2C. Pierwsze spotkanie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kibutsuji Muzan

Zmiatałaś liście z kamiennej ścieżki. Było już ciemno, ale ty musiałaś to zrobić, ponieważ taka była twoja praca. Nie lubiłaś tej pracy, ale nie mogłaś odejść, bo nie miałabyś się gdzie podziać. Ziewnęłaś cicho i spojrzałaś przed siebie, by ujrzeć czyjąś postać.

"Ktoś przyszedł?" pomyślałaś, patrząc na sylwetkę w ciemnościach. Był to mężczyzna. Chciałaś do niego podejść, ale on był szybszy.

- Przepraszam, czy czegoś... - nie dokończyłaś, ponieważ mężczyzna pokazał, byś nic nie mówiła. Jego aura była silna i złowroga ale nie byłaś tym jakoś przerażona. Byłaś ciekawa tego, jak się rozwinie cała ta sytuacja. Może to morderca i uwolni cię od tej nudnej pracy? Nagle poczułaś ukucie, a następnie ogromny ból, przez który padłaś na ziemię.

- Jeśli to przeżyjesz, będziesz mi posłuszna...

Yushiro

- Naprawdę? Jest pani w stanie mi pomóc? - Patrzyłaś z niedowierzaniem na kobietę przy łóżku. Byłaś u tylu lekarzy i żaden nie dawał ci szansy, że przeżyjesz. Wtem pojawia się lekarka wraz ze swoim asystentem i ona mówi, że jest jeszcze dla ciebie nadzieja!

- Tak... Ale musiałabyś stać się jedną z nas. - Odpowiedziała spokojnie Tamayo. Ty nie wiedząc, co ma na myśli, podniosłaś do góry brew. Masz zostać jej asystentką? Przecież kompletnie nie znasz się na medycynie. Co jak się by coś komuś stało przez to, że podałaś złą rzecz pani Tamayo? Z twoich rozmyśleń wyrwał cię głos Yushiro. Asystenta pani Tamayo.

- Tamayo-sama jesteś pewna? Przecież nie musisz tego robić.

- Yushiro ja chcę jej pomóc... - Nie rozumiałaś. To lekarstwo mogło spowodować, że pani Tamayo się coś stanie? Nie chciałaś, by się jej coś stało... - Panienko [T/I]... By panienka przeżyła, musimy zmienić panienkę w demona. Do ciebie jednak należy wybór.

Szok. Demony? One istnieją? Teraz wiesz, że tak... Ale są inne niż w opowieściach. Te tu są miłe i chcą ci pomóc z chorobą.... Czy to były błędne informacje? Myślałaś chwile czy chcesz stracić człowieczeństwo na rzecz zdrowia.

- Ja.... Chce być zdrowa... Proszę zrobić to, co należy.

Kokushibo

Byłaś bliska śmierci. Tak się skończyło bliskie spotkanie z sześciookim demonem. To było... cudowne. Ta siła i szybkość... To było coś, czego pragnęłaś od dawna. Moc, dzięki której można by było podbić świat. Demon, który cię pokonał, miał taką moc. Patrzyłaś na niego i próbowałaś się podnieść, a on się tobie przyglądał. Był zaskoczony tym, że w ogóle możesz się poruszać.

- Chcę... mieć taką... siłę... - Wydukałaś, ledwo stając na nogi. Kokushibo patrzył na ciebie i zastanawiał się, czy zamiana ciebie w demona da jakieś korzyści jego panu. Po przemyśleniu dał ci swojej krwi.

Doma

Szłaś nocą po wiosce. Była to twoja ulubiona pora dnia ponieważ wtedy nie docierała do ciebie krytyka ludzi na temat twojego zachowania. Mogłaś być tym, kim chciałaś. Przemierzając ciemne ulice, ujrzałaś tajemniczego mężczyznę. Miał on długie, jasne włosy i piękne kolorowe oczy, na których było coś napisane ale temu się nie przyjrzałaś. To, co przykuło w nim twoją uwagę to to, że jadł martwą kobietę. Znałaś ją. Była bardzo piękna ale również bardzo próżna. Nie lubiłaś takich osób. "Człowiek" który ją jadł, spojrzał w twoją stronę.

- Oh~? Nie boisz się? - Zapytał, patrząc ci w oczy, w których nie widział ani krzty strachu co było rzadkością.

- Musiałeś być bardzo głodny, skoro to zrobiłeś... Ale obawiam się, że możesz się nie najeść tak pustą osobą, jak ona. Mimo wszystko życzę ci smacznego.

Ty odeszłaś w swoim kierunku, a wyższa dwójka był zdziwiony takim specyficznym zachowaniem człowieka. Ona była dziwna... Ta dziwności działa tu na plus by cię nie zjadł.

Akaza

- Hmm~ - Nuciłaś sobie pod nosem. Wracałaś z małych zakupów spożywczych. Chciałaś, by twój mą chociaż raz był zadowolony, z tego, co robisz więc następnego dnia, zrobisz mu kolacje, jak wróci z pracy. Szłaś za budynkami blisko lasu, by nikt nie pytał o bandaże. Nie chciałaś martwić ludzi, a tu ich w sumie nie ma. A przynajmniej myślałaś, że tak jest.

Idąc, nie patrzyłaś na drogę a na swojego pięciomiesięcznego synka, który spał spokojnie przy twojej piersi zawinięty w chustę. Mały niewinny Daisuke były wierną kopią swojego ojca z wyglądu. Kochałaś go mocno i nie chciałaś by stała mu się krzywda, dlatego obrywałaś za was dwoje. Nigdy ci to nie przeszkadzało. Nagle wpadłaś na kogoś, kto stał tyłem do ciebie. Nie było to miłe spotkanie ponieważ plecy nieznajomego były naprawdę twarde.

- Przepraszam, nie zauważyłam cię. - Powiedziałaś, pocierając się po głowie. Akaza słysząc kobiecy głos, opuścił rękę, którą zamierzał zaatakować nieznajomą i odwrócił się w jej stronę.

- Nic nie szkodzi... - Odpowiedział, patrząc na ciebie. Twoje oczy powędrowały na jego osobę. Rózowowłosy był już gotowy na krzyk przerażenia który... nigdy nie nadszedł.

- Kami-sama czy dobrze się pan czuje? Jest pan przerażająco blady! - Zmartwiona patrzyłaś na mężczyznę, który otworzył ze zdziwienia szerzej oczy. Nie spodziewał się, że ktoś będzie się o niego martwił i to w dodatku kompletnie obca mu osoba.

- U-Um... Tak dobrze się czuje. Taki mam kolor skóry...

- Naprawdę...? U-Um nie chciałam zabrzmieć nieuprzejmie! Po prostu... - Nie wierzył, że ta dziewczyna z nim tak po prostu rozmawia. Jakby był człowiekiem...

- Tylko moja skóra przykuła twoją uwagę...?

- Tak a co? No może jeszcze te niebieskie twardówki i napisy w oczach ale tak to nic.

"Czy... Ona myśli? Może ma coś nie tak z głową?" zastanawiał się demon, patrząc na ciebie jak na debila.

Gyutaro

- O-Oi! Zostawcie go! - krzyczałaś na cały głos, zasłaniając swoim małym ciałkiem chłopca za tobą. Patrzyłaś na kobiety z nadymanymi polikami, które wkrótce odeszły.

Odwróciłaś się do chłopca. Dla wielu ludzi w dzielnicy wyglądał on ohydnie, dlatego go traktowali jak śmiecia, co dla ciebie było okrutne i nie lubiłaś tego. Chłopiec patrzył na ciebie zdziwiony, swoimi niebieskimi oczyma a ty się uśmiechnęłaś i go przytuliłaś.

- D-Dlaczego to robisz? Czy ty jesteś ślepa? - Zapytał zdezorientowany czarnowłosy.

- Nie jestem! Ja uważam, że jesteś um... jakie to było słowo... Uniakalny! Nie coś jest źle... Chcesz cukierki?

Gyutaro tylko patrzył na małą [T/I] niedowierzający swoim własnym uszom. Pierwszy raz ktoś go nazwał uniakalnym, cokolwiek to oznacza. Z ust czteroletnej ciebie brzmiało to, jak komplement, który zagnieździł się głęboko w jego pamięci.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro