawiała nadgarstek Taeyonga, na którym widniało krwawe, zygzakowate cięcie, które musiało zostać wykonane ostrym przedmiotem. Krew była rozmazana, ale linie doskonale widoczne.

— Cholera... Myślisz, że to robota mordercy?

Młodszy wzruszył ramionami.

— Może. Nie wiem. Wyglądały na świeże cięcia, więc myślę, że to również sprawa mordercy.

Sekundę później chłopcy usłyszeli dźwięki na schodach.

— Cholera, musimy iść.

Pobiegli w drugą stronę, by zejść tyłami i udało im się opuścić budynek bez nieprzyjemnych sytuacji.

— Wiesz, jak blisko było?! — Taehyung zareagował złością.

— Nawet nie wiemy, czy to była policja. Uciekliśmy na czas, więc w czym problem? — młodszy odpowiedział po kilku głębokich wdechach.

— Jungkook, problem tkwi w tym, że prawie nas, kurwa, złapali.

— Ale tego nie zrobili.

— Wiesz, że nadal masz mi sporo do wyjaśnienia? — kontynuował surowo starszy.

— Co na przykład?

— Na przykład to, dlaczego przeniosłeś się do tej szkoły? Jungkook, obiecałeś, że mi powiesz.

— To nie jest właściwy czas...

— Jest najwłaściwszy. — Taehyung zaczął się niecierpliwić. Zdawało mu się, że Jungkook wie o nim o wiele więcej, niż starszy o nim. Ta myśl naprawdę go denerwowała.

— Dobrze. Przyjechałem do Akademii Kim, żeby odszukać mojego starszego brata.

— Twój brat chodzi tu do szkoły? — starszy zmarszczył brwi.

— Nie, ale chodził.

— Co się stało?

— Zaginął kilka lat temu.

— I?

— To wszystko, co mam do powiedzenia. Szukam brata.

Taehyung nie był pewien, czy powinien wierzyć w słowa Jungkooka, ale założył, że młodszy mówił prawdę. Przecież doskonale znał się na kłamstwie.

— W porządku. Widzisz? Nie było tak trudno, Jungkook. Teraz wiem o tobie troszkę więcej.

— Strata czasu.

— Więc co teraz robimy? — zapytał Taehyung. Szczerze mówiąc, nie chciał robić już nic więcej w sprawie morderstwa. Potrzebował tylko starej, dobrej pigułki, która sprawi, że zapomni o tym co widział dzisiejszego dnia.

— Musisz mnie chronić. I musimy znaleźć mordercę, zanim ten dorwie kolejną ofiarę.

Starszy zatrzymał Jungkooka za ramię.

— Wow, zwolnij trochę. Możemy spróbować to zrobić albo powiedzieć policji o tych kartach i niech oni się z tym uporają.

— Policja nie uwierzy w takie gówno jak znaczenie tych kard, Taehyung. Oprócz tego, jeśli dowiedzą się, że zabrałem cokolwiek z miejsca zbrodni to ja będę podejrzany.

— Więc jak możesz oczekiwać, że będę cię chronić? — zapytał starszy. — Nie mogę być twoim jebanym ochroniarzem.

— Musimy tylko dowiedzieć się, kto teraz zostanie zabity.



+++++++++++++++++++++++

KTO JEST ZABÓJCĄ??

66/666
666/66/33
55/66/666/9/7777

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro