118. Będę tatą

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie wiedziałam już ile czasu minęło. Ledwo potrafiłam zrozumieć to co się działo wokół mnie. Jedyne co do mnie dotarło to to, że ojciec i Sarah już wiedzieli. Ta druga usiadła przy mnie i przytuliła do siebie. Matt z pewnością się ucieszył, bo już miał całą koszulkę zasmarkaną.

- Wróci - powiedział Marc na co uniosłam na niego wzrok po czym pociągnęłam nosem.

Nie wróci.

- Gdyby miał wrócić to już by to zrobił - skwitowałam znowu zanosząc się płaczem.

- On siedział przy Tobie trzy miesiące i ani razu nie zwątpił w to, że się obudzisz, a teraz miałby Cię zostawić, bo nosisz jego dziecko? Nie wierzę w to - pokręcił głową. Zacisnęłam dłonie na koszulce przyjaciółki i wtuliłam twarz w jej klatkę piersiową.

Nie wróci.

Jestem w ciąży.

Za jakieś 9 miesięcy zostanę matką. Samotną.

Świetnie się zapowiadało. Byłam w stanie przeżyć to, że jestem w ciąży, ale nie to, że mnie zostawił. Nie mogłam sobie wyobrazić tego, że miałabym już go więcej nie zobaczyć, nie przytulić się, nie pocałować, nie obudzić w jego ramionach albo zasnąć i już nigdy nie powiedzieć jak bardzo go kocham. Wydawało się to abstrakcyjne, a jednak było realne. Wszystko we mnie uderzyło i naprawdę już miałam wszystko gdzieś. Chciałam go chociaż zobaczyć.

Jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki pojawił się w drzwiach. Stał tam z bukietem kwiatów w ręce. Ze zdziwienia otworzyłam delikatnie usta. Przez chwilę zastanawiałam się czy to nie sen. Błagałam, żeby nie.

- Zostawmy ich - odezwał się Marc, a wtedy wszyscy opuścili salę. Zauważyłam jeszcze jak każdy, gdy koło niego przechodził to mówił mu coś po cichu.

Z pewnością wyglądałam fatalnie. Chłopak niepewnie do mnie podszedł i położył kwiaty na szafce nocnej.

- Przepraszam, że wyszedłem - powiedział spokojnie, ale jego głos drżał. - Nie powinienem był Cię zostawiać - niepewnie złapał moją dłoń i złożył na niej pocałunek.

- To nie ważne, najważniejsze, że już jesteś - szepnęłam po czym szybko odchrząknęłam, bo po tak długotrwałym płaczu mój głos się zmienił.

- Nie Kate, ja nie powinienem był wcale stąd wychodzić, wybacz mi - niepewnie wyciągnął dłoń do mojego policzka po czym wytarł kciukiem łzy, które wciąż wypływały. Teraz chyba leciały ze szczęścia, bo wrócił.

Wrócił.

- Nie mam czego - ścisnęłam jego dłoń. Zapanowała chwila ciszy podczas której obserwowałam jego twarz.

- Co o tym sądzisz? - spytał niepewnie. Moje brwi powędrowały do góry. To brzmiało jakby zaraz miał powiedzieć: usuń to dziecko. Jasne, nie byłam gotowa i nie chciałam dziecka w tym wieku, ale nigdy bym go nie usunęła. Prędzej bym je oddała czy coś.

- Chyba nie oczekujesz, że je usunę? - spytałam czując jak mój głos drży.

- Nie, oczywiście, że nie - szybko zaprotestował. - Chcę wiedzieć jak się czujesz z tym? - jego usta przykrył mały uśmiech. Przez chwilę mu się przyglądałam aż w końcu odparłam.

- Źle, nie jestem na to gotowa - przyznałam szczerze. - A ty? - czekałam teraz na słowa, które mnie kompletnie załamią. Na coś w stylu: nie chcę tego dziecka.

- Całkiem nieźle. Jestem w mega szoku, ale cieszę się - ponownie pocałował moją dłoń, gdy moje brwi znów poleciały do góry.

- Co? Serio? - pytałam mrugając szybko oczami.

- Oczywiście. Fakt, że nie rozmawialiśmy wcale o dzieciach i nawet nie wiem czy ich chcesz, ale ja chcę tego - zapanowała chwila ciszy. Chłopak przyglądał mi się aż w końcu uśmiechnął się naprawdę szeroko po czym szepnął z niedowierzaniem - Zostanę tatą - pocałował moją dłoń. - Będę tatą - powiedział już głośniej i to z taką radością, że coraz bardziej zaczynałam sądzić, że to sen. W następnej chwili podwinął trochę moją koszulkę po czym zaczął mówić do brzucha. Moją minę musiało teraz wszystko przebić. To było ostatnim czego się spodziewałam. Mimo tego wszystkiego czułam łzy szczęścia spływające po moich policzkach.

Ucieszył się.

ON SIĘ UCIESZYŁ!

Nie mogłam w to uwierzyć.

Na koniec przemowy, która była przeurocza pocałował mnie w brzuch po czym nasunął koszulkę i nachylił się nade mną, i pocałował w usta.

- Będę tatą - szepnął szczęśliwy. Usiadł obok mnie po czym zaczął mnie całować po szczęce, policzkach, nosie i czole. Jedną dłoń położył na moim brzuchu i zaczął go delikatnie masować. - Będę tatą - powtórzył już chyba po raz dziesiąty. Nie mogłam uwierzyć w to, że tak łatwo to przyjął do wiadomości i tak dobrze. Był trochę starszy i może już o tym myślał? Nie wiedziałam, ale cieszył się, a to chyba było najważniejsze.

Chwilę później do sali weszła kobieta i to chyba była ta ginekolog. Gdy pierwszy raz ją widziałam to miałam tak rozmazany wzrok, że z tamtego czasu już niczego nie byłam pewna. Sekundę później do sali weszła Sarah, Marc i Matt. Stanęli z boku wpatrując się w nas z uśmiechem.

- Dzień dobry, jestem Grace Davies i jestem ginekologiem. Pozwolisz mi się zbadać? - spytała na co niepewnie przytaknęłam. Podsunęła sobie jakąś maszynę, której wcześniej nie zauważyłam i posmarowała mi czymś brzuch. Przyłożyła mi do brzucha aparat USG po czym zaczęła nim jeździć. Patrzyłam na twarz Nate'a, której wzrok był wbity w obraz na monitorze. Tak, on zdecydowanie się cieszył. Ta jego fascynacja i szczęście malujące się na twarzy nie pozostawiały żadnych złudzeń.

Cieszyłam się widząc go takiego szczęśliwego. Mając go obok czułam, że damy radę. Razem byliśmy niezwyciężeni.

- To koniec drugiego tygodnia, z dzieckiem wszystko w porządku - usłyszałam obok siebie głos kobiety, więc spojrzałam w jej kierunku. - Wypiszę Pani zalecenia i terminy następnych wizyt. Proszę odpoczywać - powiedziała po czym odsunęła urządzenie, a po chwili wyszła.

- No w końcu mogę pogratulować - krzyknęła Sarah, która szybko podeszła przytulając mnie do siebie. Odsunęła się po czym szeroko uśmiechnęła. - Nasze dzieci będą w tym samym wieku - zapiszczała. - Ja Ci mówię, to będą przyjaciółki na całe życie - zakłaskała w dłonie.

- No gratuluję, zołzo - uśmiechnął się Matt, który też podszedł i mnie przytulił. - Jakby co to ja zaklepuje miano najlepszego wujka - wyszczerzył zęby odsuwając się. Zaśmiałam się cicho.

- Oczywiście - sarknęłam. Spojrzałam na ojca, który zdecydowanie nie był zadowolony.

- Nie wiem co mam powiedzieć - odezwał się. - Nie planowałem zostać dziadkiem w tak młodym wieku - wyszczerzył zęby. - Jak ją zostawisz to obiecuję, że Cię wykastruje - pogroził palcem w kierunku Nate'a.

- Nigdzie się nie wybieram - pocałował mnie w skroń po czym wyszeptał - Kocham Cię

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro