135. Cześć aniołku

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Kurwaaaaa! - krzyknęłam, gdy poczułam kolejny skurcz.

- Już prawie jesteśmy - powiedział chaotycznie Nate.

- Nienawidzę Cię - syknęłam zaciskając dłonie na siedzeniu. Krzyknęłam, gdy znowu poczułam skurcz.

- Wdech, wydech - instruował mnie robiąc to co mówił. Chcąc nie chcąc wykonałam jego radę jednak niewiele to pomogło. Miałam wrażenie jakby coś mnie rozrywało od środka. Myślałam, że zwariuje. Takiego bólu to jeszcze chyba nie czułam. Wcześniej myślałam raczej o tym co będzie po porodzie i nie wzięłam pod uwagę tego, że to będzie tak boleć. Miałam ochotę krzyczeć i bić we wszystko co popadnie. Po prostu wyrzyć się, aby choć na chwilę zapomnieć o tym bólu.

Kilka minut później dojechaliśmy na miejsce, a wtedy chłopak szybko otworzył drzwi z mojej strony i wziął mnie na ręce, a potem pędem ruszył do wejścia do szpitala. Cały czas mocno zaciskałam zęby i pięści na koszuli chłopaka.

Lekarz szybko mnie przyjął i od razu zaprowadził na salę porodową. Nate delikatnie położył mnie na łóżku, a lekarz zajął się badaniem. Gdy w końcu dotarło do niego, że zaraz naprawdę urodzę, pogonił pielęgniarki, aby mnie przygotowały. Oddychałam ciężko i szybko. Już w tym momencie byłam wykończona i jedyne na co miałam ochotę to sen.

- Wszystko będzie dobrze - ścisnął moją dłoń po czym pocałował jej wierzch. - Już niedługo to się skończy i odpoczniesz - zapewnił delikatnie gładząc kciukiem moją rękę. Krzyknęłam mocno zaciskając dłoń na jego, gdy nadszedł kolejny skurcz. Tym razem jeszcze mocniejszy niż wcześniej. Nie wiedziałam już czy dam radę. Jeszcze nawet się dobrze nie zaczęło, a ja już miałam dość i byłam naprawdę wykończona. Syknęłam odwracając głowę od strony po której stał Nate. Nie chciałam, żeby znowu widział mnie tak słabą. - Hej, jestem tu - dotknął dłonią mojego policzka po czym delikatnie go pogłaskał. - Dasz radę, skarbie. Wiem jaka jesteś silna - przekręciłam na niego wzrok po czym niepewnie spojrzałam w jego kierunku.

Naprawdę tak uważa?

Przesunęłam wzrokiem po jego twarzy doszukując się czegokolwiek, ale widziałam jedynie jego szeroki uśmiech. Patrzyłam w jego oczy i nagle jakby cały świat przestał mieć znaczenie, wszystkie złe emocje opuściły moje ciało i został tylko spokój.

Do rzeczywistości przywołał mnie dopiero głos lekarza:

- Zaczynamy - poinformował po czym uśmiechnął się zapewne po to, aby mnie w jakiś sposób uspokoić, ale nijak mu to wyszło. Wciąż miałam ochotę się poćwiartać. Odetchnęłam głęboko.

Tyle przeżyłam, że to chyba też wytrzymam.

- Proszę przeć, gdy powiem - mówił niby spokojnie, ale głos mu się odrobinę trząsł. Nate mocniej ścisnął moją dłoń czym zaraz mu się odwdzięczyłam, gdy tylko poczułam kolejny skurcz. - Przyj! - krzyknął lekarz, a wtedy od razu wykonałam jego polecenie. Krzyczałam z bólu mocno ściskając dłoń Nate'a. Jak przez mgłę docierały do mnie jego słowa. Jedyne na co zwracałam uwagę to głos lekarza, który mówił mi co robić. Miałam wrażenie, że to się ciągnęło w nieskończoność aż w końcu usłyszałam płacz dziecka. Oczy Nate'a się zaświeciły i widziałam już jak chciał się odsunąć jednak mimo tego nie puścił mojej dłoni, i patrzył ze łzami w oczach na naszą córeczkę. Chwilę później podeszła do nas pielęgniarka i podała mi dziecko. Wpatrywałam się w nią jak zaczarowana nawet na sekundę nie odwracając wzroku. Delikatnie przesunęłam palcem po jej policzku zauważając jak się uśmiecha.

Ma najpiękniejszy uśmiech na świecie.

- Cześć aniołku - uśmiechnął się przez łzy chłopak. To był pierwszy raz, gdy widziałam łzy w jego oczach. - To ja, twój tata - pocałował ją delikatnie w czółko. - Nigdy nie pozwolę, aby stała Ci się jakakolwiek krzywda - obiecał wpatrując się w nią jak w obrazek.

- Weźmiesz ją? - spytałam już czując jak mi się oczy zamykają. Byłam wykończona. Przez moment patrzył niepewnie aż w końcu przytaknął głową i wziął ją na ręce. W tym momencie widząc nasze dziecko w jego ramionach wiedziałam, że to najpiękniejszy widok jaki do tej pory widziałam. - Kocham Cię

- Ja Ciebie też, skarbie, was oboje - uśmiechnął się do swojej córki.

- Jak chcą państwo nazwać córeczkę? - spytała pielęgniarka wypełniając papiery. Uśmiechneliśmy się do siebie z Nate'em, a potem chłopak wypowiedział imię, które ustaliliśmy.

- Victoria - odparł z szerokim uśmiechem. Kobieta przytaknęła po czym odsunęła się i zajęła dalszym wypełnianiem papierów.

- Teraz się wyśpij - uśmiechnął się do mnie - Zaopiekuje się wami - obiecał. Zanim zamknęłam oczy, ostatnim co zobaczyłam to jego szeroki uśmiech.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro