108. Wszystko pamiętam

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Perspektywa Nate'a

Powoli otworzyłem oczy, po czym je przetarłem. Spojrzałem na dziewczynę leżącą na mojej piersi i od razu się uśmiechnąłem. Jakiś czas tak leżałem, przytulając ją do siebie aż w końcu pocałowałem ją w czubek głowy i delikatnie z siebie zsunąłem. Przykryłem ją szczelnie kołdrą, wyjąłem z szafy szarą koszulkę i jasne jeansy. Wziąłem szybki prysznic, ubrałem się i uczesałem włosy. Mijając pokój pocałowałem dziewczynę w policzek, po czym przywitałem się z Richard'em - nowym ochroniarzem, który już siedział w salonie. Zrobiłem sobie śniadanie, a potem jeszcze zadzwoniłem do George'a spytać o jego stan, a gdy okazało się, że nic mu nie jest, uśmiechnąłem się i podziękowałem za to, że uratował Kate. Bałem się nawet pomyśleć o tym co by się stało, gdyby go nie było.

15 minut później przyszedł Ivo, który od razu zaczął o wszystko wypytywać. Poprosiłem Richarda, aby poszedł do swojego pokoju, abym mógł na spokojnie pogadać z przyjacielem. Opowiedziałem mu całą historię, na co ten ze zdziwienia otworzył szeroko oczy. Potem uniósł brew, robiąc skupioną minę.

- Jak to w ciąży? - spytał.

- Z tej całej historii tylko to Ci się udało wyłapać? - prychnąłem, po czym zająłem się robieniem śniadania dla dziewczyny. Została nam jakaś godzina, abyśmy zdążyli dojechać na 11 na komisariat. Postawiłem, więc na jajecznicę jako, że nie chciałem marnować zbyt wiele czasu, a kucharzem też nie byłem świetnym i nie chciałem już niczego spalić.

Spojrzałem na chłopaka, po czym wywróciłem oczami.

No jasne, bo ten wątek najważniejszy.

- Nie wiem, przespała się z kimś i zwala to na mnie - westchnąłem niezadowolony. Miałem już i tak dość sporo na głowie, a jeszcze ta sobie wymyśliła, że jest w ciąży i to jeszcze ze mną.

- Jesteś pewien, że to nie Twoje dziecko? - oparł się biodrami o blat, gdy ja zająłem się podgrzewaniem margaryny na patelni.

- Dzieci nie biorą się z powietrza - stwierdziłem oczywisty fakt.

- Byłeś pijany i mówiłeś, że urwał Ci się film - przypomniał. Zacisnąłem usta. To prawda, że urwał mi się film, ale to jeszcze niczego nie znaczyło. Poza tym nie mógłbym być aż tak pijany, żeby ją tknąć.

Co jeśli między nami jednak do czegoś doszło, a ja nawet tego nie pamiętam?

- Przecież nie mógłbym.. - mówiłem niepewnie. - Nie tknąłbym jej - powiedziałem pewnie.

- Wiem, że kochasz Kate i na trzeźwo byś na pewno nikogo innego nie tknął, ale nie byłeś w najlepszym stanie i jeszcze pijany.. - przymknąłem oczy, zaciskając dłoń na rączce od patelni.

Nie zrobiłbym tego, prawda?

Jak cholera bałem się odpowiedzi. Nie wiedziałem co o tym wszystkim myśleć. Przecież byłbym idiotą, gdybym zdradził Kate. Nawet po pijaku i w takim stanie psychicznym. Przecież nie byłbym na tyle głupi.

- Kate wie, że nie pamiętasz kilku godzin ani nawet tego jak znalazłeś się w domu? - spytał, unosząc brew. Jasne, że nie wiedziała. Mi samemu wypadło to z głowy. Byłem tak pewny, że Lucy kłamie, że nie wziąłem pod uwagę tego, że to mogło być prawdą. - Myślę, że już wie - stwierdził, na co od razu się odwróciłem zauważając dziewczynę z szeroko otwartymi oczami. - Dokończę tą jajecznicę, a wy porozmawiajcie - powiedział, przesuwając mnie i zajmując moje miejsce. Nie wiedziałem co zrobić albo co powiedzieć. Bałem się, że odejdzie.

Podszedłem do niej, po czym wziąłem na ręce przez co kule upadły, a wtedy od razu do salonu wpadł Richard. Zignorowałem go i wniosłem dziewczynę do sypialni. Musieliśmy porozmawiać i to szczerze.

Posadziłem dziewczynę na łóżku, a sam przed nią kucnąłem, delikatnie gładząc jej kolano.

- Skarbie..

- Nie mogłeś mi po prostu powiedzieć? - spytała z wyrzutem.

- Sam o tym kompletnie zapomniałem - powiedziałem. - Mimo wszystko nie sądzę, abym mógł zrobić coś takiego. Jeśli naprawdę jest w ciąży to jestem prawie pewien, że nie ze mną - uśmiechnąłem się minimalnie. Nie byłem w stanie nawet pomyśleć o tym, że mógłbym zdradzić Kate. Jasne, byłem wtedy załamany, ale aż tak to mnie raczej nie posrało. Naprawdę musiałbym być super zdesperowany, żeby jeszcze ją tknąć.

- Nie wiem co o tym myśleć - przyznała. - Nie mogę przez te 9 miesięcy się zastanawiać czy to Twoje dziecko czy nie - westchnęła, zakrywając twarz dłońmi.

- Skarbie - szepnąłem, zabierając jej dłonie. - Sprawdzimy to szybciej. Po powrocie z komisariatu możemy pojechać do tego baru i spytać się jakiegoś barmana czy kogoś co tam się działo - uśmiechnąłem się do dziewczyny, która wyraźnie odetchnęła z ulgą.

- Dziękuję - oplotła dłonie wokół mojej szyi, po czym przytuliła mnie do siebie. Pocałowałem ją w czoło i delikatnie przytuliłem do siebie. Zaciągnąłem się jej zapachem, od razu czując jak na moje usta wpływa uśmiech.

- Śniadanie gotowe - krzyknął z kuchni Ivo.

- Chodźmy - wziąłem dziewczynę na ręce i ruszyłem do kuchni.

- Sama mogę iść - stwierdziła, krzyżując ramiona na piersi.

- Wiem, wiem - zapewniłem, całując ją w czoło. Otworzyłem drzwi od sypialni, po czym ruszyłem do stołu i posadziłem dziewczynę na krześle. - Smacznego - pocałowałem ją w czubek głowy. - Naleje wody do wanny - poinformowałem, po czym ruszyłem do pokoju kątem oka zauważając jak Ivo rozmawia z kimś przez telefon.

***

- Dzień dobry, świetnie, że już państwo są - powiedział policjant, na co tylko kiwnąłem do niego głową. Chciałem się stąd wyrwać. Nie lubiłem tego miejsca. Głównie ze względu na złe wspomnienia. Zajęliśmy miejsca naprzeciwko mężczyzny. Przy wejściu do pokoju zatrzymał się Richard, cały czas obserwując sytuację wokół nas i tego kto przechodził obok niego. - Chciałbym najpierw poinformować, że napastnicy nadal przebywają w szpitalu. Dzisiaj rano odzyskali przytomność dzięki czemu mogliśmy ich przesłuchać. Początkowo żaden z nich nie chciał nic wyjawić, ale po godzinie jeden z nich zgodził się współpracować. Mamy już pewnych podejrzanych, ale ważne też byłyby Pani zeznania - zerknął na Kate. - A najlepiej rozpoznanie - ułożył dłonie w piramidkę i położył na biurku. 

- Nadal niczego nie pamiętam - wywróciła oczami, krzyżując dłonie na piersi. Boże, jak ja za tym tęskniłem.

- Zdaje sobie z tego sprawę, ale może jednak podczas okazania przypomni sobie coś Pani? - chociaż to było pytanie, miałem wrażenie, że nie mogliśmy odmówić. 

- Jak sobie chcecie - wywróciła oczami. Uśmiechnąłem się pod nosem. Naprawdę mi tego brakowało.

- Jesteś pewna? - spytałem. 

- Przecież nic mi się nie stanie - wzruszyła ramionami. 

- Proszę za mną - wstał, po czym ruszył do korytarza. Dziewczyna złapała za kule, które wcześniej oparła o krzesło i ruszyła za mężczyzną. Ja natomiast cały czas szedłem za nią, abym mógł ją złapać, gdyby upadła. Wolałem ją mieć w swoich ramionach, ale tym razem postawiła na swoim i zagroziła, że jak nie odpuszczę to się poważnie zdenerwuje. Oczywiście wyszła z tego mała sprzeczka i w końcu zeszliśmy na kompromis, że w miejscach publicznych sama będzie chodzić, a ewentualnie ja mogę jej w domu pomagać i na schodach. Nie było opcji, abym się zgodził, żeby sama schodziła ze schodów. 

- Na pewno nie chcesz, żebym Ci pomógł? - spytałem zauważając, że było jej ciężko. Za nami podążył Richard, jednak po jego skupieniu na sytuacji wokół nas mogłem wnioskować, że nawet przez myśl mu nie przeszło, aby podsłuchał o czym rozmawialiśmy.

- Nie - odparła ewidentnie zmotywowana do dalszej drogi. Nie miałem pojęcia dlaczego tak bardzo upierała się choć widziałem, że było jej ciężko. Przez to wszystko zacząłem myśleć czy wszystko było dobrze między nami. Nie było idealnie, bo przecież Lucy sobie coś ubzdurała, ale czy było aż tak źle, że nie chciała, abym jej chociaż pomógł? 

- Wszystko dobrze między nami? - spytałem, marszcząc brwi. Jasne, że to nie było najlepsze miejsce na tego typu rozmowy, ale musiałem wiedzieć. Po tym wszystkim każda chwila z nią wydawała się jakby mogła być już ostatnią i nie chciałem marnować czasu na domysły. 

- Co to za pytanie? Oczywiście, że tak - uśmiechnęła się. - Po prostu nie chcę, żebyś traktował mnie jak dziecko. Sama umiem o siebie zadbać - przytaknąłem głową w pełni rozumiejąc o czym mówiła, ale czy to naprawdę było takie dziwne, że się martwiłem i nie chciałem, aby się przemęczała? Chciałem jej pomóc, ale uznałem, że skoro na razie jej nie potrzebowała to poczekam aż sama się na to zgodzi. Nie chciałem naciskać. 

Po chwili weszliśmy do pomieszczenia, a Richard został na zewnątrz. Pokój był pusty, jednak w jednej ze ścian była ciemna szyba, za którą był inny pokój. Kate oparła głowę na mojej piersi ciężej oddychając. Zdecydowanie była zmęczona. Objąłem ją ramieniem, całując w czubek głowy. Zabrałem jedną kulę od niej, aby było jej wygodniej. 

- Wszystko dobrze? - spytałem, przyglądając się jej twarzy. Przytaknęła głową, po czym pocałowała mnie w policzek. 

- Dobrze, a więc za moment wejdzie do pokoju naprzeciwko czterech mężczyzn. Proszę się nie martwić, nie będą nas stąd widzieć - zapewnił. - Jeśli rozpozna Pani jakiegoś proszę podać numer - dziewczyna przytaknęła głową. - Możemy zaczynać? - spytał, spoglądając na Kate. Pokiwała twierdząco głową. - Wpuśćcie ich - powiedział przez krótkofalówkę. Po chwili do pomieszczenia weszło czterech mężczyzn. Każdy z nich trzymał tabliczkę z numerem. Ja nie widziałem w nich nic szczególnego i byłem pewien, że żadnego z nich nie widziałem nigdy na oczy. Natomiast Kate w skupieniu przyglądała się facetowi z numerem 3. Wyglądała jakby się nad czymś zastanawiała, ale nie wiedziałem nad czym konkretnie. Nagle cała pobladła, a jej twarz się wykrzywiła w strachu. 

- Trójka - szepnęła słabo. Nie wiedziałem co zrobić. Zauważyłem, że ledwo trzymała się na nogach, więc po prostu ignorując naszą wcześniejszą rozmowę wziąłem ją na ręce, przez co kule wolno opadły na ziemię robiąc sporego hałasu przez echo, które powstało w pokoju. Dosłownie sekundę później do pokoju wpadł Richard, od razu rozglądając się po pokoju. 

- Wszystko dobrze? - spytał, przyglądając się policjantowi jakby się zastanawiał czy on coś nam zrobił. 

- Tak. Weź, proszę kule - powiedziałem, na co bez słowa wykonał moje polecenie i niepewnie wyszedł na zewnątrz. Ja też nie miałem zamiaru tu zostać. Kate zdecydowanie potrzebowała odpoczynku i świeżego powietrza. 

- Proszę zaczekać - zaprotestował policjant, gdy zauważył, że zmierzałem już do wyjścia. 

- Kpisz sobie? - warknąłem kompletnie go ignorując. Wyszedłem z pokoju, czując jak Kate zadrżała w moich ramionach, a potem wtuliła twarz w moją pierś. - Jestem tutaj - zapewniłem, całując ją w czubek głowy. Podszedłem do otwartego okna i usiadłem przy nim na parapecie, aby dziewczyna mogła nabrać świeżego powietrza. Zacząłem głaskać ją po plecach, aby pomóc jej się uspokoić, bo czułem jak cała drżała ze strachu. 

- Pamiętam - szepnęła cicho. - Wszystko pamiętam - powtórzyła, przełykając głośno ślinę. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro