40. Tak bardzo tęsknię
Po raz kolejny potarłam zmarznięte ramiona. Nerwowo rozejrzałam się po okolicy, wciąż go nie było. Było już ciemno i zimno. W około już nikogo nie było na ulicach, tylko co jakiś czas przejeżdżało jakieś auto. Gdy zdecydowałam się na to, aby już iść do domu, w oddali zobaczyłam światła samochodu. Z nadzieją spoglądałam w jego stronę. Owo auto zatrzymało się obok mnie zaraz przed wjazdem do garażu. Pomimo ciemności, przez szybę zauważyłam Mike'a, który siedział z przodu natomiast prawdopodobnie jego rodzice siedzieli z tyłu. Rozmowa, która była prowadzona od razu ucichła, gdy tylko mnie zobaczyli. Mike wysiadł z auta, natomiast jego rodzicom mężczyzna, który prowadził otworzył drzwi.
- Co tu robisz? - spytał chłopak. Nie widziałam zbyt dokładnie jego twarzy, lecz wiedziałam, że była napięta.
- Przyszłam przeprosić - powiedziałam, na co ten uniósł brew. - I prosić, żebyście nie zgłaszali tego na policję - powiedziałam ze skruchą. Mimo wszystko uważałam, że nauczka mu się należała, ale po rozmowie z Sarah zrozumiałam, że mogłam to inaczej rozwiązać. Nie wiedziałam jak, ale już zdawałam sobie sprawę z tego co powinnam, a czego nie powinnam robić. Nie, gdy moje życie było w takim położeniu.
Za chłopakiem stanęli jego rodzice.
- A więc to ty pobiłaś Mike'a - powiedział mężczyzna, krzyżując ramiona na piersi. Zilustrował mnie wzrokiem.
- Naprawdę przepraszam - powiedziałam.
- Jutro z samego rana idziemy zgłosić sprawę na policję - powiedział tata chłopaka.
- Tato nie trzeba - powiedział.
- Dość, nikt nie będzie bił mojego dziecka - spojrzał na mnie z pogardą.
- Obiecuję, że jeśli państwo tego nie zgłoszą już nigdy nawet na niego nie spojrze - powiedziałam błagalnie.
- Tato, proszę Cię - powiedział chłopak - Nie widzisz, że żałuje? - spytał.
- Jaką mam pewność, że mój syn będzie bezpieczny w szkole? - pierwszy raz odezwała się jego matka.
- Stu procentową jeśli chodzi o mnie - powiedziałam spokojnie.
- I nie będziesz napuszczać swoich koleżków na Mike'a? - spytała podejrzliwie mi się przyglądając.
- Obiecuje to pani - powiedziałam.
- Widzę, że tego żałujesz - powiedziała kobieta. - Ale jeśli coś się mu stanie, pierwszy mój telefon zostanie wykonany na policję - powiedziała. - A jeśli chodzi o męża to z nim porozmawiam - dodała.
- Dziękuję - powiedziałam, oddychając z ulgą. - Miłego wieczoru - dodałam i skierowałam się do wyjścia.
- Dogonie was - powiedział chłopak, a po chwili złapał mnie za nadgarstek. Odwróciłam się w jego stronę, unosząc zdezorientowana brew. - Zależy mi na Tobie - szepnął, podchodząc bliżej.
- Daruj sobie - syknęłam, odwracając się na pięcie. - Trzymaj się ode mnie z daleka - ruszyłam do domu.
***
Złapałam za klamkę od klatki i odwróciłam się. Zagryzłam wargę, nerwowo odetchnęłam i weszłam do klatki. Szybko pokonałam schody i otworzyłam drzwi. Tam od razu zostałam zaatakowana przez Sarah, która rzuciła się na mnie mocno mnie przyciągając do siebie.
- Tak się martwiłam - powiedziała pociągając nosem. - Nigdy więcej mi tego nie rób, rozumiesz?! - wykrzyczała do mojego ucha. Przytuliłam ją mocno.
- Ej, przecież jestem - uśmiechnęłam się wtulając się bardziej.
- Tak cholernie się bałam - wychlipiała - przez Ciebie się rozmazałam - powiedziała oskarżycielsko, na co się zaśmiałam. - Jak jeszcze raz nie weźmiesz ze sobą telefonu to Ci go przykleje do tyłka - powiedziała pewnie.
- Dobra, dobra - wywróciłam oczami.
- I przepraszam za to co powiedziałam wcześniej - dodała i się ode mnie delikatnie odsunęła.
- Miałaś rację - uśmiechnęłam się niemrawo - i naprawdę dziękuję, że pomogłaś mi to zrozumieć.
Nagle zadzwonił jej telefon. Obie byłyśmy tym tak zaskoczone, że podskoczyłyśmy. Dziewczyna się delikatnie odsunęła i wyciągnęła urządzenie z kieszeni.
- Halo - powiedziała, po czym zaczęła nasłuchiwać. - Nie szukaj, wróciła do domu - powiedziała z ulgą. - I naprawdę dziękuję, że próbowałeś pomóc, może wpadnij do nas jutro co? Aha, no rozumiem. To do zobaczenia. - zakończyła połączenie.
- Kto to był? - spytałam
- Nate - powiedziała. - Zaczekaj - dodała i wybrała kolejny numer, a następnie przyłożyła słuchawkę do ucha. - Wróciła. Możesz poinformować chłopaków? I naprawdę dziękuję. Jasne, tak. No to pa - powiedziała i się rozłączyła - Jeszcze chwilka - powiedziała i wybrała kolejny numer. - Dzień dobry, tak wróciła. Proszę się nie martwić. Oczywiście, że ją przypilnuje. Do zobaczenia - powiedziała, rozłączyła się i odetchnęła z ulgą. - To już chyba wszyscy - mruknęła pod nosem.
- Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że oni wszyscy mnie szukali? - spytałam z uniesioną brwią.
- Właśnie to chce Ci powiedzieć - uśmiechnęła się.
- A Nate? - spytałam niepewnie. Serce mi mocniej zabiło.
- On to prawie na zawał zszedł, jak się dowiedział, że wyszłaś zdenerwowana, nie wzięłaś telefonu i, że o tej porze Cię nie ma - powiedziała, a ja spaliłam rumieńca. Motyle zaatakowały mój żołądek. - No, ale powiedz mi lepiej co ty przez ten czas robiłaś - powiedziała i zaciągnęła mnie siłą na kanapę. - No, mam nadzieję, że masz dobre wytłumaczenie.
- Hmm.. No to jak na mnie tak nawrzeszczałaś to sobie pomyślałam, że serio jestem głupia i muszę to jakoś naprawić, więc poszłam pod dom Mike'a, ale go ciągle nie było. No, ale jak już przyjechał to pogadałam z nim i jego rodzicami, i nie zgłoszą tego na policję.
- To chociaż tyle dobrego - powiedziała. - Ale na następny raz bierzesz telefon - rozkazała.
- Nie będzie następnego razu - powiedziałam pewnie. - A telefon zawsze będę miała przy sobie. - powiedziałam. Cicho ziewnęłam i przyłożyłam dłoń do ust.
- Ohoho, komuś tu chce się spać - uniosła brew. - To był ciężki dzień - dodała, przeciągając się. Przytuliła mnie. - Dobranoc - szepnęła, szczelnie oplatając mnie dłońmi. Odsunęła się, wstała z kanapy i wskazała na mnie palcem. - A rano robisz mi kawę - powiedziała, na co prychnęłam. Wstałam, gdy usłyszałam jak drzwi dziewczyny kłapnęły i sama udałam się do swojego pokoju. Byłam naprawdę zmęczona, więc nie myśląc długo przebrałam się w piżamę. Rzuciłam się na łóżko i od razu odpłynęłam.
***
Obudziłam się przez dzwonek do drzwi. Przekręciłam się na drugi bok i zakryłam uszy poduszką, jednak to nic nie pomogło. Trochę podminowana ruszyłam do drzwi.
- Czego? - warknęłam do kobiety, gdy otworzyłam drzwi. Miała delikatne rysy twarzy, a oczy koloru niebieskiego. Włosy jej były pokryte kolorem siwym, a na sobie miała bluzkę w kwiaty i taką samą spódnicę. Uśmiechnęła się do mnie ciepło i przytuliła z całej siły. - Emmm? Przepraszam? - spytałam zdziwiona.
- To naprawdę ty - powiedziała łamliwym głosem.
- To chyba pomyłka - powiedziałam zdezorientowana.
- Zapewniam Cię, że nie.
- Kim Pani jest? - spytałam.
- Oh, przepraszam. - odsunęła się - Clara Willow - powiedziała, a ja uniosłam brew. - Jestem twoją babcią - dodała naprawdę wzruszona. Ściągnęłam brwi ku sobie.
- Aaaha? - powiedziałam niepewnie.
- Jestem mamą twojego ojca - sprostowała z uśmiechem. - Jak ostatnio Cię widziałam to byłaś taka malutka - pokazała palcami małą odległość.
- Skąd Pani wiedziała, gdzie jestem? - spytałam.
- Marc mnie przywiózł i powiedział pod którym numerem Cię szukać. Mogę wejść? - spytała niepewnie. Delikatnie przytaknęłam głową. - I mów mi babciu - dodała z ciepłym uśmiechem, na co się skrzywiłam. Zdjęła ona buty oraz odwiesiła kurtkę. Poprowadziłam ją do salonu.
- To ja może pójdę się ubrać? - spytałam niepewnie, a kobieta przytaknęła.
- To ja za ten czas zrobię nam herbatkę - powiedziała.
- Jeśli jest - wzruszyłam ramionami i cicho ziewnęłam pod nosem.
- Nie chciałam Cię obudzić - powiedziała ze skruchą. - Sądziłam, że o tej porze już nie śpisz - dodała.
- Tak właściwie, to która jest godzina? - spytałam unosząc brew. Kobieta spojrzała na swój zegarek na nadgarstku.
- 10:19 - powiedziała.
- Przecież to prawie ranek - dodałam z oburzeniem, na co ona się zaśmiała pod nosem.
- Dobrze, dobrze. Idź się już ubrać - pogoniła mnie, na co poszłam do swojego pokoju. Zajrzałam do szafy.
Co by tu ubrać?
Postawiłam na krótkie jeansowe spodenki oraz kremową koszulkę z krótkim rękawkiem. Wzięłam naprawdę szybki prysznic. Wytarłam ciało i ubrałam wcześniej przygotowane ciuchy. Włosy związałam w ogon i wyszłam z łazienki. Wzięłam telefon i sprawdziłam czy nie mam żadnych wiadomości. Nic nie było. Zmarszczyłam brwi. Na pewno wysłałam wczoraj tą wiadomość do Nate'a? Zajrzałam w nasze wiadomości i była ona wysłana, jednak brak odpowiedzi.
Kate: Żyjesz?;)
Odłożyłam telefon i poszłam do kuchni, gdzie Clara zalewała już wodę na herbatę.
- To chyba do Ciebie - wskazała na kartkę leżącą na blacie. Pisało na niej:
Dzięki za kawę, była naprawdę pyszna. Szkoda tylko, że sama musiałam ją sobie robić -.-
PS. Nie rób nic głupiego
Sarah
Zaśmiałam się cicho.
- Ile słodzisz? - spytała.
- 2 - odpowiedziałam. - Zaniosę - dodałam, gdy kobieta posłodziła już obie herbaty.
- Dziękuję - powiedziała, odkładając cukier na swoje miejsce. Zaniosłam kubki do salonu i postawiłam je na stoliku. Usiadłam na kanapie, a po chwili dołączyła do mnie kobieta. - A więc pobiłaś kolegę, tak? - spytała ostrożnie dmuchając w gorącą herbatę. Przewróciłam oczami.
- Ile razy mam mówić, że to nie jest mój kolega. I tak, pobiłam go. - powiedziałam znudzona.
- Skarbie, nie denerwuj się tak - powiedziała. Skrzywiłam się i spojrzałam na nią sceptycznie. Nie znałam jej, a ona mnie i mimo to traktowała mnie i kazała siebie traktować w taki sposób jakbyśmy naprawdę miały ze sobą coś wspólnego. - Ale musisz wiedzieć, że nie wolno tak robić - przewróciłam oczami.
- Nie Pani interes - podkreśliłam drugie słowo. Ona nikim dla mnie nie była tak jak i jej syn, a jednak zachowywali się całkiem przeciwnie. Może dla nich te 17 lat były szybkie i bez znaczenia, ale ja żyłam w horrorze. I po części miałam im to za złe.
- Skarbie.. - zaczęła, na co jej przerwałam.
- Nie mów tak do mnie - syknęłam gwałtownie się podnosząc. Tylko jedna osoba do tej pory w ten sposób się do mnie zwracała i tylko ona miała do tego prawo. Tak samo tylko ona słyszała z moich ust 'babciu'. Ta kobieta nie miała do tego żadnego prawa.
- Proszę..
- Wyjdź - powiedziałam zła.
- Ale...
- Do widzenia - powiedziałam ostro. Kobieta spojrzała na mnie smutno i wstała. Gdy przechodziła obok mnie powiedziała pod nosem:
- W kogo ty się wdałaś? - i wyminęła mnie.
Zabolało.
Skrzywiłam się, jednak ze sztucznym uśmiechem patrzyłam jak nakłada buty, a po chwili wychodzi. Gdy tylko drzwi się za nią zamknęły, szybko pobiegłam do pokoju. Założyłam długie jeansy i czarną bluzę z kapturem. Do kieszeni wsadziłam telefon oraz portfel. Przed wyjściem z domu zostawiłam kartkę Sarah.
Pojechałam na cmentarz
***
- Cześć babciu - położyłam na jej grobie jedną czerwoną różę. Wiedziałam, że niebawem zima, więc róża długo nie przetrwa, jednak moja babcia nie cierpiała sztucznych kwiatów. Może dlatego, że uwielbiała ich zapachy. - Zapewne wiesz co się u mnie dzieje.. To wszystko zaczyna mnie przerastać. Niby zawsze chciałam mieć siostrę, a gdy nagle ona się pojawiła wszystko zaczęło się wywracać do góry nogami. Nie wiem co się ze mną dzieje, ale to wszystko zaczyna mnie przytłaczać. Zaczynam normalnie żyć, a tu nagle pojawia się Emily, Marc i Clara. Nie uwierzysz, ona powiedziała, żebym mówiła do niej babciu - prychnęłam. - Nie doczekanie jej. Ty jesteś moją jedyną babcią i to się nigdy nie zmieni. Rozumiesz? Ale wracając do tematu to Emily się mnie boi, ojciec ma mnie dość. W sumie sama nie mam ochoty z nim rozmawiać. Ty to rozumiesz, prawda? Wiesz przez co przeszłam i byłaś przy mnie tyle ile mogłaś. Chroniłaś mnie i nie pozwalałaś skrzywdzić. Bardzo za Tobą tęsknię. Ty jedna byś mnie zrozumiała. I wiem, że gdyby to zależało od Ciebie to byś mnie nie opuściła. Tak bardzo za Tobą tęsknię - szepnęłam. Łzy powoli sunęły po moich policzkach.
------------------------------------------------
Heya!
Jak się podoba rozdział?
Pisałam go na ostatnią chwilę, więc pewnie nie wyszedł taki jaki chciałam, jednak mam nadzieję, że nie jest taki zły.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro