10. Zboczony sąsiad

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wpatruję się w ten przepiękny wodospad, w którym odbija się księżyc nie mogąc uwierzyć w to, że takie miejsca - jak z bajki naprawdę istnieją. 

Nagle obok siebie usłyszałam kroki, więc spojrzałam w tamtą stronę. Od razu w oczy rzuciła mi się kobieta o takich samych tęczówkach jak moje. Jej włosy były już całkiem siwe, tak jak ostatnim razem, gdy ją widziałam. Na sobie miała swoją ulubioną białą sukienkę w granatowe kwiaty, którą kupiłam jej na urodziny. Na jej twarzy widniał ten sam promieniejący i serdeczny uśmiech co kiedyś. Od razu do moich oczu napłynęły łzy, więc wstałam i po chwili rzuciłam się w jej ramionach, co kobieta bez wahania odwzajemniła. 

- Witaj wnusiu - wyszeptała głosem pełnym ciepła. Był dokładnie taki jak go zapamiętałam.

- Tak bardzo tęskniłam - poczułam jak głos mi zadrżał od emocji. - Już nigdy mnie nie zostawiaj.

- Zawsze będę w twoim sercu, pamiętaj o tym - tak bardzo tęskniłam za jej głosem, za jej towarzystwem. Już dawno nie czułam się tak bardzo szczęśliwa. - Jestem z Ciebie bardzo dumna - nie potrafiłam zahamować łez. Zaczęłam coraz bardziej wtulać się w jej ciepłe ciało. Zawsze wiedziałam, że to tylko przy niej jestem bezpieczna.

- Kocham cię, babciu - wyszeptałam zaciskając dłonie na jej sukience. 

- Ja Ciebie też, skarbie - odparła ciepłym głosem, ale ja już więcej nie potrafiłam z siebie wydusić. Kilka minut tak trwałyśmy w uścisku, aż się ode mnie odsunęła i z szerokim uśmiechem ułożyła mi dłoń na policzku. - Nigdy się nie poddawaj

Otworzyłam nagle oczy, a wtedy od razu zorientowałam się, że nikogo nie było obok. Opadłam na trawę zdając sobie sprawę z tego, że to był tylko cholerny sen. Zresztą na co mogłam liczyć? Przecież nagle nie ożyje. 

Westchnęłam przeciągle po czym wytarłam policzki z łez. Zerknęłam w górę i dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że nie byłam w swoim pokoju. Gwałtownie się podniosłam do siadu i zaczęłam przeszukiwać otoczenie wzrokiem. Szybko się zorientowałam, że wciąż byłam nad wodospadem. Wytrzeszczyłam oczy zdając sobie sprawę z tego, że musiałam tu najwyraźniej zasnąć. Schowałam twarz w dłoniach, gdy tylko zrozumiałam z tego jaki opieprz czekał mnie od Sarah.

Od razu wyciągnęłam telefon chcąc do niej zadzwonić i przeprosić, jednak już po chwili się okazało, że był rozładowany. 

Czego ja się mogłam spodziewać? Oczywiste przecież, że tak będzie.

Warknęłam zirytowana. Świat ewidentnie coś do mnie miał. Przetarłam twarz dłońmi po czym podniosłam się z ziemi. Mogłam mieć tylko nadzieję, że nie zdążyła wysłać za mną ekipy poszukiwawczej.

Po około chyba 30 minutach dotarłam do domu. W biegu pokonałam wszystkie schody i otworzyłam drzwi. Od razu usłyszałam jak ktoś zaczął biec z kuchni w moją stronę. Po chwili zostałam mocno przyciśnięta do jakiegoś ciała. Wiedziałam, że po jej policzku spłynęła łza, a przez to miałam cholerne wyrzuty sumienia. Byłam okropną egoistką. Dlaczego od razu nie wróciłam do domu, gdy wysiadłam z busa?

- Martwiłam się - wyszeptała delikatnie się odsuwając. 

- Przepraszam - mruknęłam zawstydzona. Było mi naprawdę głupio.

- Gdzieś ty była? - spytała troskliwym głosem.

- U babci - powiedziałam cicho.

- Całą noc? - sarknęła na co westchnęłam.

- No nie.. - spuściłam głowę i wgapiłam spojrzenie w podłogę.

- No więc..?

- Przysnęło mi się w lesie - odparłam marszcząc brwi. To brzmiało tak głupio, że naprawdę nie mogłam uwierzyć w to, że to wyleciało z moich ust. 

- W lesie? - spytała, a na jej twarzy zauważyłam zaskoczenie.

- No tak jakoś wyszło - westchnęłam w końcu podnosząc na nią wzrok. Zerknęłam na zegar, który wisiał nad dziewczyną i zmarszczyłam brwi zauważając, że była już 10:24. - Czemu nie jesteś w szkole? - spytałam zaskoczona.

- Czy to jest teraz takie istotne? Możesz mi wyjaśnić czemu nie wróciłaś do domu tylko wylądowałaś w lesie? - syknęła wpatrując się we mnie.

- Chciałam być sama - odparłam.

- Nie mogłaś zadzwonić? - westchnęła próbując się uspokoić.

- Zapomniałam, a potem był już rozładowany. Przepraszam, następnym razem zadzwonię

- Ugh, dobra, ale ty dzisiaj sprzątasz i robisz pranie - uśmiechnęła się kpiąco.

- Oczywiście - westchnęłam. - No to teraz leć - powiedziałam wywracając oczami. Wiedziałam, że mimo dobrej miny jaką robiła to była zła, zwłaszcza, że to ona zawsze robiła pranie, bo ja tego szczerze nienawidziłam.

- Potem pogadamy - przytuliła mnie, złapała za plecak z przedpokoju i wyszła.

Rozejrzałam się po pokoju zastanawiając się czy powinnam i czy w ogóle był sens, aby iść dzisiaj do szkoły. Złapałam dwoma palcami za górę od koszulki i podniosłam ją do poziomu swojego nosa. Gdy tylko zapach doszedł do mojego nosa, skrzywiłam się. Nie sądziłam, że było ze mną aż tak źle. 

Od razu zdecydowałam, że w takiej sytuacji nie było takiej opcji, abym się gdziekolwiek wybierała bez wcześniejszego prysznica i zmiany ubrań. 

Poszłam powolnym krokiem do łazienki. Zrzuciłam z siebie ubrania, wrzucając je do kosza na brudne ciuchy i od razu wlazłam pod prysznic. Odkręciłam korek z zimną wodą, która już po chwili oblała moje ciało. 

Po prysznicu wytarłam się ręcznikiem i owinęłam się nim wokół tułowia, a na głowie zrobiłam turban po czym z uśmiechem ruszyłam do pokoju.

Zajrzałam do szafy zastanawiając się w co mogę się ubrać. Po kilku minutowych przemyśleniach zdecydowałam się na czarne leginsy i białą koszulkę na ramiączkach oraz czystą bieliznę. Miałam iść się w to ubrać w łazience, ale przypomniałam sobie, że muszę telefon podłączyć do ładowarki dlatego odłożyłam na chwilę ciuchy i poszłam do przedpokoju, gdzie zostawiłam plecak, i wyciągnęłam z niego telefon. Ruszyłam do pokoju, wyjęłam ładowarkę z biurka i podłączyłam telefon do kontaktu obok łóżka.

Odwróciłam się i zauważyłam jakiegoś typa stojącego na balkonie w bloku obok, który ilustrował mnie od góry do dołu z uśmiechem na twarzy. Wyglądał na kilka lat starszego ode mnie, a co ciekawe byłam pewna, że już gdzieś go widziałam.

Nie miał na sobie koszulki przez co miałam idealny widok na jego umięśnioną klatę, która unosiła się trochę szybciej niż normalnie. Na nogach miał szare dresy, które luźno były założone na jego biodrach. Śmiało mogłam przyznać, że pasował mu taki strój. 

Miał brązowe włosy, które wyglądały jakby ich właściciel niedawno wstał. Przygryzł wargę, a przez materiał widać, że jego bokserki robią się coraz ciaśniejsze. Serio?! Tak bez skrupułów obczajać dziewczynę? Od razu podeszłam bliżej okna i zasłoniłam żaluzje. Wiedziałam jak wyglądałam, ale to mu nie dawało prawa do tego, żeby się tak na mnie gapił. 

Wzięłam ciuchy zostawione wcześniej na łóżku i skierowałam się do łazienki. Po chwili ściągnęłam ręcznik ze swojego tułowia i nałożyłam bieliznę, a na nią ubranie po czym zdjęłam ręcznik z głowy i wytarłam nim włosy. Wysuszyłam je po czym rozczesałam. Zdecydowałam się na mocniejszy makijaż składający się z bordowej szminki, czarnego eyelinera, tuszu do rzęs i cieni do powiek. Przejrzałam się w lustrze i stwierdziłam, że wyglądałam naprawdę dobrze. Spojrzałam na zegar i okazało się, że była już 12:08. Wydawało mi się, że Sarah kończyła dziś chyba po 14, więc miałam jeszcze trochę czasu do jej powrotu. Weszłam do pokoju i postanowiłam odsłonić żaluzje. Byłam już ubrana, więc nie mogło być aż tak źle. Od razu skierowałam wzrok tam gdzie był mężczyzna, ale na szczęście już go nie było. 

- Chociaż tyle dobrego - mruknęłam pod nosem po czym podeszłam do łóżka i włączyłam telefon. Od razu na ekranie zaczęły pojawiać się różne powiadomienia

32 nieodebrane połączenia od Sarah
22 nieodebrane połączenia od Mike
18 wiadomości od Sarah
20 wiadomości od Mike

Na początek sprawdzam wiadomości od Mike'a, bo od Sarah już nie musze, a przynajmniej tak mi się wydaje. Przecież już wie, że wszystko było ze mną okay. 

Mike: I jak tam te twoje sprawy? ;D

Mike: Jeszcze zajęta? :/ To napisze potem

Mike: Jak się czujesz, księżniczko? Bo ja strasznie tęsknie <3

Mike: Coś się stało?

Mike: Dlaczego nie odpisujesz?

Mike: Zaczynam się martwić

Mike: Wszystko okey? <3

Mike: Martwię się!

Mike: Byłem u Ciebie, ale Ciebie nie było. Co jest?

Mike: Martwię się!

Mike: Odbierz ten telefon

Mike: Księżniczko, daj jakikolwiek znak

Mike: Proszę

Mike: Księżniczko, gdzie jesteś?

Mike: Martwię się

Mike: Gdzie ty jesteś?

Mike: Dlaczego nie jesteś w szkole?

Mike: Co się stało?

Mike: Halooooo!

Mike: Odbierz telefon!

Westchnęłam zdając sobie sprawę z tego jak wiele wiadomości mi zostawił. Chciałam zadzwonić i go przeprosić, jednak po chwili przypomniałam sobie, że teraz ma pewnie lekcje, więc i tak pewnie nie odbierze. Postanowiłam, że porozmawiam z nim, gdy tylko skończy lekcje. 

W między czasie posprzątałam i zrobiłam pranie. Potem uznałam, że musiałam jakoś przeprosić Sarah i wpadłam na pomysł, że zrobię jej ulubione naleśniki. Problem był w tym, że wszystkie jakie kiedykolwiek zrobiłam, trafiły do kosza.

Przez chwilę zastanawiałam się to czy naprawdę dobry pomysł, bo gdybym nagle spaliła jej dom to zdecydowanie szczęśliwa by nie była. Postanowiłam zaryzykować, więc wzięłam laptopa i położyłam go na szafce w kuchni. Włączyłam przepis, a potem jego wykonanie. Teraz mogłam się modlić o to, aby chociaż dom nie spłonął. Już sobie wyobrażałam nawet naszą rozmowę, gdyby mnie spytała jak spaliłam dom, a ja bym musiała odpowiedzieć, że przez robienie naleśników. 

Nie miałam pojęcia ile czasu minęło odkąd zaczęłam robić naleśniki. Jedyne z czego zdawałam sobie sprawę to z tego, że w koszu już brakowało miejsca. Prychnęłam pod nosem mając już tego serdecznie dość. 

Gdy w końcu chyba zaczęłam już załapywać o co chodziło, z kosza wysypywało się już ciasto. Już po chwili nie miałam większego problemu z robieniem kolejnych. 

Praktyka czyni mistrza - pomyślałam uśmiechając się pod nosem, jednak nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Zmrużyłam oczy zdając sobie sprawę z tego, że nie mogłam stąd odejść. Mogłam mieć tylko nadzieję, że to nie jakiś pedofil albo seryjny morderca. 

- Otwarte - krzyknęłam, a już po chwili poczułam silne ramiona oplatające mnie od tyłu. Tym razem wiedziałam czyje to, więc się nie odsunęłam, ani nie atakowałam, jednak mimowolnie wzdrygnęłam się.

- Cześć - odparł do mojego ucha na co lekko przygryzłam wargę. - Martwiłem się - dodał zaciskając usta.

- Niepotrzebnie, nic się nie stało - mruknęłam nie odwracając wzroku od naleśników. Jeszcze by tylko brakowało, aby dowiedział się o moich zdolnościach kulinarnych. - Zjesz z nami obiad? - spytałam po krótkiej chwili ciszy. 

- A jest tu ktoś jeszcze? - spytał marszcząc brwi.

- Nie ma, ale zaraz będzie Sarah - odparłam lekko oblizując usta. - To jak?

- Zostanę, a zwłaszcza, że chcę zobaczyć jak gotujesz - odparł na co cicho prychnęłam. Cieszyłam się, że dopiero teraz przyszedł i, że dzięki otwartemu oknu nie zdawał sobie sprawy z tego jaką ciamajdą byłam. 

- No to nie stój tak i pomóż mi - mruknęłam chcąc odsunąć nas od tematu mojego gotowania. - Zaniesiesz sztućce na stół? - spytałam niepewnie.

- Tak jest szefowo - powiedział przykładając dwa palce do czoła i ruszył szukać szafki ze sztućcami. Ja w tym czasie rozlewałam kolejne ciasto na patelnie.

- Sztućce są w szafce obok zlewu - powiedziałam rozbawiona po czym ponownie całą swoją uwagę skupiłam na jedzeniu. Po chwili chłopak znowu stanął  przy mnie przez co wyczułam jego perfumy.

- Melduje, że zadanie wykonane! - powiedział posyłając mi szeroki uśmiech, który odwzajemniłam, a już po chwili odłożyłam ostatnie naleśniki na talerz i zaniosłam dwa talerze na stół, a Mike zabrał ostatni i zrobił z nim to samo co ja. - Czemu nie odbierałaś? - spytał nie odwracając wzroku od moich oczu. Czułam się dziwnie, gdy cały czas na mnie patrzył.

- Telefon mi padł - odparłam zawstydzona. 

- A czemu nie byłaś w szkole? - zadał kolejne pytanie opierając się biodrem o stół i krzyżując ramiona na piersi. Dosłownie czułam się jakbym była na jakimś przesłuchaniu.

- Zaspałam - wzruszyłam obojętnie ramionami

- To chociaż następnym razem oddzwoń albo coś - uśmiechnął się krzywo przytulając się do mnie. - Naprawdę się martwiłem

- Przepraszam - odparłam obejmując go.

- Już jestem! - wykrzyczała moja przyjaciółka wytrącając mnie z transu. 

- Jesteśmy w jadalni - odparłam odsuwając się od chłopaka. Po chwili zauważyłam dziewczynę, która szeroko się uśmiechnęła widząc nas razem.

- Hmmm, ale ładnie pachnie - mruknęła pod nosem - z tego co pamiętam to nie umiesz robić naleśników - uniosła brew. Coś czułam, że spodziewała się tego co miała już niedługo ujrzeć w koszu. 

- Jakoś wyszły, może was nie otruje - mruknęłam nieco zawstydzona na co wszyscy powoli zasiedli do stołu i zaczęli jeść.

- To jest przepyszne - powiedziała dziewczyna.

- Lepszych nigdy nie jadłem - stwierdził chłopak.

- Nie przesadzajcie - odparłam nieco zawstydzona. Dziwnie było słyszeć takie pochlebstwa na temat ugotowanego przeze mnie jedzenia. 

Jedliśmy rozmawiając ze sobą na luźne tematy. Po chwili na talerzach nic już nie było dlatego wzięłam je i wsadziłam do zlewu po czym umyłam i wstawiłam do suszarki. Wróciłam do pokoju, gdzie było całe moje dzisiejsze towarzystwo. Uśmiechnęłam się zauważając to jak dobrze chłopak dogadywał się z Sarah.

- Muszę już lecieć - powiedziała dziewczyna po czym pożegnała się ze mną i z chłopakiem, a potem wyszła.

- No to zostaliśmy sami - powiedział lekko zagryzając wargę. - No to może teraz powiesz mi gdzie wczoraj byłaś - uniósł brew czym mu zawtórowałam. Nie spodziewałam się takiego pytania. 

- Na cmentarzu u babci - powiedziałam cicho.

- Nie wiedziałem... Przepraszam - powiedział przytulając mnie i całując w czoło.

- Nie szkodzi - wysiliłam się na uśmiech - lubię być w twoich ramionach - odparłam uśmiechając się, aby zmienić temat.

- W takim razie już nigdy Cię nie puszczę - powiedział zadowolony na co się uśmiechnęłam. Nie wiedziałam ile tak jeszcze staliśmy przytuleni do siebie, ale miałam wrażenie jakby minęła tylko chwila. - Na następny raz naładuj telefon - powiedział błagalnym głosem.

- Jeśli nie zapomnę.. - westchnęłam przeciągle. Chwilę później zadzwonił mój telefon. Próbowałam się odsunąć od chłopaka, ale on nadal mocno trzymał mnie w swoim uścisku.- Przecież Ci nie ucieknę - odparłam rozbawiona. - To może być coś ważnego - chłopak zrobił smutną minkę. Znowu próbowałam się odsunąć, ale na nic się to nie zdało. - No to chodź ze mną - wzruszyłam obojętnie ramionami. Chłopak poruszył znacząco brwiami na co pacnęłam go w ramię. Chwilę później odsunął się. Chciałam już kierować się do pokoju, ale coś, a raczej ktoś mi to uniemożliwił. Chłopak wziął mnie na ręce, układając jedną rękę pod moimi kolanami, a drugą w pasie. Zaczął mnie nieść na co pisnęłam. - Mike, puść mnie - piszczałam przez śmiech, ale on nie zwracał na to uwagi.

- Pięknie wyglądasz, zresztą tak jak zawsze - kopnął drzwi od mojego pokoju, w ten sposób je otwierając po czym położył mnie na łóżku i przywarł do moich warg. Cholera, uczucie, które w tym momencie mnie opanowało było czymś cudownym. 

- Mike, muszę przeczytać SMS'sa - mówiłam między pocałunkami. Czy ze mną jest coś nie tak, że nie potrafię się od niego oderwać? - Proszę - mówiłam ledwo słyszalnie na co chłopak z cichym westchnięciem się odsunął. W końcu sięgnęłam po urządzenie po czym odblokowałam wyświetlacz i sprawdziłam wiadomość.

Sarah: Wiem, że masz skleroze, dlatego przypominam, że dziś o 15 idziesz do roboty;D

Zmarszczyłam brwi zerkając w kierunku prawego górnego rogu telefonu. 14:45. Już to widziałam jak uda mi się ubrać, dotrzeć tam i jeszcze przebrać się w strój do pracy.

- Co jest? - spytał zapewne zauważając moją minę. 

- Za 15 minut muszę być w pracy - mruknęłam próbując przekalkulować wszystko co musiałam zrobić i jak dużo czasu mi to zajmie. 

- No to się pośpieszmy - powiedział po czym złapał mnie za dłoń. Szybko nałożyłam buty, a już po chwili oboje wybiegliśmy przed blok i wtedy sobie przypomniałam, że nie zamknęłam mieszkania. Jak można być aż tak głupim?

- Zaczekaj tu - zatrzymałam się po czym puściłam jego dłoń, a już po chwili otworzyłam drzwi od mieszkania. Wpadam do środka, a już po chwili zabrałam klucze z komody, po czym jak najszybciej zamknęłam nimi drzwi i zbiegłam na dół. Gdy znalazłam się na dole, złapałam Mike'a za rękę, a już po chwili razem zaczęliśmy biec, aby tylko jakoś zdążyć.

Po kilku minutach wbiegłam do restauracji i jak najszybciej weszłam do pokoju, w którym się przebrałam. Po chwili wyszłam z pokoju i zerknęłam na zegar, który wskazywał godzinę 15:16. Mogło być gorzej - pomyślałam cicho wzdychając.

Weszłam za ladę, gdzie zauważyłam, że Mike siedzi na stołku przy niej. Kompletnie ignorując jego obecność, zajęłam się układaniem kieliszków i ich myciem. Następnie podchodziłam do klientów i zabierałam ich zamówienie, a gdy nikt nie potrzebował mojej pomocy, rozmawiałam z Mike'iem. Przedstawiłam mu też Aarona i Lydię - osoby, które pracują ze mną. Po 3 godzinach moja zmiana się skończyła. Przebrałam się po pracy i razem z Mike'iem udaliśmy się do parku. Przechodziliśmy między oświetlonymi alejkami w ciszy, aż nagle Mike się zatrzymał, obrócił mnie w swoją stronę i spojrzał w moje oczy.

- Obiecaj, że następnym razem odbierzesz - powiedział, a wtedy w jego oczach  zauważyłam troskę. Uśmiechnęłam się pod nosem. Miło było wiedzieć, że jednak jest ktoś komu na Tobie zależy. 

- Obiecuję - powiedziałam patrząc w jego oczy. Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Po kilku minutach postanowiliśmy usiąść na ławce. - Dlaczego się przeprowadziłeś? - zadałam pytanie, które męczyło mnie od dłuższej chwili.

- Moi rodzice budują tutaj swój kolejny hotel i musieliśmy się przeprowadzić - powiedział na co szeroko otworzyłam oczy. Jakim cudem facet, który był tak bogaty, zainteresował się kimś takim jak ja?

- To znaczy, że wyjedziesz? - spytałam niepewnie.

- Nie zostawię Cię tu - obiecał delikatnie muskając ustami moje czoło. To urocze, że chciał tu zostać ze względu na mnie. 

- To teraz ja zadaje pytanie. Długo tu mieszkasz? - spytał na co niepewnie się uśmiechnęłam.

- 3 miesiące. Ile miałeś dziewczyn? - chwilę się zastanowił.

- 4 razem z tobą - odparł. - Lubisz chodzić do kina?

- Zależy na co - mruknęłam, a właśnie wtedy nagle telefon chłopaka zawibrował. Wyciągnął go z kieszeni i sprawdził wiadomość.

- Muszę już iść - powiedział drapiąc się po karku. - Chodź, odprowadzę Cię.

- Pójdę sama, to niedaleko.

- Na pewno? - spytał.

- Tak - pocałował mnie w policzek i poszedł, a ja przez następne kilka minut siedziałam na tej ławce i patrzyłam w niebo, ale jak zwykle ktoś musiał mi przeszkodzić, a mianowicie mój telefon. Odebrałam.

- Cześć, mała - powiedziała dziewczyna po drugiej stronie słuchawki.

- Co tam? - spytałam od razu.

- Dzisiaj nie wrócę na noc, wpadnę rano po książki - poinformowała.

- Oki, pozdrów Willa. Miłych wrażeń - powiedziałam cicho prychając pod nosem. Wyglądało, więc na to, że dzisiaj cały dom był tylko dla mnie, ale co mi po tym, jak jutro szkoła, a ja nie miałam już ochoty na żadne towarzystwo?

Postanowiłam, że posiedzę sobie tu jeszcze, bo mimo tego, że było już po 20 to i tak było jeszcze w miarę ciepło.

Na niebie można było już zauważyć gwiazdy, które idealnie wyglądały na czarnym tle. Uwielbiałam, gdy wokół mnie była cisza, a wszystko wyglądało tak pięknie. Jeszcze długo siedziałam na tej ławce przyglądając się gwiazdom, aż zrobiło się za zimno na mój dzisiejszy strój, a jakoś nie miałam ochoty być chora, więc powoli ruszyłam do domu. Lampy oświetlały chodnik.

Gdy w końcu weszłam do domu, ściągnęłam buty i odłożyłam w przedpokoju, a klucze rzuciłam na stół w jadalni. Po chwili rzuciłam się na kanapę i włączyłam jakiś film. Nawet nie wiedziałam jaki. Po niedługim czasie znudził mi się, więc poszłam do łazienki, gdzie zmyłam makijaż i wzięłam prysznic. Zaraz po tym jak się ubrałam, położyłam się do łóżka, a już po chwili zasnęłam.

-----------------------------------------------------------Cześć!
Znalazłam troche czasu, więc napisałam. Rozdziały będą pojawiać się nieregularnie, ale będę starać się wstawiać raz w tygodniu. Miłego dzionka <3

PS. Odpowiada wam długość rozdziałów? ;D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro