◁Rozdział czwarty▷

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dedykowane XXXMoniXXX

- Doszedłeś już co z nią nie tak? - dobiegły mnie głosy.

- Nie...wszystkie badania wyszły pomyślnie. Nie wiem co się dzieje. - odpowiedział drugi.

Ostrożnie otworzyłam powieki. Moim oczom ukazała się sypialnia urządzona w kolorach brązu.

- Co się dzieje? - jęknęłam.

- Nic takiego... - odparł Tony.

- Nie, wcale. Tylko nie wiemy, co jest Sky, a dziewczyna mdleje bez powodu. - podważył słowa Starka Steve.

Żebym ja wiedziała, co mi jest...

- Potrzebuję się napić... - mruknęłam.

- No nareszcie! Jest ktoś z kim można się napić! - zawołał radośnie czarnowłosy. - Co byś chciała?

- Masz whiskey? - zapytałam podnosząc się z łóżka.

- Co za pytanie. - prychnął. - W moim barku jest wszystko! - odparł, a następnie skierował się w stronę szafek i wyjął dwie pełne butelki złotego płynu.

- Macie zamiar się teraz upić? - zapytał Steven.

Popatrzyłam na Starka, a ten wzruszył ramionami.

- Czemu by nie? - zadaliśmy pytanie w tym samym momencie.

- Upicie się nie pomoże w zniknięciu problemów. - upierał się blondyn.

- Ale za to pomaga zapomnieć. - uśmiechnęłam się.

- I jest się tak jakby na haju. Kocham to uczucie! - krzyknął Tony, a następnie rzucił się plecami na łóżko podając mi jedną butelkę.
Szybko ją otworzyłam, a następnie upiłam wielkiego łyka.
- Od razu lepiej! - zawołałam ocierając swoje usta dłonią. - Na zdrowie! - stuknęłam się butelką z Tony'em.

-Róbcie, co chcecie. Mnie w to nie mieszjacie! - Steve uniósł ręce w geście poddania głośno wzdychając, a następnie usłyszałam odgłos zamykanych drzwi.

- Mięczak! - krzyknęłam wspólnie z przyjacielem. - Żółwik! - ponownie zawołaliśmy przebijając sobie tak zwanego żółwika.

↭↭↭↭↭↭↭↭↭↭↭↭↭

- Widzę... ja...widzę... nie czekaj, nic nie widzę! - zaśmiałam się.

- Tjak tso... jeee...jeeee....jezzzzz...- wybuchnęłam śmiechem obserwując poczynania Tony'ego.

- Nie zmiej se mnię! - krzyknął oburzony.

- Pseplasam...- zapłakałam. - Nie chciałam!

- Wwww...po...poszontku! - radośnie zawołał. - Cy tso nje smelf?

- Dzie? - rozglądałam się po pokoju.

- Na tfojej glowie! - krzyknął.

- Weź go! Weź go! Weź go! - zaczęłam tańczyć jakiś dziwny taniec.

- Co tu się dzieje? - do pomieszczenia wparował Clint.

- Clint! Bracie! - zaśmiałam się chwiejnie podchodząc do mężczyzny stojącego w progu. - Napij się z nami! - zawołałam,a następnie upiłam wielkiego łyka.
- Nie ładnie upijać tak gości Tony! - krzyknął. Niestety jego krzyk był niepotrzebny, bo czarnowłosy uroczo chrapał na łóżku.

- Nje jestem pijana! - zawołałam stając na jednej nodze. Chwiałam się, a następnie śmiejąc się wpadłam w ramiona blondyna. - Steeee...- krzyknęłam. - Skond tu wsioles sje?

- Zdecydowanie za dużo wypiła. Wezmę ją do pokoju.

- Zgadzam się z tobą w zupełności. - pokiwał głową Barton.

↭↭↭↭↭↭↭↭↭↭↭↭↭

- Auć. Moja głowa. - jęknęłam.

- Obudziłaś się. - mruknął mężczyzna siedzący na fotelu naprzeciw mojego łóżka.

- Brawo Sherlock'u.

- Zapamiętam, że jeśli jesteś na kacu, to jesteś chamska. - zaśmiał się.

- Dzięki wiesz? - spojrzałam na niego spod byka. - Masz jakąś aspirynę?

- Co tam aspiryna. Tony kupił jakiś riposton. Może pomoże. - pokiwał ze śmiechem głową. - Leży na stoliku. - Szybko dopadłam do tabletki i szybko popiłam ją wodą.

- Co się wczoraj działo? - spytałam.

- A co pamiętasz? - zapytał.

- Upiłam się z Tony'em, potem coś ze smerfami, a potem...o mój boże! - złapałam się za głowę. - Czy ja naprawdę tańczyłam na stole śpiewając polskie disco polo?

- Dokładnie. - posłał w moją stronę uśmiech. - Potem mówiłaś, że jesteś ptakiem i chciałaś skoczyć z balkonu, następnie podrywałaś manekina, a na końcu... - zawahał się.

- Co? Co robiłam? - zapytałam speszona.

- Eeee...stłukłaś figurkę w holu wisząc na żyrandolu. - powiedział, ale miałam wrażenie, że kłamie.

- Gorzej być nie mogło... - mruknęłam.

- Mogło. Dzisiaj przyjeżdża Fury.

- O nie...nie...nie...nie...nie! - jęknęłam.

- Ci...wszystko będzie dobrze. - Steve mnie przytulił.

- Nie zostawisz mnie? - spytałam.
- Nie zostawię. - może chłopak wcale nie jest taki zły, na jakiego go oceniłam?

↭↭↭↭↭↭↭↭↭↭↭↭↭↭

- Fury was woła. - mruknęła Natasha, która weszła do sypialni przerywając moją wesołą rozmowę ze Steve'em.

- Czyli czas na moją zgubę. - mruknęłam.

- Nie przesadzaj. Nick nie jest taki zły. - chłopak poklepał mnie po plecach w geście otuchy.

- Dzięki. - przewróciłam oczami.

Skierowaliśmy się w stronę salonu. Modliłam się, ażeby czas się zatrzymał, żebym nie musiała spotykać się z dyrektorem tego czegoś. Ludzie w T.A.R.C.Z.Y. byli mili, ale mam uprzedzenie do takich.
Jakob na początku też był miły.
W głównym pomieszczeniu Stark Tower stał łysy mężczyzna z czarną przepaską na oku.

- Witam. - podszedł do mnie. - Jestem Nick Fury. Dyrektor organizacji T.A.R.C.Z.A. - ucałował moją dłoń.

- Skarlett. Nie pamiętam nazwiska. Przepraszam. - mruknęłam.

- Nie szkodzi. - posłał mi pocieszający uśmiech. - Możemy porozmawiać w cztery oczy? - spojrzałam z przerażeniem na Steve'a, który ledwie zauważalnie kiwnął głową.

- Tak. - uśmiechnęłam się. - Chodźmy. - Fury chwycił mnie za rękę, a następnie poprowadził do pomieszczenia, które było gabinetem.

- Nie chcę cię straszyć Sky. - zaczął. - Po prostu zależy mi na tym, co się z tobą działo. Może mogę ci pomóc odzyskać wspomnienia?

- Ja...- zająkałam się. - Co pan chce wiedzieć?

- Jaki pan? - zaśmiał się. - Mówmy sobie po imieniu. - pokiwałam twierdząco głową. - Pamiętasz, co ci robili? - na samo wspomnienie przebiegł mnie dreszcz. - Sky. Proszę tylko szczerze.

- Ja...emm...nie wiem od czego zacząć. - zaczęłam bawić się swoimi palcami.

- Najlepiej od początku. - uklęknął przede mną. - Ej! - zawołał łapiąc mój podbródek. - Jeśli nie dasz rady, nic na siłę, okej?

- Okej. - uśmiechnęłam się. - Na początku nie było źle. Tylko męczące treningi. Uznałam, że to normalne. Później zaczęło się dziać. Skierowali mnie na sztrzelnicę. Najpierw zwykłe strzelanie do celu, potem kazali nam strzelać do siebie. Zabiłam tyle niewinnych osób. - złapałam się za głowę.

- Walczyłaś, aby przetrwać. - powiedział.

- Kiedyś oberwałam w ramię, a rana zagoiła się szybko. Zaczęli na mnie badania. Rozcinali mnie. Wprowadzali różne substancje. Ja...nie wiem, co to było. Wymazywali mi pamięć zastępując ją fałszywymi wspomnieniami.
Kilka razy w tygodniu wstrzykiwali mi serum. Jakiś niebieski płyn... nie mam pojęcia, o co chodziło. Zamykali mnie też w piwnicy na kilka tygodni bez jedzenia i wody w towarzystwie szczurów. Rozcinali mnie wprowadzając różne wynalazki. Testowali je na mnie...to tak bolało... - powiedziałam na skraju łez.

- Chcesz przerwy? - zapytał zmartwiony głaszcząc moją dłoń. Pokiwałam przecząco.

- Najgorsze było, gdy nie chciałam współpracować. Tortury. Strzelali we mnie, bili, podawali trucizny, jednak najgorzej było, gdy chciałam uciec...- przerwałam.

- Słucham. - powiedział Nick.

- Nie mów tego nikomu. Błagam. - poprosiłam.

- Nie powiem. Obiecuję.

- W Hydrze był pewien mężczyzna,  w którym się zakochałam. To on pomagał mi przetrwać. On wymyślił plan ucieczki. On zdradził mi tajniki Hydry, dzięki którym udało mi się przeżyć. W czasie ucieczki nie przewidzieliśmy jednego, mianowicie tego, że główny dowodzący będzie wracał z urlopu w ważnej sprawie. Prawie udało mi się uciec, niestety Hydra mnie złapała, a karą było... było... oni...go zabili. - zapłakałam. - Na moich oczach. Chciałam mu pomóc. Obronić w jakiś sposób, cokolwiek. Jokob po prostu strzelił mu w głowę.

- W porządku? - spytał.

- Nie dam rady dalej. - szepnęłam. Fury pokiwał twierdząco głową.

- Dlaczego cię porwali?

- Nie mam pojęcia. Byłam zwykłym obywatelem. - mruknęłam.

- Powiedz, jakie masz zdolności. Hdyra przez szybką regenerację nie zainteresowałaby się tobą.

- Jestem szybka i zwinna. Mam wyczulone zmysły... i...- zawahałam się. - Na dzisiaj koniec. - Fury pokiwał głową ze zrozumieniem.

- Możesz wstąpić do T.A.R.C.Z.Y. - zaproponował. - Nauczymy cię wszystkiego...

- Nie! - przerwałam mu. - Nie chcę nigdzie wstępować! Chcę normalnego życia. Wiesz dlaczego jeszcze tu jestem? Bo goni mnie Hydra. Tylko dlatego. Inaczej dawno bym się już wyniosła. Tęsknię za ludzkością i cywilizacją.

- Niech ci będzie. Zostaniesz tu jako gość, ale nie licz na cudowne przywileje. Będziesz brać udział w misjach dopóki Hydra nie pójdzie w rozsypkę.

- Może być. - mruknęłam.

- Świetnie, że się zgadzamy. - Dyrektor wstał, by uścisnąć moją dłoń, ale przerwało mu gwałtowne otworzenie drzwi.

- Nick mamy problem. - zawołał Steve, który przekroczył próg.

- Co jest?

- Loki atakuje. Jest na dachu i za pomocą berła niszczy Nowy Jork. - odezwał się blondyn.

- Kto to Loki? - zapytałam.

- Później ci powiem. - mruknął Rogers.

- Unieszkodliwcie go i zamknijcie w celi. Sky oto twoja pierwsza misja. - powiedział Fury.

- Chodź za mną! - krzyknął Steve i już go nie było.

Czas się zmierzyć Loki. Nieważne kim jesteś. Niech wygra lepszy.

*******************************

Ogłoszenia parafialne:

1) Nie wiem, kiedy pojawi się następny rozdział, bo wyjeżdżam na obóz.

2) Nie mam pojęcia, czy jest tam internet. Raczej nie, więc będę przez dwa tygodnie niedostępna. Już sobie wyobrażam ilość powiadomień xd.

Jak wam się podoba?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro