22. Którzy to?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziłam się przez mocne szturchnięcie. Uchyliłam lekko powieki, a wtedy zauważyłam, że obok mnie stała Emily.

- W końcu się obudziłaś! - jęknęła z ulgą - zmarnowałam przez Ciebie 3 minuty przerwy - powiedziała z wyrzutem i skrzyżowała ramiona na piersi. Wypięłam jej język.

- Nie marudź tak - jęknęłam i niechętnie podniosłam się z ławki. Gdy tylko uniosłam głowę do moich oczu dotarło światło. Odruchowo zmrużyłam oczy i przetarłam je dłońmi.

- Rusz te leniwe dupsko, nie mam ochoty zmarnować całej przerwy przez Ciebie - powiedziała wrednie i uśmiechnęła się krzywo.

- Okey, okey. Nie denerwuj się tak - mruknęłam pod nosem i wykonałam jej 'prośbę'. Założyłam plecak na jedno ramię i wyszłam razem z Em z sali.

- Wstawiła Ci pałe i uwagę. Wolała Cię nie budzić, bo uznała, że będzie spokój na lekcji i nikt nie będzie zawracał jej tyłka - powiedziała spokojnie, na co z moich ust wyszło prychnięcie.

- Przynajmniej mnie nie obudziła - uśmiechnęłam się pod nosem i skierowałam w prawo, aby znaleźć się pod odpowiednią klasą. Zatrzymałam się w pół kroku gdy zauważyłam Mike'a. Serce znów przyśpieszyło swój rytm. Uśmiechnęłam się pod nosem. Na sobie miał białą koszulkę z krótkim rękawkiem i ciemne jeansy. Wciąż wygląda pociągająco. Jednak pod jego okiem zauważyłam siny zarys.

Co mu się stało?

Od razu dopadła mnie myśl, że nie powinnam się nim interesować. Tak naprawdę to chciał mnie zapewne tylko wykorzystać i nagle dopadły go jakieś wyrzuty sumienia albo ktoś go zmusił do powiedzenia mi prawdy. W innym wypadku wątpiłam, że by mi powiedział. Dla niego byłam tylko laską do zaliczenia. Nie mogłam uwierzyć w to, że tak szybko dałam się nabrać na jego słowa i uśmiech.

Z transu wyrwało mnie mocne uderzenie w ramię. Skierowałam swój wzrok w prawo, a wtedy ujrzałam sprawcę.

- Co z tobą dziewczyno? Najpierw mnie w ogóle nie słuchasz, bo jesteś bardziej zajęta gapieniem się na tego gościa, a potem prawie płaczesz? - złapała mnie za rękę i pociągnęła w lewą stronę, aby zapewne nie stać na środku korytarza. - O co chodzi? - spytała łagodnie, na co ja jedynie wzruszyłam ramionami.

- Jeszcze nie słyszałaś plotek? Myślałam, że już cała szkoła o tym wie - prychnęłam, wsuwając kciuki za szlufki spodni. Dziewczyna zmarszczyła brwi, a potem pokręciła przecząco głową. - Zerwałam z chłopakiem i tyle. Nic wielkiego - burknęłam, a potem odsunęłam się od niej i chciałam ruszyć do sali, gdzie nauczyciel zaczął wcześniej wpuszczać, jednak złapała mnie za przegub.

- Jak to nic wielkiego? - spytała jakby nie rozumiała. - Przykro mi - odezwała się, na co wzruszyłam ramionami.

- Krótko się spotykaliśmy, więc jeszcze nie zaczęło mi aż tak zależeć. To zwykły dupek - burknęłam. Tak naprawdę to najbardziej wściekła to byłam na samą siebie, że tak bardzo mu zaufałam już od początku i nawet niczego nie podejrzewałam.

- Na pewno wszystko okay? - spytała, a ja bez wahania przytaknęłam głową. Musiałam teraz wszystkim pokazać, że byłam niezniszczalna, bo inaczej moi wrogowie to wykorzystają i będą próbowali zniszczyć, a ja już nikomu na to nie pozwalałam.

Zadzwonił dzwonek.

- Co powiesz na małe wagary? - wypaliłam nagle w kierunku dziewczyny. Wciąż nie potrafiłam się przyzwyczaić do tego, że była moją siostrą. To, że była identyczna jak ja, to był chyba duży dowód na to, że to była prawda, ale jednak jakoś nie potrafiłam jej w ten sposób nazwać. Jednak chciałam ją poznać. Odczuwałam jakąś taką dziwną potrzebę. Niestety dziewczyna pokręciła przecząco głową. Westchnęłam, a potem dodałam - Ej no weź, byśmy się lepiej poznały, spędziły trochę czasu i w ogóle - próbowałam ją przekonać. Na chwilę zrobiła taką minę jakby się poważnie nad tym zastanawiała.

- W porządku - mruknęła z zawahaniem - ale, no wiesz ja nigdy tego nie robiłam - zarumieniła się, a na moich ustach w końcu powstał mały uśmiech.

- Spoko, wszystkiego Cię nauczę - powiedziałam z dumą, a potem złapałam dziewczynę za dłoń - Chodź - ruszyłyśmy w kierunku wyjścia. Poruszałyśmy się korytarzami, niestety na nasze nieszczęście spotkaliśmy babkę od biologii. Emily się cała spięła. Kobieta przeskanowała nas obie wzrokiem, a na jej twarzy pojawił się szok, zdezorientowanie, a potem kpina.

- Która to Kate? - spytała, unosząc brew i, krzyżując ramiona na piersi.

- Ja - posłałam jej swój uroczy uśmiech. Jej usta rozciągnęły się w kpiącym uśmiechu, jakby właśnie wyobrażała sobie mnie na dywaniku u dyrektora.

- Co tu robicie? Chyba nie chcecie trafić na dywanik u dyrektora? Hmmm? - mruknęła z udawanym przejęciem. - Chociaż Ciebie chętnie bym tam wysłała - powiedziała cicho pod nosem, na co z moich ust wyszło prychnięcie. Niedoczekanie jej.

- Proszę pani, bo jest bardzo poważna sprawa - spojrzała na mnie lekceważąco. - My - wskazałam palcem na nas - właśnie miałyśmy iść do profesora od w-fu i przechodziliśmy koło łazienki, a wtedy usłyszeliśmy straszne wyzwiska pod Pani stronę - spojrzała na mnie z uniesioną brwią. - Oni tam mówili, że powinna się Pani leczyć, a potem, że nawet to Pani nie pomoże - przyciszyłam specjalnie głos.

Uwierz w to małpo!

Spojrzała na mnie jakby szukała kłamstwa na mojej twarzy, ale chyba niczego nie znalazła, bo po chwili zacisnęła usta w wąską linię.

- Którzy to? - spytała, a rysy jej twarzy jakby się wyostrzyły. Wyglądała jakby się szykowała do bójki. Tylko ostatkiem samokontroli się powstrzymałam i nie prychnęłam.

- Słyszałam Samanthę i Mike'a - uśmiechnęłam się pod nosem. Zemsta zawsze była dobrym rozwiązaniem.

- Już ja się z nimi policzę. Dziękuje, że mi powiedziałaś. Możecie już iść - i poszła w stronę toalet. Zaśmiałam się, ale na tyle cicho, aby nie usłyszała.

Pociągnęłam Em za ręke, a chwilę potem byliśmy już na dworze zanosząc się śmiechem.

- Matko! Ale wymyśliłaś!

-----------------------------------------------------------Cześć!
Rozdział taki sobie ;)
Dziękuje za tyle wyświetleń! Po prostu WOW!
Do następnego rozdziału <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro