◀Rozdział trzeci▶

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dedykowane Ulaska574

- Jak chcesz walczyć? - spytał

- Obojętne mi to. - westchnęłam. - Dawaj noże.

- Spoczko loczko! - radośnie podskoczył, a potem poszedł po broń.

Tony stał chwilę przed ścianą wypełnioną różnymi narzędziami.
Później wypowiedział krótką wyliczankę i chwycił dwa noże. Następnie założył na ich czubki osłonę. Odwrócił się,by następnie podejść do mnie.

- Trzymaj! - zawołał rzucając mi nóż, który bez problemu złapałam.

- Tak nie dam się nabrać. - zacmokałam. - Postaraj się bardziej! - zaśmiałam się.

- Jak chcesz! - krzyknął, a następnie naparł na mnie. Zrobiłam szybki unik w dół. Złapałam Tony'ego za ramię i rzuciłam na materac.

- Słabo. - westchnęłam przejeżdżając palcem po rękojeści. - Już? Poddajesz się? - spytałam z figlarnym uśmiechem.

- Nie? - spytał retorycznie.

- No to zapraszam. Skopię ci tyłek!

- Pewnie! Wmawiaj sobie. - prychnął.

- Możemy już walczyć? - przewróciłam oczami.

Chłopak nie popełnił tego samego błędu. Nie naparł pierwszy.
Za to zaczęliśmy krążyć wokół siebie. Tym razem to ja zaatakowałam. Za machnęłam się nożem przed jego twarzą. Tony skutecznie obronił cios.

Wprowadź przeciwnika w głęboką defensywę.

Zaczęłam szybko wyprowadzać ataki. Z góry, dołu, z prawej, z lewej. Musiałam odkryć słaby punkt przeciwnika. Poszło mi łatwo.
Tony nie chronił miejsca pod prawą pachą. Musiałam trochę pomyśleć. Zaatakowałam z lewego boku. Chłopak skutecznie obronił cios, a następnie podciął mi nogi. Runęłam na ziemię.

- Już? Pokazałaś swoje umiejętności? - spytał.

Nie czekając na jego następne przemówienie podniosłam się. Chwilę później skoczyłam lądując centralnie za nim.

- Cip cip blaszana puszko! Chodź do mnie! Cip cip! - zawołałam.

- Tak się woła nieloty! - zaprotestował unikając kolejnego ciosu. - A składa się tak, że ta puszka lata! - krzyknął z wyrzutem.

Potem zaczęliśmy się szarpać. Chłopak oplutł moją szyję swoim ramieniem. Nie przewidziałam tego ruchu - mój błąd.
Postanowiłam, że skutecznie go wykorzystam. Pochyliłam się ciągnąć mężczyznę za mną. Chłopak runął na ziemię przy akompaniamencie charakterystycznego plasku.
W czasie, gdy wstawał ponownie wyprowadziłam uderzenie. Tym razem dostał w tył głowy.
Wykorzystałam jego dezorientację, wskoczyłam mu na plecy, by później ponownie sprzedać mu mocnego kopniaka.

- O nie! Tak się nie bawimy! - krzyknął, na co się zaśmiałam.

Tony zaczął wyprowadzać szybkie i dokładne ciosy. Nawet z moją precyzją wampira nie byłam w stanie obronić się przed wszystkimi.
Byłam zmuszona walczyć na podłodze. Tony próbował wsadzić mi nóż w głowę, ale przeturlałam się na bok podcinając go.
Chłopak jednak nie poddał się tak szybko. Precyzyjnie obrócił się na drugi bok twarzą do mnie, a następnie próbował nadziać mnie na nóż. W ostatniej chwili odskoczyłam. W rzeczywistości byłoby to małe draśnięcie, które szybko by się zagoiło.
Oberwałam w twarz, przez co mocno się wkurzyłam. Zrobiłam szybki wślizg pod nogami chłopaka. Stanęłam za nim i złapałam Tony'ego za ręce wykręcając je. Nastawiłam swój nóż na jego plecy w miejsce, gdzie było serce.

- Nie żyjesz. - wyszeptałam puszczając go.

- Nieźle walczysz. - uśmiechnął się do mnie.

- Dziękuję... ja...- nie dokończyłam, gdyż poczułam mocne zawroty głowy.

- W porządku? - spytał podchodząc do mnie.

- Nic mi nie jest. - wyciągnęłam rękę na znak, żeby nie podchodził.

- Rewanżyk? - spytał mężczyzna.

- Ja...- mruknęłam. - Jestem trochę zmęczona...

- Nie pękaj! - usłyszałam inny męski głos. Obróciłam się i zobaczyłam Kapitana Amerykę. Zajebiście! Jeszcze jego tu brakowało. - Chcę zobaczyć, jak skopiesz tyłek Tony'emu drugi raz. - nie wiem dlaczego, ale zaśmiałam się.

- No wiesz, dobrze mi poszło! - zaprotestował obiekt rozmów.

- Masz rację. - odpowiedziałam. Na mojej twarzy pojawił się grymas spowodowany bólem czaszki. - Aczkolwiek musisz poćwiczyć prawą stronę. Za bardzo ją odsłaniasz.

- Dzięki. - odpowiedział rzucając we mnie nożem. Odeszłam na bok unikając narzędzia. Znowu zakręciło mi się w głowie, co zignorowałam.

- Jak bardzo chcecie, to możemy powalczyć, ale ostatni raz! - zapowiedziałam. Myślę, że to nie skończy się dobrze.

Podeszłam do Tony'ego podając mu rękę na przywitanie. Następnie zaczęliśmy krążyć wokół siebie.
Czułam na sobie palące spojrzenie Steve'a. Pewnie bym się zarumieniła, ale nie mogę. Wampiry są z natury blade, więc nie mogą się rumienić.
Tony naskoczył na mnie, ale skutecznie ominęłam cios. Nie miałam siły, żeby wyprowadzić rewanż. Chłopak znowu naparł, tym razem zaatakował nożem z góry waląc mnie jednocześnie w brzuch. Zakaszlałam.

- Coś teraz słabo ci idzie. - zacmokał.

- Nic mi nie jest. - skłamałam. Kręciło mi się w głowie, a do tego doszedł ból brzucha.

- Jak uważasz. - szepnął.

Chwiejąc się podeszłam do Tony'ego. Chłopak patrzył na mnie z niepokojem. Naparłam na niego, ale on szybko obronił uderzenie. Kopnęłam go w kolano, przez co chwilowo nogi się pod nim ugięły. Prawdziwa Sky wykorzystałaby ten moment, ale Sky, która tam stała nie miała siły.
Nie zauważyłam, że Tony podszedł do mnie atakując nożem. Oberwałam w lewą rękę. Nagle zakręciło mi się w głowie przez co zachwiałam się. Całe szczęście, że chłopak stał naprzeciw mnie, mogłam się go podtrzymać, inaczej wyrżnęłabym się jak długa.
Chwyciłam się jego niebieskiej koszuli zaciskając na niej pięści.

- Jesteś jakaś markotna. - powiedział spoglądając na mnie. - Na pewno wszystko gra?

- Tak. - szepnęłam. - Zaraz mi przejdzie. - odpowiedziałam, ale sama nie wierzyłam w swoje słowa. Mocniej przytuliłam się do chłopaka. Zamknęłam oczy bojąc się je otworzyć. Bałam się, że jak uchylę powieki po prostu upadnę. Miałam wrażenie, że jestem na karuzeli. Wszystko wokół mnie wirowało.

- Sky? - spytał chłopak z niepokojem. Przyciągnął mnie bliżej siebie. - Wiem, że mnie kochasz, ale to nie powód, żeby tak się do mnie lepić.- próbował obrócić to w żart, ale mu nie wyszło. Zresztą, jak zawsze. - Sky? Wszystko dobrze? - Nie odezwałam się. Coraz ciężej mi się oddychało. (Powiecie, że przecież nie potrzebuję powietrza. Prawda, ale jeśli wampir włączy "tryb oddychanie" wyłączanie go zajmuje długi czas i zużywa dużo energii.)
Miałam wrażenie, jakby powietrze w sali treningowej nie było przeznaczone dla mnie. - Co się dzieje? - Chciałam coś powiedzieć, ale nie miałam siły. Lekko odepchnęłam Tony'ego od siebie.

- Okej. - szepnęłam.

- Może damy sobie spokój? - spytał. Pokiwałam głową w geście protestu.

- Dam radę.

- Myślę, że powinniście odpuścić. - powiedział Steve.

Znowu zaprotestowałam. Stanęłam przed chłopakiem dosłownie na kilka sekund. Potem uderzyła we mnie fala gorąca. Ból rozdarł moją czaszkę. Upuściłam nóż chwytając się za głowę.

- Skarlett! - krzyknął Steve. Szybko do mnie podbiegł i złapał za ramiona.

Nie miałam siły dalej walczyć. Poddałam się. Moje ciało odmawiało posłuszeństwa. Żołądek tworzył fikołki, a ból miażdżył czaszkę. Zaczęłam osuwać się na podłogę, ale podtrzymały mnie ramiona Steve'a.

- Co się z nią dzieje? - spytał zdenerwowanym głosem Tony.

- Nie wiem, ale...- potem film mi się urwał. Nastała upragniona ciemność. Ból odszedł w zapomnienie. Znalazłam się w oazie spokoju. Zasnęłam pogrążając się w mroku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro