26. Świetliczek

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po raz kolejny wzdrygnęłam się, zdając sobie sprawę z tego, że wciąż znajdowałam się w ramionach kogoś kogo zdecydowanie nie chciałam. 

Wyszamotałam się, z całych sił walcząc ze sobą, aby mu nie przywalić. 

- Nigdy. Więcej. Mnie. Nie. Dotykaj - wysyczałam, wbijając mu palec w pierś. Chciałam już odejść, ale wtedy jego dłoń złapała mnie za przegub. Zacisnęłam mocno zęby, a gdy się odwróciłam w jego kierunku, już bez wahania przyłożyłam mu w twarz. W korytarzu było słychać tylko plask, a wszystko jakby nagle ucichło. - Nie dotykaj mnie - syknęłam, a potem szybko wróciłam na salę. 

Po chwili wylądowałam przy stole z przekąskami i napojem. Od razu wprowadziłam w siebie cały kubeczek 'kompotu'. 

- Kate - usłyszałam swoje imię, przez co się odwróciłam, a wtedy zobaczyłam swoją siostrę.

- Co ty tu robisz? - spytałam zaskoczona. - Czyżby amory Ci się znudziły? - uniosłam sugestywnie brew. Dziewczyna się ewidentnie speszyła. 

- To tylko kolega - uśmiechnęła się nieśmiało. - Mniejsza z tym - machnęła lekceważąco dłonią - wszędzie Cię szukałam, myślałam, że już sobie poszłaś - wykrzywiła usta w grymasie. 

- Jeszcze dużo czasu do końca, a jak widzisz na nogach się trzymam, więc trzeba to zmienić - wystawiam jej kubeczek przed twarz, po czym przechyliłam jego zawartość, która szybko wylądowała w moim przełyku. Skrzywiłam się - Ojciec Cię odbiera? - spytałam, a plecami przylgnęłam do zimnej ściany. 

- Tak i lepiej, żeby nie dowiedział się, że piłam - posyła mi porozumiewawcze spojrzenie.

- Jasna sprawa - uśmiechnęłam. się - Chcesz się napić? - skierowałam wzrok na dzbanek, do którego właśnie jeden z nauczycieli wlewał napój, najwyraźniej wcale nie zdając sobie sprawy z tego, że był trochę zmodyfikowany. 

- Nie, dzięki. Wolałabym stać równo na nogach jak ojciec po mnie przyjedzie. Tylko ty nie przeholuj - dodała szeptem, aby kobieta nas nie usłyszała. Wywróciłam oczami. 

- Chodź zatańczyć - złapałam dziewczynę za dłoń, a potem pociągnęłam na parkiet.

***

- Bez jaj - wrzasnęłam, gdy po raz kolejny wylądowałam na chodniku. Cóż mogę powiedzieć - po jednym kubeczku był kolejny i skończyło się chyba po 8. Cały świat mi wiruje, co w tym momencie wydaje mi się prześmieszne.

Już trochę bolą mnie kolana od wielokrotnych upadków. Mam chociaż tyle szczęścia, że żadne auta nie jeżdżą o tej porze. Rozpoznawałam okolicę, więc byłam pewna, że już niedługo będę w domu. Jestem już prawie pod klatką, gdy zauważam małe latające światełko. 

- Świetliczek - biegnę w stronę owada, lecz potykam się o własne nogi i ląduje na trawie, jęcząc. - Wracaj - wybełkotałam za oddalającym się stworzonkiem.

- Chyba ktoś tu przeholował - usłyszałam za sobą głos męski, niski głos. Odwracam się w jego stronę, podpierając się na łokciach. Od razu zagryzam wargę, uświadamiając sobie kto stoi przede mną.

- Nie - bełkocze. Moja głowa w tym momencie jest dziwnie ciężka. - Opalam się - wymruczałam  posyłając mu uśmiech. Na ustach mężczyzny pojawił się kpiący uśmieszek. 

- A gdzie słońce? - spojrzał w niebo, a dłonie wsunął do kieszeni spodni. - To jakaś nowa moda? Opalać się pod księżycem? - posyła mi rozbawione spojrzenie. - Chodź tu moja mała alkoholiczko - klęka przede mną i jedną rękę wkłada pod moje plecy, a drugą pod kolana. 

- Dokąd lecimy, kapitanie? - szeroko się uśmiechnęłam, a wtedy mężczyzna cicho prychnął. Ewidentnie bawiła go ta sytuacja. 

- Na Jamajkę pasażerko. Nasz lot potrwa dokładnie 2 minuty i 38 sekund - odparł z pobłażliwym uśmiechem. Cicho się zaśmiałam, a głowę ułożyłam na jego piersi. Uniosłam wzrok, na jego twarz, a zaraz potem w kierunku nieba. 

- Ale ładne - mruknęłam. 

- Hmm? 

- Gwiazdeczka - wskazałam palcem na małe światełko na niebie, na co chłopak wybucha śmiechem. Podnoszę wzrok na jego osobę i nie mogę się oprzeć myśli, że chciałabym go dotknąć. 

- Trzymaj się mocno - odparł, gdy wchodzimy do mojej klatki, a ja zarzucam mu ręce za szyję i się mocniej do niego przytulam.

- Ładny kolor - mruczę, wskazując palcem na białą ścianę. 

- Tak, tak - niski śmiech opuścił usta mężczyzny. Po chwili usłyszałam jak kopie butem o jakieś drzwi. Nawet nie wiem jakie, bo mój obraz jest lekko rozmazany.

- Kate? - słyszę znajomy głos, jednak nie potrafię zidentyfikować do kogo on należy.

- Mogę wejść? - pyta chłopak. - Znalazłem ją na trawniku, gdy się opalała - powiedział, na co dziewczyna prychnęła, a potem wybuchła śmiechem - i nie jest w najlepszym stanie - dodał. Zmrużyłam na niego brwi, wbijając paznokieć w jego pierś.

- No chyba Cię pojebało, ja się czuję zajebiście - wybełkotałam w kierunku chłopaka, na co oboje z dziewczyną wybuchli śmiechem.

- Chyba wiesz, gdzie jej pokój - odparła, na co chłopak wchodzi do środka i kieruje się gdzieś. Po chwili czuje pod sobą miękki materac. Podnoszę głowę wyżej i zauważam jak chłopak ściąga moje obuwie, a potem zabiera się za kurtkę

Zamruczałam cicho, na co mężczyzna kiwnął głową z niedowierzaniem. Chłopak wychodzi, a ja w ciągu minuty odpływam.

***

Jęknęłam głośno, gdy tylko otworzyłam powieki, a do moich oczu doszły promienie świetlne. Moja głowa pulsowała jakbym przywaliła w nią młotkiem, a w ustach miałam pustynię.  Odwracam się powoli na drugi bok, jęcząc z bólu. Uchylam jedną powiekę, a na stoliku zauważam szklankę z wodą i tabletkę. Połykam pigułkę, a szklankę opróżniam do zera. 

- Moja głowa - jęczę, bezwiednie opadając na poduszkę.

Po cholerę ja tyle piłam?

Fakt, że ostatnie co pamiętam to jak wlewałam w siebie litry 'kompotu' wcale mi nie pomaga. Próbuje sobie wszystko poukładać w głowie i dopiero wtedy zdaje sobie sprawę z tego, że nie pamiętam jak się dostałam do domu. Ostatnie co kojarzę to to jak wychodziłam ze szkoły.

Chwilę, którą uznałabym za tą spokojniejszą przerywa dźwięk mojego telefonu, co powoduje mocniejsze pulsowanie mojej głowy. Lekko podnoszę głowę, rozglądając się za urządzeniem.

Gdzie jesteś cholero?

Po chwili dociera do mnie, że pewnie znajduje się w mojej kurtce. Na szczęście dźwięk po chwili cichnie. Oddycham z ulgą. Niestety po chwili znowu zaczyna dzwonić. 

- Co za świr dzwoni o tej porze? - jęczę pod nosem, ale podnoszę się z łóżka na giętkich nogach. Od razu rękę przykładam do skroni lekko ją rozmasowując. Kieruje się do przedpokoju, a gdy się w nim znajduje, wyciągam telefon z kieszeni kurtki. - Halo - odbieram, nie patrząc kto dzwoni.

- Cześć - słyszę po drugiej stronie słuchawki głos Emily. - Słyszę po twoim głosie, że trochę wypiłaś - powiedziała z przekąsem, na co tylko ciche westchnienie wyleciało w moich ust. 

- A propo picia to może powiedziałabyś mi jak znalazłam się w domu - podchodzę do zlewu, aby wyciągnąć szklankę z górnej półki, po czym wyciągam z lodówki sok pomarańczowy.

- Prawdę mówiąc to nie wiem. Wyszłam dość wcześnie, ale wtedy trzymałaś się na nogach - stwierdza - i mówiłaś, że nie będziesz więcej pić - dodała z wyrzutem w głosie. - Ale skoro nie pamiętasz to chyba na serio zabalowałaś - stwierdza, a ja już sobie wyobrażam wzrok godny mordercy, który by mi posłała, gdyby tu była.

- Tiaa - mówię pod nosem, opróżniając szklankę.

- Może Adrien Cię tu przyczołgał. Mam nadzieję, że nie zrobiłaś niczego głupiego. Ostatnio to z nim byłaś - mówi poważnie.

- Sarah by mi nie pozwoliła - stwierdziłam to co oczywiste. Zresztą sama nie sądziłam, że nawet po alkoholu pozwoliłabym komukolwiek na coś więcej. - Tak w sumie to która godzina? - spytałam, opierając się o szafkę plecami. Była przyjemnie zimna.

- Emm.. Coś po 14 - poinformowała, na co ściągnęłam ku sobie brwi.

- Nieźle - mruknęłam. W tle słyszę czyjś głos, a domyślając się do kogo należy, wzdrygam się. Nie mam ani trochę ochoty na rozmowę z tym mężczyzną.

- Kate, tata chce z tobą pogadać - słychać, że nie jest zadowolona z tego faktu - tylko napij się trochę bo słychać, że masz kaca, a jemu się to nie spodoba - dopowiada przyciszonym głosem, na co sięgam po karton soku, po czym wypijam jego zawartość. 

- Cześć córciu - krzywię się na te słowa, jednak przywołuje do siebie najbardziej wesoły głos na jaki mnie stać w tej chwili:

- Hej - mówię krótko mając nadzieje, że nie zauważy, że nie jestem w najlepszym stanie. Tak naprawdę to mam gdzieś jego zdanie, ale skoro podaje się za mojego ojca to obawiam się, że mógłby zrobić coś głupiego, gdyby się dowiedział, że na dyskotece szkolnej był alkohol, a jego niepełnoletnia córka piła.

- Jak się bawiłaś na zabawie? - spytał, na co zacisnęłam mocno usta, aby tylko nie urwać połączenia w połowie. Drażnił mnie każdy przejaw 'miłości', którą mi okazywał.

- Dobrze, ale teraz muszę coś zrobić - burknęłam, a potem bez słowa się rozłączyłam. 

Wypijam resztkę soku, a wtedy orientuje się, że na blacie leży kartka.

Chyba będziemy musiały pogadać jak wrócę. Nie upij się jak mnie nie będzie;)

Uśmiechnęłam się, po czym zdecydowałam się na szybki prysznic, aby ogarnąć się trochę zanim Sarah wróci. Szybko wyciągnęłam pierwsze lepsze ciuchy z szafy i ruszyłam pod prysznic. Potem ubrałam się w dresy i biały podkoszulek.

Słyszę jak drzwi do domu się otwierają, więc kieruję się do salonu.

- Jestem

- Cześć - szeroko się uśmiecham, a potem obejmuję przyjaciółkę. 

- Jutro o 15 przyjeżdżają moi rodzice, załatwiłam Ci oczywiście wolne. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko - uniosła jedną brew.

- No coś ty, bardzo chętnie się z nimi znów spotkam

- Świetnie, a teraz druga sprawa. Możesz mi powiedzieć gdzie ty się tak nachlałaś? - posyła mi wymowne spojrzenie, krzyżując ramiona na piersi.

- W szkole - wzruszam ramionami. - Propo, wiesz jak się tu znalazłam? - uniosła brew w niedowierzaniu.

- Ty nie pamiętasz - mruknęła pod nosem, po czym uśmiechnęła się jakby dostała olśnienia. - Daj mi chwilkę - wyciąga telefon z kieszeni, coś na nim klika, a potem przystawia go do ucha. - No cześć, mógłbyś wpaść? Tak, jasne, no to czekamy - uśmiecha się, po czym kończy połączenie - Zaraz będzie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro