122. Co się dzieje, mała?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jęknęłam przeciągle słysząc ten cholerny budzik. Miałam ochotę go roztrzaskać. Chciałam go wyłączyć, ale powstrzymała mnie przed tym dłoń przeze mnie przepleciona. Westchnęłam. Próbowałam się wyrwać, ale w rezultacie zostałam bardziej przysunięta.

- Hej - szepnął odsuwając na bok moje włosy po czym musnął ustami moją szyję.

- Nate, budzik - burknęłam. Już mnie głowa zaczynała boleć przez co naprawdę zaczynałam się denerwować. Chłopak westchnął wyraźnie niezadowolony jednak wyciągnął dłoń w kierunku telefonu i szybko wyłączył budzik. Obkręciłam głowę w jego kierunku po czym uśmiechnęłam się niewinnie. - Hej, skarbie - musnęłam jego usta na co się cicho zaśmiał.

- Tak szybko to Ci się jeszcze humorki nie zmieniały - odparł całując mnie w nos.

- Przyzwyczajaj się - skwitowałam próbując się podnieść jednak chłopak ponownie przycisnął mnie ramieniem do siebie po czym uśmiechnął się całując mnie we włosy. - Nate.. Muszę wstać - westchnęłam. Ostatnim czego chciałam to wychodzić z jego ciepłych ramion, ale wiedziałam, że musiałam. Nie miałam ochoty na kolejne kazanie o tym, że znowu się spóźniłam, a tym bardziej nie chciałam, aby Nate się spóźnił.

Jak na złość pocałował mnie w ramię, szyję, a potem w policzek.

- Daj się nacieszyć - mruknął przysuwając mnie do siebie jeszcze bliżej.

- Nate, spóźnisz się do pracy - westchnęłam próbując się wydostać.

- Jestem szefem to mogę - skwitował całując mnie w czubek głowy. Westchnęłam. Mimo tego czułam się naprawdę dobrze i nie chciałam nigdzie iść.

- Nie chcę, żebyś znowu przeze mnie się spóźniał - skwitowałam podnosząc wzrok na jego twarz.

- To nie twoja wina - zaprzeczył szybko. - To moja decyzja, a nikomu nic się nie stanie jak się 10 minut spóźnię - uśmiechnął się. - Wolę być przy Tobie niż siedzieć za biurkiem - czułam jak się rumienię. - To znacznie lepsze - dodał jeszcze bardziej mnie zawstydzając. Serce mi miękło od jego słów. - Nie ma nic ważniejszego od Ciebie - powiedział to tak poważnie, a zarazem tak czule, że dreszcze mnie przeszły po plecach.

Czy to w ogóle możliwe, aby się w nim nie zakochać?

- Nate, zawstydzasz mnie - pacnęłam go w ramię na co się cicho zaśmiał.

- Wyglądasz uroczo, kiedy się rumienisz - uśmiechnął się po czym pocałował mnie w czoło.

Czy to możliwe, aby przy nim się nie rumienić?

- Nie potrafię zliczyć ile razy już mi to mówiłeś - pocałowałam go w policzek.

- I będę do końca życia powtarzać - szepnął. Poczułam nie opisaną ekscytację i szczęście, bo powiedział to. Powiedział, że chce spędzić ze mną całe życie. No niby oświadczając się powiedział to samo, ale cholernie dobrze było to usłyszeć ponownie. Nigdy nie sądziłam, że spotka mnie coś takiego, że ja spotkam kogoś takiego. To było cudowne. W końcu czułam, że wszystko zaczyna się układać. W tym wszystkim nie pasowało mi tylko to, że już za niecałe 9 miesięcy miałam urodzić dziecko, no ale cóż, stało się i już nic nie mogłam na to poradzić. W końcu z pewnością się do tego przyzwyczaję, ale potrzebowałam czasu. Narazie miałam zamiar cieszyć się tym, że nie miałam jeszcze większych dolegliwości ani wielkiego brzucha.

- Nate jesteś naprawdę przeuroczy i wolałabym nigdy nie wstawać, ale muszę się naszykować do szkoły - skwitowałam patrząc na niego z uniesioną brwią. Westchnął wywracając oczami. To chyba przejął po mnie.

- Nie tego się spodziewałem - zaśmiałam się cicho. Chłopak pocałował mnie po czym puścił dzięki czemu mogłam się w końcu podnieść. Uśmiechnęłam się ruszając do łazienki.

- Wiesz.. zawsze możesz do mnie dołączyć - odparłam patrząc na niego przez ramię. Uśmiechnęłam się zauważając jak oblizuje usta. Przeżuciłam koszulkę przez głowę po czym weszłam do pomieszczenia.

***

Oczywiście, gdy tylko weszłam do sali stałam się sensacją numer jeden jednak najwyraźniej nie było to spowodowane moim spóźnieniem, a tym, że się zaręczyłam. Wywróciłam oczami. Uniosłam dłoń w kierunku klasy.

- Fajny, co? - uśmiechnęłam się kpiąco po czym szybko usiadłam w ławce. Nauczycielka spojrzała na mnie z zaskoczeniem jednak nie skomentowała tego i szybko wróciła do lekcji.

Jak się potem okazało po szkole zaczęła chodzić plotka, że jestem w ciąży. Byłam wściekła. Co za pacan im to powiedział?

Szybkim krokiem ruszyłam w kierunku sali matematycznej, aby rozliczyć się z Matt'em. Miałam ochotę go rozgnieść. Chyba sama miałam prawo zadecydować czy inni się dowiedzą czy nie! Zresztą co ich obchodziło moje życie?

- Matt, kretynie! - krzyknęłam, gdy tylko zauważyłam przyjaciela. Stał na końcu korytarza, ale i tak mnie usłyszał, i z pewnością widział moją wściekłą minę.

- Oho, co jest? - spytał, gdy stanęłam przed nim. Miałam ochotę zawlec go za łachy i stłuc na miazgę.

- Jeszcze się głupio pytasz? - syknęłam jednak szybko się opamiętałam zauważając, że byliśmy w centrum uwagi. Jak narazie to była tylko plotka, a ja nie miałam zamiaru jej w tym momencie potwierdzać. Zrzuciłam plecak na ziemię po czym złapałam chłopaka za rękę, a po chwili weszliśmy do otwartej sali - Wypieprzać - syknęłam do dziewczyn siedzących w ławkach. Szybko opuściły salę. Richard zamknął za nimi drzwi i stanął w koncie pokoju. Nie miałam nic przeciwko temu, aby on słyszał to co miałam chłopakowi do powiedzenia, bo i tak on wiedział zresztą wiedziałam, że jeśli ktoś chciałby tu wejść to od razu by się go pozbył.

- Co się dzieje, mała? - spytał unosząc brew.

- Nie miałeś prawa im mówić, że jestem w ciąży! - syknęłam na co chłopak zrobił zaskoczoną minę.

- Myślisz, że to ja wygadałem? Aż tak mi nie ufasz? - zacisnął zęby.

- Ufam Ci, ale jesteś matołem - prychnął po czym przyjął poważną minę.

- To nie ja wygadałem i nie sądzę, aby ktokolwiek - stwierdził krzyżując ramiona na piersi.

- Co? To niby skąd wiedzą? - wywróciłam oczami.

- Oj no pomyśl. Masz 18 lat i chłopaka, z którym spotykasz się raptem pół roku. I nagle on Ci się oświadcza, nie byłoby to dla Ciebie podejrzane? - zmarszczyłam brwi. To miało sens. - To tylko głupia plotka, nie ma się co przejmować tym bardziej, że jest prawdziwa - uśmiechnął się szeroko po czym podszedł bliżej. - Jak się czuje bobo? - spytał na co się głośno zaśmiałam.

- Ale ty głupi jesteś - prychnęłam przytulając się do niego. Chłopak zaśmiał się całując mnie w czubek głowy. Szybko objął mnie ramionami.

- Widzę, że już Ci lepiej - uśmiechnął się odsuwając ode mnie.

- Bo mnie rośmieszasz tym swoim bobo - prychnęłam uderzając go w ramię. - I bobo czuje się dobrze - dodałam ruszając do wyjścia z sali.

- Ej no zaczekaj - krzyknął biegnąc za mną. Gdy mnie dogonił położył ramię na moich po czym szeroko się uśmiechnął. - Jak Ci poszedł sprawdzian z biolki? - spytał.

- Chyba git, pozwoliła mi zostać jeszcze na przerwie i idiotce telefon zadzwonił, i wyszła to se ściągnęłam - uśmiechnęłam się szeroko.

- No co ty? Serio wyszła? - prychnął. - Czasami dziwi mnie jej głupota - uśmiechnął się do mnie. - A spytać zapomniałem, dowiedziałaś się czegoś o Justinie? - spytał, gdy razem usiedliśmy na ławce pod salą. Złapałam za plecak po czym wyjęłam z niego butelkę wody. Pokiwałam głową przechylając butelkę do ust. Zauważając zaciekawioną minę Matta na co  specjalnie zaczęłam pić wolniej. W końcu chłopak zrobił się poirytowany i wyrwał mi butelkę. - Starczy Ci już - zaśmiałam się uderzając go w ramię.

- Mogłam się zalać, idioto! - krzyknęłam rozbawiona. Chłopak się uśmiechnął po czym wzruszył ramionami.

- Biedactwo - prychnął. - No powiedz już - zmrużyłam oczy, gdy napił się z mojej butelki.

- Ej, jest moja! - krzyknęłam zabierając mu ją. Zalał się na co zrobił poirytowaną minę, a przynajmniej starał się, aby tak to wyglądało, bo szybko się zaśmiał. - Biedactwo - próbowałam naśladować jego głos na co jeszcze głośniej zaczął się śmiać. Chwilę później zadzwonił dzwonek, a wtedy oboje weszliśmy do klasy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro